76

Latest post of the previous page:

OK, to moja sytuacja wygląda tak:

Po pierwsze: realizacja fantazji. mógłbym nauczyć co trzeba, i pisać scenariusze, ale kto w tym kraju zrobi to tak, jak bym chciał... bida piszczy i nie ma kto. dużo treści i to pasuje do literatury. wiele rzeczy nie da się przedstawić (u mnie) za pomocą innych form przekazu, nawet myślę, że w filmach było by ciężko... no chyba żeby opracowali nowe technologie (ta... specjalnie dla jakiegoś "polaczka"), które pewno kosztowałyby więcej niż produkcja współczesnych wyczesanych "hitów z Hollywoodu". Przeanalizowałem to. Szczytem (albo prawie) możliwości przyszłości kinematografii byłoby stworzenie holograficznych kin... to by mi pasowało idealnie! Może w innym życiu ;-)

Wracając do prozy... Plusem dla tej formy przekazu są dla mnie swoboda wyrażania swoich myśli, dowolne kreowanie fantazyjnych światów, nieograniczone pole manewru dla opisów (z oddaniem akcji jest inaczej - a niech to piorun trzaśnie...) i co do treści, informacji - ogromna wolność przedstawiania i prowadzenia fabuły.



Po drugie: tutaj lipnie. czuje że to wina środowiska, w których się chowałem jako dzieciak, i w szkole i w domu. nie mam duszy gawędziarza, ani mistrza RPG, starałem się... to nie wychodzi. mam braki i trudności swobodnym wyrażaniu myśli i wiem czemu. osobiste problemy i chaos w głowie. i tak od kilku lat. rozwijam się w tą stronę co powinienem dla własnego dobra żeby móc wykorzystać swoje "dary" losu. Kuleję, tragicznie, nie bardzo potrafię opowiadać historyjki. Nie miałem nigdy chętnych odbiorców, tj. słuchaczy. Psychika też za to odpowiada. Tak się stłumiłem, że teraz wszystkiego muszę się nauczyć bo nie ma to innej rady. Już w gimnazjum zamknąłem się w sobie, potem miałem trudności z powiedzeniem o co mi chodzi... czytałem i zajmowałem się manualnie i nic, widocznie nie tak jak trzeba, a przede wszystkim za mało. !@#$%^&* ... a mogło być tak pięknie!



Po trzecie: ta sprawa wygląda już o niebo lepiej. nie brak mi dociekliwości. zawsze sam znajduję sobie to, czego chcę się uczyć, poznawać. częściej czytam z większym zainteresowaniem i emocjami literaturę, oraz publikacje naukowe niż zwyczajną beletrystykę. Horrory na papierze mnie nie przerażają, tylko raczej nudzą, SF mnie denerwuje, irytuje i zawsze wydaje mi się, że wiem lepiej i zrobiłbym to lepiej... Rażą mnie błędy logiczne i brak świeżyć pomysłów. Lubię porządne naukowe fikcje jeśli mowa o SF a w horrorach brakuje mi tej bliskości i większej wiarygodności, bliskości doświadczeń postaci. Dobra, już koniec.



Po czwarte: ciężko, bardzo ciężko, ominę opis czynników wpływających, bo już to wiele razy przerabiałem.

Czytać i analizować całą książkę by pobrać z niej zaledwie kilka informacji lub wywołać jakiś dobry pomysł? Bywa że i tak robię. Nie jest źle, widzę w tym sens, bo wcześniej miałem takie chwile.... pasjonujące i olśnienia przez inspirację byle czym (fotografie, sztuka cyfrowa, filmy, monografie, publikacje ezoteryczne, ba! pojedyncze słowa, neologizmy, a nawet tylko opisy albo wątki fabularne).



Po piąte: muszę nad tym intensywnie popracować. teraz to kosmiczna tragedia, no taki chaos że nic nie zrobię. ani całkiem ani od początku. brak porządku i dyscypliny !@#$%^... :sad:



Po szóste: nie, ja jestem nadpobudliwy. raz mam wielką cierpliwość do pewnych rzeczy a innym żadnej. uzależniłem się od własnej wyobraźni i pewnego pokaźnego zestawu klocków (czyt. Dobrych Pomysłów) spojonego większą ambicją. czasochłonną i trudną do wykonania, na dziś dzień jestem spalony. potrzebowałbym rzeczywiście poświecić temu ładny kawał życia. muszę to komuś pokazać... tylko komu? no i pułapka. :cry:



OK, to teraz szczerze i najszczerzej:



Mam i My wszyscy mamy pecha. Możemy być literackimi geniuszami, wytyczać nowe ścieżki fantastyki, kreować olbrzymie cudownie różnorodne światy... i na tym koniec. Można chcieć ile się da i tak nic nie zmienimy, że jesteśmy skazani wyłącznie na polski rynek z perspektywą na wschód. Jak ktoś pragnie by pozostali mieszkańcy tego globu mieli dostęp do jego dzieł i tworów fantastycznych to sobie pomarzy. I na tym mi zależy. Mogę napisać scenariusz, mogę poświecić kawał swojego życia na literaturę, ale z góry wszyscy wiemy jak się to skończy. Znajdzie się drugi Lem, to będzie jak ze Sapkowskim. Książka jako dodatek-instrukcja dla grających w grę na podstawie. Bo i tak nikt o dziele nie chce słyszeć. Tylko się zabić... Tłumaczenie i wydawanie zagranicą (nawet bliską zagranicą) jest strasznie ograniczone i niepewne. Czekać trzeba mnóstwo czasu, całe lata, aż ktoś łaskaw się zainteresuje. Wymagam zbyt wiele? Mam ambicje!

