16

Latest post of the previous page:

Thana pisze:Niestety, warstwa językowa zupełnie mi się wymknęła spod kontroli. Muszę z nią coś zrobić.
W tym akurat fragmencie nad warstwą językową panujesz suwerennie. Może rzeczywiście, jak zauważył smtk, Marcin nie jest dobrym gawędziarzem, ale nie wynika to z nieprzejrzystości stylu czy zawiłości języka.

A tu biskup we własnej osobie (fig. III)
[img]http://wgrywacz.pl/images/965monstra_morskie.jpg[/img]
Chociaż mi bardziej podoba się mnich morski (fig. II) :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

17
Thana pisze:Niestety, warstwa językowa zupełnie mi się wymknęła spod kontroli. Muszę z nią coś zrobić.
Ze stylem nie wojowałbym - jak mówi rubia - panujesz. Jest tylko jedno miejsce niezbyt konsekwentne
Thana pisze:Roksana znów popłakała się ze śmiechu. Strasznym wzrokiem? Kaczka? Chociaż, z drugiej strony, ptaki mają coś dziwnego w spojrzeniu. Podejrzliwość jakąś i spode łba patrzą…
W twojej opowieści użuwasz dwóch narratorów - jednym z nich jest prawdopodobnie marcin, wynikałoby to z sytuacji i stylu nieco bardziej zawiłego (ale nie oznaczyłaś tego jako diALOG), drugi najzwyklejszy trzecioosobowy szkicujący okoliczności tej opowieści w sposób bardzo konkretny, skrótowy. W zacytowanym fragmencie dochodzi do zamieszania obu narracji, (nagle mowa pozornie zależna) moim zdaniem niezbyt potrzebnego. Zgaduję, że poniosła Cię żądza opowiadania :)
Taka gra może zapowiadać ciekawe rzeczy - ale nie znając ciągów dalszych i wcześniejszych trudno się wypowiadać...
http://ryszardrychlicki.art.pl

18
Bardzo podobał mi się pomysł. Jednakże idealnie nie było. Dopracowałbym formę i zamiast takiego żartobliwego i potocznego stylu Marcina, wprowadziłbym trochę patosu, by o rzeczach śmiesznych opowiadał śmiertelnie poważnie.
(...) uciekłem na ulicę, i na deszcz, gdzie mnie nikt nie znał i nie mógł czytać mi w duszy.

C. R. Zafon - Cień wiatru

19
Z tego, co pamiętam, Biskup Morski był foką. Czytałem opis tego, jak schwytano go i wzięto na tortury, mimo których biskup nie powiedział ani słowa. Słowem, twardy był... albo też był torturowaną foką... :(
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

20
smtk69 pisze:W zacytowanym fragmencie dochodzi do zamieszania obu narracji, (nagle mowa pozornie zależna) moim zdaniem niezbyt potrzebnego.
Tak, to jest cecha charakterystyczna i zarazem problem całej tej opowieści. Bohaterowie często się zmieniają, ale takie mieszanie jest wszędzie. Trochę to jest uzasadnione, bo oni dużo myślą, śnią, czują, a to się potem odzwierciedla w ich rzeczywistości np. elementy snu "wychodzą" na jawę, ktoś o czymś myślący nagle staje się tym czymś i podobne rzeczy. Nie ma pewności, czy ta kaczka jest tylko opowiadana, czy też ona "wyłazi" z tej opowieści i gdzieś naprawdę jest i patrzy.

W sumie zresztą tak chyba jest - kiedy o czymś myślimy, widzimy w wyobraźni jakiś obraz, to przez chwilę on jest naszą rzeczywistością i dopiero potem, kiedy wrócimy do prawdziwego świata, uświadamiamy sobie, że my tylko myśleliśmy o kaczce, a nie widzieliśmy jej naprawdę. Tylko co to znaczy "naprawdę"? Przecież prawie cały czas spędzamy w świecie tylko pomyślanym a obraz tego "prawdziwego" jest nieustannie zmieniany przez nasze emocje. Nie żyjemy w obiektywnym świecie, tylko w naszym własnym, choć skutki naszych działań są widoczne na zewnątrz i często nas zaskakują. Ot, paradoks życia. :)

Właściwie wszędzie w moim tekście jest tak, że narracja trzecioosobowa jest fałszywa, stanowi tylko płaszcz dla pierwszoosobowej - nadaje złudzenie obiektywności, ale tej obiektywności nie ma. Nie ma żadnego "prawdziwego" świata, jest tylko widziany przez kogoś w danym momencie, ale pokazywany tak, jakby był rzeczywisty. Niemniej widzę, czuję i wiem, że nad tym chwytem nie do końca panuję - tu jeszcze sporo jest do zrobienia, żeby to wszystko było czytelne. Ogrom tego "do zrobienia" mnie przeraża. W ogóle chyba jestem zbyt leniwa, żeby zrobić do końca to, za co się zabrałam.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

22
W tym fragmencie nad językiem panujesz. Może nawet za bardzo? To gawędzenie Marcina jest dla mnie dość monotonne. Nie do końca umiem wyczuć, w jaki on ton tam wpada? Czy próbuje dramatycznie, czy cały czas w tle się śmieje?
Jak dla mnie wyszedł niewyraziście - mniej wyraziście od Roksany, która właściwie prawie tylko się śmieje.

Co do mieszania narracji, to ja taki zabieg lubię. Kiedy narrator trzecioosobowy wpada w myśli bohaterów, czy też patrzy gdzieś "z ukosa" - ni to obserwator zewnętrzny, ni to kamera uczepiona jednego bohatera. Jak dla mnie taki fragment, jak to, co cytował smtk jest jak najbardziej w porządku.

No ale to już kwestie subiektywne.

Ogólnie wrzucony kawałek całkiem fajny. Ciekawam bardzo, jak to wygląda w większej objętości, jak te historie się z sobą splatają.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron