"Wspomnienie"

1
WWWChodziliśmy dwa lata tą samą ulicą nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. Co się zdarzyło? Co musiało się zdarzyć, że przez następne lata nie mogliśmy oddychać, śmiać się a nawet płakać nie będąc razem? Co sprawiło, że nie istniało nic poza nią? Poza nami?
WWWTo zdarzyło się pod koniec lipca. Siedziałem w nowo otwartej restauracji nieopodal rynku nazywała się "Borgio" i była jak na standardy naszego miasteczka zbyt wielka i nowoczesna. Mi zupełnie to nie przeszkadzało lubiłem tam przychodzić. Zamówiłem kawę z mlekiem bez cukru, podziwiając przy tym walory kelnerek. Wszystkie krzątały się po sali pytając co pięć minut czy czegoś nie podać. Jedna przeszła obok ubrana w obcisłe fioletowe spodnie, byłem pewien, że nie ubrała majtek. Widok ten wprawił mnie w dość osobliwy nastrój. Bardzo wymowny uśmieszek dość długo nie schodził z mojej twarzy. Jak zwykle siedziałem w środku. Dla mnie było stanowczo zbyt gorąco, dlatego niezmiernie wdzięczny byłem za cudowny wynalazek ludzkości jakim była klimatyzacja. Gdy myślałem już o powrocie do domu spojrzałem przez okno. Stan w jakim się wówczas znalazłem był nie do opisania, to dziwne uczucie, nigdy wcześniej nie zaparło mi tchu. Poczułem się jak we śnie, wszystko wokoło zwolniło, nawet te rozbiegane kelnerki jakby stanęły w miejscu. Siedziałaś na tarasie popijając zielonego drinka, a ja przyglądając jej się zza szyby nie potrafiłem i nie chciałem się przebudzić. Bo to był sen, to wszystko musiało być snem, bo tylko w snach można poczuć się tak naprawdę i do końca szczęśliwym. Wstałem od stolika i nie mając w portfelu drobnych zostawiłem niechętnie pod talerzykiem 20 zł. Przez głowę przewinęła mi się myśl o tej kelnerce w fioletowych spodniach, która za mój hojny napiwek kupi sobie wreszcie te majtki. Powoli idąc w stronę tarasu zapaliłem papierosa, nie mogłem się powstrzymać by tego nie zrobić. Szedłem w oparach szarego dymu, oddychając głęboko, starając się tylko by nie zatracić rytmu kroków zsynchronizowanych z biciem własnego serca. Spojrzałem pod nogi. Taras pokryty był płytkami tworzącymi czarno-białą szachownicę. Z uwagi na fakt, że miałem dobry humor i potrzebowałem szczęścia, wybierałem tylko białe. I tak przeskakiwałem z jednego kafla na drugi a potem następny i następny. Pamiętam, że było ich tak cholernie dużo, między mną a tobą. Szesnaście białych i tyle samo czarnych, dwa stoły i cztery krzesła. Uśmiechałaś się tak pięknie do swoich myśli a może tylko do tych ludzi przechodzących obok? Wiatr sprawiał, że twoje włosy falowały, żyjąc niemal własnym życiem, wtedy zobaczyłem w tobie prawdziwy ideał, boginię, moje bóstwo wolności. Myślałem tylko - czy posiadałem wobec niej jakiekolwiek prawa? Czy mógłbym jej dotknąć? Czy nie jest już grzechem samo patrzenie na nią? Bo kim, że ja jestem? Nikim i niczym.
- Tu nie wolno palić proszę Pana! - powiedziała blond kelnerka, która zatrzymała się przy mnie. W jej pięknych piwnych oczach widziałem desperacje - swoje oblicze.
Zawróciłem.
Wyszedłem szybko. Za drzwiami, ze złością rzucając tą resztkę nadziei na ziemię, butem dławiąc żarzące się resztki.
Ostatnio zmieniony pn 12 mar 2012, 21:15 przez Adam Blitz, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Cz.

Chyba nie poprawiałeś tego tekstu, bo w wielu miejscach brakuje przecinków.
Jeśli idzie o sens utworu, to wyznam otwarcie, że nie zrozumiałem go. A może o to właśnie chodziło? Może sens miał być nieistotny?
Frywolne opisy przywiodły mi na myśl prozę Bukowskiego i Millera. Moim zdaniem wyszły Ci one absolutnie.
(...)W jej pięknych piwnych oczach widziałem desperacje - swoje oblicze.
To bardzo obrazowe. Spodobało mi się.
dlatego niezmiernie wdzięczny byłem za cudowny wynalazek ludzkości jakim była klimatyzacja
jakim jest* I przy okazji: tym podobne opisy często widzę u osób dopiero rozpoczynających przygodę z piórem. To moje osobiste zdanie i może go nie podzielasz, ale muszę Ci powiedzieć, że dla mnie brzmią one pretensjonalnie. To tak, jakby na siłę chciało się napisać coś błyskotliwego. Tak uważam.
"owoc technologicznego postępu jakim jest komputer"
"wspaniały wynalazek człowieka jakim jest telewizor"
et cetera.

Ostatniego akapitu radziłbym Ci nie brać za bardzo do siebie, bo nie jest wykluczone, że to tylko moja osobista fobia.

