Jurek
Krótkie opowiadanie dedykowane ś.p. Jerzemu P.
Poznań, Dworzec Kolejowy
Zerknąłem na zegarek. Za dziesięć siódma. A przecież umówiliśmy się wpół do. Tak naprawdę w ogóle nie oczekiwałem, że przyjedzie. Karolina należała do tych, które nigdy nie mówią nie, ale czasami to właśnie mają na myśli. Po raz kolejny zrobiła mnie w chuja, ot co. Sięgnąłem do kieszeni po bilety do kina. Ponad trzydzieści złotych wyrzuconych w błoto tylko dlatego, że jej zaufałem i po raz kolejny zrobiłem z siebie durnia. Kurwa mać, krzyknąłem bezgłośnie, naciągając kaptur na łeb i odchodząc ze stacji.
- Jurek poczekaj – rozległo się echem w tunelu.
- Miałaś być pół godziny temu – zauważyłem gorzko.
- Pociąg się spóźnił, nie moja wina. Co to za niespodzianka, o której mówiłeś?
Bilety, kino, stracone pieniądze. Wszystko to traciło teraz znaczenie.
- Miałaś być pół godziny temu.
Docierało do mnie, że wychodzę na durnia, powtarzając w kółko to zdanie, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałem, że znów kłamie. Pociąg przyjechał punktualnie, to ona się spóźniła i przyjechała następnym. Jak mogła mieć mnie za takiego durnia?
- Miałaś być pół godziny temu! – wrzasnąłem tracąc panowanie nad nerwami. – Pół godziny temu!
Odsunęła się. W oczach widziałem strach. Podbródek zadrżał i odniosłem wrażenie, że ta głupia dziwka znów odgrywa przede mną standardową szopkę. Ulegałem za każdym razem. Ale dość tego.
Zbliżyłem się do niej, ściągając kaptur. Nachyliłem się tak, że czułem ciepło jej parującego oddechu. Bała się, albo udawała skruszoną. Co za różnica.
- Jurek...
Nie zdążyła dokończyć, bo z całej siły przypierdoliłem w nos czołem. Poprawiłem ręką, lejąc na odlew.
- Nie będziesz ze mnie robić pajaca, kurwo!
Karolina siadła na ziemi. Zakrywała nos obiema dłońmi ale i tak nie udało jej się zatamować krwotoku. W tej jednej chwili wyparowała z niej cała elegancka aura, jaką zwykła się otaczać. Podniosła przerażony wzrok, jakby czekając co zrobię dalej. Sam zastanawiałem się czy to już koniec, czy może powinienem poprawić. Ale nie, nie warto. Szmata zrobi obdukcję dając pretekst prokuratorowi, żeby w końcu się mnie pozbył. Nie tak prosto. Nie byłem pierwszym lepszym frajerem po podstawówce. Wiedziałem, że z zębów i poważniejszych złamań mógłbym nie wypłacić się do końca życia.
- Jurek, ja przepraszam – bełkotała. – Ja naprawdę...
- Skończ!
Odszedłem w swoją stronę.
Zastanawiałem się, co mnie naszło. Mogłem dać spokój, olać szmatę, bo na więcej nie zasługiwała. Ale tak już jest z kobietami. Napsują człowiekowi krwi, wpędzą w ruinę tylko dlatego, żeby w końcu móc je rżnąć. Taniej wychodzi w burdelu, ale człowiek zawsze ma nadzieję, że to ta jedyna, że to coś więcej. Chuja tam. Splunąłem na ziemię podchodząc do brudasa z gitarą, czekającego na pociąg. Odsunął się szybko, jakby bał się, że dostanie po ryju. Pewnie w końcu uda mu się wmówić sobie, że jest górą bo przeczytał Husserla i słucha Pink Floydów. Jakbym ja nie miał w domu książek i muzyki.
- Co się kurwa patrzysz?! Wpierdol chcesz?
Oczywiście, że nie chciał, ale nie odpowiedział. Minąłem go, uderzając barkiem. Prawie się przewrócił, ale wciąż milczał. Coraz bardziej wyszczekana, ta nasza Polska inteligencja.
