Na półpiętrze poznam twoje wnętrze, romans

1
Wiem, że ten gatunek nie cieszy się zbyt dużym szacunkiem, ale mam nadzieję, że przeczytanie i ocenienie tego tekstu, nie potraktujecie jako ujmę na honorze.
Po prostu potrzebuję rozgrzewki, a w tym temacie moja wyobraźnia jest nieograniczona.

P.S. Tych, powiedzmy, skeczy jest naprawdę dużo, ale wydaje mi się, że czytanie co drugiego lub trzeciego, nie narobi braków w fabule.

Na półpiętrze poznam twoje wnętrze

12 MINUT

- Jeśli zamkniesz buzię, może łatwiej będzie mi się skupić i wymyślić, jak nas stąd wydostać – powoli cedzi słowa, w myślach licząc do dziesięciu.
Kątem oka obserwuje, jak naburmuszona odchodzi, wyciąga komórkę, którą po chwili ponownie wrzuca w głąb torebki.
- Zatrzymaliśmy się na poziomie piwnicy. Tutaj nie ma zasięgu.
- Tutaj nie ma zasięgu, drzwi nie chcą się otworzyć, budynek oprócz nas jest pusty. Cudownie. Wykrzywia twarz w szyderczym grymasie. Cudownie.
Wciska zieloną strzałeczkę w górę, zieloną strzałeczkę w dół, czerwony znak ostrzegawczy, następnie wszystko naraz. Wsuwa palce do szczelin, kładzie się na podłodze i nasłuchuje, następnie uderza ramieniem o drzwi.
Po chwili, w czasie której nic nie drgnęło, wzrusza ramionami i z rezygnacją zsuwa się po ścianie.

- Gdybyś musiała iść do toalety lub załatwić jakieś inne pilne potrzeby, zaczekaj proszę – odwija rękaw koszuli, zerkając na zegarek – 12 godzin i 48 minut.


28 MINUT

Cisza


45 MINUT

- Kupiłem na wieczór wino i gdyby ktoś mi powiedział, że zostanie wypite w takich okolicznościach, popukałbym go w czoło. Wyciąga butelkę, chowa jej koniec w dłoniach i ledwo zauważalnie nimi porusza. Kładzie ją otwartą między nimi. Wytrawne, lubisz?
- Z braku laku, tak.
- Jak mawiał poeta „Należy cieszyć się chwilą, albowiem przeminie”.
- Albo ją nam zabiorą.
- A jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
- A w ogóle to darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
- I lepszy gołąb w garści, niż wróbel na dachu.
- A rydz niż nic.
- A poza tym nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
- Dokładnie.


1 GODZINA, 4 MINUTY

- Co cię interesuje?
- W tym momencie ty.
- Rozumiem, że po za mną świata nie widzisz.
- Przymusowo tak.

1 GODZINA, 59 MINUT

Patrzy na jej zwinięte, drżące z zimna ciało; skulone pod siebie nogi, przedramiona pokryte gęsią skórką i białą parę wychodzącą z ust. Ściąga marynarkę, pochyla się i kładzie ją na ramionach, nie mogąc się powstrzymać, by nie pogładzić policzka.
- Skąd ten niespodziewany odruch rycerskości?
- Powiedzmy, że chcę się przelecieć.
- Ha! Pokazałeś, że potrafisz być czuły.
- Oj, nie przynudzaj.


2 GODZINY, 11 MINUT

Siedzą oparci o ścianę; by się rozgrzać on z winem w dłoniach, ona z jego marynarką. Korzysta z faktu, że ma przymknięte oczy i pozwala sobie z bliska przyjrzeć się jego twarzy, w której musi przyznać – jest coś cudownie nieuchwytnego. Ciemne rzęsy opuszczone na policzki, tak długie, że sprawiające wrażenie kobiecych; potargane czarne włosy wijące się wokół szyi. Ładnie zarysowane, podbarwione winem usta, wyciągnięte w ironicznym uśmieszku, który już na dobre go niego przylgnął. Dłoń drapiąca ucho duża, zaczerwieniona i pokryta niezliczoną ilością małych ran. Kilka piegów wokół ładnego, rzymskiego nosa; szrama na policzku nadająca wyglądu buntownika.
- Skąd ta blizna?
- Upadłem w dzieciństwie na żwir.
- Pod ciężarem własnego ego?


2 GODZINY, 17 MINUT

- Wiesz, co mnie w twoich zdjęciach wzrusza? Potrafisz odnaleźć równowagę, utworzyć całość z połączenia dwóch przeciwieństw. Ocierasz o siebie romantyzm z szorstkością, metafizyczność z codziennością, sacrum z profanum. Jak ty to robisz?
Żywo gestykuluje, kręci się; zaciska dłonie, po chwili chwyta w nie powietrze i rysuje niewidzialne kształty. Wygląda na szaloną. Albo pochłoniętą pasją.
Próbowałam cię naśladować, ale nie wychodziło. Zmieniłam więc taktykę, dobierałam do siebie synonimy, komponowałam radość ze śmiechem, smutek ze łzami. I mimo że to było ładne i przyjemne, to nigdy nie dawało wrażenia magii. Skąd brałeś natchnienie?
- Znalazłem je wraz z tlenem w powietrzu. Hm… a może to był azot?


2 GODZINY, 29 MINUT

- Jak mogłeś?!
- Czy to cię martwi?
- Jak mogłeś mnie zatrudnić, nie przeglądając nawet mojego portfolio?!
- Naprawdę przeszkadza ci fakt, że zostałaś zatrudniona ze względu na wrodzoną urodę, a nie wrodzony talent? Przestań się sztucznie oburzać. Jesteś kobietą.
- Nie chodzi mi o to, że doceniłeś moją urodę. Ale przyjmując tylko z powodu wyglądu, sponiewierałeś moje umiejętności – które myślałam, że potwierdzono, zatrudniając mnie tutaj. Moje marzenia uprzedmiotowiłeś i sprowadziłeś do obiektu seksualnego. Jak mogłeś to zrobić?!
- Co to za różnica? Wy macie kompleksy na punkcie tego, jak wyglądacie, a nie tego, kim jesteście i co potraficie. Komplement odnośnie paznokci będzie miał dla was większą wartość, niż odnośnie duszy.
- Chcę stąd wyjść! – zrywa się z miejsca, podbiega do metalowych drzwi i uderza w nie pięściami.
- A ja chcę, powiedzmy, wyuzdanego seksu. Ale nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz. Chociaż, statystycznie rzecz biorąc, ja mam większe szanse na spełnienie swojego życzenia, niż ty: wystarczy, że tutaj podejdziesz. A ja niestety tych drzwi nie otworzę, nie jestem Bogiem. No, chyba że Bogiem seksu.


2 GODZINY, 40 MINUT

- … porywczy, arogancki, złośliwy, władczy, obcesowy…
- Jeszcze nie dostałaś zadyszki?
- … niewybredny i lubieżny…
- Mogłabyś powtórzyć to ostatnie – z zachwytem – Podoba mi się.
- … nietaktowny, niemoralny, hedonistyczny…
- O, to też całkiem niezłe.
- … cham, socjopata, seksista, zjadliwy krytykant wszystkich i wszystkiego…
Znużony: - Śliczna, błyskotliwa, ciepła, zabawna, wrażliwa… czyli dokładnie taka, jakich nie lubię.


