Link do rozdziału siódmego: viewtopic.php?f=93&t=23666
Rozdział ósmy - Nieznane fakty.
Cześć wszystkim! Ten tydzień obfitował w poważne rozmowy. Dowiedziałam się paru ważnych rzeczy o mojej matce oraz jej podejściu do Pawła. Może po prostu nie będę przedłużała i przejdę do sedna.
Poniedziałek, Dwudziesty czwarty października.
Muszę wam się przyznać, że od pamiętnego wieczoru faktycznie nie mogłam przestać myśleć o tym, że teoretycznie wypadek Pawła się nie zdarzył. Nic mi się tu nie zgadza i do dziś nie umiem sobie tego logicznie poskładać. Zastanawiałam się, czy jest ktoś, kogo mogę o to wszystko zapytać, ewentualnie dyskretnie podpytać. Wczoraj, czyli w niedzielę siedziałam sobie na moim łóżku. Z racji, że mam je przy oknie, które wychodzi na podwórze, to tam skierowałam mój wzrok. Na uszach miałam słuchawki, z których płynęło sovietwave. Nagle na podwórku zauważyłam babcię i wtedy mnie olśniło! No tak! Najciemniej pod latarnią! Przecież może od dziadków czegoś się dowiem. I to nie tylko o samym wypadku. Może też zrozumiem, czemu moja mama zachowuje się jak się zachowuje. W końcu są jej rodzicami, mogą więc znać powód. Zrobiło mi się głupio, że od czasu naszej sierpniowej przeprowadzki nie byłam u nich ani razu. Ignaś jest tam praktycznie codziennie. Nawet Oskar znajduje czas dla dziadków, tylko ja wypadam dość kiepsko na ich tle.
Przed wczorajszą kolacją poprosiłam tatę, by zapytał babcię, czy mogę dziś przyjść do nich po lekcjach. Kiedy odbierał mnie ze szkoły, powiedział, że dziadkowie już na mnie czekają.
Od razu z samochodu zostałam zaprowadzona do domostwa babci i dziadka. Zaproszono mnie do salonu, gdzie można się poczuć jak w latach osiemdziesiątych. Meble ze sklejki, długa ława, po obu jej stronach fotele. Zostałam usadzona na jednym z nich. Rodzice oraz ciocia z wujkiem już dawno namawiali dziadków, by kupili coś nowego. W końcu dziadka jako wójta, a babcie jako właścicielki jedynej w okolicy kawiarniani na to stać. Jednak zawsze odmawiali. Twierdzą, że są przywiązani do tradycji, a meble i tak każdego lata odnawiają. Zresztą oni we wszystkich dziedzinach życia są bardzo tradycyjni.
Babcia jak zwykle uściskała mnie serdecznie. Dziadek natomiast powitał mnie mocnym uściskiem dłoni. Dostałam moje ulubione ciasto, czyli karpatkę. Na początku rozmowa toczyła się normalnie. Były pytania o szkołę, koleżanki, oceny i moje postępy w rehabilitacji. Nie chciałam przerywać tej atmosfery przypominaniem im o Pawle. Może nawet nic nie wiedzą o tym jak było naprawdę? Może też znają jedynie oficjalną wersję zdarzeń? Jednak sprawa Ignasia nadal mnie męczyła. W końcu to ich ulubiony wnuk. Pewnie nie chcieliby, aby mieszano mu w główce. Z trudem więc opowiedziałam im sytuację, która miała miejsce, gdy pilnowałam braciszka. Zaraz tego pożałowałam. Babcia tragicznie zbladła, a dziadek wręcz poczerwieniał ze złości.
- Zawsze wiedziałem, że jest nienormalna! - Zahuczał dziadek.
- Stasiek! Tak mówić o własnej córce?! - Babcia była oburzona.
- Baśka, uspokój się! Wiesz, że mam rację. Pamiętasz, co było z Kaliszem?!
- Z Kaliszem?! Z Tomaszem Kaliszem? - Wtrąciłam się do ich dialogu.
- A skąd! O Tadeuszu Kaliszu mówiłem! To ojciec tego całego twojego rehabilitanta. Tadek to mój kolega jest. Kiedy Aniela chodziła do liceum, to on tam dyrektorował. Nie miał z nią łatwo, oj nie miał!
