„Kryzys”
WWWTak bardzo pragnąłem spokojnego i ustabilizowanego życia. W wieku dwudziestu trzech lat wyprowadziłem się z domu i zamieszkałem z narzeczoną. Rok później została moją żoną. Pamiętam tę euforię, w końcu jestem już taki dorosły! Zarabiam przyzwoite pieniądze, mogę utrzymać kobietę, którą kocham…
WWWPo kilku latach naszego małżeństwa nadszedł czas na poważną rozmowę.
WWW– Kochanie – zaczęła niepewnie – może pomyślelibyśmy o dzidziusiu? – dokończyła, biorąc głębszy wdech.
WWWWiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten dzień. Nigdy nie chciałem zostać ojcem. Źle mnie wychowywano, więc i ja źle wychowam swoje dzieci. Jedyną zaletą było to, że codziennie chodziliśmy do łóżka. Jednak nie kochaliśmy się dla przyjemności, myśl o dziecku obrzydzała mi seks.
WWWOkres ciąży był dla mnie koszmarem. Żona – kobieta, którą tak kochałem – zmieniła się nie do poznania. Często płakała, miała pretensje o wszystko, choć sama nic nie robiła. Zajmowałem się domem i pracowałem, ona leżała na kanapie, jęcząc z niewiadomych przyczyn.
WWWUrodziła się. Moja córka ważyła prawie cztery kilo, gdy wyszła z łona swojej matki. Mała, pulchna, różowa, hałaśliwa. Nie rozumiem, co kobiety mogą widzieć w tych wrzeszczących przejadaczach pieniędzy. Nie byłem już najważniejszy dla mojej żony, liczyła się tylko maleńka Celinka.
WWWDziś są moje czterdzieste urodziny. Ostatni raz byłem blisko z żoną jakieś pół roku temu, choć nie wiem, czy jej obojętny wzrok wbity w sufit można nazwać bliskością. Chyba ma kogoś.
WWWAwansowałem na wyższe stanowisko. Papierkowa robota doprowadza mnie do frustracji. Tylko szaleniec nie postradałby zmysłów w tej monotonii normalności.
***
WWWMoja sekretarka ma dwadzieścia jeden lat, chyba zostawię to gówno i przeżyję młodość na nowo.