"Szkoła buntu" [groteska]

1
Z czarnego Mercedesa wysiadł młody chłopak w porwanych bojówkach. Jego długie do ramion włosy utrudniałyby pewnie osobie stojącej 10 metrów od niego odróżnienie go od dziewczyny, ale nikogo takiego przed nim nie było. Była za to ona – Niepaństwowa Szkoła Buntu im. Che Guevary. Młodzieniec odważnie przekroczył jej próg, zatrzymując wcześniej spojrzenie na wielkim, drewnianym szyldzie zdobiącym budynek.

- Witam, witam! – niemalże krzyknął w wejściu do chłopaka podstarzały, grubiutki mężczyzna w okularach. Z plakietki doczepionej do jego garnituru młodzian wywnioskował, że nazywa się Anzelm i jest dyrektorem placówki.

- Dzień dobry. Przyszedłem zobaczyć szkołę.

- Oczywiście! Jesteś Promek, tak?

- Yhy. - od niechcenia rzucił rozmówca – Zależy mi na czasie. Mógłby pan…?

- Tak, rozumiem, oczywiście. Przejdźmy od razu do rzeczy. – odrzekł Anzelm i zaczął oprowadzać chłopaka po szkole.

Wnętrze budynku było bardzo zadbane. Na tyle, że w szybie chroniącej tablicę ogłoszeń Promek mógł ujrzeć odbicie swojej koszulki z napisem „Zjadaj bogatych”. Kosztowała jedynie 140 złotych.

- Widzisz, chłopcze, nasza szkoła od dziesiątek lat kreuje indywidualne, silne charaktery, które zmieniają świat. Wykwalifikowana kadra ucząca tu przemieni każdego maminsynka w mężczyznę i każdą córeczkę tatusia w Christine de Pisan. Oto sala nr 3… - dyrektor ostrożnie uchylił drewniane drzwi, puszczając chłopaka przodem z taką gracją, jak gdyby Promek był angielską królową.

W pomieszczeniu siedziało dwudziestu chłopców. Każdy z nich był ścięty na łyso i miał na sobie bluzę z kapturem. Wyjątek stanowił ubrany w dres profesor Jarek, wduszający w popielniczkę szluga, z którego ostał się już tylko zarumieniony od wewnątrz filtr.

- Dobrze, do odpowiedzi… Grzesiek! Dawaj tu!

Chłopak podniósł się z zabazgranego krzesła natychmiast na rozkaz profesora. Stojący w drzwiach Promek i Anzelm w ogóle go nie peszyli.

- Dobra, zapisz mi na tablicy akronim, którego się wczoraj uczyliśmy.

Chłopak chwilę zastanawiał się nad tym jak zacząć, po czym błyskawicznie nakreślił kredą pięć liter. Pierwszą z nich było „C”, a drugą – „H”.

- Źle, frajerze! – wrzasnął profesor Jarek – Przecież tłumaczyłem wczoraj, że Wilku z Hemp Gru kazał pisać przez samo „H”! Tak się pisze językiem ulicy!

Profesor Jarek włożył do ust kolejnego papierosa, zapalił go i zamilknął na pół minuty. Po ich upływie zwrócił się do reszty klasy:

- W porządku, teraz WF. Dzisiaj zaliczenie z kija baseballowego. Ty, Grzesiek, zostajesz w klasie i za karę masz sto razy zapisać pełne rozwinięcie akronimu.

Dyrektor wyprowadził swojego gościa z sali i z uśmiechem na twarzy skomentował sytuację.

- Widzisz, Promek, profesor Jarek jest bardzo wymagający, ale nikt nie powiedział, że droga do zostania wzorowym pseudokibicem będzie usłana różami, prawda? To jak podoba Ci się profil antypolicyjny?

- Jest w porządku, ale chyba nie tego szukałem…

- Dobrze, kontynuujmy więc.

Kilka kroków dalej mieściła się sala nr 6 – pracownia profilu feministycznego. Promek i dyrektor przekroczyli jej próg, czym zasłużyli sobie widocznie na naganę Pani Profesor Wacławy.

- Czego, małpy? – spytała z pogardą nauczycielka. Promek wiedział już, że nawet gdyby chciał, nie trafi do tej klasy. A nie chciał.

