Dziennik Sprintera

153
Zgodnie z planem od pierwszego sierpnia zacząłem pisać swoją powieść historyczną. Już teraz widzę dwa zasadnicze problemy: pierwszy to konieczność grzebania w źródłach/opracowaniach, drugi to język powieści. Jest jeszcze trzeci i czwarty, ale o tym później.

Problem pierwszy jest poważny: nie chcę pisać opowiastki, gdzie o realiach w których żyją bohaterowie, świadczą wyłącznie przypasane miecze i brak radia. Dlatego mocno grzebię w bibliotekach cyfrowych, i z każdym dniem nabieram przekonania, że to syzyfowa praca. Kilkadziesiąt giga materiałów na dysku przyprawia o obłęd: spróbujcie ogarnąć XV w. system monetarny, albo sposób dzierżawy żup, albo wyliczyć realny skład chorągwi pancernej. Ilość danych do przyswojenia oszałamia, dlatego muszę to jakoś usystematyzować. Już wiem, że nie można wchłonąć całej wiedzy o epoce i potem to wykorzystywać, bo a) jest to zadanie na lata, b) nie ma fizycznej możliwości, żeby to zapamiętać.
Dlatego zmieniłem plan działania: znam dość dobrze przebieg zdarzeń, natomiast po szczegóły (np. ile zysku przynosiło rocznie właścicielowi księstwo głogowskie lub jaki rodzaj ciasta lubił dany bohater) sięgam wraz z postępem pisania. Na razie przynosi to efekty: napisałem już +- 30k znaków.

Problem drugi jest równie poważny: wciąż myślę nad językiem powieści. Jak daleko iść w stronę archaizacji, żeby było zrozumiale, a może wcale nie iść, bo przecież ta cała archaizacja to złudzenie współczesne, zupełnie skoszone przez literaturę XIX w. 500 lat naleciałości językowych sprawia, że tylko nam się wydaje, że bohaterowie mówią językiem rówieśników Długosza, a tak naprawdę powtarzają to, co sobie kiedyś mistrz Henryk wymyślił. Zabawne, że obecnie krytykuje się Sienkiewicza, a nie ma w Polsce współczesnej pisarza z zacięciem historycznym, który nie zrzynałby z Trylogii.

Jest też problem trzeci: nie zamierzam tworzyć postaci fikcyjnych wg starego przepisu (wymyślasz bohaterów, a potem ich wplatasz w Historię), prawdziwe życie jest dużo ciekawsze. Więc trzeba wytłumaczyć cały splot zdarzeń, który ich doprowadził do tego miejsca, co z kolei zmienia opowieść w esej, którego tworzenia nie mam ambicji ani umiejętności. Więc problemem jest właściwe przedstawienie relacji, motywacji, sposobu myślenia prawdziwych ludzi, co jest zadaniem piekielnie trudnym. Bo powieść musi żyć, "się opowiadać sama", a nie przypominać szkolny bryk.

Problemem czwartym jest czas, potrzebny do analizowania źródeł, a potem pisania: odnoszę wrażenie, że zajmie to rok i dwa, a w tym czasie większość pracy będzie polegać na czytaniu i myśleniu, a nie na pisaniu. Sam już nie wiem, czego chcę ;)

Już wiem, że początek będzie zupełnie inny. Może nawet taki:
Z szesnastu świec wotywnych, zapalonych przed głównym ołtarzem, jedna nagle zgasła. Po prostu cichutko zasyczała i zgasła. Stało się to zaraz po Credo, a jeszcze przed postyllą, i z początku nikt tego nie zauważył. Chłopcy służący do mszy wciąż stali nieruchomo, a stary przeor, ojciec Jakub, nie przerwał modlitwy. Żadnym gestem ani słowem nie dał po sobie poznać, że jest świadomy zachodzących wydarzeń. Również dworzanie zgromadzeni w kościele zdawali się nie dostrzegać zmiany.
A przecież wraz ze zgaśnięciem świecy w tym uporządkowanym wnętrzu pojawił się zamęt.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Dziennik Sprintera

157
Się jakoś nie mogę zebrać do pisania tej mojej powieści fantasy, ciągle coś mnie odrywa: pyknąłem jakieś 3 opowiadania, sporo czytałem, ale nie mam pomysłu, jak zacząć większe pisanie. Niby mam bohatera, na imię ma Kastrop i jest niezły, jak na bohatera, ba to bohater świetny, taki schyłkowy: liczy prawie pięćdziesiąt lat, ma niewładną lewą rękę, jest kulawy i ma dziurą w głowie. Nie kocha swoich dwóch zaginionych synów, a mimo tego chcę go pchnąć w drogę, by mógł ich odnaleźć na końcu świata. Mam już wszystko obmyślone, tylko jakoś nie mogę zacząć, nie potrafię pchnąć go w tę jego podróż. Ot, takie dylematy ;)
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Dziennik Sprintera