Gdyby nie to, gdym miał pewność, że istniej większa wolność i dostępność do rynku światowego to bez chwili wahania podjąłbym się tego wyzwania, poświeciłbym temu tyle czasu ile tylko mógłbym, wysiłku, kawałek życia. Jak Andrzej lub inni. Ty to masz upór, taka wytrwałość... Rzadkość! że się to tobie nie znudzi ;) żartuję. Mam na myśli, że wiedziałeś o tej sytuacji a pomimo tego wybrałeś te skromne, wąskie pole do popisu. Polskie realia, kurczę.



Miałem pomysły by stworzyć "multimedialną książkę nowej generacji", jako pewien sposób dzięki któremu miałbym dotrzeć do większej liczby czytelników. Wiesz, ebook plus animowana szata graficzna imitująca prawdziwą książkę, z animacjami nawiązanymi do treści, dźwiękami, tłem muzycznym itp Wszystko miałoby się dynamicznie zmieniać zależnie od czytanego fragmentu/rozdziału/części/wątku. świetne... Mało tego. Znaleźć tłumaczy i wydawać to zagranicą w wielu wersjach językowych :) Chyba nie w ty życiu, nie w tych czasach... To dopiero boli. :cry: :evil:



Najmocniejszym moim atutem jest wyobraźnia. I w ilości i w świeżości. Nie żebym był jakimś literatem-naukowcem, ale ciekawe rzeczy mam do przekazania. Dużo pomysłów, które można (fajnie) pięknie połączyć... i pokazać światu co ma się do powiedzenia :twisted:



Do głowy przychodziły mi szalone myśli, bo produkuje mnóstwo małych, średnich i większych pomysłów i mikro-pomysłów. By sprzedawać je... A i tak tego mało i rzadko je odkrywam. Mogę jeszcze więcej, jeszcze i jeszcze lepiej. Gdybym tylko miał większy komfort dla świadomości, ta sytuacja z rynkiem mnie dobija, z tymi realiami. Kurde no, depresje mam! :(

Założyć firmę hehe i sprzedawać wszystkim tym pustogłowym kreatorom, którzy sami nic nie potrafią wymyślić. Do scenariuszy, do powieści, do gier wideo, do RPG i innych celów. Szalone, niestety nieprawdziwe.



Co z tą... znaczy... Co z tą... Co z tym źródłem zrobimy? No, ze mną? :twisted:



Bo ogłupieję. Już się dzieję... :roll:

77
A ja bym powiedziała 6 razy tak. Nie żebym była ponadprzeciętna czy coś, ale żaden z tych punktów nie jest dla mnie nie do przebrnięcia. Ostatnio czytam książkę z astronomii i biografię Einsteina. Nawet jeśli Ameryki nie odkryje, to czuje się bogatsza w wiedzę. A niektórzy się dziwią, że czytam tak odległe od mojej ,,specjalizacji" rzeczy. I dobrze.

78
Preissenberg...

Ja nie patrzę aż tak negatywnie na nasz kraj. To wcale nie jest tak, że na 100 % nic się tutaj (tzn. w Polsce) nie uda. Chcesz przykład?

http://dobrehistorie.com.pl/

łukasz śmigiel. Oglądnij pierwszy film i posłuchaj, co łukasz mówi o polskim rynku książki.

Jedno z jego opowiadań (napisane razem z Kazimierzem Kryczem) doczekało się zagranicznej ekranizacji... i to nie byle jakiej ekranizacji.

Zwiastun:

http://www.headtolove.com/Trailer_1.html

Do ścieżki dźwiękowej należy utwór Lorenny McKennit... szacuneczek z moje strony. Ciekawe aktorskie twarze, ujęcia, klimat. Polska historia ożyła i bach, mamy film. łukasz pragnie również spopularyzować książki do słuchania. Nagrania fragmentów jego twórczości można pobrać stąd:

http://redhorse.pl/index.php?strona=aktualnosc&id=506

Momentami są naprawdę niezłe (odsłuchałem kawałek "Nigdy więcej" i zechciałem kupić książkę. Tak więc takie reklamowanie się nawiązywanie kontaktu z czytelnikiem jest jak najbardziej możliwe i dobrze funkcjonuje... tylko mało komu się chce zadbać o takie rzeczy).

Chcesz - pogadaj z łukaszem na forum Fahrenheita. Człowiek jak każdy z nas (on też przecież zaczynał od zera), ale pomysłowy i odważny. Jedna z reklam jego książki przypomina wycinek z filmu grozy, mniejsza o to, że niektóre efekty "specjalne" są niedopracowane... trzeba się starać, trzeba szukać, grzebać, wymyślać. Nie ma gadania, że Polska to Polska i gówno tutaj da się zrobić.