Czy to dlatego mama nie chciała poruszać tematu Tomka? Bo miała na pieńku z jego ojcem? Czemu nie powiedziała po prostu, że nie chce o nim gadać, tylko wmawia mi, że on nie istnieje? No i dlaczego Tomek nic mi nie powiedział o tym, że jego ojciec był dyrektorem szkoły, w której teraz pracuje? Z drugiej strony nie musi mi się zwierzać. Może go o to zapytać?
Tymczasem dziadkowie kontynuowali wymianę zdań. Babcia mamę broniła, a dziadek wręcz przeciwnie. Bałam się, że któreś z nich zaraz zejdzie na zawał. Sami rozumiecie, iż nie miałam serca zadawać już innych pytań. Ostatecznie udało mi się skierować rozmowę na bezpieczniejsze tory. Temat zszedł na przeczytane przez nas wszystkich książki, a potem jakoś poszło. Do domu wróciłam dwie godziny później wyściskana przez babcię i obdarowana zapasami karpatki. Mimo wszystko to była miła wizyta.
Wtorek, Dwudziesty piąty października.
Od nadmiaru informacji boli mnie już głowa. Chciałam być odważna i zapytać na dzisiejszych zajęciach Tomka o jego ojca. Nie zdobyłam się jednak na to. Patrycja jeszcze przed zajęciami zapytała mojego tatę czy mogą mnie wziąć do siebie. Zgodził się. Postanowiłam wtedy, że zapytam o wszystko Tomka na spokojnie u niego w domu.
Właśnie kierowaliśmy się w stronę ich auta, gdy w świetle parkingowej latarni zauważyliśmy stojącą nieopodal Paulinę. Podeszła do nas. Nic nie zostało z jej hardości, którą promenowała w czasie naszej poprzedniej rozmowy. Teraz wyglądała na mocno wyczerpaną.
- Nie odpowiadałaś na wiadomości, przyszłam więc osobiście.
Stałam, wpatrując się w nią milcząco. Nie mogłam znaleźć słów usprawiedliwienia dla mojego tchórzostwa. Nawet wczoraj do mnie pisała, a ja migałam się od tego jak mogłam, byleby jej nie odpisać. Z sytuacji uratował mnie Tomek.
- Dziewczyny, powinnyście porozmawiać. Najlepiej na neutralnym gruncie, czyli u nas. Co wy na to? Miejsca w samochodzie jest dość.
Zgodziłyśmy się. Chyba obie chciałyśmy mieć to już wszystko za sobą.
W mieszkaniu zostałyśmy usadzone przy tym solidnym drewnianym stole. Dostałyśmy nawet gorącą czekoladę z piankami.
Czułam się w obowiązku przeprosić Paulę za to, że jej nie wierzyłam. Zrobiłam to. Potem na przemian z Tomkiem i Patrycją opowiadaliśmy jej o tym, czego się dowiedzieliśmy. Paulina wysłuchała nas z zainteresowaniem.
- Nie zaskoczyło mnie to. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby ten cały wypadek został wymyślony przez twoją matkę, a Paweł zginął w jakiś inny sposób. Nina, nie patrz tak na mnie. Nie mówię, że tak na pewno było, bo nawet ja nie mam do tej wersji większej pewności. Po prostu twoja matka od zawsze była dziwna. Kiedyś chodziłam z Pawłem na dodatkowe zajęcia z plastyki. Nie było tygodnia, w którym twoja matka nie zrobiła awantury. Raz wmówiła nawet prowadzącej, że ma zamiar uprowadzić jej synusia. To było chore, a pani Wiesia o mało nie straciła przez to pracy.
Chciałam to jakoś poukładać sobie w głowie, aczkolwiek Paulina nie dała mi takiej możliwości.
- Jeśli już grzebiecie w tej sprawie, to chcę do was dołączyć. Jest to też w moim interesie.
Patrycja zgodziła się chętnie. Tomek trochę mniej, lecz w końcu udzielił przystanął na propozycje. Nie byłam w stanie zapytać Tomka o jego ojca przy Pauli. Nie teraz. Zdziwiłam się, że tak łatwo zgodzili się na jej uczestnictwo w tym wszystkim.
Na koniec Paulina mnie przytuliła. Nieco niezgrabnie odwzajemniłam gest. Być może będę miała kolejną osobę, która jest mi przychylna?
Uff, to wszystko na dziś! Trzymajcie się!