2 GODZINY, 53 MINUTY

- Dlaczego najpierw każecie oddychać swoim powietrzem, wciskacie kit, że nie możecie przez nas jeść, nie możecie spać, chcielibyście dotknąć gwiazd, a potem ignorujecie i nie odbieracie telefonów?
- A czemu po 3 randkach mamy się zachowywać, jak syjamskie rodzeństwo?
Dziewczyna przybliża butelkę do ust, przechyla, a następnie ściera z szyjki ślad pomadki. Przy wyborze następnego pytania marszczy brwi i z zarzutem rzuca:
- Dlaczego brudne skarpetki wrzucacie pod łóżko, jakby przejście kilku kroków do kosza na bieliznę było nieosiągalne?
- Po co mamy tracić tak dużo energii, skoro wy to możecie zrobić?
Patrzy jak oblizuje kropelki wina z ust. Tym razem pytanie sprawia, że z przekornym błyskiem w oku się uśmiecha.
- Gdy położycie się na brzuchu na czymś twardym i płaskim, boli was interes?
- Dziewczyno…wykonuje gest powszechnie znany jako „Czy psycholog w twojej okolicy nie miał wolnych miejsc?”


3 GODZINY, 3 MINUTY

- Twoja kolej. Przezornie zastrzegam sobie prawo do odmowy odpowiedzi.
- Zrób wtedy ‘piii’. Pierwsze pytanie: jaką bieliznę masz pod spodem? Możesz zaprezentować.
- Piii…
- Na co nigdy byś się nie zgodziła w łóżku?
- Piii…
- Jesteś niesprawiedliwa! To tylko gra!
- Nie, to bardziej przypomina taniec między nami. Ale dobrze, na ostatnie odpowiem.
- Jaka jest twoja fantazja. W domyśle: seksualna.
- Zawsze skakało mi ciśnienie na myśl o byciu uwięzioną w windzie z byłym szefem.
Rozluźnia krawat.
– Kontynuuj.


3 GODZINY, 19 MINUT

- Reasumując: namiętnie słuchasz jazzu i muzyki klasycznej, jednak to rock zajmuje wyjątkowe miejsce w twoim sercu. W jasełkach za czasów przedszkola, nie dostałaś roli Maryi, więc w ramach odwetu się im zsiusiałaś. Lubisz gotować. Jesteś artystką niezdefiniowaną i próbowałaś chyba każdej z dziedzin sztuki. Chodzisz co dwa tygodnie do teatru, opcjonalnie do opery; lubisz kwiaty, świeczki, listy w klasycznym, ręcznym wydaniu, a do tego jesteś czynnym wolontariuszem. O czymś zapomniałem?
Kiwa z powagą głową.
- Wygrałam kiedyś konkurs na najbardziej autentycznego fantoma.
- To imponujące, ale… gdzie miejsce na fotografię?
- Jak już pewnie zauważyłeś, lubię scenę i to z nią planowałam przyszłość. A dokładniej, z tańcem. Zamyśliła się na widok pasemka śmiesznie dyndającego jej z czoła. W czasie mojego dyplomu fatalnie upadłam i lekarz orzekł, że już nigdy nie będę mogła wrócić do tańca, więc musiałam znaleźć sobie inny sposób wyrazu. Padło na fotografię, która tak mnie wciągnęła, że znalazłam się tutaj.
- Twoja historia mnie wzruszyła – dwa razy chlipie i ociera niewidzialną łzę z kącika oka. Ze śmiechem przyjmuje kuksańca.


3 GODZINY, 41 MINUT

- A jak było z tobą? Co takiego się wydarzyło, że postanowiłeś zostać fotografem?
- Nic. Tak jakoś wyszło.
Patrzy na niego z dezaprobatą. No tak, dla romantyczek „nic tak jakoś nie wychodzi”.
- Urodził mi się braciszek, więc rodzice usprawiedliwiali brak uwagi prezentami - aparat to jeden z nich. Parę lat później, w liceum, odkryłem, że jeśli trzymam go w dłoniach, więcej dziewczyn do mnie lgnie i bardziej mnie lubi, więc stało się dla mnie oczywiste, kim zostanę. Jak widzisz, nie było w tym wielkiej głębi.
- Nie wydajesz się być kimś, kto potrzebuje pomocy, aby być lubianym przez kobiety.
Spogląda obojętnym wzrokiem gdzieś ponad jego głowę i sili się na niedbałą pozę. Zdradza ją pulsująca żyłka na szyi.
- Nie wszystkie mnie lubią. Niektóre mną gardzą. Spójrz na siebie: jesteśmy sami, w nocy, zamknięci, pewni, że nikt nam w niczym nie przeszkodzi; jakby się dłużej nie zastanawiać, otacza nas zmysłowa atmosfera – wskazuje palcem na niewyraźnie mrugające światełko windy i przewróconą butelkę po winie. Napinam wszystkie moje męskie wdzięki, a ty, żeby zabić nudę, wciągasz mnie w rozmowy o pracy.
- Nie wnikam, w jakich miejscach wyrobiłeś sobie przekonanie, że jeśli dziewczyna nie wije ci się na kolanach, to nie okazuje należnego zainteresowania. Te bardziej powściągliwe, działają w mniej entuzjastyczny sposób.
Choć uśmiecha się figlarnie, spuszcza oczy, zawstydzona, jaką aluzję kryją jej słowa.
- A więc rozmowa na neutralne tematy i kulenie się w kącie, mogą być oznakami zainteresowania?
- Jeśli to jedyne objawy, to nie. Chyba, że coś zostało przeoczone.
Sięga po książkę, lecz wnioskuje z nieruchomych tęczówek, że wcale nie czyta.


4 GODZINY

- Powiedzmy, że coś na kształt cielesnego obcowania.
- Przykro mi. Nie interesuje mnie względne zadowolenie.
Uśmiecha się leniwie i patrzy na nią z uznaniem.
- A poza tym, nie mam w zwyczaju zacieśniania związków z osobą, która przed chwilą mnie zwolniła.
- Och, nie przesadzaj. Należało ci się.
Stuka palcami w podłogę, celowo podążając za jej oddalającą się dłonią.
- Oj, dlaczego nie pozwolisz mi umilić nam tych kilku godzin, które zostały?
- Już ci odpowiedziałam.
- Byłem zbyt zajęty obserwowaniem twoich ust, żeby usłyszeć, co do mnie mówiłaś.


4 GODZINY, 9 MINUT

- Dlaczego nie?
- Daj już sobie spokój.
- Dam tobie spokój, jeśli mnie przekonasz – podpiera głowę na dłoniach - trzy porządne argumenty.
- Abstrahując od moralnych kwestii kopulacji z obcym facetem, którego nie znoszę i który kilka chwil temu mnie zwolnił – nie chcę dać ci satysfakcji. Doliczyłeś się?
- Zaraz, jak to mnie nie znosisz? Przecież widzę, że interesuję cię jako mężczyzna.
- Och, nie schlebiaj sobie – wybucha śmiechem tak szczerym i spontanicznym, że prawie czuje, jak jego ego się skurcza.
- To skąd te spojrzenia z nad biurka; skąd drżenie głosu, gdy się do ciebie zwracam, trzęsienie dłoni w ciemni, gdy pokazujesz mi zdjęcia, wzrok za mną, gdy myślisz, że nie widzę…?
Cisza
- Awaria głosu? A może nie potrafisz odbić piłeczki i w duchu przyznasz mi rację?
- Palant.
Rozkłada się wygodniej na podłodze, z satysfakcją uśmiechając w przestrzeń. Zawahana pewność siebie powróciła.
Po chwili.
- Zawsze byłeś taki nieznośny? – wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo.
- Chodzi ci o mój cięty dowcip? Tak, miałem taki jeszcze przed tym, zanim odkryłem istnienie dziewczyn w 5 klasie.