Da się zrobić bardzo wiele.

I sądzę, że skoro tak wiele rzeczy brakuje teraz, to te osoby, które odważą się iść coraz dalej, zapewne spoczną na laurach.

Ja czuję, że mogę bardzo wiele. Kwestia samozaparcia - jeśli czegoś naprawdę chcesz, to na pewno coś osiągniesz. Przynajmniej ja w to wierzę ;)

81
SkySlayer pisze:Po pierwsze, nie jedna.

Po drugie: lawina zaczyna się od małych kamyczków ;) Reszta należy do Ciebie.


A kto jeszcze? Komu się udało prócz łukasza? Zorientuj mnie, a ja zarejestruje się na FF.

82
Jejku, mam wymieniać dalej? Choćby Zbierzachowski (patrz "Nowe idzie").

Pogrzeb troszeczkę na tamtejszym forum, ciągle jest gdzieś człowiek, któremu się coś udaje.

Z resztą ta dyskusja mnie troszeczkę męczy ;P

Nie mam siły do pesymistów :twisted:

83
O w mordę... Po raz ostatni odpisuję na tak dłuuuugachny post.

Sorry – robota sama się nie zrobi.



A odpisuję bo choć wtopię cholernie dużo czasu to uważam że trzeba.

To będą „Dobre rady wujka Andrzeja” dla początkujących.



> sytuacja wygląda tak:

> Po pierwsze: realizacja

> fantazji. mógłbym nauczyć

> co trzeba, i pisać scenariusze,



ok. to naucz się i pisz. Co Cię powstrzymuje?



> ale kto w tym kraju zrobi to tak,

> jak bym chciał...



ok. obserwacja poniekąd słuszna. Nikt nie zrobi?

No to zrób Ty.



Ja kiedyś marzyłem o książkach. Nikt nie pisał takich jakie chciałem czytać.

WIEC SAM NAPISAłEM Proste?



> bida piszczy



dziecko, farciarz z Ciebie

nie wiesz co to jest bieda.



Nie wiesz jak ten kraj wyglądał za komuny

Jakim problemem było kupienie byle jakich butów na zimę

Jak niezwykła pomocą było posiadanie rodziny na wsi.

Jak się w ogródkach działkowych hodowało kury żeby

uzupełnić kartkową dietę.



Dziś biedak idzie do lumpeksu i za parę groszy ubierze się jak człowiek.

Jasne że to nic przyjemnego ale wyglądał będzie po ludzku

Wtedy rozdarcie spodni bywało problemem.



I pomyśl że 58 milionów Ukraińców

chciało by być tu gdzie ty jesteś.



> Przeanalizowałem to. Szczytem

>(albo prawie) możliwości przyszłości

> kinematografii byłoby stworzenie

> holograficznych kin... to by mi

> pasowało idealnie!



No to sorry – musisz jeszcze ze 30 lat poczekać.



> Po drugie: tutaj lipnie. czuje że to wina

> środowiska, w których się chowałem jako

> dzieciak, i w szkole i w domu.



Ok, faktycznie nie łatwo w naszym kraju o miejsca

gdzie młody człowiek może przejść formację duchową.



Ale czy zrobiłeś cokolwiek by swoja sytuację zmienić?

(poza dopisaniem się na tę listę).



Dla religijnych jest ruch oazowy, na nacjonalistów młodzież wszechpolska, dla normalniejszych harcerstwo. Są domy kultury. Jest masa miejsc gdzie młody człowiek może iść i pogadać z sobie podobnymi.



> nie mam duszy gawędziarza,



ok. nie każdemu jest to dane.

Ale to można wyćwiczyć. Jeśli się ćwiczy.



> ani mistrza RPG, starałem się...

> to nie wychodzi. mam braki i

> trudności swobodnym wyrażaniu myśli



na początku jest zawsze trudno.

Ze wszystkim i w każdym zawodzie.

Pisanie jest akurat jednym z łatwiejszych.



> i wiem czemu. osobiste problemy

> i chaos w głowie.



Ok. osobistych problemów czasem nie da się rozwiązać.

Co do chaosu w głowie – tu trzeba ostro walczyć.



Cokolwiek chcesz w życiu osiągnąć,

W jakimkolwiek zawodzie

Musisz nauczyć się porządkować rzeczywistość,

Planować, układać sobie wszystko w głowie.



Opracowywać plany działania.

Plan głowny, plan pomocniczy, plan awaryjny.



> i tak od kilku lat. rozwijam się w tą stronę

> co powinienem dla własnego dobra żeby móc

> wykorzystać swoje "dary" losu. Kuleję, tragicznie,

> nie bardzo potrafię opowiadać historyjki.



Najważniejsze że zdajesz sobie sprawę ze swoich

ograniczeń. Spróbuj spisać na kartce w czym jesteś

dobry. I nad czym musisz popracować. Punkt po punkcie.

Zadaniowo.



> Nie miałem nigdy chętnych odbiorców,

> tj. słuchaczy. Psychika też za to odpowiada.



