WWWPóźnym wieczorem, gdy na zewnątrz było już ciemno, Joanna nadal ćwiczyła. Ręce powoli odmawiały posłuszeństwa, jednak dziewczyna nie dawała za wygraną. Od zawsze chciała być najlepsza i nie zamierzała się poddać z powodu byle błahostki. Ciężka praca była wpisana w jej powołanie. Starała się nie zwracać uwagi na ból, lecz bez przerwy wygrywać kolejne nuty na dziewiętnastowiecznym fortepianie.
WWWPrzewróciła kartkę, odgarnęła włosy, po czym wróciła do zajęcia. Czuła jak pot zalewa jej plecy, skraplając się i płynąc w dół. Joanna dążyła do perfekcji, więc nie mogła zajmować się takimi szczegółami. Zdenerwował ją sam fakt, że zauważyła coś innego niż gra.
WWWZa oknami przemknął jakiś cień. Był tak niewielki, że ledwo go dostrzegła. Wiatr zadął, poruszając zasłonami. Otwarte drzwi balkonowe lekko zastukały. Joanna nie przerwała gry nawet na sekundę.
WWWA wtedy poczuła lekkie ukłucie w szyi. Starała się je zignorować, skupić na uderzaniu w klawisze. Muzyka jednak powoli słabła, podobnie jak Joanna. Jej ręce sztywniały, stopy nie chciały już naciskać pedałów. Traciła przytomność, ale przecież nie mogła sobie na to pozwolić. Liczyły się tylko kolejne nuty, a teraz, przez jakąś drobnostkę, nie była w stanie dokończyć swojej partii.
WWWNiewyraźna postać złapała ją za ramiona. Ostatni dźwięk był okropnie fałszywy. Muzyka ucichła, a Joanna przestała już odczuwać cokolwiek.
***
WWWChłopiec wszedł w ciemność. Nie był w stanie dostrzec nawet końcówek swoich dłoni, wiedział jednak, że musi przeć naprzód. Próbował biec, ale co chwilę upadał, potykając się o byle gałązkę. Nie mógł go dogonić. Nie mógł nawet wiedzieć, czy obrał dobry kierunek.WWW– Tato?! – krzyknął bezsilnie.
WWWZatrzymał się i otarł łzy z policzków.
WWW– Tato!!! – wrzasnął po raz kolejny.
WWWJego krzyk odbił się echem po lesie, ale poza tym nie było żadnej reakcji.
*
WWWGabriel obudził się bardzo zmęczony. Znowu miał ten sam sen, który towarzyszy mu od dzieciństwa. Trauma po zniknięciu ojca zdawała się tak mocno wbita w podświadomość, że nic nie było w stanie jej przegonić. Ani leki nasenne, ani pomoc psychologiczna, ani nawet hipnoza. Po prostu musiał z nią żyć. Z tajemnicą, dlaczego ten idealny ojciec zniknął z dnia na dzień, zostawiając dwóch synów i kochającą żonę?WWWUsiadł na łóżku, przetarł oczy i spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma. Miał jeszcze całą godzinę, zanim Ewa otworzy biuro, a klienci zaczną walić drzwiami i oknami. Wziął więc prysznic, dokładnie się myjąc, zadbał o swój wygląd – choć on nie zwracał na to uwagi, Ewa nalegała, by zawsze wyglądał schludnie. Jego blond włosy okropnie się przetłuszczały, a gdy dodać do tego szare oczy, które zdawały się wiecznie zmęczone, Gabriel mógł nie budzić zaufania. A ta cecha była konieczna w jego pracy. Zajmował się odnajdywaniem zaginionych ludzi.
WWWZe swojego mieszkania wyszedł szybko, próbując unikać zainteresowania innych osób. Wsiadł do wysłużonego samochodu i odjechał. Biuro było oddalone o dwa kilometry, a ze względu na charakter swojej pracy, Gabriel musiał często się przemieszczać. Dziesięcioletni, trzydrzwiowy samochód ułatwiał podróżowanie.
WWWBiuro Gabriela Rozmańca znajdowało się na pierwszym piętrze nowoczesnego, przeszklonego biurowca. Sam wynajem tego lokum wiele go kosztował, ale – tu znowu Ewa miała rację – dzięki dobrej prezencji, klienci czuli, że mogą zawierzyć swoją sprawę akurat jemu.