4 GODZINY, 22 MINUTY

- Nie lubię zmian. A może i lubię, ale nie miałem do tej pory takiej potrzeby? Albo okazji? Wszystkich moich bliższych znajomych znam od podstawówki. Mieszkam w tym samym miejscu od dziesięciu lat, a mój plan dnia jest niezmienny mniej więcej od tego samego czasu: wstaje o szóstej, robię wam przysługę i rozładowuję napięcie, biegając przez godzinę, dzięki czemu jestem milszy dla pracowników. Wytrzymuje jej zaskoczone spojrzenie. Potem myję się, idę do pracy, pracuję, wracam z pracy, ale nadal o niej myślę. Dużo gram w karty, często się upijam i lubię zamrażane jedzenie.
Nikt mnie nie motywuje, żebym przestał palić, więc nie przestaję. Od czasu do czasu ustalony porządek zakłóci kobieta, ale przeważnie nie robi tego dłużej niż na jedną noc. Tak właśnie żyjemy sobie z Byronem, robiąc…
- Kim jest Byron?
- Moim psem.
- A więc nawet twój pies musi mieć nadęte imię.
Macha ręką.
- Nie ważne. Próbuję ci tylko pokazać, że powinnaś się nade mną litować i spełnić prośbę biednego, ułomnego człowieka.
- Ależ ja się nad tobą lituje! Tylko wolę na odległość.

W skupieniu patrzy na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Aż tak bardzo mnie nienawidzisz?
- Nie nienawidzę cię. Wcale nie jesteś najgorszy – śpieszy żarliwie. Jesteś – zapada cisza. Zbyt długa. Chwyta pierwszego słowa, które przychodzi jej na myśl - szczery.
- Do tego również się nie przyzwyczajaj.


4 GODZINY, 36 MINUT

Wyznaczyła mu połowę windy, rozstawiając po linii prostej torebkę, komórkę swoją i jego, książkę „Wyznania – Jan Jakub Rousseau”, kalendarzyk, buty swoje i jego. Teraz rozbawiony przygarnia ją do siebie i odsuwa spod jej brzucha telefon, przyciśnięty w sennej wędrówce do niego.
Twarz o delikatnych, regularnych rysach i bystrym wyrazie. Usta pełne, choć spierzchnięte; nos zaczerwieniony od zimna. Przysłonięte powiekami ciemnoszare, ufne oczy.
Cofa się w pamięci o kilka miesięcy, zastanawiając, dlaczego nie zainteresował się nią wcześniej. Co prawda, docenił ją, ale w przelotny sposób, w którym mężczyzna podąża wzrokiem za atrakcyjną kobietą, i w tej samej chwili, gdy ona odchodzi, przenosi myśli na inną. Czuje, że przytula się do niego mocniej i myśli, że chciałby dać takiej dziewczynie dużo więcej niż chwilową uwagę.
Dekolt bluzki zsunął się, ukazując koronkę stanika i kawałek krągłego biustu. W duchu gratulując sobie, że wykazał się taką, przykrą dla siebie, szlachetnością, schodzi spojrzeniem w dół, ku talii. Właścicielka wolałaby świadomie decydować, komu i kiedy pokazuje swoje ciało.
Linia bioder jest kobieco zaokrąglona, wyjątkowo bujna jak na osobę jej wzrostu. Ale mu się podoba. Wnioskując z obcisłej spódnicy – jej też.
Zastanawia się, czy pozwoliłaby mu zrobić swój akt.
Wybrałby zgaszoną, liryczną scenerię. Tiulową – jak zwykła ją określać.
O poranku, gdy światło jest lekko różowawe, poleciłby jej oprzeć się o wyszywaną fioletowymi nićmi poduszkę, z najintymniejszymi miejscami zasłoniętymi prześcieradłem. Z obnażonymi nogami, biustem i ramionami. Z burzą porozrzucanych po poduszce włosów, z orchideami i frezjami wokół, z sennym uśmiechem.
Ustawiłby półsekundowy czas naświetlania, aby zdjęcie było minimalnie bardziej rozmyte, niż przyjęło się stosować w sztuce portretu. Mały zabieg, a sprawi, że fotografia będzie sprawiała wrażenie uśpionej lub na pograniczu snu.
Dodatkowo nałożyłby na zdjęcie prowizorycznych przetarć, co nadałoby pracy ponadczasowości. A wszystko skąpane w matowym, różowawym świetle.
Jaka byłaby, leżąc przed nim całkiem naga? Onieśmielona i uciekająca spojrzeniem czy śmiała i triumfująco uśmiechnięta?
Jak on by się zachowywał, mając ją przed sobą całkiem nagą, na wyciągnięcie ręki? Drżałaby mu dłoń czy potrafiłby zachować profesjonalną wstrzemięźliwość?
Skórę ma jasną i bladą, z prześwitującymi naczyńkami, teraz napiętą w grymasie złości. „Widocznie jej się śnię” myśli w przypływie humoru.
Dziewczyna wsuwa twarz do zagłębienia jego szyi i dotyka otwartymi ustami obojczyków. Nie może się powstrzymać, aby nie całować jej włosów, czoła i policzków.
Otwiera oczy, pociera je zaspanym ruchem i rozgląda wokoło: na zburzoną linię prostą, splątane w czułym uścisku dwie pary stóp i wpatrzone w nią oczy. Odskakuje jak oparzona, ciska w niego butem i warczy: „Ty zboczony chamie!”.



5 GODZIN, 24 MINUTY

Zagryza wargi, aby ukryć rozbawienie.
- Nie bądź nieprzyzwoity, bo żadne dziecko nie będzie się chciało z tobą bawić.
- Nawet ty?
- Oprócz mnie. Ja akurat lubię takie klimaty, ale nie sądzę, że byłabym w stanie zaspokoić twoje potrzeby. Towarzyskie oczywiście.
- Gdybyś robiła to tak dobrze, jak zaspokajasz potrzeby Daniela, towarzyskie oczywiście, raczej nie protestowałbym zbyt głośno.
- Naprawdę? A od kiedy to interesuje cię historia?
Podnosi się na łokciu i szeroko uśmiecha.
- Ten Daniel? Ten, który nie wie, że starożytni bogowie byli czczeni w starożytności? Raczej skłaniałbym się ku opcji, że chodzi tu o estetyczne doznania wąchania twoich włosów, pochylania się w kierunku dekoltu, prawie obcowania z twoimi ustami.
- Jednak ufam, że kieruje nim głód wiedzy… chociaż, jeśli głębiej pomyśleć, gdyby kierowałaby nim moja uroda, nie miałabym nic przeciwko.


5 GODZIN, 32 MINUTY

- Co was łączy?
- Co nas łączy? Zainteresowania choćby. Historia, chociaż przyznaje, że to ja jestem aktywniejszą stroną. Standardy jazzowe i kino nieme. Byliśmy nawet ostatnio…
- Związek intymny?
- Nie masz prawa pytać.
- Ale mimo wszystko możesz odpowiedzieć.
- Jest tylko moim znajomym.
- A więc może przyjaźń z seksualnymi przywilejami?
- Co cię to obchodzi?
- To, że jestem zazdrosny.
- O niego?


5 GODZIN, 41 MINUT

- Jest całkiem… miły. Ale zbyt natrętny. I lekko nudzący.
- To dlaczego się z nim spotykasz?
- Bo jest całkiem… miły. Ale zbyt pewny siebie. I przewidywalny.
Zastyga z małym palcem między zębami i napiętą miną. Po chwili wzdycha i macha dłonią, jakby chciała cofnąć chwilę.
- Nie powinnam była tak mówić. Może gdy jesteśmy razem, nie czuję się oderwana od rzeczywistości, nie miękną mi kolana i nie wyrastają skrzydła, ale Daniel to naprawdę fajny facet. Zabawny i w ogóle. Zależy mu na mnie i sprawia, że czuję się atrakcyjniejsza, pod każdym względem. Chyba to ma sens.
- Wystarcza ci to, że jest miły? Nie wymagasz czegoś więcej niż miłej, przyziemnej, nużącej atmosfery?
Prycha.
- Uważasz, że zapewniłby lepszą?
- Uważam, że się nie doceniasz. Całował cię? – pyta surowo.
Prycha.