Gryzłeś i kopałeś rozmówców czy

brakowało odrobiny wiary w siebie?



>Już w gimnazjum zamknąłem się w sobie,

>potem miałem trudności z powiedzeniem o

>co mi chodzi...



hmm. Może trzeba było zmienić szkołę?

Poza tym gimnazjum się już skończyło.

Pluń na to i zacznij żyć od nowa.



JA TEZ NADRABIAM ZALEGłOśCI Z CZASóW LICEUM

A mam 34 lata.



>Po piąte: muszę nad tym intensywnie

>popracować. teraz to kosmiczna tragedia,

>no taki chaos że nic nie zrobię. ani

>całkiem ani od początku. brak porządku

>i dyscypliny !@#$%^... :sad:



Prawdopodobnie musisz się wewnętrznie

wyciszyć. Może gdzieś wyjechać, zmienić środowisko,

posiedzieć w namiocie w lesie



>Po szóste: nie, ja jestem nadpobudliwy.

>raz mam wielką cierpliwość do pewnych .

> rzeczy a innym żadnej.



Niestabilna psychika. Bywa i tak.

Trzeba z tym walczyć.



>na dziś dzień jestem spalony. potrzebowałbym

>rzeczywiście poświecić temu ładny kawał życia.



No niestety. Obsługi kasy fiskalnej nauczysz się

w kilka godzin. Tu jest trudniej.



Z drugiej strony – jeśli masz lepszy pomysł na życie to poświęcaj czas jemu.



> muszę to komuś pokazać... tylko komu? no

>i pułapka. :cry:



idź na studia – poznasz tam ludzi którzy mają

zbieżne zainteresowania.







>OK, to teraz szczerze i najszczerzej:

>Mam i My wszyscy mamy pecha. Możemy być

>literackimi geniuszami, wytyczać nowe ścieżki

>fantastyki, kreować olbrzymie cudownie różnorodne

>światy...



no ba ;-) wszystko zależy od nas nieprawdaż?



> i na tym koniec. Można chcieć ile się da i

> tak nic nie zmienimy, że jesteśmy skazani

> wyłącznie na polski rynek z perspektywą na wschód.



i...?



ok. inaczej. Co chcesz w życiu osiągnąć?



Dom? Da się postawić dom z pisania – jeszcze nie mam ale

Jak dobrze pójdzie za pięć-siedem lat może się uda.

Samochód? Mam. Jachtu jeszcze nie – ale na to żeby popłynąć

sobie w rejs mnie stać. żonę mam, kominek będzie w domu, psa nie potrzebuję, zebrałem ze 3 tyś ulubionych książek. Rodzina nie chodzi głodna.

Poleżeć pod palmą? żeby nie te cholerne kredyty to mógłbym jutro wsiadać w samolot.



(zresztą te palmy bardzo ostatnio staniały za komuny bilet lotniczy do Indii kosztował 120 tyś zł wczasach gdy mój Ojciec zarabiał może 15 tyś zł miesięcznie).



Jak kto bardzo chce pod palmę to i kredyt wakacyjny dostanie od ręki.



Stabilizacja. To osiągnąłem. Bez fajerwerków.

Spróbuj na razie osiągnąć tyle samo.



Perspektywa na wschodzie jest ciekawa – w Rosji

Najlepsi fantaści sprzedają po 250 tyś szt.

Kompletnie dziewiczym terenem jest Ukraina

(tzn. czytają fantastykę głównie po rosyjsku).



Ameryka? Ok. Ciekawa. Było by niegłupio coś tam puścić.

Teraz się nie da? No to się nie da. Za pięć lat może

pojawić się moda na prozę europy środkowej.



Ja będę gotów by zadać cios. A Ty?



>Jak ktoś pragnie by pozostali mieszkańcy

>tego globu mieli dostęp do jego dzieł i

>tworów fantastycznych to sobie pomarzy.



Spełni się albo nie.

Jak nic nie będziesz robił to na pewno się nie spełni.



> Mogę napisać scenariusz, mogę poświecić

>kawał swojego życia na literaturę, ale z

>góry wszyscy wiemy jak się to skończy.



Skoro wiesz z góry no to nie poświęcaj ;-P

I tyle.



> Znajdzie się drugi Lem, to będzie jak ze

> Sapkowskim. Książka jako dodatek-instrukcja

>dla grających w grę na podstawie.



Może na początek spróbuj osiągnąć tyle co Sapkowski?





>Bo i tak nikt o dziele nie chce słyszeć.

>Tylko się zabić...



to zapytam inaczej: do ilu wydawnictw posyłałeś to dzieło?

A może dopiero chcesz je napisać?



Zacznij od napisania.



Jak napiszesz to może będzie dobre i wydasz.

Jak nie napiszesz to na pewno nie będzie dobre.

I tyle.



> Tłumaczenie i wydawanie zagranicą (nawet bliską

>zagranicą) jest strasznie ograniczone i niepewne.

> Czekać trzeba mnóstwo czasu, całe lata, aż ktoś

> łaskaw się zainteresuje.