WWWPrzed głównym wejściem stały trzy niepasujące do otoczenia osoby. Gabriel zwracał uwagę na każdego, często zastanawiając się kim poszczególny człowiek jest w życiu prywatnym i zawodowym; tak już miał od urodzenia. Tych trzech mężczyzn wyglądało na dziennikarzy. Ostatnim, czego teraz potrzebował, to rozmowa z dziennikarzami. Zobaczył, że jeden z nich trzyma dzisiejsze wydanie „Spraw Krajowych”, gazety codziennej o dużym nakładzie. Na którejś ze stron widniało zdjęcie sprzed dwóch dni, kiedy to Gabriel odnalazł zaginioną od pięciu lat dziewczynę. Sprawa jej zaginięcia od dawna elektryzowała media, a miejsce odnalezienia okazało się bardzo zaskakujące. Sąsiad, okrutny romantyk, przetrzymywał kobietę w piwnicy, dwie ulice od jej domu rodzinnego. Gabriel wiedział, że takie historie zdarzają się bardzo często, ponieważ najciemniej bywa pod latarnią. Policja szukała zaginionej poza granicami kraju, natomiast jemu wystarczył tydzień, by dotrzeć do prawdy. Teraz płacił za to cenę, gdyż by uniknąć rozmowy z dziennikarzami, do biurowca musiał wejść niezbyt ciekawym, tylnym wejściem. Tak to już bywało i z biurowcami, i z ludźmi, że na pozór byli wspaniali, ale wystarczyło tylko zajrzeć od innej strony, a pokazywali swoje ponure oblicza.
WWWPo drodze na pierwsze piętro, Gabriel jak zwykle spotkał całą masę zabieganych ludzi. Menadżerowie, handlowcy, prawnicy i inni byli na tyle zajęci, że w ogóle nie zwracali uwagi na przechodzącą obok gwiazdę.
WWWGabriel otworzył drzwi od biura, wślizgnął się do środka i natychmiast je zatrzasnął, głośno wzdychając.
WWW– Paranoja – powiedział pod nosem.
WWWPowitała go uśmiechnięta Ewa. Kobieta była jego prawą ręką, współpracowniczką, ale i do pewnego stopnia doradcą życiowym. Była o piętnaście lat starsza, znacznie lepsza w kwestiach organizacyjnych i na dodatek szczera, czasami aż do bólu. Gdyby nie ona, Gabriel na pewno nie odnalazłby tylu ludzi, o ile w ogóle odnalazłby kogokolwiek.
WWW– Telefon dzwoni od samego rana – wyznała, stukając palcem o służbową komórkę. WWW– Dobrze, że nie podałam im twojego numeru, bo byś nie miał spokoju.
WWWPodszedł do zbiornika z wodą i nalał sobie kubek. Była zimna.
WWW– Wydaje mi się – odparł pomiędzy kolejnymi łykami – że widziałem dziennikarzy, którzy tylko czekali, aż się pojawię.
WWW– To jeszcze nie czytałeś?
WWWPokazała mu drugą stronę „Spraw Krajowych”. Na zdjęciu pod artykułem o tytule „Sąsiad psychopata i detektyw z powołania” było pięć postaci. Dwóch policjantów wyprowadzało z domu łysiejącego, tęgiego mężczyznę, a Gabriel siedział na schodach razem z odnalezioną dziewczyną.
WWW– „Detektyw z powołania”? – zakpił. – Żaden ze mnie detektyw, a tym bardziej z powołania. Zresztą nie potrzebuję rozgłosu.
WWW– Ależ przeciwnie, należy ci się! Słuchaj, teraz dzięki takiemu rozgłosowi będziemy cieszyli się jeszcze większym zaufaniem...
WWW– A ty znowu o tym zaufaniu?
WWW– Oczywiście, bo jest bardzo ważne. Pamiętasz jak jeszcze pół roku temu mało kto brał naszą działalność na poważnie? Bo ja wciąż trzymam w szufladzie kpiące z nas listy od organizacji na rzecz poszukiwania osób zaginionych, czy od lokalnych gazet. Twoje metody wreszcie dostaną należyty szacunek.
WWWGabriel lekko się uśmiechnął.
WWW– Wielkie mi metody. Po prostu jestem zaangażowany w każdą sprawę, nic więcej.
WWW– Szczerze mówisz o możliwych scenariuszach, ludzie powinni to docenić. I teraz docenią, bo widzą, że masz efekty.
