Przeganiają ze względów zasadniczych. To nie jest miejsce na utarczki personalne!
Przyznam się, że mam problem z weryfikacją Twojego opowiadania. Do kogo mam ją kierować? Autorem jest przecież nastolatek sprzed czterdziestu dziewięciu lat, ale nie on ją będzie czytał. Cóż, może przyjmiesz te uwagi w jego imieniu :wink:
Widzę tu trzy kwestie warte omówienia.
1. Narracja.
Wprowadziłeś dwoje bohaterów, mężczyznę i kobietę, a opowiadanie dzieli się wyraźnie na dwie części. W pierwszej stosujesz narrację pierwszoosobową - bohaterka jest równocześnie narratorką. W porządku.
W drugiej części najpierw wprowadzasz narratora obiektywnego, narracja zmienia się na trzecioosobową, a bohater to nie "ja", lecz "on". Trochę to zaskakujące, bo nie bardzo wiadomo, czemu ma służyć ta zmiana. Ale niech tam, nie takie rzeczy autorzy robili.
I nagle, ni stąd, ni zowąd, znów zmieniasz narrację na pierwszoosobową - Twój bohater zaczyna opowiadać we własnym imieniu. Tak ze zdania na zdanie, bez uzasadnienia:
poszedl na spotkanie z nią,przyszła z tym swoim cudownym parasolem,a do tego niebieskim,tak niebieskim,kochała ten kolor,przepadała za nim,nosiła wszystko co związane było z tym kolorem.Ale,żeby mieć niebieski parasol? No nie....a jednak miała i to duży,doszedłem do niej,ale jakoś nie mieściłem się pod nim.
Oczywiście, autor ma prawo zmieniać rodzaj narracji, lecz musi być w tym jakaś logika, jakiś czytelny zamysł. U Ciebie ta zmiana wydaje mi się dosyć przypadkowa.
Potem zresztą wracasz do kobiety-narratorki, czyli tworzy się jakaś klamra, łącząca narrację na początku i końcu opowiadania.
2. Czasy.
Rozpoczynasz tekst narracją w czasie teraźniejszym (poza pierwszym zdaniem). Potem, w drugim akapicie, przerzucasz się na czas przeszły. Mam wrażenie, że to dlatego, że czas teraźniejszy od "ocknąć się" nie brzmi dobrze.
Ocknęłam się,jednak wracam do terażniejszości choć nie chcę,muszę....muszę...tutaj jest mój dom,mój mąż,moje dzieci i wnuki....Smutnymi oczami spojrzałam tam,gdzie powinien być on...mój mąż.Jest...siedzi w głębokim fotelu z gazetą w ręku,czy czyta? Wątpię...obok niego na dywanie dwaj wnukowie,nie zwraca na nich uwagi,bawią się same....
Budzę się z zamyślenia, wracam do rzeczywistości. [...]spoglądam tam, gdzie powinien być on, mój mąż... Jest.
Czas teraźniejszy jest bardziej dynamiczny, niż przeszły, ożywia narrację. Mam wrażenie, że wybrałeś go intuicyjnie. Można, oczywiście, łączyć w jednym opowiadaniu fragmenty w czasie teraźniejszym z tymi w przeszłym, lecz musi być w tym zachowana konsekwencja, jakiś w miarę przejrzysty podział, a nie tak ze zdania na zdanie.
Opowiadanie jest swojego rodzaju konstrukcją, pewne jej elementy możesz wybierać dowolnie - do nich należą właśnie rodzaje i czasy w narracji - ale potem musisz przestrzegać zasad, które przyjąłeś na początku, żeby uniknąć wrażenia chaosu i przypadkowości.
3. Język.
Tu przydałaby się łapanka.
Zaczynał się dzień,ot zwykły normalny jakich wiele dni. [...] Stoję wpatrzona w to co dzieje się za cienką szybą
.
Zwykły, normalny dzień, jakich wiele. [...] Stoję wpatrzona....
dwaj wnukowie,nie zwraca na nich uwagi,bawią się same....
Skoro wnukowie, to muszą bawić się sami. To jest rodzaj męskoosobowy.
,nie chronią ich przemoczone ściekające wodą niewielkie pożółkłe liście.
Raczej: ociekające wodą.
drzewa stoją nagie,z niewielką ilością zasuszonych liści,nie dają schronienia.
Niewielkie i niewielka zdanie po zdaniu. Może raczej:
drzewa stoją nagie, liści na nich mało, nie dają schronienia.
nosiła wszystko co związane było z tym kolorem
No nie... niebieski worek foliowy też? Jestem przekonana, że nosiła wszystkie odcienie niebieskiego, albo zawsze miała na sobie coś w tym kolorze.
A tu coś wyraźnie szwankuje z czasem (tym rzeczywistym, nie gramatycznym):
Wczoraj była niedziela,piękny jesienny dzień,nie taki jak dzisiaj.
Oczywiście,kocha tych urwisów,ale dzisiaj...taka pogoda,wymarzona pogoda na spacer,na spacer z nią,ze swoją żoną.
Dzisiaj jednak leje, natomiast z konstrukcji drugiego zdania wynika, że pogoda jest wymarzona. Wymarzył sobie spacer w tym deszczu?
Rozmaitych potknięć, różnej zresztą wagi, jest więcej, ale na tym poprzestanę.
W sumie, jest to całkiem dobrze pomyślany obrazek z życia codziennego, trochę melancholijny, trochę pogodny, myśli biegną swobodnie, skojarzenia zahaczają się jedno o drugie, przeszłość zręcznie splata się z teraźniejszością. Masz łatwość opowiadania, to się czuje, mimo tych mankamentów, o których napisałam na początku.