Alternatywa jest prosta – nie robić nic i wtedy

nikt nigdy się nie zainteresuje.



> Wymagam zbyt wiele? Mam ambicje!



Gucio tam a nie ambicje.



Na razie ubrdałeś sobie że jest ci źle bo nie mieszkasz w USA.

Wyobrażasz sobie ze wystarczyło by urodzić się tam i wszystko

było by lepiej? Pewne rzeczy – być może – ale Ameryka nie jest

taka jak sobie wyobrażasz.



Tam też setki literatów wydają książkę w nakładzie kilku tyś egzemplarzy

Tam też są nędzarze, lumpy żyjące z opieki, całe pokolenia mieszkające w przyczepach kempingowych i kombinujące jak wyżyć z zasiłku.



Tam są stada scenarzystów którzy czasem sprzedadzą komuś scenariusz reklamy zupy w puszkach i czekają na swoją szansę. I większość się jej nigdy nie doczeka.



A ci którzy tam uciekli. Jeśli ktoś miał łeb na karku w Polsce coś umiał i potrafił zapieprzać – ten miał szansę. Ktoś kto w Polsce miał dwie lewe łapki żyje tam w przyczepie i psioczy na krwiożerczy kapitalizm.



Sprawdź się w Polsce. Udowodnij sobie że masz łeb na karku.

I dopiero jedź tam. O ile dobrze opanujesz język.



>Gdyby nie to, gdym miał pewność, że istniej

>\większa wolność i dostępność do rynku światowego

>to bez chwili wahania podjąłbym się tego wyzwania,

>poświeciłbym temu tyle czasu ile tylko mógłbym, w

>wysiłku, kawałek życia.



Jak pisałem wcześniej nie ma takiej pewności. Nigdy.

Ja wiem co ma być w kolejnych 4 tomach oka jelenia. Zakładam że to napiszę.

Mniej więcej wiem co będę pisał potem.



Nie wiem czy starczy mi energii i pomysłów żeby za 10 lat nadal być pisarzem.

Nikt nie wie. (chyba że ktoś wie że to już koniec)



Nie ma pewności co będzie za dziesięć lat. Może wkroczą tu ruskie i nie będzie polskich książek w sprzedaży. Może alkaida odpali atomówę. Może będę znany w całej europie środkowej, a może UE obłoży mnie zakazami druku. A może się wypalę i będę wydawał ostatnie książki w skromnych nakładach a recenzenci słusznie obwieszczą że się skończyłem.



Ale jestem gotów. Jak nie da się żyć z pisania książek wrócę do dziennikarstwa. Albo będę ludziom malował mieszkania i kładł kafelki jak to już kiedyś robiłem.



> Jak Andrzej lub inni. Ty to masz

> upór, taka wytrwałość... Rzadkość!



Jeśli to co robię to rzadka oznaka uporu to nasze społeczeństwo skarlało duchem bardziej niż przypuszczałem ;-)



> Mam na myśli, że wiedziałeś o tej sytuacji a pomimo tego

> wybrałeś te skromne, wąskie pole do popisu. Polskie realia, kurczę.



Pudło. Gdy ja zaczynałem nie było ż a d n y c h szans by żyć z pisania fantastyki. Ale gdy pojawili sie wydawcy z prawdziwego zdarzenia byłem gotów.



Ruscy pionierzy mieli hasło „wsiegda gotow” – zawsze gotów.

Nasi harcerze ładnie ujęli w haśle „czuwaj”.







Ja choć nigdy nie byłem harcerzem realizuję tę zasadę na co dzień.

Gotów na zmiany. Gotów by zadać cios.



Gdy przyszli do mnie ludzie z Fabryki Słów byłem gotów.

Miałem 1500 stron opowiadań, wystarczyło składać w zbiorki.



I jeszcze jedno. Czuwać to sobie mógł Chuck Norrris.

Ja nie tylko czuwam. Ja planuję i realizuję. Buduję. Nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem.



Ruski wydawca nie wie jeszcze że tu w Polsce ktoś pisze książki.

Dlatego nawiązałem kontakty, dlatego je podtrzymywałem.

Coś tam zaczyna kiełkować.



A ja znowu jestem gotów.

I pracuję nad tym by przyspieszyć zmianę.



> Miałem pomysły by stworzyć "multimedialną

> książkę nowej generacji",



jeśli jesteś dobry w te klocki bierz się do dzieła.

Jeśli brak ci umiejętności spróbuj tym kogoś zainteresować.







> Najmocniejszym moim atutem jest wyobraźnia.



Wyżej pisałeś że nie jesteś typem gawędziarza i że z RPG

Ci nie poszło. Czyli jest wyobraźnia ale nie umiesz tego przekazać?



> I w ilości i w świeżości. Nie żebym był jakimś literatem

> -naukowcem, ale ciekawe rzeczy mam do przekazania.



Zatem do dzieła.



> Gdybym tylko miał większy komfort dla

> świadomości, ta sytuacja z rynkiem mnie

> dobija, z tymi realiami.



Sytuacja jest miodzio w porównaniu z tum co było osiem lat temu.

Za kolejne dziesięć lat może być smerfastycznie albo gównianie.