- My tylko na chwilę, niech się pani nami nie przejmuje i kontynuuje lekcję. Jeśli łaska. – wybąkał zmieszany dyrektor Anzelm. Wacława, trzydziestoletnia, otyła kobieta w dżinsach i męskim t-shircie burknęła tylko coś pod swoim ułożonym na obfitym wąsiku nosem i wznowiła lekcję.

- Widzicie, dziewczyny - takie sytuacje jak ta to dla nas codzienność. Żaden z nich się z nami nie liczy. Żaden! Ale wcale się nie dziwie, skoro dzisiejsza popkultura kreuje obraz kobiety - uległej kury domowej - znającej się tylko na malowaniu i odchudzaniu. Jeszcze te skąpe spódniczki i stroje kąpielowe… Obrzydliwość i brak szacunku dla samej siebie! Jeśli chcemy, by mężczyźni przestali puszczać nas przodem w przejściu, nosić nasze bagaże, ustępować nam miejsca, musimy uświadomić wszystkie kobiety o ich wartości!

Wykład profesor Wacławy ciągnął się jeszcze dobre 20 minut, ale Promek opuścił salę na samo wspomnienie o strojach kąpielowych. Jego umysł nie mógł znieść zestawienia ich z widoczną przed oczami sylwetką nauczycielki.

- Tak, widzisz… Pani Profesor Wacława jest bardzo zadedykowana swojej pracy. Teraz zobaczymy profil antyświąteczny. – powiedział Anzelm i gestem ręki zachęcił Promka do pójścia za nim.

Przed salą nr 9, która była kolejnym punktem wycieczki po szkole, siedział chłopak w kurtce z napisem „Popieram weganizm”. Była zrobiona ze skóry. Sama pracownia profilu antyświątecznego nie różniła się niczym od tych znanych dla Promka ze swojej byłej szkoły, którą oczywiście porzucił jako wzorowy buntownik. Lekcję prowadził profesor Mikołaj.

- Do walentynek zostało jeszcze 179 dni. Niedługo koncerny znowu zaczną żerować na zakochanych, którzy co roku wydają krocie na bezsensowne karteczki, kwiaty i inne głupstwa. Jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział: „Kocha się cały czas, a nie raz do roku”!

- Panie profesorze, ale ja lubię walentynki. – powiedziała jedna z uczennic uprzednio podnosząc do góry rękę.

- Jak to lubisz walentynki!? - Na twarzy profesora Mikołaja pojawił się szyderczy uśmiech. Zwrócił się do klasy:

- Słyszeliście? Ona lubi walentynki!

Przez klasę przeszedł chichot i kilka epitetów w kierunku przychylnej świętu zakochanych uczennicy.

- Uważam, że walentynek nie lubią tylko Ci, którzy nie mają z kim ich spędzać… Skoro jakaś para kocha się na co dzień, czemu miałaby nie okazywać sobie tego i 14 lutego?

- Nonsens! Bzdury! Trzeba Cię naprostować! Za karę napiszesz wypracowanie nt. bezsensowności dawania prezentów na gwiazdkę! Na jutro! – profesor Mikołaj bardzo się zdenerwował. Promkowi wydawało się, że słowa uczennicy trafiły w jego czuły punkt. Jednak nie zastanawiał się nad tym długo. Właściwie to przestał o tym myśleć już po wyjściu z sali, które nastąpiło za chwilę.

- Cóż, nawet w naszej szkole trafiają się słabsi uczniowie… - próbował usprawiedliwić sytuację Anzelm.

- Taak. – rzucił Promek – Było miło, ale ja muszę już iść…

- Już? Przecież nie zwiedziłeś nawet jednej-czwartej naszej szkoły! Wegetarianie, wojujący ateiści, ludzie narzekający na politykę, przeciwnicy fast-foodów, pseudoekolodzy…

- Przyjadę jutro. Teraz tato ma mnie zawieźć na manifestację przeciw wykorzystywaniu dzieci przez prywatne ośrodki szkoleniowe… – odrzekł chłopak i odprowadzony przez Anzelma, z którym uścisnął na pożegnanie dłonie, opuścił budynek, po czym wsiadł do wciąż czekającego na zewnątrz Mercedesa.