158
Filip pisze: nie potrafię pchnąć go w tę jego podróż.
Niech mu domek spłonie i będzie musiał odszukać synów, bo nikt mu nie chce chatki odbudować.
Niech spotka złotą rybkę/wiedźmę itd. które spełnią jego życzenia, pod warunkiem, że synowie wrócą.
To takie najbardziej banalne pomysły. Weź kartkę papieru i rozpisz sobie to. Z komputerem się tego nie da zrobić. Jedynie rozpisująć i bazgrząc po kartce, wpada się na pomysły.
https://pisarzdowynajecia.com

Dziennik Sprintera

159
Ale nie, ja wiem dlaczego on ma wyruszyć, z jakiego punktu wystartować i dokąd dotrzeć, tylko jakoś nie umiem ubrać tego w słowa. Rozpisanie jest niezłym pomysłem, ale już to zrobiłem i nie pomogło. Kastrop nie wyrusza w drogę, bo kocha lub tęskni, albo czuje się za nich odpowiedzialny - Kastrop wyrusza na poszukiwania, bo tak nakazuje odwieczny rytuał: troszczymy się o nasze młode. I właśnie tej motywacji nie potrafię jeszcze przelać na papier
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Dziennik Sprintera

160
Nie mogę ruszyć z miejsca - strasznie mnie blokuje pewne opowiadanie, które muszę napisać, żeby iść dalej. Rzecz jest o młodym chłopcu, który boi się iść na wartę. Chłopiec pracuje jako stukacz (czyli budzi pracowników na ranną zmianę), budzi się przed piątą, z długim patykiem chodzi po mieście, stuka do okien i budzi robotników do pracy. Stad tytuł: Budzenie zmarłych. Bo nad chłopcem wisi perspektywa wyjścia na pierwszą wartę, a chłopiec boi się świtu, bo to najgorszy czas dla śpiących wartowników -- wtedy przychodzą ci źli, jak w filmach i książkach, i z nożami w rękach skaczą na plecy wartowników... Bo w każdej powieści/filmie wartownik ma przej.... Ginie w pierwszej scenie i nikt się nie troszczy jego losem. Tak jakby to było wpisane w los filmowego wartownika. Stąd taki wielki strach u mojego bohatera.
A ponieważ chłopiec ma tylko szesnaście lat, więc to budzenie ma być symboliczne, bo po tej pierwszej warcie w nim też coś się obudzi. I się zablokowałem kompletnie.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Dziennik Sprintera

161
Drobna uwaga: w większości naszej historii, w większości fantastycznych światów, w większości społeczeństw współcześnie szesnastolatek to już prawie dorosły mężczyzna. Nie wiem, czy aż taki strach jest wiarygodny. Może u dwunastolatka? Trzynastolatka? Nie patrzysz aby zbyt współczesną miarą?
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Dziennik Sprintera

163
Filip pisze: Bo w każdej powieści/filmie wartownik ma przej.... Ginie w pierwszej scenie i nikt się nie troszczy jego losem. Tak jakby to było wpisane w los filmowego wartownika. Stąd taki wielki strach u mojego bohatera.
Chcesz napisać tekst na poważnie, czy z postmodernistycznymi mrugnięciami do czytelnika?
Nie wiem, skąd mają się brać emocje u chłopaka i u czytelnika, co ma być podstawą opowieści. Może rozważenie pomysłu od tej strony pomoże?
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Dziennik Sprintera

164
Romek Pawlak pisze: Drobna uwaga: w większości naszej historii, w większości fantastycznych światów, w większości społeczeństw współcześnie szesnastolatek to już prawie dorosły mężczyzna. Nie wiem, czy aż taki strach jest wiarygodny. Może u dwunastolatka? Trzynastolatka? Nie patrzysz aby zbyt współczesną miarą
Myślę, Romku, że w każdym wieku taki strach wygląda podobnie. Ale masz rację, szesnaście lat to chyba granica, po której przejściu już nie ma powrotu. Zresztą, o tym będzie opowiadanie - dlatego ten tytuł, dlatego młody chłopiec obudzi coś w sobie. Takie tam moje patrzenie na człowieka, bardziej wyobrażonego, znanego z książek, niż prawdziwego ;)
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Dziennik Sprintera

165
Chodziło mi o to, że chłopcy znacznie wcześniej wchodzili w swoją rolę społeczną. Oczywiście, poza wyjątkami. I ja bym taki strach kupił u dwunastolatka, który jeszcze nie wie, co to znaczy być mężczyzną i mierzyć się ze strachami towarzyszącymi męskim zajęciom, ale w większości społeczeństw nie "kupiłbym" dowiadywania się o takich strachach tak późno.
Zobacz, kiedy chłopcy chodzili na polowania z ojcami, etc.
oczywiście, to wątpliwości bez znajomości kontekstu, więc raczej dywagacje :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Dziennik Sprintera

166
Komp mnie się grzeje i nie mogę grać, więc czas wrócić do pisania :)
Z dużych celów nie zrealizowałem żadnego - o tej porze powinienem już mieć napisaną powieść -- nie mam, natomiast mam trzy rzeczy rozkopane: powieść fantasy i dwie historyczne. Parę opowiadań do skończenia. Życie do poukładania. Banał.
Cel na ten rok: skończyć powieść fantasy. A potem się zobaczy ;)
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

Wróć do „Maraton pisarski”

cron