Latest post of the previous page:
Mnie się te punkty bardzo spodobały.Warto nie zapominać o pokorze przez całe życie, również w dziedzinie pisania.
Ba, pisanie, jak każde pozostawianie to może i większa odpowiedzialność...
Jak wyleję sos na gościa jako kelner to się zbłaźnię i będzie to nieprofesjonalne.
Jak popełnię błąd jako lekarz, może skończyć się to śmiercią delikwenta.
Jeśli jako pisarz wleję truciznę (różnie pojmowaną, to temat na inny temat) w umysły/serca czytelników, to przy dużym pechu mogę rozłożyć ten proces na całe pokolenia, a jego efekty będą trwały długo po mej śmierci.
Warto też faktycznie godnie się reprezentować...
Z pewnymi punktami Andrzeja Pilipiuka* luźno, bez cytatów bym popolemizował.
Ot, choćby, że cały czas pisać, bo terminy gonią. Pisać raczej wtedy, gdy ma się coś do napisania. Inaczej można łatwo popaść w bylejactwo i sequele sequeli, jak te filmy, co to pierwsza część była dobra, to szła druga, trzecia, czwarta...
Nie jestem filologiem i wcale nie znam wielu przykładów, ale przychodzą mi do głowy dwa sławne (niepolskie) nazwiska:
http://pl.wikipedia.org/wiki/J._D._Salinger
człowiek dożył 91 lat, a napisał tylko jedną powieść. Za to bardzo znaną.
Jeszcze drastyczniejszy przykład to:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Harper_Lee
pisarka znana właściwie tylko i wyłącznie z "Zabić drozda",
Żałować, że nie napisali więcej? A może napisali dokładnie tyle, ile było trzeba i nigdy nie rozwodnili reputacji swych najważniejszych książek...
Inny przykład, o którym chcę wspomnieć, a który znam ze słyszenia, a nie z własnej oceny (bo za mało przeczytałem) to Stanisław Lem. Ponoć ostatnie jego powieści, bodaj "Fiasko" nie dorównują zupełnie jego najwybitniejszym, wcześniejszym dziełom. Może więc i nie ma co pisać w nieskończoność...
Druga sprawa: zbieranie doświadczeń - jak najbardziej, choć są granice. Czasem nie ma po co brnąć w szczegóły (no chyba, że chcemy być drugą Orzeszkową

W dodatku tworzymy swój świat. Ja np. jestem przeciwnikiem stosowania przekleństw jako przecinków i choć wielu Polaków rozmawia w ten sposób, nie zamierzam tego odwzorowywać, wręcz przeciwnie (zwłaszcza, że idiotyczne wykrzyknikowe "i ch**!" wygląda piśmie jeszcze gorzej, niż słychać je w mowie, gdzie też jest bezsensowne). Nie zawsze jest sens coś odwzorowywać, a w dzisiejszych czasach bezpośrednie tworzenie źródeł "zwykłego życia społecznego młodzieży" nawet lepiej zostawić aparatom, komórkom i kamerkom.
I na koniec moje drobne pocieszenie: nawet jak się komuś nie uda teraz, to nie wie czy nie zostanie "odkryty" po śmierci - z niejednym tak było


* jej, odpisuję pisarzowi