2
Przeczytałem... dałem radę :/

Cóż, stylowo nie jest najgorzej, ale to nie znaczy, że dobrze. Takie szkolne opowiadanko, napisane jakby na siłę. Groteska powinna być lekka i przyjemna. Chociaż, z drugiej strony, już sam fakt, iż pochłonąłem cały tekst świadczy o tym, że coś, gdzieś widać, ale trzeba to znaleźć i mocno nad tym popracować ;) Obym się nie mylił, ale to Twoje pierwsze kroki w pisaniu? Jeśli, to czeka Cię długa droga.

I humor... Dosłownie wpychasz mi na siłę żart, jakby wskazujesz palcem "Popatrz! Tutaj, w tym momencie powinieneś się uśmiechnąć!" - nie uśmiecham się! Po pierwsze, już samym tytułem zdradzasz o co chodzi w opowiadaniu (już pomijam wątpliwy fakt istnienia szkoły buntu, bunt to nie chodzenie do szkoły!), tu czytelnik powinien się zastanwiać, do jakiej szkoły trafił bohater? => zabijasz element zaskoczenia. Żarty sa oczywiste (koszulka za sto czterdzieści złotych z napisem "Zjadaj bogatych" - przemilczę), chociaż spodobał mi się pomysł z nazwą profilu antypolicyjnego, bo którz, jak nie kibole są najbardziej anty? Argumenty feimistki, że faceci to *&%^*%($%$!!! - nudne, NUDNE, NUDNE!!!

Tekst bez polotu, niestety.

Jeśli chcesz krążyć wokół groteski, musisz w sobie wyrobić dobry zmysł obserwacji społeczeństwa, w którym żyjesz. Oraz znacznie bardziej "cięty język" ;)

Pozdrrrr!!!
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

3
Do przeczytania tekstu zachęciło mnie to, co jest napisane przy tytule. Ten zaś... Nie jestem z tych, którzy lubią szkołę - choć wiele osób mówi na mnie "kujonka" ;) - a bunt kojarzy mi się z moimi, a ja nie przepadam za swoim wiekiem i prawdę mówiąc wstydzę się za gimnazjalistów.


P.M.G. pisze:Z czarnego Mercedesa wysiadł młody chłopak w porwanych bojówkach. Jego długie do ramion włosy utrudniałyby pewnie osobie stojącej 10 metrów od niego odróżnienie go od dziewczyny, ale nikogo takiego przed nim nie było


Pierwsze zdanie - dobre. Od razu wprowadza do akcji. Co do drugiego: liczby zapisuejmy słownie - "dziesięć". I zapewne chciałeś po raz pierwszy użyć w nim groteski, ale nie wyszło. Końcówka jest zbędna, nie rób z czytelnika głupka, używasz bowiem "pewnie", więc każdy się domyśli, że nikt przed nim nie stał.


P.M.G. pisze:Młodzieniec odważnie przekroczył jej próg, zatrzymując wcześniej spojrzenie na wielkim, drewnianym szyldzie zdobiącym budynek


No i on szedł sobie dalej, a wzrok nadal tam tkwił? ;)

Wiem, czepialstwo! :P


P.M.G. pisze:- Yhy. - od niechcenia rzucił rozmówca


Przesuń kropkę na koniec.


P.M.G. pisze: rzeczy. – odrzekł Anzelm


Bez kropki. Przed takimi wyrazami jak "powiedział", "rzekł", "szepnął", "krzyknął" - ogólnie przed tymi, które wyrażają mowę - kropek się nie stawia, a je same pisze się z małej litery. Proste? Proste! ;)


P.M.G. pisze:Każdy z nich był ścięty na łyso


Może "obcięty na łyso"? Bo mi "ścięty" zgrzyta, pierwsza myśl - oni nie mają głów! :P

I wywalić "z nich". W poprzednim zdaniu pisałeś tylko o tych chłopcach, więc teraz wiadomo, że tutaj nie mówisz o czajniku czy sprzątaczce.