Nina i czarna herbata - Rozdział ósmy (obyczajowe, kryminał) +P
2W tym fragmencie widać, że starasz się budować tło. W odróżnieniu od poprzednich, pojawiły się więcej niż hasłowe opisy. Dialog też brzmiał naturalniej
po prostu widziałam te meble i słyszałam, jak dziadek bohaterki opisywał sytuację. W ogóle mam wrażenie, że kiedy opisujesz detale codzienności, wychodzi to jakoś naturalniej i nawet stylistycznie ładniej niż kiedy opisujesz jakieś tragedie, nagłe zwroty akcji albo zdarzenia, które mają budować intrygę. I chyba dlatego dziadków czuję, mimo że pojawiają się pierwszy raz i na krótko, a Pauliny i Patrycji nie czuję. Po prostu widać, że są wymyślone.
Dawkujesz informacje na temat powiązań różnych osób i wszystko byłoby ok, tylko że mam wątpliwość innego rodzaju. O ile dobrze rozumiem, bohaterowie są z bliskich sobie okolic, matka głównej bohaterki chodziła do szkoły, gdzie dyrektorem był stary Kalisz itd. W takich miejscowościach ludzie na ogół się znają, bo wszędzie jest czyjś szwagier, babcia, siostrzenica, a nawet jak nie, to za płotem mieszka sąsiadka, która będzie zamężna z czyimś siostrzeńcem itd.
w tym przydługim wywodzie chodzi mi o to, że chociaż matka głównej bohaterki może być specyficzna, a cała rodzina dysfunkcyjna, to wokół też są ludzie: sąsiedzi, ciotki, sprzedawczynie w sklepie itd. i Nina na drodze osmozy mogła coś słyszeć wcześniej. Zwłaszcza jeśli chodzi do szkoły, w której nauczyciele nie wahają się wygłaszać różnych komentarzy na temat matek uczniów
więc mogło się do niej przebić (z plotek pań woźnych na przykład albo komentarza kogoś z klasy), że "ten Kalisz to syn tego dyrektora, co był tu wcześniej". Takie rzeczy na ogół się rozchodzą, zwłaszcza jeśli część kadry pamiętała "starego dyrektora". Ale nie zawsze tak musi być, dlatego zostawiam jako uwagę.

Dawkujesz informacje na temat powiązań różnych osób i wszystko byłoby ok, tylko że mam wątpliwość innego rodzaju. O ile dobrze rozumiem, bohaterowie są z bliskich sobie okolic, matka głównej bohaterki chodziła do szkoły, gdzie dyrektorem był stary Kalisz itd. W takich miejscowościach ludzie na ogół się znają, bo wszędzie jest czyjś szwagier, babcia, siostrzenica, a nawet jak nie, to za płotem mieszka sąsiadka, która będzie zamężna z czyimś siostrzeńcem itd.


"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
Nina i czarna herbata - Rozdział ósmy (obyczajowe, kryminał) +P
3Hmm, czemu pani Wiesia miała stracić pracę, skoro wina była ewidentnie rodzica, a nie pani Wiesi?LittleSara pisze: (sob 29 paź 2022, 10:00) Raz wmówiła nawet prowadzącej, że ma zamiar uprowadzić jej synusia. To było chore, a pani Wiesia o mało nie straciła przez to pracy.
=============
Inna rzecz: Pisałem już o tym kiedyś, ale powtórzę: To naprawdę nie wygląda na blog. Ale gdyby to naprawdę miał być blog, to oprócz pułapek otwiera to spore możliwości: Komentarze przypadkowych czytelników mogą miec wpływ na Ninę (ktoś jej zasugeruje wreszcie pomoc psychologiczną? Albo ktoś będzie wyjątkowo nieodpowiadzialny w komentarzach, zasugeruje coś głupiego bądź też zacznie uprawiać bullying, co może mieć wpływ na dalsze zachowanie Niny). Dalej: Przecież jest wyraźne ryzyko, że ktoś z bohaterów tekstu na tego bloga natrafi i jego lektura także będzie mieć reperkusje dla fabuły. Wywlekanie publizcne takich sytuacji, jak to robi Nina, nie musi pozostać bez konsekwencji i dobry tekst, jeśli już ryzykuje formę bloga, mógłby także wykorzystac płynące stąd możliwości.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
Nina i czarna herbata - Rozdział ósmy (obyczajowe, kryminał) +P
4gaazkam, chyba mnie to nie usprawiedliwia, ale w ostatnim rozdziale Niny jest wytłumaczone czemu ma to formę bloga