Zastanawiałem się co dalej. Noc jeszcze młoda, a nie będę w piątek siedzieć w domu. Chłopacy chyba poszli na koncert. Zamiast pójść z nimi, wydałem ostatnią forsę na tę pojebaną kurwę. Jak już idzie źle, to po całości. Wychodząc ze stacji skręciłem na przystanek i wsiadłem w pierwszy miejski jaki nadjechał. W autobusie znów ukradkowe spojrzenia, szepty i nerwowe uśmieszki. Usiadłem obok dziewczyny w sztruksowym płaszczyku, która odsunęła się pod samo okno. Zrobiła mi miejsca jakby miał dwa na dwa i ważył tonę.
- Co czytasz? – spytałem, dostrzegając książkę w kieszeni płaszcza.
Przez chwilę zastanawiała się, czy odpowiedzieć.
- To nic takiego – wyjąkała niepewnie. – Fantastyka. Naprawdę nie sądzę żeby...
- Polska?
- Nie. Neil Gaiman.
- Aha.
Minęło parę minut zanim wróciła do rozmowy. Tym razem śmielej, jakby uznała, że i tak miała się pociąć, więc teoretycznie nie ma nic do stracenia.
- Masz krew na czole.
Przetarłem rękawem.
- Dzięki.
Okazało się, że wysiada na moim przystanku. Z ulgą poleciała do zaparkowanego niedaleko samochodu. Jakiś Rover z wyższej półki. Pewnie bogaty tatuś, albo chłopak. Co za różnica, pewnie pierdolą się z takim samym obrzydzeniem. Przez dłuższą chwilę gapiłem się w tamtą stronę, w końcu odszedłem. Skręciłem w osiedle, przeszedłem pomiędzy blokami i zatrzymałem się przed jedną z klatek. Wyciągnąłem telefon wybierając połączenie.
- Słucham? – rozległ się zaspany głos w słuchawce.
- Czekam na dole. Wyjdź.
- To wejdź, kurwa! – usłyszałem w odpowiedzi.
Gdy otworzyłem drzwi i wszedłem do klatki uderzył mnie smród szczochów. Nie wiedziałem czemu Adam mieszka w takim miejscu, skoro ostatnio dosłownie sra kasą. Coś tam tłumaczył kiedyś o skarbówce, że niby nie można się za bardzo rzucać w oczy i że tamci z urzędu to prawie jak mafia. Zastanawiałem się, czy rzeczywiście doczekał się takiej paranoi, czy po prostu nie chciał powiedzieć, że lepiej czuje się tu, na starych śmieciach.
Zapukałem do drzwi.
- No ja pierdolę! Otwarte!
- Coś się ostatnio za bardzo spinasz. Cześć – przywitałem się zdejmując kurtkę, buty i wchodząc do środka. – Widzę, że jak zawsze w otoczeniu pięknych dam.
Adam popatrzył na dwie skąpo odziane dziewuszki, które bez przerwy chichotały i wciągały jego prochy. Uniósł brwi w grymasie zażenowania.
- Co ty pierdolisz, Jurek? Co cię przywiało tak w ogóle? Siadaj, mów.
Wypowiedź była przerywana pociągnięciami nosem. Był świeżo po zażyciu.
- Potrzebuję roboty. Kończy mi się forsa i już dosłownie mnie chuj strzela na to wszystko.
- Roboty? Poczęstuj się – Adam podał mi lustro z prochem.
- Dzięki.
- W sumie to dobrze trafiłeś, bo akurat miałbym coś odpowiedniego dla ciebie. Ale od zaraz.
- Może być od zaraz – zapewniłem, podnosząc się znad lustra i odkładając lufę. – Ale to nakurwia.
- Dziś dostałem coś takiego. Ale to ścierwo, ten proch. Następnym razem będzie jeszcze lepszy.
- Trzymam za słowo – powiedziałem, mimo że już teraz przeczuwałem nadejście porządnego kopa. – Co to za robota?
Adam zawiesił się na chwilę. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Po chwili jednak chyba rozjaśniło mu się w głowie, bo uśmiechnął się, wstał i podszedł do sejfu. Kucając, majstrował przy nim chwilę, kątem oka obserwując, czy nikt nie podgląda. Wyciągnął kopertę, podszedł do stołu i rzucił ją przede mnie.