P.M.G. pisze:Chłopak podniósł się z zabazgranego krzesła natychmiast na rozkaz profesora


Szyk do poprawy. "Chłopak na rozkaz profesora natychmiast podniósł się z zabazgranego krzesła."


P.M.G. pisze:na pół minuty. Po ich upływie


Po upływie "jej". "Pół minuty" to jedna "pół minuty", a nie dwie, czy trzy, czy więcej.


P.M.G. pisze:Dyrektor wyprowadził swojego gościa


Bez "swojego".


P.M.G. pisze:To jak podoba Ci się profil


Nie pisz zaimków osobowych - jakichkolwiek w ogóle - z wielkiej litery w dialogach - i nie w dialogach. Serio, nie ma potrzeby.


P.M.G. pisze:
- Tak, widzisz… Pani Profesor Wacława jest bardzo zadedykowana swojej pracy. Teraz zobaczymy profil antyświąteczny. – powiedział Anzelm i gestem ręki zachęcił Promka do pójścia za nim.


Wstawka narratorska jest myląca, początkowo myślałam, że wypowiedzieć "Tak, widzisz..." należy do Wacławy.

Myślnik po "pracy." Bez kropki przed "powiedział". Wiadomo.


P.M.G. pisze: wypracowanie nt.


Nie używamy skrótów - "na temat"



Do poprawy warsztatowej przede wszystkim dialogi. Jeżeli chcesz pisać opowiadania z duża ilością dialogów, to głupio by było, gdybyś robił podstawego byki, jak kropka przed "powiedział". Weź książkę, najlepiej grubą, i przyjrzyj się, jak zapisane są wypowiedzi wraz z wtrąceniami narratorskimi. Albo popytaj tych, którzy się na tym znają.



Miałam nadzieję, że to będzie prawdziwa groteska. A tu co? Ani razu się nie zaśmiałam, nawet nie uśmiechnęłam. Absurdu nie widzę, ciętego języka jest w tekście jak na lekarstwo. Serio, nie wystarczy napisać: "Czego, małpy?" i "frajerze!", by twór mógł zostać nazwanym groteską. Za mało szalony on jest, ja nie mówię, żeby przesadzać - jak ja, na przykład :P - ale by postarać się bardziej. Znacznie bardziej. Pokpić sobie, skrytykować, skomentować... Jest co, tylko trzeba pomyśleć! :D



Inna rzecz, że tekst jest nudny. Temat nie chwyta, nie wiem, pewnie to także przez długość. Zakończenie ma zaskakiwać - mnie nie zaskoczyło. Bohaterowie nie oryginalni. Zdecydowanie tekst do poprawki. Albo nawet i zapomnienia.



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

4
Obym się nie mylił, ale to Twoje pierwsze kroki w pisaniu?
Tak. I przydałoby się dać mi w kość. :)



Dzięki za czas poświęcony na przeczytanie tego potworka.

5
Patka. Szkoła ucząca buntu to nie jest absurd? O stronie technicznej wypowiedzieli się przedmówcy, zaś co się tyczy treści. Moim zdaniem pomysł niezły tylko z ubraniem tego w słowa gorzej. Wypowiadam się jako czytelnik nie ekspert (żebym nie wyszedł na hipokrytę przypadkiem!) - tekst przynudnawy. Jakoś się go czyta, ale brakuje tu tej groteskowości i ukazania tej rzeczywistości w krzywym zwierciadle. Ponadto nie bój się użyć wulgaryzmów. Użycie ich nie świadczy o chamstwie,ale o jakimś zamierzonym celu. Zdanie skromne zjadacza słów ;-) Pozdrawiam!
"Życie nas mija i patrzy ze śmiechem,

Jak nad zagadką stoimy bezradnie,

Jak złotą piłką bawimy się grzechem,

Czas przeklinając, co sny nasze kradnie."

7
No to nie jest "Ferdydurke" czy "Proces'',ale jakiś tam jest. No ale koniec offtopu :)
"Życie nas mija i patrzy ze śmiechem,

Jak nad zagadką stoimy bezradnie,

Jak złotą piłką bawimy się grzechem,

Czas przeklinając, co sny nasze kradnie."