- Czyli nie całował. A potrafisz to sobie wyobrazić? Brew unosi się w ironicznym wyrazie. Rzeczywiście. To niezbyt przyjemne być całowanym i pobudzać się klepaniem po policzkach.
- Przynajmniej w jego towarzystwie zostaję z własnej woli, a nie zmuszana przez żelazne drzwi – zadziera głowę, patrząc na niego z niesmakiem.
- Moja biedna dziewczyno. Ujmuje jej dłoń, zwraca ku sobie wewnętrzną częścią i mocno odciska usta. Jakkolwiek miło i przyjemnie będzie cię traktował, po pewnym czasie będziesz zobojętniała lub zmęczona, oczywiście o ile nie rozdrażniona. A nie tego oczekuje się po relacjach damsko – męskich. Podąża ustami wzdłuż jej ręki, zatrzymuje na ramieniu, a gdy językiem dotyka szyi, z satysfakcją zauważa, że dziewczyna nie oddycha. One powinny być, a już koniecznie na początku znajomości, namiętne, zachłanne i nie pozwalające się skupić. Władcze, natarczywe i wilgotne. Nie zależy ci na nim, ale czujesz wobec niego obowiązek zrewanżowania się za kilka chwil uwagi. Nie doceniasz się.


5 GODZIN, 53 MINUTY

- Przytul się, dziewczyno, do moich pleców.
- A dlaczego ty się nie możesz przytulić do moich?
- Bo leżę na lewym boku, na którym jest mi wygodnie, więc gdybym odwrócił się w twoją stronę, na bok prawy, musiałbym zrezygnować z wygody.
- Tak, to rzeczywiście logiczne – przysuwa się do niego, oplata ramieniem w pasie i nabiera w nozdrza zapach jego włosów - Opowiedz mi bajkę.
- Bardzo, bardzo dawno temu, za lasami, za rzekami i innymi przeszkodami, które akurat wyleciały mi z pamięci…
- Jesteś beznadziejny.


6 GODZIN, 3 MINUTY

Obejmuje jego twarz i delikatnie całuje w czoło. Na zdziwione spojrzenie odpowiada:
- Wiesz, kto zasługuje na szacunek? Koty, które chadzają własnymi ścieżkami, spotykają się jedynie w wybranym gronie i jeśli nawet są tylko dachowcami, to nie udają syjamskich. Ty jesteś takim kotem. Bardzo cię szanuję.
Gdy całuje go po raz drugi, czuje wyrzuty sumienia.
- A ty jesteś bardzo słodką naiwną idealistką, która widzi świat w kolorach, na które akurat ma ochotę. Tak nie można. Uśmiecha się niepewnie. Nie powinnaś była ani tak o mnie mówić, ani tak myśleć. Ja naprawdę jestem koszmarnym człowiekiem.
Całuje go po raz trzeci, tym razem czulej i dłużej, a on szuka w jej głosie alkoholowych nut. Jest trzeźwa.
- Nie jesteś koszmarnym człowiekiem, chociaż może nieco ułomnym i nieszczęśliwym, przyzwyczajonym do samolubnego bytowania… ale bardzo intrygującym – mówi z całym przekonaniem, na jaki ją stać.


6 GODZIN, 29 MINUT

- Twoje zdjęcia są naprawdę dobre, ale co z tego, skoro ich tematyka porusza jedynie radość, przyjemność, zachody słońca i liście tańczące na wietrze.
- A więc sugerujesz, że są cukierkowate?
- Ja nie sugeruję, ja mówię wprost. Bardzo dobrze, że potrafisz to wszystko dostrzec. Popatrz na mnie – ja nie umiem. Ale do ludzi bardziej przemawia smutek i wszystkie jego następstwa. Dlatego ja jestem bogaty, a ty nie.
- Przez sztukę, o ile nie jest ona na zlecenie, uzewnętrzniamy siebie. Cóż mam więc na to poradzić, ze akurat moje wnętrze jest tak radosne i pogodne?
- Dziecinne i niepoważne. Takie synonimy.
- Idź do diabła.
- Wszystko w swoim czasie.


6 GODZIN, 44 MINUTY

- Moi rodzice zajmowali się konserwacją zabytków, wyrastałem w otoczeniu klasycznej sztuki, więc mimowolnie zacząłem się nią interesować. Teraz nadaje jej nowy wymiar. Zapożyczam pewne normy od malarstwa, urzeczywistniam je i fotografuje.
Masuje jej kark i ramiona. Czuje pod dłonią, jak napięcie jej ciała zmienia się w podniecający sposób.
- Lubię manieryzm, przesadę, symbolikę, ostatnio antyk. Właśnie pracuję nad zbiorem aktów, przedstawiających Hetery w nowoczesnym wydaniu.
W jego głosie, beznamiętnym i znudzonym, co jakiś czas pobrzmiewa triumfująca nuta. Krępuje ją to. To, że jest jej przyjemnie i on doskonale o tym wie.
- Wspominałaś o łączeniu przeciwieństw – banalne, wymaga jedynie poświęcenia paru chwil. Każdy ma w swojej naturze coś wbrew sobie, wystarczy tylko zachęcić go, żeby to wydobył. Przeanalizujmy dla przykładu ciebie – ułożona tradycjonalistka, w gruncie rzeczy wytrawna flirciara. Gdybym chciał to wyrazić zdjęciem, wygładziłbym ci włosy, posadził przy kawie lub na ławce w parku w szaroburych ciuchach, zaczytaną, ale… z niesfornym kosmykiem koło ucha, koronką stanika wychodząca z przyzwoitego ubrania, amorkiem na okładce książki. To właśnie takie nieznaczne elementy naprowadzają na właściwą drogę.
- Przecież wielu tak robi, a nie osiągają rezultatów, takich jak ty.
Patrzy na nią jak na niezbyt rozgarnięte dziecko.
- Ale nie wielu jest aż tak zdeterminowanych, żeby to uchwycić.
Delikatnie chwyta zębami płatek jej ucha i czuje, jak zaskoczona wbija mu paznokcie w udo. Chichocze.
- Poza tym lubię przekorę. Większość fotografów ukazuje najważniejszy obiekt, umieszczając go w środku kadru. Tak podpowiada intuicja. Jednak ja wolę zmuszać do zastanowienia się nad zdjęciem w myśl zasady, że łatwiej kogoś przyciągnąć, trudniej zatrzymać. Taka gra z obserwatorem, której nawet nie jest świadomy, sprawia, że ma on ochotę dalej zagłębiać się w zdjęcie.
Całuje cienką skórę za uchem, a opuszkami palców gładzi miejsce tuż pod brzegiem bluzki.
Nieśmiało przyjmuje jego dotyk, kładąc rękę na wypukłości ubrania i pozwala ich dłoniom przejść wyżej.

- Mój mentor i były wykładowca, Bruce Schwab – na jej niedowierzające spojrzenie, potakuje głową - tak, tak, ten Bruce Schwab, lubił powtarzać „dupa dupie nie równa” (przepraszam za ten męski żargon, ja sam takich słów nie używam. Naprawdę!) i ja się z nim zgadzam. Ludzie śmieją się, że zatrudniając modelkę do katalogu bielizny, pytam ją o zainteresowania, wykształcenie i ulubione książki. Ale płytkość wewnętrzna, jak dla mnie, wychodzi na zewnątrz. Podświetlona blaskiem fleszy – staje się jeszcze bardziej widoczna. Dlatego musisz brać pod uwagę, kim jest fotografowana postać i słuchać, co do ciebie mówi jej mimika, uroda, osobowość. Niech ona decyduje, co pokażesz na zdjęciach, a nie odwrotnie. Za to do wykonania swojego zamysłu, nie oszczędzaj czasu, by wybrać modela.
Przysuwa ją jeszcze bliżej i zatapia usta we włosach.
- Mam na ciebie ochotę.
Dopiero po chwili docierają do niej słowa. Sztywnieje. - Słucham?!
- Sprawdzałem tylko, czy słuchasz.