WWW– To nie pierwsza osoba, jaką odnalazłem.
WWW– Ale pierwsza, którą ludzie tak się zainteresowali.
WWWGabriel podszedł do okna. Dopił wodę do końca, a kubek postawił na szafce.
WWW– Może i masz rację – przyznał. – Jeżeli dostanę choć odrobinę więcej swobody, WWWmoja praca będzie łatwiejsza. Tylko wiesz czego bardzo bym nie chciał? Dwóch rzeczy.
WWW– Żeby nie posądzili cię, że robisz to tylko dla pieniędzy.
WWW– Tak, to jest numer jeden. Po drugie nie chciałbym, żeby wyciągali sprawę mojego ojca. A to „powołanie” w tytule już bardzo dużo sugeruje.
WWW– Cokolwiek byś nie robił, od tego nie uciekniesz, Gapciu.
WWWNie przepadał za tym zdrobnieniem, ale Ewa była jedyną osobą, której pozwalał na jego użycie.
WWW– Posłuchaj tego – ciągnęła. Podniosła gazetę bliżej oczu i zaczęła czytać: – Dwudziestoośmioletni detektyw–amator, Gabriel Rozmaniec, dokonał tego, czego ani policja, ani profesjonalni detektywi, ani hochsztaplerzy w postaci jasnowidzów nie mogli osiągnąć przez pięć długich lat.
WWW– Duma aż mnie rozpiera – wtrącił.
WWW– To słuchaj dalej. Jego niekonwencjonalne metody polegały na skoncentrowaniu swojej uwagi ku przeszłości poszukiwanej osoby. Szybko doszedł do wniosku, iż skoro żadne służby nie odnalazły choćby cienia dowodu na porwanie, a dziewczyna bardzo kochała swoją rodzinę i nigdy dobrowolnie by jej nie opuściła, musiała zostać uprowadzona przez kogoś, komu ufała. Kogoś takiego, jak sąsiad Jan L., który otworzył przed nią drzwi do swego domu, by zamknąć ją w środku na długie lata. Rozmaniec sam doświadczył straty, kiedy w wieku dwunastu lat zaginął jego ojciec. Razem ze starszym bratem bawili się na podwórku, gdy mężczyzna zniknął. Na miejscu odnaleziono zakrwawiony kraniec igły, co mogło świadczyć albo o porwaniu, albo o nałogu...
WWW– Po prostu patrzę tam, gdzie inni nie chcą – przerwał jej Gabriel. Nie lubił słuchać o swojej przeszłości. – Wielkie mi osiągnięcie. Jest mnóstwo lepszych ode mnie, niech zaczną ich opisywać.
Ewa odłożyła gazetę i zdjęła okulary. A że zdejmowała je tylko, gdy chciała powiedzieć coś ważnego, Gabriel zaczął przysłuchiwać się z jeszcze większą uwagą.
WWW– Jesteś medialny, Gapciu – przyznała. – Wysoki, dobra dykcja, całkiem przystojny. Na pewno prezentujesz się lepiej od tych ponad pięćdziesięcioletnich facetów z brzuszkami, którzy stracili swój zapał do pracy. Spodziewaj się teraz ciekawych ofert.
WWW– Ach, czyli zaczęłaś prowadzić moją „karierę”?
WWW– A żebyś wiedział. Od paru dni mamy prawdziwy zalew nowych próśb. Jeden z ewentualnych klientów tak mocno nalegał na spotkanie, że wręcz nie mogłam mu odmówić. Będzie za kilka minut.
WWWZ powrotem założyła okulary, po czym wróciła do stukania w klawiaturę.
WWWChoć pracowali ze sobą od początku, czyli ponad sześć miesięcy, Gabriel nadal nie mógł przyzwyczaić się do trybu załatwiania wszelakich spraw, jaki stosowała Ewa. Ona stawiała go przed faktem dokonanym, dając bardzo niewiele czasu na jakiekolwiek przygotowanie, fizyczne czy psychiczne. Nie miał jej tego za złe, gdyż niemal zawsze miała rację, jednak wciąż odczuwał pewien dyskomfort.