8
Jedną z pierwszych myśli po tym opowiadaniu była ta, że jak może w ogóle istnieć szkoła buntu, skoro bunt sam w sobie jest najczęściej niechodzeniem do szkoły, ale później przyszedł mi do głowy taki pomysł: dyrektor oprowadza Promka i trafiają do jakiejś pustej sali, gdzie nauczyciel wykłada lekcję dajmy na to geografii. Chłopak się dziwi, że wykład jest prowadzony bez słuchaczy, ale szefu mu wszystko ładnie wyjaśnia - uczniowie właśnie piszą sprawdzian z przedmiotu "Wagary". - ubrać to ładnie w słowa, nadać plastycznej formy i myślę, dość absurdalna scena. Patka ma rację, sam tytuł nie zrobi roboty. To jest tak, jakby napisać powieść o piekle, u wejścia którego wisi szyld "Witamy w niebie - raju dla grzeszników", niby budzi uśmiech, a jednak sęk w tym, by ten uśmiech został po przeczytaniu, a nie miast niego pojawiło się zażenowanie zmarnowanym potencjałem pomysłu.

Szkoła buntu - temat groteskowy, ale nie wykorzystany, niestety.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

9
Na początku myślałem, że tytuł to ściema a buntownik trafił do szkoły wojskowej. Obcięliby go na łyso i dali jednolity mundur. No nic nie było tak wesoło. Na mój gust to tekst jest pełen ironii ale do groteski to mu jeszcze brakuje. Wydaje mi się, że można znaleźć lepsze przykłady niż kibole i ludzi psioczących na polityków. Choć pomysł z antyświątkowcami, chyba można tak odmieniać?, nie był zły. Poza tym nie wiem po co wtrąciłeś feministki. W końcu dyrektor wiedział, że przyszłym uczniem jest facet.

Re: "Szkoła buntu" [groteska]

10
P.M.G. pisze:Niepaństwowa Szkoła Buntu im. Che Guevary
Brakuje mi tu informacji, jaka to szkoła - podstawowa, średnia, wyższa? W końcu wyrażenie "młody chłopak" daje mi małe wyobrażenie o jego wieku


przekroczył jej próg
Wystarczy samo "przekroczył próg"


krzyknął w wejściu do chłopaka
Wejście do chłopaka? Niezły hardkor


młodzian
Yhm... już komuś dziś pisałem, że szesnasty wiek już minął ;]


Wyjątek stanowił ubrany w dres profesor Jarek
Skąd on wiedział, że profesor nazywa się Jarek?



Profil feministyczny zastąpiłbym profilem mizoandrycznym albo czymś w tym stylu. To, o czym tam mowa, to już nie feminizm



Czy to całość? Na to wygląda.

Groteska raczej nie najlepsza. Pomysł - tj. pomysł ze szkołą buntu - niczego sobie, ale wymagałby znacznie dalej idącej eksploatacji/interpretacji. Podobnie wszystkie aluzje do kreujących się buntowników. Mogłyby być fajne, ale żadna z nich nie wydała mi się nowa, zaskakująca. Myślę, że gdybyś poćwiczył warsztat, a potem bardzo dużo razy bardzo głęboko przemyślałbyś temat, to wyszłoby coś ciekawego.

Warsztat, no właśnie. Oprócz tych błędów dialogowych trochę kiepsko wygląda styl. Takie najbardziej pospolite zgrzyty, nie wiem, jak to wytłumaczyć, więc posłużę się przykładem:


Właściwie to przestał o tym myśleć już po wyjściu z sali, które nastąpiło za chwilę
Oczywiście, można powiedzieć, że wyjście z sali przez bohatera nastąpiło, ale czy nie wydaje ci się to dziwne? "Kroki Bolka z Lokiem rozbrzmiewały w ciężkiej ciszy. Ich oddechy przeplatały się. Włosy Bolka powiewały na wietrze w samotności, gdyż włosy Lolka nie istniały. Cel tychże panów zbliżał się do zostania osiągniętym". Poprawność nie równa się dobremu stylowi.