7 GODZIN, 12 MINUT

- Opowiedz mi, o czym głoszą firmowe nowinki.
- Nie, nie mogłabym im tego zrobić.
Otacza ją ramieniem i szeroko się uśmiecha.
- Przecież jesteś zwolniona, więc skąd te skrupuły?

- …ostatnio romansuje z naszym królem alkowy. Zakrywa twarz i potrzebuje kilku minut na uspokojenie po kolejnym wybuchu śmiechu. Chodziłam z nim do liceum i pamiętam, jak dostał swój pierwszy samochód: sportowy, z klimatyzacją i skórzaną tapicerką. Z radości tak się upił, że nie mógł go później rozpoznać i poszedł na poszukiwania.
Znaleźliśmy naszego króla klęczącego i gorliwie się modlącego przed popiersiem Piłsudskiego, absolutnie przekonanego, że to jakiś święty.
Kilka miesięcy temu rozwiódł się z jedną z sekretarek, która znajdowała jakieś nadzwyczajne upodobanie w opowiadaniu o swoim pożyciu małżeńskim – o wszystkich rozmiarach, technikach, fetyszach i zboczeniach. Pozwól, że nie przytoczę ci żadnej z historyjek, bo się zarumienię.
Co do niej –z wykształcenia jest adwokatem, specjalizującym się – jak na ortodoksyjną ateistkę przystało – w ściąganiu alimentów od księży. Przeniosła się tutaj, aby być bliżej – już byłego – męża, choć myślę, że po prostu dużo bardziej odpowiada jej nasza atmosfera. Świat artystów z większym zrozumieniem przyjmuje dziwactwa tak szalonej kobiety, jak ona, niż świat adwokatów.
Piętro niżej, w studiu, od czasu do czasu gimnastykuje się jedna z naszych modelek, prawdziwa piękność. Jak mi powiedziała w czasie przymiarki, nie tak dawno była jeszcze pięknością zahukaną, pachnącą nie egzotycznymi perfumami, a ziemią, gliną i potem.
Udało jej się wyrwać z prowincji dzięki pomocy pewnego samotnego pana i zrobić całkiem niezłą karierę. Jej mama jest święcie przekonana, że córeczka to pilna studentka (studiów jeszcze nie zaczęła) i że mieszka w żeńskim akademiku (wynajmuje ze swoim chłopakiem mieszkanie, gdzieś w centrum).
Poza tym jako kobieta to rara avis – najrzadsza z rzadkich. Błyskotliwy umysł i niespotykana uroda. Wmawiałam sobie, że to nadęta małpa, dopóki nie oczarowała i mnie.
Jej znajoma, inna modelka, ta która jedząc czekoladki, formuje usta na kształt serduszka – chichota pod nosem – postanowiła zostać intelektualistką…


7 GODZIN, 52 MINUTY

- A co mają do powiedzenia o mnie?
Znacząco przesuwa spojrzeniem po wysokiej, potężnej sylwetce, zwracając szczególną uwagę na dłonie godne drwala i barczyste, silne ramiona.
- Że budzisz szacunek.
Oboje wybuchają śmiechem.

Przytula go mocniej i chowa głowę w jego ramieniu.
- Pamiętasz kiedy miałeś remont w swoim gabinecie i pracowałeś razem z nami? Siedziałeś może o krok ode mnie, a ja emaliowo obrabiałam ci tyłek z dziewczyną, która siedziała naprzeciwko (i którą zresztą też zwolniłeś).
Ta dziewczyna uważała, że jesteś absolutnie niemożliwy i nie do wytrzymania, a ostatnio będąc na zakupach spotkałam ją z narzeczonym, twoją kopią. No, może nieco wredniejszą.
Masz opinię prawdziwego tyrana, mniej czule – cholernego fiuta, który hartuje nasze ciała i dusze; pokazuje, czym jest prawdziwy powód do płaczu i jak naprawdę wyglądają odciski. Po rozmowie kwalifikacyjnej przepłakałam cały dzień, a gdy zadzwoniłeś, że jednak jestem zatrudniona, przepłakałam cały dzień następny.
Wchodziłeś, wytykałeś nieporadność/ nieumiejętność/ niedopracowanie, wyśmiewałeś, nadużywałeś władzy, robiłeś nieprzyzwoite aluzje, a gdy tylko wychodziłeś, my wymownie za tobą spoglądałyśmy i żartowałyśmy, jakie to musiałoby być przyjemne, zostać po godzinach, żeby pomóc szefowi w „papierkowej robocie”.
Zadziera pąsową twarz w górę i patrzy mu wyzywająco w oczy.
- Budzisz najwyższy szacunek, ale bez cienia życzliwości. Zastanawialiśmy się, jak ktoś tak wrażliwy na piękno i utalentowany, może równocześnie być takim sarkastycznym i ostrym gburem. Ale słyszałam o dziewczynie, która wiedziała, że jest w tobie zakochana, zanim jeszcze winda uwięziła ją z tobą na półpiętrze.
Wsuwa rękę w jej włosy i przyciąga do siebie.


8 GODZIN, 15 MINUT

Zawisa tuż nad nią, oparty na dłoniach po obu stronach jej głowy. Muska ustami jej usta, ale gdy ona podnosi się, by pogłębić pocałunek, cofa się, ujmuje jej nadgarstki jedną ręką, a drugą rozpuszcza włosy. Czuje, jak przesuwa nogę w górę jego łydki i ma wrażenie, że jest to najbardziej podniecające zaproszenie, jakie w życiu otrzymał. Zbiera jej włosy w garść, unieruchamiając głowę i opada na nią, długo, mocno, prawie brutalnie, całując.
Turla się na plecy, pociągając ją za sobą i czeka na jej ruch.
Dziewczyna na początku nieśmiało, potem z coraz większą pewnością, obejmuje jego twarz i chwyta ustami dolną wargę. Pobieżnie obsypuje pocałunkami powieki, brodę, szyję i zatrzymuje się blisko obojczyka, w miejscu, w którym wyczuwa językiem szalejący puls.

- Jesteś niesamowita.
- Uważaj z tymi komplementami, bo jeszcze mi się spodobasz.
Ze śmiechem przyciska ją do siebie mocniej.


12 GODZIN, 46 MINUT

Budzi ją ciepły oddech na szyi.
- Obudź się. Już prawie ósma.
Czyjś palec wskazujący wodzi po grzbiecie jej nosa, wypukłości kości policzkowych i linii policzka. Czyjaś dłoń natrętnie wkrada się pod bluzkę i głaszcze brzuch.
- Obawiam się, że według mojego subiektywnego czasu, powinnam dopiero przewracać się na drugi bok.
Otwiera oczy. Jest oparty na łokciu i uśmiechnięty.
- Za kilka minut usłyszymy pierwsze kroki na dole. Chyba powinniśmy doprowadzić się do porządku – patrzy na rozpięte guziki swojej koszuli, jej pomiętą spódnice, rozmazaną pomadkę wokół ust i rozczochrane włosy. Jednak nie robi żadnego ruchu, tylko jeszcze szerzej uśmiecha, zadowolony ze stanu, do jakiego ją doprowadził.
- Naprawdę powinniśmy już wstawać. Naprawdę. Otacza kciukiem obwód jego ust i przekracza wilgotną, wewnętrzną granicę. Gryzie ją w palec.
Przymyka oczy, z wyrazem bezbrzeżnego zadowolenia na twarzy, ale gdy dochodzi do nich zgrzyt przekręcanego klucza w zamku i dźwięk pary stóp przemierzających korytarz, niepewnie wstaje, odwraca się do niego tyłem i wkłada buty.
Przez chwilę panuje, według niej, niezręczna cisza.