- Chodzi o długi. Wiesz, możesz dać sobie z tym spokój, jak to dla ciebie za dużo, ale robota jest czysta, bezpieczna. Zapewniam.
- W porządku, wierzę.
- Nie wiem jak to załatwisz. Interesuje mnie tylko, żebyś odzyskał forsę. Nic więcej.
- Rozumiem.
- A jak będzie się stawiać, to możesz mu przelecieć żonę, córkę, albo zastrzelić psa.
- Co? – nie oczekiwałem czegoś podobnego po Adamie.
- Bo już mnie wkurwia ten chuj zajebany! – wybuchnął nagle. Wyciągnął pistolet z kabury przy pasku. - Masz!
- Nie wiem, czy mamy podobne pojęcie czystej i bezpiecznej roboty – zauważyłem. – Wiesz, Adam...
- Słuchaj, Jurek. Ja wiem, że jesteś mądry chłopak i nawet szkołę chciałeś robić. Ale musisz się zdecydować, czy chcesz robić męskie interesy, czy uczyć dzieci w szkole...
- Ja ekonomię studiowałem.
- To ekonomii w szkole nie uczą? Zresztą jeden chuj jak dla mnie. Interesuje mnie jedno. Wchodzisz w to czy nie?
Nie wiem co mną kierowało, gdy odbierałem gnata od Adama, zarzekając się, że odzyskam te pieniądze. Ten poklepał mnie po plecach, wręczył kluczyki do samochodu i stwierdził, że jeszcze będą ze mnie ludzie. Gdy wyszedłem na zewnątrz, wydawało mi się, że wszystko dookoła stało się jeszcze bardziej popierdolone, niż kiedykolwiek. Nie wiem czy rzeczywiście istnieje jakiś Bóg, ale jeśli pozwala na coś takiego, widocznie musi być strasznym skurwysynem.
W kopercie oprócz zdjęć znalazłem nabazgraną na skrawku papieru notkę z adresem i sumą, która mogłaby przyprawić o podniecenie nawet co bardziej nadzianych gości. Dopiero teraz dotarło do mnie na jaką skalę Adam prowadzi swoje tajemnicze interesy. Wiedziałem, że tak naprawdę w światku przestępczym tego kraju jest zwykłą płotką, ale bycie płotką tego okazywało się dużo bardziej dochodowe, niż mógłbym przypuszczać. Jadąc pod wskazany adres wciąż myślałem o tym, że w kurtce mam schowanego gnata i nawet jeśli nie będę musiał go użyć, z pewnością będę musiał się nim pochwalić dłużnikowi Adama. Jeśli to była bezpieczna i czysta robota to jednak nie nadawałem się do tego rodzaju działalności.
Zaparkowałem po drugiej stronie ulicy. Okolica była cicha i wyjątkowo spokojna. Miało to swoje plusy, gdy przeskakiwałem ogrodzenie, wdzierając się na posiadłość z wielkim domem i starannie przystrzyżonymi choinkami. Podszedłem do jednego z okien. Gość siedział przed telewizorem, popijał whisky i śmiejąc się z niewyszukanych żartów, jakich można by oczekiwać po pewnym znanym, polskim serialu. Nie było sensu sprawdzać, czy drzwi są zamknięte. Wdrapałem się po rynnie niefortunnie umieszczonej przy samym tarasie na piętrze. Oszklone drzwi z lekkością ustąpiły pod naporem buta i z nadzieją, że uda mi się wykorzystać element zaskoczenia, wbiegłem do środka. Później schodami w dół i już byłem w ogromnym salonie, gdzie powitało mnie głośne „o kurwa” gospodarza.
- Od razu mówię, zamknij mordę! – wrzasnąłem dobywając broni. – Znasz Adama Brzeskiego?
Facet westchnął. Nie chciał dać po sobie poznać, że się boi, ale znałem to spojrzenie. O krok od popuszczenia w gacie. Mimo to przyjął twardą linię obrony.
- Ile ci zapłacił?
- Kurwa, no nie – parsknąłem nerwowym śmiechem. – Dawaj forsę, cwelu!
Zdążyłem skończyć zdanie, gdy w drzwiach do kuchni pojawiła się ona. Dziewuszka od Neila Gaimana. Tym razem wyglądała trochę inaczej. Pobladła, była przerażona, ale to chyba normalne. Zrobiło mi się jej szkoda.
