
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 287#134287
Fakt, ale w życiu bym nie przewidział, że ktoś tak to przeczyta.Anakolut pisze:Przeczytawszy po raz pierwszy tytuł tekstu pomyślałem sobie, że jest tam błąd - imię Mieszko z małej litery- stąd od razu pomyślałem podróżujących w czasie pierwszych Piastach
O tak, na pohybel urzędowym kolejkom!Anakolut pisze:Odrobina sympatycznej lektury, która umiliła mi część czasu zmarnowanego w urzędowej kolejce
Cieszę się, że znalazłaś swój klucz. Wiadomo, inaczej tu, niż przy zwykłej kłódce - im więcej kluczy pasuje, tym lepiej.Natasza pisze:i fraza - perełka powtórzona w opowiadaniuErythrocebus pisze:Dusza mieszka kiedy indziejto moim zdaniem klucz do myśli i klimatu refleksji miniatury.mój dom jest dwa lata stąd. Temu.
Ucieszyłem się jak dziecko na tę interpretację. Przypomina mi się ten cytat z Eco, który ktoś miał w podpisie. Że nie wie się o czym się pisze, dopóki się nie wysłucha odbiorcy tejże pisaniny. I to nie jest tak, że Natasza dorabia interpretacje do tekstów (wiem, że niektórzy z Was tak myślą, zbóje jedne).Natasza pisze:jak ja rozumiem taką składniową barokową ekwilibrystykę! Z reguły czytający marszczy się na nieprzejrzysty obraz.
Ale
w analizie interpretacyjnej zdanie jest istotne, nośne w sensy. Odnalazłam w nim bardzo wiele znaków, począwszy od czegoś, co skojarzyło mi opowiadanie z Gombrowiczowską ideą formy i gęby. Zabrzmiało też Mickiewiczowskim "o temże dumać na paryskim bruku" i przywodzi na myśl ideę "obczyzny". Nie chodzi mi o problematykę emigracyjną sensu stricte, ale o tę duszę, co mieszka kiedy indziej i pewien rodzaj czucia duchowego, które tkwi w "Panu Tadeuszu".
To ciekawe (i konsekwentne na wszystkich poziomach) budowanie obrazu świata "nie-tego". Koncepcja artysty w wątku autotematycznym jest też zresztą jest romantyczna, choć ironicznie i anachronicznie romantyczna. I dlatego myślałam Mickiewiczo-Gombrowiczem, kiedy uderzyła mnie komplikacja składniowa zdania rozpoczętego "NIE BYŁ". Zresztą - moim zdaniem - zaakceptowanie nieprzezroczystości stylistycznej jako środka artystycznego, jako świadomej gry z "pisz zrozumiale" - jest ważniejsze od rozpoznania , kim JEST bohater.
Starałem się, żeby to jednak pozostało takim lawirowaniem, a nie tańcem-połamańcem. Miałem jeszcze dwa podobne zdania, ale nie przetrwały - o godzinach pracy i trzeci akapit (który i tak mi nie leży). I dobrze, że poszatkowałem.Natasza pisze:jak ja rozumiem taką składniową barokową ekwilibrystykę!
Natasza pisze:Bohater mnie urzekł! Niespełniony geniusz-artysta - prekursor, który był epigonem (albo odwrotnie) - ofiara rogu obfitości i puszki Pandory czasów postnowoczesnych.
Dokładnie tak! Nie ukrywam, że bohater-świat... tu najwięcej można kombinować, wydaje mi się. Nie chcę na razie mówić nic, żeby nie narzucać własnego spojrzenia. W końcu to, co autor ma w głowie to tylko ułamek tego, co w tekście. Może ktoś coś jeszcze znajdzie? Chętnie poczytam.Natasza pisze:przestrzeń dla dialogu.
(Mój Pajacyk na linie znikąd! )Tylko nie wiedział, czy najpierw ją wymyślił, czy w nią uwierzył.
Możesz mi to rozwinąć?Natasza pisze:To miejsce, gdzie się tkam już wewnątrz - wchodzę jako odbiorca w reakcję łańcuch(szk)ową.
Po trzykroć tak!Natasza pisze:Pewnie dlatego podoba mi się to opowiadanie. Bo ono zadaje pytania bodaj najprostsze i najtrudniejsze: Kim jesteśmy, jak nie błaznem z Hyde Parku? Czym jest nasza wiedza, jak nie błazeńską mową ku uciesze gawiedzi? Sceptycznym półetatem Stwórcy, który niczego nie stworzył.
Zbadajmy, kim NIE jesteśmy, a będziemy bliżej odpowiedzi, kim jesteśmy.
A może ten jego artyzm jest samozwańczy? Jak bycie niepraktykującym pisarzem. Uwierzył bo wymyślił. A jak już uwierzył, to trzeba było na nowo wymyślić. I tak w kółko.Natasza pisze:I kapitalna fraza finałowa:Tylko nie wiedział, czy najpierw ją wymyślił, czy w nią uwierzył.
tu masz przykład.Erythrocebus pisze:Pozostałe dni należały dla różnego rodzaju pomyleńców. Co chwilę przepowiadano tu przecież koniec świata, a raz w tygodniu, jeśli się miało szczęście, można było posłuchać teorii zaskakująco błyskotliwej i odkrywczej w porównaniu z tym, co na uniwersytetach zajmowało najtęższe umysły. Aż nabierało się w końcu wątpliwości czy prezentująca ją osoba rozumie w najmniejszym chociaż stopniu słowa, które z taką dumą i zapałem z siebie wyrzuca.
WWWTrevor wolał trzymać się z daleka od takich ludzi. Myślał, że jest kimś więcej, stojącym jakby szczebel wyżej. Zdarzało mu się nawet przyjść tutaj w dzień wolny i posłuchać czegoś innego, świeżego.
Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”