- To było… dziwne. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Najdziwniejsza noc w moim życiu. Wyczuwa przez plecy jego zaskoczone spojrzenie. Znaczy, oczywiście nie chodzi mi o to, co się stało. Znaczy, nic takiego się nie stało. Nie. Bardzo dużo się stało, ale chcę powiedzieć, że… to nie twój dotyk był dziwny. Rozumiesz, prawda? Wstaje, ze śmiechem odbiera jej zgrabnego bucika z ręki i wsuwa w niego stopę. To samo robi z jej drugą nogą. Zaraz ktoś zechce skorzystać z windy… więc, chyba to już wszystko. Rozbawiony przygląda się, jak próbuje wygładzić włosy i unika jego spojrzenia. Nie wiem, jak wypada się pożegnać z mężczyzną, z którym zostało się zamkniętym w windzie i spędziło z nim noc. Nie mam w takich sytuacjach zbyt dużego doświadczenia.
Ściąga łopatki i sztywno wyciąga dłoń.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Potrząsa jego ręką, chyba nie całkiem zdając sobie sprawę z komizmu sytuacji. Odwraca się, schyla po torebkę, a po chwili zastanowienia, gwałtownym, prawie że konwulsyjnym ruchem odrzuca ją i przywiera do niego całym ciałem. Desperacko całuje i mierzwi dłonią ciemne włosy. Ostatni raz.
Odgaduje jej myśli, odchrząkuje i cofa się, robiąc między nimi oficjalny dystans.

- Mam nadzieję, że teraz, jako mój główny asystent, będziesz częściej pomagać szefowi w „papierkowej robocie”. Mogłabyś też od czasu do czasu do mnie wpaść, ugotować coś i poopowiadać o historii. Najlepiej codziennie.

2
Mi się podobało. Fajnie się czytało, nigdzie nie przynudzałaś...Fabuła jak to w romansie, ale wykonanie niezłe. Bez zbytniego rozpisywania się nad uczuciami bohaterów. Ja ogólnie jestem fanką dialogów, a tobie udało się wprowadzić nastrój. Postacie też były wykreowane porządnie i i zdaje się, że stworzyłaś je tak, jak sobie wyobrażałaś. Przynajmniej mi się podobało. Nie było sztucznie, ani za prosto...
Ja jestem na tak, mimo że to romans...
A zresztą każdy w głebi lubi romanse;)
Pozdrawiam

3
Czytam Twoją opinię, i czytam… i nadal nie wiem, czy przeczytałam dobrze. Jest chyba zbyt pozytywna, żeby była prawdziwa.

Mimo że opowiadanie wydaje mi się śmiesznie naiwne i głupkowate, to darze go pewnym uczuciem i myślę o nim z czułością. Dlatego to, że może się komuś podobać, tak bardzo mnie cieszy.

4
Jestem w trakcie lektury i od razu napiszę - nie podoba mi się forma przedstawienia dialogu. Ciągle gubię się, co kto mówi. Bardzo spowalnia to przyswajanie tekstu i troszkę drażni... A dojechałem dopiero do 4-tej godziny...
Pani Koleżanka pisze:Zawahana pewność siebie powróciła.
Jakoś mi to nie brzmi... Ach i jeszcze nie wiem, po co co chwila piszesz kursywą?
Pani Koleżanka pisze:w 5 klasie.
Liczebniki - słownie
Pani Koleżanka pisze:chichota pod nosem
chichocze
Pani Koleżanka pisze:a ja emaliowo obrabiałam ci tyłek z dziewczyną
slang, czy literówka?
Pani Koleżanka pisze:nieporadność/ nieumiejętność/ niedopracowanie
Trochę mało literacki zapis...

Oj przez ten tekst opuściłem prawie całą drugą serię konkursu skoków...

Bardzo zmęczyło mnie to, o czym już wspomniałem, nie zawsze wiedziałem, kto mówi daną kwestię. Za to ode mnie wielki minus, bo komfortu czytania nie miałem.
Plus za resztę. Świetny klimat, świetne dialogi (jak już rozgryzłem ich autorów), wiarygodni bohaterowie. Cudne romansidło. Bardzo takie lubię, dlatego nie żałuję poświęconego czasu (właśnie Bachleda skoczył o pięćdziesiąt metrów krócej, od Norwega..., a i tak nie był to najgorszy skok Polaka)... Na czym to skończyłem, aha, nie zmarnowałem czasu i choć z góry wiedziałem, czym się to skończy, jednak chciałem prześledzić jak do tego dojdzie. Bardzo fajne, lecz myślę, że jedynie dla miłośników gatunku. Jednak takim - gorąco polecam.

Proszę, zrób coś z tymi dialogami, bo drugi raz nie będzie mi się chciało przez to przebrnąć, a chciałbym!

Pozdrawiam.

5
Cała druga seria konkursu skoków! Dla mnie? Skoków? Nie wierzę!
Bardzo to doceniam i jeszcze bardziej dziękuję;)

Rzeczywiście nie wpadłam na to, że dialogi mogą sprawiać komukolwiek trudność. Jako autorka doskonale wiedziałam kto, co, kiedy mówi, więc wydało mi się oczywiste, że wszyscy inni wiedzą to również.

A skąd kursywa i właśnie taki zapis dialogów?
Od czasu do czasu, podczas nudnych lekcji, robienia zakupów, rozmów, picia herbaty itp., miałam przebłyski humoru, które zaczęłam spisywać w formie krótkich dialogów. (A że zdecydowana większość moich myśli skupia się na samcach, relacjach samczo – samiczych i na tym, co zrobić, żeby samica spodobała się samcowi – podobno w tym wieku to normalne – stąd taki temat.)
Potem pomyślałam, że można byłoby te rozmowy wpleść w ramy jakiejś fabuły, ale nadal chciałam, żeby historia składała się z samych dialogów.
Przy jakimś fragmencie stwierdziłam, że przydałby się w nim ruch, więc zapisałam go kursywą, jako odstępstwo od normy, nie planując robić tego zbyt często.
Scalając wszystko w jedną całość, wyszła z tego forma zwyczajnego opowiadania, jednak ten pierwotny schemat na tyle mi się spodobał, że chciałam go zachować choćby troszeńkę.

Bardzo dziękuję za opinię, ale mam prośbę – czy mógłbyś mój pierwszy lepszy trudniejszy dialog przekształcić tak, jak być powinien?

I bardzo, bardzo dziękuję za ocenienie.

Bardzo, bardzo, bardzo.

6
Pani Koleżanka pisze:- Jeśli zamkniesz buzię, może łatwiej będzie mi się skupić i wymyślić, jak nas stąd wydostać – powoli cedził słowa, w myślach licząc do dziesięciu.
Kątem oka obserwował, jak naburmuszona odchodzi, wyciąga komórkę, którą po chwili ponownie wrzuca w głąb torebki.
- Zatrzymaliśmy się na poziomie piwnicy. Tutaj nie ma zasięgu.
- Tutaj nie ma zasięgu, drzwi nie chcą się otworzyć, budynek oprócz nas jest pusty.
Zmieniając czas na przeszły od razu sugerujesz płeć osoby. Wystarczy mieć jakiś taki punkt zaczepienia i od razu wiadomo, że zaczyna mówić facet. W czasie teraźniejszym nie wiedziałem, kto zaczął dialog.
Pani Koleżanka pisze:- Twoje zdjęcia są naprawdę dobre, ale co z tego, skoro ich tematyka porusza jedynie radość, przyjemność, zachody słońca i liście tańczące na wietrze.
- A więc sugerujesz, że są cukierkowate?
- Ja nie sugeruję, ja mówię wprost. Bardzo dobrze, że potrafisz to wszystko dostrzec. Popatrz na mnie – ja nie umiem. Ale do ludzi bardziej przemawia smutek i wszystkie jego następstwa. Dlatego ja jestem bogaty, a ty nie.
Tutaj dopiero trzeci myślnik, gdy bohater mówi o bogactwie świadczy o tym, kto zaczął ten dialog. Siłą rzeczy, jeśli komuś zależy na zrozumieniu, trzeba wrócić do początku rozdziału. Dopiero za drugim razem czyta się ze zrozumieniem.