Ale jeśli będzie miodzio ja będę gotów.



I pomyśl sobie jeszcze jedno – żadne pokolenie w historii tego kraju nie miało możliwości takich jakie Ty masz w tej chwili.



> Kurde no, depresje mam! :(



Widać. Terazx pytanie czy masz bo jest jesień czy masz od dawna.



Wyjścia trzy:



a) poczekać aż przejdzie

b) kupić sobie poradnik i spróbować się przełamać

c) iść do psychiatry niech zapisze leki lub naświetlania



Depresja to choroba. Można to wyleczyć. Przeważnie bierze się z niedoświetlenia.

Może na początek idź na solarium?







>Założyć firmę hehe i sprzedawać wszystkim

>tym pustogłowym kreatorom, którzy sami nic

>nie potrafią wymyślić.



Brzmi ok. co już zrobiłeś w tym kierunku?



> Co z tą... znaczy... Co z tą... Co z tym źródłem

> zrobimy? No, ze mną? :twisted:

> Bo ogłupieję. Już się dzieję... :roll:



Opracuj sobie plan pracy.

Zastanów się co chcesz zrobić.



Może wcale nie chcesz pisać?

Może za bardzo się tego pisania boisz?



Może masz chaos w głowie bo nikt nigdy nie uczył Cię jak to wszystko poukładać? Może cierpisz na brak poczucia własnej wartości?



Twój wróg jest ukryty w Twoim umyśle.

W twojej głowie jest także ukryte wszystko o czym marzysz.



Napisałem dwustustronicową książkę w 11 dni. Bo wiedziałem że muszę. A skoro ja to zrobiłem każdy w Was przy odrobinie w prawy to potrafi. Bo jedyną barierą jest mózg.



Zacznij od kartki papieru. Od określenia CELU. Od nazwania zdefiniowania wszystkiego co przeszkadza Ci ten cel osiągnąć.

84
Wow... Znaczy... wow. Panie Andrzeju, ma Pan talent. Jeśli Preissenberg się po tym nie podniesie, to będzie znaczyło, że świat przestał działać jak należy.

A ja chyba wydrukuję obszerne fragmenty Pana wypowiedzi i będę czytać co rano. To lepsze niż wszystkie pigułki i babcine nalewki na depresję.



Preissenberg, nie poddawaj się. Uwierz, że świat tylko czeka na to, co możesz mu zaoferować, a sądzę, że jest tego niemało. Głowa do góry i do roboty!

85
Kiedy można się spodziewać książkowego wydania "Dobrych rad wujka Andrzeja"? :twisted:



A tak na serio: dziękuje bardzo, za to co robisz (mamy nie mówić przez "pan", tak? jeśli coś źle zrozumiałam to przepraszam). Za pokazania nad czym musimy popracować, co poćwiczyć (nie mówię o samym pianiu), czego się spodziewać. Wiemy z czym musimy walczyć (u mnie leń, leń i leń. Straszny stwór; szkoda, że nie ma na niego takiego Danio). Dziękuje za uświadomienie nam, że można coś osiągnąć. że jest szansa, nawet mała...



No i tle. Monilip skończyła. :roll:



Późna pora, może dziwnie gadam...yyy...pisze :lol:
ta Monilip

86
Nie przez pan? Czyli coś mi umknęło. Najmocniej przepraszam. :)



*to chyba był offtop. na przyszłość obiecuję nie praktykować.

87
Preissenberg pisze:


A kto jeszcze? Komu się udało prócz łukasza? Zorientuj mnie, a ja zarejestruje się na FF.


film "katedra" Tomasza Bagińskiego - robiony przez samouka 3 lata na domowym pececie o włos sie rozminął z Oskarem...



Dodane po 30 sekundach:


Madison pisze:Nie przez pan? Czyli coś mi umknęło. .


po imieniu



Dodane po 4 minutach:


monilip pisze: Dziękuje za uświadomienie nam, że można coś osiągnąć. że jest szansa, nawet mała... :[/quote]



się załamałem.



Dzieci drogie. Co ja Wam mam uświadamiać? że trzeba pracować i że z tego są osiagnięia? Popatrzcie dookoła a zobaczycie ludzi którzy osiągnęli tyle co ja i więcej...



poza tym dlaczego to ma być mała szansa? skoczycie tak wysoko jak dacie radę.



Jesteście wolni. Pisania nie ograniczaja żadne bzdurne przepisy. Nie trzeba należeć do cechu.



*



Wyrosliście w cywilizacji informatycznej - widocznie brak Wam dystansu by zrozumieć jej możliwości. Pisać zacząłem w wieku 11 lat.



pierwszego pisarza spotkałem mając 21.

majac 23 lata trafilem na pisarzy ktorzy dzielili się doświadczeniem.



Czyli 12 lat na ślepo.

A Wy możecie zapytać o wszystko i natychmiast.

88
Nie chcę nikogo obrażać, ale nie wpadło Wam może do głowy, że skoro zastanawiacie się czy jest sens pisać, to może po prostu nie powinniście?