Drugi przykład:
Cóż, nawet w naszej szkole trafiają się słabsi uczniowie… - próbował usprawiedliwić sytuację Anzelm
W tym miejscu opis narratora dot. wypowiedzi jest za długi i trochę bez sensu. Nie dość, że powtarza coś, czego czytelnik ma się domyślić ze słów bohatera, to jeszcze brzmi głupkowato. Trochę tak, jakby napisać:

- Kocham cię - spróbował uświadomić swą miłość wobec pani Y pan X



No dobra, przestaję truć. Ogólnie - średnio mi się podobało, z akcentem na "średnio". Ale trzymam kciuki, bo nie jest tragicznie, a i to tylko moje zdanie

Trzymaj się!

11
Profesor Jarek włożył do ust kolejnego papierosa, zapalił go i zamilknął na pół minuty. Po ich upływie zwrócił się do reszty klasy:


Jedna minut i jej połowa to liczba pojedyncza - dlatego ich jest zbędne, bo odnosi się do liczby mnogiej. Poza tym, ten zaimek w ogóle tutaj źle leży. Można napisać spokojnie: po upływie tego czasu...


- Panie profesorze, ale ja lubię walentynki. – powiedziała jedna z uczennic uprzednio podnosząc do góry rękę.
W dół podnieść nie mogła, prawda?





Przeczytałem i napiszę coś o tekście: Dobry, oryginalny pomysł, który jest świetnym materiałem na niedługie opowiadanie. Ba! Nawet można tutaj powciskać kilka manifestów, tych znanych wyświechtanych jak i przemyśleń własnych. Groteska kłania się raczej do absurdu, ale przez to nabiera lepszego, ciekawszego wydźwięku - i tutaj można sobie pozwolwić na wisielczy humor, albo na zabawę formą w stronę komedii. Zdecydowanie brakło mi charakteru bohatera - jest płaski jak zupa z reklamy. Niczego nie wnosi do opowiadania, a staje się tłem dla reszty, i to takim odległym, bo skupiasz się na klasach.



O stylu: Rozdmuchujesz zdania zaimkami, zamiast je napisać w inny sposób. Dodajesz niepotrzebne wtrącenia, jakby czytelnik nie mógł się domyśleć, co chcesz powiedzieć. A podmiot domyślny wynikający ze zdania poprzedniego? Gdzie ten znany i sprawdzony zabieg? W paru fragmentach gubisz opis, gdzieś tam ucieka ci wizja, ale to są dobre błędy. Forma nie kuleje za bardzo - tu potrzebna jest jedynie kosmetyka. Dobrane środki pasują do całości i za to plus. Ogólnie, tekst był nawet dobry. Usmiałem się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

12
Chcę napisać o tym co mi się spodobało. Po pierwsze tytuł "Szkoła buntu". W tym przypadku nie szkodzi, że zdradza on treść utworu. Można znaleźć wiele takich przykładów w literaturze. Dobry tytuł i świetnie dobranie przeciwieństwa.

Trudno jest napisać krótkie opowiadanie, które mimo wszystko poza oddaniem jakiegoś nastroju stanowi jeszcze spójną całość. W tym przypadku koniec współgra z początkiem.

Ostatnią rzeczą na którą chciałem zwrócić uwagę to ciekawe koncepcje takie jak np. stworzenie na uczelni profilu anty-policyjnego. Trochę to przypomina pomysły z wielkiej powieści "Rok 1984" Orwella, gdzie możemy przeczytać o Lidze Młodych Kapusi lub Ministerstwie Prawdy.

Jak na tak młodego człowieka masz dużą łatwość pisania. Próbuj różnych form literackich, gatunków, ćwicz. A do tego pomysłu wróć za kilka lat. Może uda ci się go rozwinąć już bardziej dojrzały sposób.



edytka Soi: A nie łaska się przywitać gdzie trzeba? : /
Ostatnio zmieniony ndz 10 maja 2009, 19:56 przez Grzegorz, łącznie zmieniany 2 razy.

13
bardzo proszę o zapoznanie się z regulaminem i przedstawienie w odpowiednim dziale/



Edytka Martiego: Wysłałem PW do zacnego pana Grzegorza:)
Ostatnio zmieniony ndz 10 maja 2009, 20:02 przez Gra, łącznie zmieniany 1 raz.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”