Możliwości, jako autor masz tak wiele, że moja propozycja wydać Ci się może zupełnie nie na miejscu, ale spróbujmy, zachowując narrację w czasie teraźniejszym:

- Twoje zdjęcia, dziewczyno, są naprawdę dobre, ale co z tego, skoro ich tematyka porusza jedynie radość, przyjemność, zachody słońca i liście tańczące na wietrze.

- Twoje zdjęcia są naprawdę dobre - stwierdza spoglądając to na nie, to na nią - ale co z tego, skoro ich tematyka porusza jedynie radość, przyjemność, zachody słońca i liście tańczące na wietrze.

W obu przypadkach od razu widać, że zaczyna bohater i już dalej czytanie idzie łatwiej.

A ja jeszcze raz powtórzę, że prócz problemów dialogowych, czytało mi się z wielką przyjemnością, więc to ja - czytelnik - dziękuję.

Pozdrawiam.

7
Pani Koleżanka pisze: - Tutaj nie ma zasięgu, drzwi nie chcą się otworzyć, budynek oprócz nas jest pusty. Cudownie. Wykrzywia twarz w szyderczym grymasie. Cudownie.
Brak myślników oddzielających od wypowiedzi. Kursywa nie wystarczy.
Pani Koleżanka pisze: Wciska zieloną strzałeczkę w górę, zieloną strzałeczkę w dół, czerwony znak ostrzegawczy, następnie wszystko naraz. Wsuwa palce do szczelin, kładzie się na podłodze i nasłuchuje, następnie uderza ramieniem o drzwi.
Powtórzenie.
Pani Koleżanka pisze: odwija rękaw koszuli, zerkając na zegarek12 godzin i 48 minut.
Liczby słownie, przecież nie mówił cyframi.
Pani Koleżanka pisze: - Jak mawiał poeta „Należy cieszyć się chwilą, albowiem przeminie”.
Jak mawiał poeta: "Należy cieszyć...".
Pani Koleżanka pisze: Ściąga marynarkę, pochyla się i kładzie ją na ramionach, nie mogąc się powstrzymać, by nie pogładzić policzka.
Nie bardzo wiadomo, na czyich ramionach.
Pani Koleżanka pisze: Siedzą oparci o ścianę; by się rozgrzać on z winem w dłoniach, ona z jego marynarką.
Siedzą oparci o ścianę, by się rozgrzać - on z winem w dłoniach, ona z jego marynarką
Pani Koleżanka pisze: Ciemne rzęsy opuszczone na policzki, tak długie, że sprawiające wrażenie kobiecych.
Na policzki? Faktycznie długie.
Pani Koleżanka pisze: W czasie mojego dyplomu fatalnie upadłam
Dyplom to nie czas. Raczej staranie się o niego.
Pani Koleżanka pisze: - Nie wydajesz się być kimś, kto potrzebuje pomocy, aby być lubianym przez kobiety.
Powtórzenie.
Pani Koleżanka pisze: Sięga po książkę, lecz wnioskuje z nieruchomych tęczówek, że wcale nie czyta.
KTO sięga po książkę, KTO z CZYICH tęczówek wnioskuje?
Pani Koleżanka pisze: Wszystkich moich bliższych znajomych znam od podstawówki.
Znam znajomych - brzydko.
Pani Koleżanka pisze: Mieszkam w tym samym miejscu od dziesięciu lat, a mój plan dnia jest niezmienny mniej więcej od tego samego czasu: wstaje o szóstej, robię wam przysługę i rozładowuję napięcie, biegając przez godzinę, dzięki czemu jestem milszy dla pracowników. Wytrzymuje jej zaskoczone spojrzenie. Potem myję się, idę do pracy, pracuję, wracam z pracy, ale nadal o niej myślę.
Wstaję.
Brak myślników oddzielających od wypowiedzi.
Pani Koleżanka pisze: - Nie nienawidzę cię. Wcale nie jesteś najgorszy – śpieszy żarliwie.
Śpieszy żarliwie z czym?
Pani Koleżanka pisze:Teraz rozbawiony przygarnia ją do siebie i odsuwa spod jej brzucha telefon, przyciśnięty w sennej wędrówce do niego.
Że co? Przepraszam, ale naprawdę nie rozumiem.
Pani Koleżanka pisze:Jak on by się zachowywał, mając ją przed sobą całkiem nagą, na wyciągnięcie ręki? Drżałaby mu dłoń czy potrafiłby zachować profesjonalną wstrzemięźliwość?
Skórę ma jasną i bladą, z prześwitującymi naczyńkami, teraz napiętą w grymasie złości. „Widocznie jej się śnię” myśli w przypływie humoru.
Straszne zamieszanie: Wyobraża ją sobie... skórę ma jasną...
Należałoby to oddzielić, bo nie widać momentu, kiedy przestaje "patrzeć na nią" w myślach, a kiedy spogląda na nią naprawdę.
Naczynkami.
Pani Koleżanka pisze:Dziewczyna wsuwa twarz do zagłębienia jego szyi i dotyka otwartymi ustami obojczyków. Nie może się powstrzymać, aby nie całować jej włosów, czoła i policzków.
Otwiera oczy, pociera je zaspanym ruchem i rozgląda wokoło: na zburzoną linię prostą, splątane w czułym uścisku dwie pary stóp i wpatrzone w nią oczy. Odskakuje jak oparzona, ciska w niego butem i warczy: „Ty zboczony chamie!”.
Kto nie może się powstrzymać? Kto otwiera oczy? Zamieszanie.



Ciekawy pomysł i bardzo fajny styl.
W tekście jednak panuje chaos - nie wiadomo, kto akurat mówi, kto wykonuje czynności, kto myśli. Nie oddzielasz wypowiedzi spacjami - bałagan.
Niepotrzebnie też piszesz kursywą.
Czas teraźniejszy - bardzo dobrze, podoba mi się, jednak przydałoby się podać jakieś imiona i stosować je naprzemiennie z "on" i "ona".

Ogólnie na plus (na taki większy plus). Jeśli uporządkujesz tekst, będzie bardzo fajnie.

Podobało mi się.

Pozdrawiam.

8
cenienie tego tekstu, nie potraktujecie jako ujmę na honorze.
Tekst jak tekst. ;-) są ludzie, którzy potrafią znienawidzone przeze mnie SF fajnie opisać, więc dla mnie gatunek, to nie jest argument przeci lub za. Zabieram się więc za Twoje dzieło ;-P
Po prostu potrzebuję rozgrzewki, a w tym temacie moja wyobraźnia jest nieograniczona.
Wyobraźnia to klucz do sukcesu :-)
– powoli cedzi słowa, w myślach licząc do dziesięciu.
Scenariusz? Cedzi? Czy wycedził?
Kątem oka obserwuje, jak naburmuszona odchodzi, wyciąga
Scenariusz.
- Zatrzymaliśmy się na poziomie piwnicy. Tutaj nie ma zasięgu.
Może las? Może miejsce, gdzie nie ma zasięgu? Dużo wie, jak na osobę niemającą pojęcia, gdzie się znajduje.
Tutaj nie ma zasięgu.
- Tutaj nie ma zasięgu
jedno wywal.
budynek oprócz nas jest pusty.
to znaczy, że budynek jest pusty, a oni nie?
niepoprawna składnia.
Cudownie. Wykrzywia twarz
Cudownie {Mówi}, wykrzywia twarz... {dalej mówi? wypowiedź nie została zakończona myślnikiem}
Cudownie. Wykrzywia twarz w szyderczym grymasie. Cudownie.
Cudownie, że wykrzywił twarz w grymasie? Czy znów mówi : cudownie?