- Powiedz tatusiowi, żeby nie odpierdalał, tylko oddał pieniądze.
Gość spojrzał na mnie jak na nienormalnego.
- Jurek, ja nie jestem jego córką – powiedziała dziewczyna. – Jestem tu po ciebie.
- Co?
To było ostatnie moje słowo. Pożegnanie z życiem. Gdy drzwi otwarły się z hukiem i do mieszkania wbiegła grupa policjantów w kaskach, z tarczami i wymierzoną we mnie bronią, było za późno na mowy pożegnalne. Rozległy się strzały, poczułem uderzenia kul i wszystko ucichło. Czas zatrzymał się w miejscu.
- Chodź – powiedziała dziewczyna. – Tu już zrobiłeś wszystko, co miałeś do zrobienia.
2
taka mała niedogodność...Bilety, kino, stracone pieniądze. Wszystko to traciło teraz znaczenie.
rover. Nazwy pojazdów, rzeczy piszemy z małej. Tak samo jak: toyota, ford, itd.Jakiś Rover z wyższej półki.
Te rozległ jest na wyrost. Rozległ dotyczy dźwięku, który rozbrzmiewa w mocny sposób w pomieszczeniu, zazwyczaj nagłego, wypełniającego przestrzeń. Np: rozległ się huk.- Słucham? – rozległ się zaspany głos w słuchawce.
Przy czasie niedokonanym wpychasz za dużo przymiotników, co rozpycha tekst, ale też czyni go niepoprawnym stylistycznie.- Coś się ostatnio za bardzo spinasz. Cześć – przywitałem się zdejmując kurtkę, buty i wchodząc do środka.
- Coś się ostatnio za bardzo spinasz. Cześć – przywitałem się, zdejmując kurtkę i buty. Wszedłem do środka.
Ponownie, ta sama stylistyka. Przez i w zdaniu, jest ono źle napisane.- Może być od zaraz – zapewniłem, podnosząc się znad lustra i odkładając lufę.
Dobrze to napisałeś. Twardo trzymasz się zasady: mój bohater, moja bajka. Przez tę twardość tekst jest wyszukany, spełniony pod względem narracyjnym a opowiedziana historia, mimo, że krótka, na pewno zapadnie w mojej pamięci na długo. Postać, która prowadzisz w bardzo wulgarny sposób może budzić sympatie - jest tragiczna a jej agonia społeczna została poparta dobrymi przykładami. Jeżeli spojrzeć na niego w sposób krytyczny, to i tak jego wina jest tylko połowiczna - tym samym znajduje się w sytuacji bez wyjścia, albo inaczej, wyjście, które wybierze będzie zawsze złe. Masz, mimo wulgarności, dobre pióro: krótkie opisy, skupiasz się na otoczeniu w sposób minimalny a pierwsze skrzypce grają uczucia i słowa.
Scena, kiedy uderzył dziewczynę posiada tyle emocji, a potraktowałeś ją w krótki, prosty sposób - jak życie. Słowo, strzał, reakcja i konsternacja. Bardzo dobry "montaż". Wizja, którą przeniosłeś na papier jest pełna. Płynnie przeszedłeś do meritum, czyli drogi życia i wyborów - następuje rozwiązanie tragedii, i ten koniec jest za szybki. Mało tego - nie potrafię powiązać dziewczyny z autobusu z całym zajściem. Kto go wrobił tak naprawdę? Dlaczego? Kim ona była? Aniołem? Wybawcą?
Te pytanie, fakt, jest spowodowane tekstem, ale uważam, że domysł w tym zakresie jest zbyt mocno wymuszony. Tekst bardzo mi się podobał.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
3
Zazwyczaj jak czytam jakiś tekst, to myślę; No fajny. Nie, no słaby. Ni grzeje, ni ziębi. Mało który tekst pozostaje mi w pamięci. Tobie się jednak udało.
Moim zdaniem najlepsze w tekście było to, że bohaterowie wywołują emocje. Nie są bezbarwni, tacy sobie, na pół gwizdka. Jurek jest dla mnie odpychający, aż się ucieszyłam jak z nim skończyli. Tak sobie myślę, nieważne czy kochamy czy nienawidzimy literackich postaci, ważne że jakoś się do nich ustosunkowujemy. Najgorsze co może być to płaski i nudny bohater, bezpłciowy i bezosobowy, w sumie nawet się nie chce o nim czytać, po w sumie po co? Jak już muszę cierpieć przy czytaniu, to niech już to będzie literatura do magisterki.