WWWJego gabinet był oddzielony od reszty biura dwoma oknami oraz drzwiami pomiędzy. Gabriel nie spędzał w nim zbyt dużo czasu, jednak Ewa – a któż inny – nalegała, by ten pokój był nad wyraz schludny. Miał sprawiać wrażenie idealnie uporządkowanego. Właściciel przeszedł nawet odpowiednie szkolenie, by dokładnie wiedział, co gdzie leży. W końcu jak miałby odnajdywać zaginionych ludzi, jeżeli nie mógłby odnaleźć się we własnym gabinecie?
WWWGabriel usiadł na obrotowym fotelu za biurkiem, włączył laptopa, poprawił mankiety błękitnej koszuli i splótł ręce przed sobą. Czekał na pierwszego klienta po głośnym sukcesie sprzed kilku dni. Lubił krótkie sprawy ze szczęśliwym zakończeniem, jakie niestety zdarzały się rzadko. Póki co, jego biuro mogło pochwalić się odnajdywaniem niemal jednej trzeciej zaginionych. Według Ewy był to świetny wynik, według Gabriela – co najwyżej przeciętny.
WWWPo kilku minutach do biura wszedł potężny facet, na oko po pięćdziesiątce. Gabriel udawał, że zajmuje się innymi sprawami, podczas gdy ukradkiem przez szybę obserwował, jak Ewa wita gościa i proponuje mu coś do picia. Mężczyzna sprawiał wrażenie dobrze sytuowanego biznesmena, miał też coś z prawnika. I jak to zazwyczaj bywało u klientów – był również zasmucony. Najpewniej zaginął jego syn, albo córka. Przyszedł sam, a na ręce nie nosił obrączki. Musiał więc być wdowcem, ponieważ nawet po rozwodzie matka zgłosiłaby się razem z nim, gdyby zaistniała sytuacja zniknięcia ich dziecka.
WWWTęgi mężczyzna w nieco zmiętej koszuli wszedł do gabinetu. Ewa lekko się uśmiechnęła w stronę Gabriela, po czym wyszła, cicho zamykając drzwi.
WWWGabriel wstał i pokazał na wolne krzesło naprzeciwko.
WWW– Proszę usiąść.
WWWUścisnęli ręce. Gabriel poczuł mocną, pewną rękę. Mężczyzna musiał w swoim życiu odbyć wiele spotkań, ponieważ nie wyglądał na kogoś, kto pracowałby fizycznie.
WWW– Konrad Ornatowski – przedstawił się.
WWW– Gabriel Rozmaniec, proszę, niech pan siądzie.
WWWOrnatowski westchnął i zajął fotel. Zanim powiedział coś więcej, przetarł dłonią po oczach.
WWW– Proszę powiedzieć, kiedy ostatni raz widziano zaginioną – powiedział Gabriel.
WWWChociaż po wyglądzie mężczyzny i jego zachowaniu mógł z niemal stuprocentową pewnością stwierdzić, iż będzie musiał odnaleźć córkę Ornatowskiego, wolał nadal używać obojętnych zwrotów. „Zaginiona” odnosiło się równie dobrze do „córki” co „osoby”. A wystarczyło, by Ewa wspomniała coś więcej o kliencie.
WWW– Niemal trzy miesiące temu – wyjaśnił. – Joanna, to znaczy moja córka Joanna, zniknęła. Ma dziewiętnaście lat, wie pan.
WWW– Policja działa w tej sprawie?
WWW– Coś robią, chociaż wie pan jak to jest. Tam sprawdzą, tu poszukają, ale nie dają wielkich nadziei na rezultaty.
WWW– Mhm, dobrze. Zacznijmy od początku. Proszę mi opowiedzieć o pańskiej córce. Potrzebne jest wszystko: czym się zajmowała, jak wygląda, czy ma wielu przyjaciół, chłopaka, czy może jakiegoś wroga oraz dokładny opis dnia, w którym zaginęła.
WWWMężczyzna głośno westchnął. Skoro przyszedł akurat do Gabriela, musiał spodziewać się podobnych pytań. Ewa na pewno zadbała, by się spodziewał.
WWW– Joasia jest obiecującą pianistką. Wygrała wiele konkursów, nawet takich międzynarodowych. Perfekcjonistka we wszystkim, co robi. Ze względu na swoje zajęcie nie ma zbyt wielu znajomych, a już na pewno żadnego chłopaka. Była zbyt zajęta na chłopaka. Co do wroga: wrogiem był każdy jej konkurent na zawodach, to oczywiste, ale żadnych gróźb czy coś.
WWWOrnatowski wyciągnął zdjęcie ciemnowłosej, uśmiechniętej dziewczyny. Z nieruchomego obrazka Gabriel nie mógł wyczytać niczego specjalnego, ale schował fotografię do kieszeni. Oby się kiedyś przydała.
WWW– A dzień, w którym zniknęła? – dopytywał.
WWW– Sobota, dwudziesty siódmy kwietnia. Jeden z niewielu wolnych weekendów Joasi. Widziałem ją wtedy po raz ostatni, rano, bo akurat później pracowałem. Została porwana wieczorem, pomiędzy dziewiętnastą, a dwudziestą.
WWWPorwana? Mężczyzna był bardzo pewny swojej tezy. Ciekawe skąd wynikała ta pewność.
WWW– Dlaczego sądzi pan, że została porwana?
WWW– W naszym domu mamy kamery. Ktoś wywołał awarię akurat w sobotę. Rano monitoring wciąż działał.
WWW– Awaria mogła być przypadkowa.
WWW– Owszem, ale to, już nie.
WWWOrnatowski wyciągnął z kieszeni plastikowy, przezroczysty worek. W jego środku znajdowała się niewielka igiełka, zabarwiona na ciemnoczerwony kolor. Gabrielowi podskoczyło ciśnienie.
WWW– Przedwczoraj oglądałem wiadomości, panie Gabrielu. Mówili o pańskiej przeszłości.
WWWPrzedwczoraj? Czyżby bił się z myślami, czy przyjść? A może postanowił dokładniej sprawdzić przeszłość Gabriela? Może nawet kontaktował się z Erykiem, jego bratem. Od niego na pewno dowiedziałby się wszystkiego. Tyle, że w krzywym zwierciadle.
WWW– I postanowił pan sobie ze mnie zażartować? – zapytał Gabriel.
WWW– Niestety nie. Postanowiłem dokładniej przejrzeć salon, z którego moja córka mogła zostać porwana. Bo widzi pan, policja nie miała dowodów przestępstwa. Dla nich dziewczyna po prostu zniknęła, więc mój dom obeszli tylko z grubsza, nawet nie posilili się, by sprawdzić pod pianinem. A tam znalazłem to.
WWWPrzez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Gabriel analizował zaistniałą sytuację, myślał o znaczeniu tego, co ma przed oczami. Ale przecież...
WWW– Mój ojciec został porwany szesnaście lat temu – przypomniał – a pan przychodzi do mnie ze złamaną igłą i mówi, że te dwie sprawy mogą być powiązane? To brzmi jak żart.
WWW– A podobno lubi pan oryginalne spostrzeżenia.
WWW– Sam pan musi przyznać, że teoria jest mocno naciągana. Mój ojciec był niemal czterdziestoletnim mechanikiem i szczęśliwym mężem, więc nijak nie pasuje do pańskiej córki.
WWW– Porywacz zmienił profil.
WWW– Nie, panie Ornatowski, to nie działa w taki sposób. Sprawą mojego ojca zajmowałem się przez wiele lat i nie doszedłem do żadnej konkluzji, nawet nie wiem, czy w ogóle został porwany.
WWW– Teraz ma pan wzór. – Pomachał torebką z igłą w środku, po czym nachylił się do przodu. – Niech pan spróbuje. Jeżeli uważa pan, że się mylę, nic pan nie traci. Jedyne o co proszę, to odnalezienie mojej córki. Miałem nadzieję, że akurat pan mnie zrozumie, a ta teoria będzie dodatkową motywacją.
WWWGabriel musiał w duchu przyznać, że Ornatowski sprytnie to rozegrał. Wiedział, że choćby cień szansy na wyjaśnienie historii sprzed lat sprawi, iż „detektyw z powołania” nie odpuści, dopóki dokładnie nie sprawdzi wszystkich śladów.
WWW– Więc jak, bierze pan sprawę? – zapytał Ornatowski.
WWW– Postaram się odnaleźć pańską córkę.
WWW– O nic więcej nie proszę.
WWW– Dobrze. Na początek muszę obejrzeć miejsce, gdzie ostatni raz widziano Joannę.
WWWOrnatowski wstał, skinął głową i wyszedł z gabinetu. Razem z Gabrielem opuścili biuro, zostawiając Ewę przy co chwilę dzwoniącym telefonie.