Nie chcę też psuć roboty Andrzeja, ale trudno mi sobie wyobrazić, sytuacje w której jeden z osobników - psioczących zanim jeszcze zacznie pisać - utyka nagle w połowie fabuły 400 stronicowej ksiązki. I nagle zdaje sobie sprawę, że żeby to wszystko miało sens musi gruntownie przebudować postaci i wstawic gdzieś jeszcze trzydzieści stron scen. A nie wie jak i gdzie. Nie jestem wcale pewien czy wydrukowane nad łóżkiem słowa Andrzeja za każdym razem zdołają tchnąć w takiego człowieka nowego ducha.



Te wszystkie przeszkody to jest sprawdzian pod tytułem: "Jak bardzo czegoś chcesz". Jeśli chcesz, to wydasz. Pójdziesz do księgarni, sprawdzisz które wydawnictwa są na półkach, weźmiesz telefon i będziesz dzwonił. A potem wysyłał.



I naprawdę pusty śmiech ogarnia mnie jak słyszę pełne depresji teksty twórców fantasy. Kochani, jesteście w najszerzej promującym debiutantów gatunku, macie wydawnictwo - fabrykę słów - która ODPOWIADA autorom, często nawet tym, których nie zgadza się wydać.

Ciekaw jestem jakby wyglądały Wasze posty gdybyście spróbowali wydać coś w głównym nurcie. Gdzie można dzwonić do wydawnictw tygodniami i słyszeć żałosne wymówki ludzi, którzy ewidentnie nie maja pojęcia o jakim tekście mówisz, gdzie 80% wszystkiego co wyślesz pozostaje bez odzewu. I gdzie możesz dowiedzieć się od redaktora wydawnictwa (wszystkie przypadki z autopsji), że jemu, czy jej opowiadania się bardzo podobały, ale obecnie nie wydaje się zbiorów opowiadań debiutantów, bo rynek pokazuje, że na tym się pieniędzy nie zrobi. Więc najlepiej odezwij się za pół roku. Może będzie jakaś zmiana.

Gdzie jedyną realną szansą na zaistnienie są konkursy i mało kogo obchodzi, że być może nie masz ochoty i nie będziesz pisać na zadany temat.



Problemy osobiste, niestabilna psychika. Trudno. Przeczekaj to, poradź z tym sobie. Albo wykorzystaj do tworzenia czegoś ciekawego. Jeśli nie potrafisz i nie możesz przez to pisać... Może nie powinieneś?



Reasumując. Piszcie, wysyłajcie, wydawajcie. Albo dajcie sobie spokój.

Wiem, że chcę pisać, mimo, że nie zawsze mam ochotę, mimo że tuż po napisaniu tekstu czuje się jak szmata, że nie na wszystkie pytania Andrzeja odpowiadam twierdząco i nie zgadzam się z jego czysto rzemieślniczą ideą. Ale CHCę i dopóki CHCę, a nie "chyba chce" będę pisał. I próbował to sprzedać.

Ludzie, do tego tak naprawdę nie trzeba odwagi ani samozaparcia. Tylko chęci.



Wybacz Andrzej, że Ci się wpieprzam.



P.S. A swoją drogą też należę do tych co czekają na recenzję ;)
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

89
TadekM pisze:ale trudno mi sobie wyobrazić, sytuacje w której jeden z osobników - psioczących zanim jeszcze zacznie pisać - utyka nagle w połowie fabuły 400 stronicowej ksiązki. I nagle zdaje sobie sprawę, że żeby to wszystko miało sens musi gruntownie przebudować postaci i wstawic gdzieś jeszcze trzydzieści stron scen.


bywa i tak. wczoraj skończyłem dopisywać sceny do 4 tomu oka jelenia.

łącznie 19 stron uzupełnień w tym wprowadzenie zupełnie nowego bohatera.



Czasem trzeba się cofnąć i coś przebudować. Uzupełnić. Zmienić.

To normalne i naturalne. może nawet nieuniknione? :?:

Dodane po 2 minutach:
TadekM pisze:
P.S. A swoją drogą też należę do tych co czekają na recenzję ;)


skracam juz kolejkę. Zostalo bodaj dziesięc tekstów do preczytania.



Idzie wolno - ale mam na glowie redakcję Oka, zbiór opowiadań ze sztywnym terminem oddania maszynopisu i do tego wrócił podręcznik do uzupełnienia i to z terminem "na wczoraj" :?



nie wyrabiam...

ale jak sie wżięło kredyt to nie ma zmiłuj.

90
Andrzeju, myślę, że najlepszym podziękowaniem będzie wydanie w przyszłości (jakiejkolwiek i kiedykolwiek) książki ;)

i to nie na jednej kończąc, lecz zaczynając.