Bardzo dobry tekst.
Moim zdaniem najlepsze w tekście było to, że bohaterowie wywołują emocje. Nie są bezbarwni, tacy sobie, na pół gwizdka. Jurek jest dla mnie odpychający, aż się ucieszyłam jak z nim skończyli. Tak sobie myślę, nieważne czy kochamy czy nienawidzimy literackich postaci, ważne że jakoś się do nich ustosunkowujemy. Najgorsze co może być to płaski i nudny bohater, bezpłciowy i bezosobowy, w sumie nawet się nie chce o nim czytać, po w sumie po co? Jak już muszę cierpieć przy czytaniu, to niech już to będzie literatura do magisterki.
Bardzo dobry tekst.
4
Podobało mi się. Na początku wręcz bałam się głównego bohatera. Dziewczyna może i jest niewyjaśniona, ale ja uważam to za plus. Dzięki temu opowiadanie nie jest tylko historią płytkiego kolesia, jakich wielu, ale ma coś do analizowania, do rozmyślania nad tym. Bez takiego zakończenia pewnie nie chciałoby mi się czytać dużo dalej, bo nie lubię takiego języka i stresują mnie wulgarne postacie (skoro w życiu, to i w książce
.
Pozdrawiam.

Pozdrawiam.
6
Wszystko dobrze jest 
O roverze napisał Martinius. Do reszty tekstu się nie czepiam, jest Twój, czyta się dobrze, wywołuje emocje. Super.
Naprawdę bardzo dobry tekst.
Zuzanna

Salut dla patriotyzmu, ale polska w tym wypadku z małejCoraz bardziej wyszczekana, ta nasza Polska inteligencja.

Naprawdę bardzo dobry tekst.
Zuzanna
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
7
Bardzo fajny bohater. Realistyczny. Scena kiedy uderza swoją dziewczynę... naprawdę mocna w ten charakterystyczny, brutalny sposób. W ogóle podoba mi się styl. Ograniczasz opisy do minimum, wiele pozostawiasz czytelnikowi - to dobrze. Poza tym jest dużo wulgaryzmów, a biorąc pod uwagę pierwszoosobową narrację, wychodzi to zdecydowanie na plus, bo postać nabiera rumieńców.
Zrobiłeś Jurka na piątkę, przyjemnie czyta się dla odmiany o takich postaciach (na dodatek w pierwszej osobie) - zagubionych, cierpiących, a może nawet najzwyczajniej złych. W krótkim tekście udało Ci się nakreślić całkiem niezły portret.
Mam lekkie zastrzeżenia do zakończenia. Jest całkiem w porządku, ale dzieje się zbyt nagle i tak naprawdę pozostawia w głowie takie "hę?". Nagle policja, nagle dziewczyna. Fajne jest to, że tekst stale nabiera tempa, aż do tej końcowej kraksy, ale jednak mogłaby być ona jeszcze bardziej widowiskowa, poprowadzona zgrabniej.
Poza tym jednak: i styl, i Jurek - super. Bardzo dobra robota.
Pozdrawiam.
Zrobiłeś Jurka na piątkę, przyjemnie czyta się dla odmiany o takich postaciach (na dodatek w pierwszej osobie) - zagubionych, cierpiących, a może nawet najzwyczajniej złych. W krótkim tekście udało Ci się nakreślić całkiem niezły portret.
Mam lekkie zastrzeżenia do zakończenia. Jest całkiem w porządku, ale dzieje się zbyt nagle i tak naprawdę pozostawia w głowie takie "hę?". Nagle policja, nagle dziewczyna. Fajne jest to, że tekst stale nabiera tempa, aż do tej końcowej kraksy, ale jednak mogłaby być ona jeszcze bardziej widowiskowa, poprowadzona zgrabniej.
Poza tym jednak: i styl, i Jurek - super. Bardzo dobra robota.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
9
Faktycznie dobre, też mi się podobało tylko nie bardzo rozumiem jednej rzeczy... Jakim cudem policja po prostu pozbawiła go życia? To mi się dziwne wydało, może nawet nierealistyczne?Hm, zapewne czegoś po drodze nie zrozumiałam, więc proszę o wyjaśnienie
reakcja po zażyciu narkotyków przez Adama też wygląda w porządku. Nie znam się w sumie na tym ale agresja tu pasuje. Dobre, dobre.

10
Opowiadanie dobre, a słowa niecenzurowane nadają jemu pikanteri.
Joe: Pikanterii i adrenaliny przysparza naginanie regulaminu - użytkownik słyszy ciężkie sapanie czających się moderatorów. A potem padają niecenzuralne zdania, które zamyka apel: Zaglądnij, chłopie, do odpowiedniego działu. Inaczej spacyfikujemy Twoje działania.
Joe: Pikanterii i adrenaliny przysparza naginanie regulaminu - użytkownik słyszy ciężkie sapanie czających się moderatorów. A potem padają niecenzuralne zdania, które zamyka apel: Zaglądnij, chłopie, do odpowiedniego działu. Inaczej spacyfikujemy Twoje działania.
Ostatnio zmieniony śr 17 mar 2010, 22:12 przez maciej9, łącznie zmieniany 1 raz.
11
Ja bym to jakoś wyróżnił, np myślnikiem. Myślnik przed okrzykiem i po okrzyku, rezygnując z kropki i przecinka. Wyglądało lepiej.Kurwa mać, krzyknąłem bezgłośnie,
dadada , aleobiema dłońmi ale i tak
Pomimo paru kolokwializmów czytam dalej. Nie będę też mówił, jak bardzo poruszony jestem zachowaniem "Jurka". Uderzył czołem w nos... Hm. Dres? Fakt, kaptur. i tylko za to, że się spóźniła. Furiat! A co, gdyby przesoliła zupę... Hm.
jakby czekając {przecinek} co zrobię dalej.jakby czekając co zrobię dalej.
Mmmm, wiem, że się wczułeś, ale zluzuj majty, co?Szmata
jw.szmatę
Tak nie jest z kobietami. Tak jest z ludźmi. Jeden jest be, drugi cacy. Zauważ, że mężczyźni zachowują się tak samo.Ale tak już jest z kobietami. Napsują człowiekowi krwi, wpędzą w ruinę tylko dlatego, żeby w końcu móc je rżnąć.
W moim mniemaniu obraz prawdziwego faceta; powinien dawać poczucie bezpieczeństwa, a także szanować kobietę.
Złamałeś póki co, wszelkie konwencje ;-) ale czytam dalej o Jurku. Mmmm, nie mniej jednak styl masz dobry. Pomijając fakt, że już na samym początku **wystarczająco** poniżyłeś kobiety.
Po buziii drogi kolego, po buzi. Moim zdaniem aż nadto się wczułeś. Ale doskonale odwzorowałeś emocje Jurka, jak dotąd.ryju
A skąd mógł to wiedzieć!! ;-D tzn, mógł się domyślać.Oczywiście, że nie chciał, ale nie odpowiedział
pewnie dres otrzepał z tynku. Zastanawiałem się, co dalej. Przecinek.Zastanawiałem się co dalej.
No! :}} co by nie byłokurwę
po stacji przecinek.Wychodząc ze stacji skręciłem na przystanek
po miejski przecinek.pierwszy miejski jaki nadjechał.
Jeśli to czysta abstrakcja, to bym dopisał "Chcesz w dziub" ...- Co czytasz?
Zresztą, jeden chuj, jak dla mnie.
Treść obraża katolików, obraża kobiety... Jest wulgarna, jak dla mnie, to tu jest pewna granica, którą autor przekracza. ;]Nie wiem czy rzeczywiście istnieje jakiś Bóg, ale jeśli pozwala na coś takiego, widocznie musi być strasznym skurwysynem.
Hm... Kontrowersyjny koniec.
Krótko zwięźle i na temat: Dobre pod względem stylistycznym, ale obraźliwe. Sam nie wiem, co o tym myśleć. I na tym zakończę komentarz.
