Latest post of the previous page:
Widzicie jak pozytywnie działają weryzloty?
Latest post of the previous page:
Widzicie jak pozytywnie działają weryzloty?Chciałbym potwierdzić, ale fakt faktem, że rozdział napisałem jadąc do Poznania, a od Weryspotkania nie udało się dołożyć nawet jednego zdania.
Masz do nich telefon?
Podpisuję się wszystkimi czterema kończynami, a także kucykiem, który mi na potylicy dynda.
ithi pisze: Masz do nich telefon?
Jakoś się nie mogę pogodzić z tym, że nie chcą Twojej książki. Ja ją widzę na półce w księgarni.
Rozmawiałem przez telefon z kierowniczką projektów wydawniczych, która wcześniej sama się ze mną skontaktowała. Rozmowa miała miejsce jakoś w listopadzie - obiecała, że jak najszybciej da odpowiedź. Później pisałem jeszcze dwa maile, ostatni sprzed świąt nie został chyba otworzony. Staram się czegoś dowiedzieć, choć jednocześnie nie chcę ich bombardować telefonami i wiadomościami... Poczekam do połowy stycznia i znowu zadzwonię, bo zależy mi na jakiejś jednoznacznej odpowiedzi, skoro już tak daleko to zaszło.Navajero pisze:Lepiej załatwić sprawę, choćby negatywnie, niż gubić się w domysłach następne 5 lat.
To jest dobre pytanie. Pewnie sporo powieści lepszych od mojej nie przebija się przez sito. Kiedyś wierzyłem, że jeśli napisze się coś dobrego i wyśle do 20-30 wydawnictw, to któreś wyda na pewno. Teraz... sam już nie wiem.MargotNoir pisze:Nie mogłam uwierzyć na początku Maratonu i nadal trudno w to uwierzyć.
Zastanawiam się, ile tekstów na podobnym poziomie umiera w poczekalni i nigdy się o nich nawet nie dowiemy.
Smutne, prawdziwe i wiele mówiące. Świat znacznie lepiej wyszedłby na opublikowaniu tego pisarza niż dziesiątek kolejnych gum do żucia dla mózgu, ale prawa rynku są nieubłagane.Navajero pisze: Zmam bardzo dobrego pisarza, który poprzestał na dwóch bodajże książkach bo nikt go nie chce drukować. Facet ma znakomity warsztat i nietuzinkowe pomysły, ale w założeniu pisze dla elity intelektualnej, a to ułamek procenta czytelników i każdy redaktor to wie. Więc wszyscy zdejmują kapelusze, ale nikt nie chce drukować. A i on nie ma specjalnego parcia
Pisaliśmy i dużo mi to dało. Załamać się nie zamierzam, mam jeszcze sporo czasu na debiut, choć pomimo wielkiego marzenia ciężko jest liczyć, że pisanie sprawdzi się jako przewodni pomysł na życie.
To już jest jakiś trop.
A da się wychować redakcję, wydawnictwo?