Spójrz. Cudownie - wykrzywia... w grymasie - Cudownie...

Ewentualnie, jeżeli nie powtarza się, to wywal drugie cudownie, bo wygląda to tak, jak Twoja uwaga.

To "wykrzywia twarz w grymasie" to jakbym oglądał reklamę m&m's . Tak? Powtórz? Powtórz, tak? ;-]
między nimi. Wytrawne, lubisz?
lubię, choć wolę niepasteryzowane piwo. A Ty? Lubisz?
- Z braku laku, tak.
hm... Nie można lubić czegoś z braku laku. Może napisz:
-Wytrawne, lubisz?
- Nie, nie lubię, ale z braku laku możemy się napić.

;] czy cuś w tym rodzaju.
- A w ogóle to darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Nie podarował jej kieliszka z winem, a poczęstował ją kieliszkiem wina. Więc, zastosowałaś przysłowie nieadekwatnie do sytuacji.
I lepszy gołąb w garści, niż wróbel na dachu.
to też kompletnie nie pasuje.

W ogóle, to po 45 minutach, zmieniłbym dialog. Dodałbym, wtrącił męzczyzna, powiedziała kobieta, czy cuś. bo pod koniec, pogubiłem się, kto co mówił i zwyczajnie przeleciałem po tym tekscie ślepiami.
- Co cię interesuje?
- W tym momencie ty.
- Rozumiem, że po za mną świata nie widzisz.
- Przymusowo tak.
ALEE! Kto zapytał kogo?!
wychodzącą z ust
yyy. :D
kładzie ją na ramionach, nie mogąc się powstrzymać, by nie pogładzić policzka.
Czyich ramionach, czyjego policzka?
rycerskości?
?! To nie odruch, a gest, i nie rycerski. Rycerze byli na ogół religijni, więc myślę, że jest to błąd merytoryczny.
się przelecieć.
siebie? Się gdzieś przelecieć? W końcu są zamknięci. Umie latać?
- Oj, nie przynudzaj.
nie przynudzaj?
by się rozgrzać on z winem w dłoniach
nie rozumiem.

wino w dłoniach grzeje?
tak długie, że sprawiające wrażenie kobiecych
rzęsy długie, sprawiały wrażenie jakby kobiecych - brzmiało by nieco lepiej.
na dobre go niego
literówka.
Dłoń drapiąca ucho duża, zaczerwieniona i pokryta niezliczoną ilością małych ran
Duża dłoń...
rzymskiego nosa;
orli nos, a nie rzymski. Choć może się nie znam.
- Wiesz, co mnie w twoich zdjęciach wzrusza? Potrafisz odnaleźć równowagę, utworzyć całość z połączenia dwóch przeciwieństw. Ocierasz o siebie romantyzm z szorstkością, metafizyczność z codziennością, sacrum z profanum. Jak ty to robisz?
zdjęciach? wzrusza daj przed "w twoich".
które myślałam, że potwierdzono, zatrudniając mnie tutaj.
biadolenie.
Moje marzenia uprzedmiotowiłeś i sprowadziłeś do obiektu seksualnego.
Nie obiektu, a popędu.
czego chcesz.
czego pragniesz.
wystarczy, że tutaj podejdziesz. A ja niestety tych drzwi nie otworzę, nie jestem Bogiem. No, chyba że Bogiem seksu.
No nie do końca, bo jeszcze musi sama tego chcieć. W przeciwnym wypadku, na co by czekał? "A ja niestety tych drzwi nie otworzę" brzmi tak, jak gdyby nie chciał ich otwierać, a nie tak, jakby wynikało to z jego niemocy.
- Dlaczego brudne skarpetki wrzucacie pod łóżko, jakby przejście kilku kroków do kosza na bieliznę było nieosiągalne?
O przepraszam. Nie wrzucałbym wszystkich do jednego wora!
- Po co mamy tracić tak dużo energii, skoro wy to możecie zrobić?
JW!
- Dziewczyno…wykonuje gest powszechnie znany jako „Czy psycholog w twojej okolicy nie miał wolnych miejsc?”
mówi to wszystko? Powtórz? Tak powtórz... M&m's ;-))

Nie wiem, czy on od początku do końca mówi, czy to dziewczyno jest twoim błędem?
Ale dobrze, na ostatnie odpowiem.
- Jaka jest twoja fantazja. W domyśle: seksualna.
Na to ostatnie odpowiem, a potem kolejne pytanie. ;-p
inny sposób wyrazu
wyrażenia siebie.
- Ależ ja się nad tobą lituje! Tylko wolę na odległość.
lituję

w ogóle to "lituję na odległość" zabrzmiało by lepi.
Ale mu się podoba
Aleee dobra zupa. ;-D

Podoba mu się.
Wnioskując z obcisłej spódnicy – jej też.
Jej też się ona podoba? ;-p no prosz. zakochana w sobie kobieta ;>

Autorka zna się na fotografii.
różowawym świetle
to już chyba nadmieniane było wyżej. a na pewno coś różowawe. więc, chyba wiadomo, że różowawe światło. wiadomo? czy nie? ;x
naga? (...) nagą
może zamiast nagą, to całkowicie obnażoną. hm?
chociaż przyznaje
on przyznaje? czy ona? bo jeżeli ona, to pierwsza osoba liczby pojedynczej. Zależy. Ale myślę, że chodizło Ci o "przyznaję, że to ja jestem aktywniejszą stroną".
- To dlaczego się z nim spotykasz?
- Bo jest całkiem… miły. Ale zbyt pewny siebie. I przewidywalny.
Bo jest całkiem miły. Koniec.

Pyta jej, dlaczego się z nim spotyka, a nie wydaje mi się, że podoba jej się pewność siebie czy to, że jest przewidywalny. Da się to wywnioskować z całego tego fragmentu. A więc. Dlaczego się z nim spotykasz zapytał, ona odpowiada dlaczego, bez zbędnych "ALE". ;]
- Uważasz, że zapewniłby lepszą?
{DANIEL} zapewniłby lepszą? :f ona w to śmie powątpiewać? W końcu to taki fajny facet.
- Czyli nie całował. A potrafisz to sobie wyobrazić? Brew unosi się w ironicznym wyrazie.
m&m's lecą w kulki. to gdzie kończy się wypowiedź, gdzie zaczyna opis?
Nie zależy ci na nim, ale czujesz wobec niego obowiązek zrewanżowania się za kilka chwil uwagi. Nie doceniasz się.
nie ma myślnika. Wynik jest taki, że albo traktujemy to jako część opisu, która kompletnie jest niespójna z resztą, albo jako kontynuację niezakończonej wypowiedzi ;-D
za lasami, za rzekami i innymi przeszkodami, które akurat wyleciały mi z pamięci…
dobre ;-D
jak zaskoczona wbija mu paznokcie w udo.
zaskoczona była, że wbiła te paznokcie? czy co?
(przepraszam za ten męski żargon, ja sam takich słów nie używam. Naprawdę!)
skoro to mówił, to co wnosi nawias, do tej wypowiedzi?
tyrana, mniej czule
:-D M&M's!?
cały dzień następny.
cały następny dzień!!! ;-P
nieporadność/ nieumiejętność/ niedopracowanie
napisz w nawiasie: niepotrzebne skreślić.

Oj, zamiast slashy daj przecinki. :]

xddd o rany. przebrnąłem!!

Nie jest złe ;-P typowa historyjka. Szef i podwładna zamknięci, zatrzaśnięci. ;-p ...
Nie jest złe. Popracuj jednak nad dialogami. Jest też parę istotnych i wiele nieistotnych byków, które wypadałoby poprawić.
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”