Zwracasz mi uwagę na te zapatrzenie się na Amerykę, piszesz o "nagrodach" w postaci dóbr materialnych, ale miałem tylko na myśli to, że rynek amerykański jest szerokim polem do popisu, źródłem (gniazdem) bardzo wielu Czytelników. W dodatku prężny i wysoko ceniony, i wystarczy tłumaczyć tylko raz ;)



Jak się zmienia sytuacja to dobrze. Za rok czy za 3 nie wystartuje z wydaniem książki bo tyle czasu to ja będę jeszcze się Uczyć, ale gdy skończę pierwsze swoje historie wówczas możliwe, że sytuacja zmieni się jeszcze bardziej na korzyść polskich autorów. Więc skoro ty uderzysz jeszcze w niedalekiej przyszłości to ja będę wydawał w momencie, gdy Ty, Andrzeju, będziesz już powoli zmierzał ku ostatniemu etapowi własnej kariery. Mniej więcej tak mogłoby być.

No to cios!


ok. obserwacja poniekąd słuszna. Nikt nie zrobi?

No to zrób Ty.



Ja kiedyś marzyłem o książkach. Nikt nie pisał takich jakie chciałem czytać.

WIEC SAM NAPISAłEM Proste?
Często o tym myślę, o tym, że albo ja albo nikt i nic. Twórca, jako źródło kreatywne tego wszystkiego co buduje (jego) literaturę jest autorem unikalnym, i wszystko co zdziała, wymyśli, itd. jest z nim najbliżej utożsamiane i połączone w pierwotnej relacji twórca-twór, jak przyczyna-skutek. Tak, wiem i myślę o tym, że niestety ale sam też wszystkiego nie zrobię. Nie ma ludzi uniwersalnych.

Dlatego pragnę by powstało to wszystko, dostępne do poznania dla wielu odbiorców. Ta sprawa jest dla mnie ważniejsza niż korzyści. Zawsze najpierw jest "odbiornik", a dopiero potem "fala". Im więcej świadomych i obeznanych z naszymi tworami, tym więcej korzyści na różnych płaszczyznach życia, które "same" się pojawią, gdy zrobimy kawał dobre roboty. Najważniejsza jest ilość i dostępność dla czytelnika, jak i iloraz dostępu do czytelników. Od tego zaczynałem planować. Nie mi jachty i palemki w głowie. Byłbym szczerze najbardziej szczęśliwy pod każdym względem kiedy te literackie kreatywności, ta cała praca była tak rozpowszechniona z dostępem do duużej liczby czytelników, jak to jest u kilku takich "znanych" co sobie zapracowali na tę popularyzacje i uznanie.

Dostęp (do) czytelników to priorytet, tak uważam.





To kino holograficzne, o którym wspomniałem to taka wizja, na razie fantazyjna. Na pewno kiedyś ktoś zrobi coś takiego, kiedy My wszyscy teraz żyjący pozostawimy po sobie zaledwie kości i zarośnięte zmutowanymi super chwastami tabliczki z napisem "NIE DEPTAć - śWIEżO ZAKOPANE"...


Wyżej pisałeś że nie jesteś typem gawędziarza i że z RPG

Ci nie poszło. Czyli jest wyobraźnia ale nie umiesz tego przekazać?
Zgadza się. Rozdrobnię to trochę...

Wyobraźnia jako atut w sensie, bez uprzedzonej skromności: bogata, przestrzenna wyobraźnia.

Inne osoby mające styczność z moimi pracami mówiły i tak i troszkę inaczej, ale na jedno wychodzi.

Projektowanie, kreowanie, swobodna manipulacja, tworzenie nakładek na rzeczywiste otoczenie, większość na postawie wcześniej doświadczonych wizualizacji (obrazów). Kiedyś próbowałem nawet "przypominać" sobie zapachy. Blisko było, ale to poza moimi możliwościami. Z dźwiękami mam łatwiej, a w praktyce mam ich dość, bo tego nie kontroluję. Wspomnienia wizualne i dźwiękowe często pod wpływem nie spodziewanego impulsu, i tak non stop, codzienność.



Moje pomysły dotyczą rzeczywistości, światów, stworzeń, technologii, pojazdów, postaci, budynków, energii, scenariuszy itd. oraz pomniejszych szczegółów dla różnych spraw lub rzeczy. Tak wspaniale, że mam dopiero parę procent opracowane z całej głównej antologii. A potem treść, narracja - finalizacja.






Widać. Terazx pytanie czy masz bo jest jesień czy masz od dawna.
Depresję od dawna jakoś - hm - ustabilizowaną. Niestety.





Za wolno mi to wszystko idzie i bez porządku. Trzeba planować, tak jak radzisz. Racja. Trzy plany, trzy metody działań, ale czy będę pamiętać? Wątpliwe, aczkolwiek wszystko jest możliwe.



Aha, te klocki. Klocki jak klocki. Taka era. śmigiel stał się aktywny medialnie, to następni też tacy mogą być. Teraz jest mnóstwo opcji do wyboru. Internet, filmy, audio-książki, reklama jak i gdzie się da... Czemu by nie połączyć kilku z tych rzeczy? Mówią, że "świat należy do odważnych". To dorabiam: "...i do kreatywnych" :)

Dodane po 1 minutach:

Dzięki Andrzej. Wiele pomagasz, coś z tym muszę zrobić.

91
ja chciałam tylko podziękować za uświadomienie. Bo dla większości społeczeństwa pisarze to jacyś kosmici którzy piszą (!) i jeszcze na tym zarabiają (!!).
ta Monilip

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron