Pewnego letniego popołudnia, Fryderyka naszła dziwna zachcianka (a często mu się to zdarzało). Miał ochotę na pizzę. śmiało podeszedł więc do telefonu i wykręcił nr. Po chwili odebrano słuchawkę:
- Halo, tu SuperMegaArcyTele Pizza, w czym mogę pomóc?
- Chciałbym zamówic dwie pizze.
- Jakie?
- Duże, na grubym cieście. Jak najwięcej sera, pieczarki, oliwki, ananas, kiełbasa swojska, szynka niskotłuszczowa i ketchup. Do drugiej zamiast ketchupu musztardę i bez oliwek. A reszta tak samo. Aha i jeszcze dwie porcje frytek, dwa Bighamburgery i 2l Coca coli.
- Zapisałem. Pod jaki adres?
- Co?
- Pod jaki adres przywieźc?
- Jak to pod jaki... Pod mój.
- A jaki jest ten pański adres??
- Nie wie pan?
- Nie! Skąd mam wiedziec.
- No to jak pan chce mi przywieźc to co zamówiłem?
- Liczyłem na to, że mi pan powie.
- Jak wy chcecie pracowac jak nie macie adresów do ludzi?
- Panie, nie rób se pan jaj i podaj ten zakichany adres!
- Ok, ok. Ulica Obłąkana 12/4.
- Dziękuję.
Fryderyk odłożył słuchawkę i ze zdziwieniem odezwał się do swojego lokatora Joachima:
- Ty kumasz, że ci w pizzeri nie znają żadnych adresów do ludzi?
- A to dobre, organizacja leży... Jak oni rozwożą zamówienia?
- Nie mam pojęcia... A to dobre.
- Nooo.
Niechybny KONIEC. (dla wiekszosci pewnie na szczescie