13
Znam, intuicyjnie, pogląd bohatera, ale wyrażenie tego poglądu jest nieco nielogiczne. No, jakby tu rzec najkrócej: Zrujnowany facet nie jest już atrakcyjny seksualnie. Nawet jak przyjąć stylistykę bohatera, to też jakoś nie brzmi. A do tego przesadyzm w całym tekście z językiem tzw. prostackim (nie mówię tu o wulgaryzmach), przecież bohater jest bez mała po studiach...Ale tak już jest z kobietami. Napsują człowiekowi krwi, wpędzą w ruinę tylko dlatego, żeby w końcu móc je rżnąć.
Ogólnie tekst czyta się w miarę gładko. Pointę narzuca dedykacja na początku - nie wiem, czy tak jest dobrze, ale... Końcówka nieco przekombinowana, tak z d... policja. No i aniołowi można było nieco więcej uwagi poświęcić wcześniej i później.
No jakaś nadinterpretacja się wkradła. Nie autor obraża kobiety, a bohater przecież. Autor wskazuje, że tacy bohaterowie mogą istnieć nic więcej. Co do religii, kościoła - to przeciwnie, daje czytelnikowi ciąg dalszy, nadmieniając, że Bóg daje KAŻDEMU szansę poprawy i oczyszczenia... Plum, plum...Treść obraża katolików, obraża kobiety... Jest wulgarna, jak dla mnie, to tu jest pewna granica, którą autor przekracza. ;]
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
14
Kryminał fantastyczny, co prawda wulgarny, ale pomyślałam... no ok, przeczytam, nigdy czegoś takiego nie czytałam.
Przeżyłam szok już na samym początku. Biedna ta jego dziewczyna, jak on mógł ją tak potraktować? A ona jeszcze próbowała go przeprosić. Facet myśli, że jest najważniejszy na świecie choć życie mu się w ogóle nie układa. Znienawidziłam go w jednej chwili, ale chyba właśnie tego chciałeś. Przedstawiłeś go w taki sposób, by budził w czytelnikach silne emocje, nie ważne czy dobre czy złe. Nawet cieszę się z tego jak skończył.
Nie czuję za bardzo powiązania między dziewczyną z autobusu, a tą w rezydencji. Przypadek czy przeznaczenie, dość dziwne to opisane. Wygląda na to, że ktoś go wrobił, ale kto? Chciałabym wyjaśnienia, ale jego brak zmusza do dłuższych przemyśleń. Co też jest dobre.
Przeżyłam szok już na samym początku. Biedna ta jego dziewczyna, jak on mógł ją tak potraktować? A ona jeszcze próbowała go przeprosić. Facet myśli, że jest najważniejszy na świecie choć życie mu się w ogóle nie układa. Znienawidziłam go w jednej chwili, ale chyba właśnie tego chciałeś. Przedstawiłeś go w taki sposób, by budził w czytelnikach silne emocje, nie ważne czy dobre czy złe. Nawet cieszę się z tego jak skończył.
Nie czuję za bardzo powiązania między dziewczyną z autobusu, a tą w rezydencji. Przypadek czy przeznaczenie, dość dziwne to opisane. Wygląda na to, że ktoś go wrobił, ale kto? Chciałabym wyjaśnienia, ale jego brak zmusza do dłuższych przemyśleń. Co też jest dobre.
15
Dobry, mocny tekst. Wciągnęłam się tak, że zapomniałam o bożym świecie. Brawo.
Przyczepię się tylko do niewyjaśnionego wątku dziewczyny z autobusu. Skąd wzięła się w willi dłużnika? Nawet jeżeli facet, który odebrał ją z przystanku, śledził bohatera, to skąd mogłaby wiedzieć, że bohater stanie się egzekutorem? Może jakby zasugerować gdzieś wcześniej czym się parał...
Jakoś mi ten niewyjaśniony wątek leży na wątrobie;D
Przyczepię się tylko do niewyjaśnionego wątku dziewczyny z autobusu. Skąd wzięła się w willi dłużnika? Nawet jeżeli facet, który odebrał ją z przystanku, śledził bohatera, to skąd mogłaby wiedzieć, że bohater stanie się egzekutorem? Może jakby zasugerować gdzieś wcześniej czym się parał...
Jakoś mi ten niewyjaśniony wątek leży na wątrobie;D
Katarzyna Sikora
www.katarzynasikora.pl
www.katarzynasikora.pl