V.

3
Fobię osobistą Vautrina podzielam :)
Chodziliśmy dwa lata tą samą ulicą (przecinek) nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi.
Siedziałem w nowo otwartej restauracji nieopodal rynku (przecinek lub nowe zdanie) nazywała się "Borgio" i była jak na standardy naszego miasteczka zbyt wielka i nowoczesna.
Mi zupełnie to nie przeszkadzało (przecinek) lubiłem tam przychodzić.
Mnie. Na początku zdania zawsze "mnie".
Zamówiłem kawę z mlekiem (przecinek?) bez cukru,
Wszystkie krzątały się po sali (przecinek) pytając co pięć minut (przecinek) czy czegoś nie podać.
Jedna przeszła obok (przecinek?) ubrana w obcisłe fioletowe spodnie,
Dla mnie było stanowczo zbyt gorąco, dlatego niezmiernie wdzięczny byłem za cudowny wynalazek ludzkości (przecinek) jakim była klimatyzacja.
Gdy myślałem już o powrocie do domu (przecinek) spojrzałem przez okno.
Dodatkowo wychodzi tu pewne zamieszanie dwóch czasowników, gdzie jedna czynność jest ciągła (myślałem) a druga momentalna (spojrzałem). Zdanie sugeruje, że druga czynność nastąpiła w konkretnym momencie. Tym konkretnym momentem jest pierwsza czynność, a ona przecież trwa jakiś czas i nie ma konkretnego momentu. Ergo - źle.
Stan (przecinek) w jakim się wówczas znalazłem (przecinek) był nie do opisania, to dziwne uczucie, nigdy wcześniej nie zaparło mi tchu.
Życia tu trochę brakuje. Oprócz kropek i przecinków (wielu brakuje!) są inne znaki interpunkcyjne. Spójrz na to, autorze:
Stan, w jakim się wówczas znalazłem, był nie do opisania. To dziwne uczucie... Nigdy wcześniej nie zaparło mi tchu!
Nie wiem czy trafiłem znakami w Twoją intencję, ale teraz widać, że coś się dzieje, że bohater ma jakieś emocje w związku ze swoim przeżyciem.
Poczułem się jak we śnie, wszystko wokoło zwolniło, nawet te rozbiegane kelnerki (przecinek?) jakby stanęły w miejscu.
Siedziałaś na tarasie (przecinek) popijając zielonego drinka, a ja (przecinek?) przyglądając jej się zza szyby (przecinek) nie potrafiłem i nie chciałem się przebudzić.
Logika umknęła. Do kogo się zwracasz, Adamie? I o kim mówisz?Bohater mówi do niej per Ty o niej per ona?
Mniej więcej tutaj przestaję tropić brakujące przecinki, bo musiałbym prawie każde zdanie cytować.
20 zł.
Dwadzieścia złotych. Zasadniczo w prozie nie używamy liczebników, chyba, że dla dat. I ze skrótami też ostrożnie.
starając się tylko by nie zatracić rytmu kroków zsynchronizowanych z biciem własnego serca.
Mojego. Mego. Własne serce - o kimś trzecim można by powiedzieć. A w ogóle ten zaimek trzeba stąd wywalić, bo to oczywiste, że chodzi o własny rytm. Gdyby chodziło o czyjś inny, wtedy warto byłoby o tym napisać.
Pamiętam, że było ich tak cholernie dużo, między mną a tobą.
Nieszczęśliwie to jest sformułowane. Między nami?
Bo kim, że ja jestem?
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629496
Kimże.
W jej pięknych piwnych oczach widziałem desperację - swoje oblicze.
Wielki problem z interpunkcją. Jako, że to też i moja pięta achillesowa (była) pocieszam, da się coś z tym zrobić.

Jest to ulotna scenka, z założenia bez rozbudowanej fabuły więc i nie komentuję treści.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę[/b]
Ostatnio zmieniony pt 02 mar 2012, 19:37 przez Kruger, łącznie zmieniany 2 razy.
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

4
Pamiętam, że było ich tak cholernie dużo, między mną a tobą. Szesnaście białych i tyle samo czarnych, dwa stoły i cztery krzesła. Uśmiechałaś się tak pięknie do swoich myśli a może tylko do tych ludzi przechodzących obok? Wiatr sprawiał, że twoje włosy falowały, żyjąc niemal własnym życiem, wtedy zobaczyłem w tobie prawdziwy ideał, boginię, moje bóstwo wolności.
Zmieniasz nagle adresata.

Ot, taka sobie opowiastka, czyta się szybko. Czytałoby się przyjemniej, gdybyś zadbał o interpunkcję i o sens tekstu: na początku dajesz do zrozumienia, że chłopak jest z ową wymarzoną dziewczyną z restauracji, wręcz żyć bez siebie nie mogą. Tylko jak doszło do ich poznania/spotkania? Nie wiadomo. Kończysz za to tekst scenką, w której bohater porzuca nadzieje, że może te przelotnie dojrzany za szybą ideał kobiety poznać. Nielogiczne i po przeczytaniu zastanawiam się, co chciałeś przekazać. Średnio mi się podobało.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron