31

Latest post of the previous page:

B.A.Urbański pisze:O bombardowaniu miłością mówi agent Smith w pierwszym Matrixie. Podobno straszna klapa ;)
Wspomina też o tym Stanisław Lem w "Kongresie futurologicznym", opisując tak zwane bemby, czyli Bomby Miłości Bliźniego...
Andrzej Pilipiuk pisze:punkt dla Ciebie ;)
Dzięki :)
Nie mówię, żem jest geniusz, lecz i nie dupa
Też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł..
.


K.I.Gałczyński

Pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze. Bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację

Michaił Bułhakow

32
Jacek Łukawski pisze:O tych formach wydawania napisano już wiele i nie ma sensu powielać tematu. W zamian ciekawy jestem czy znacie jakieś pozycje self i vanity, które odniosły jakiś sukces rynkowy lub są warte przeczytania?
Sukces odnieśli wspomniany już Kominek czyli Janson Hunt oraz Pokolenie Ikea. Przytoczę komentarz, który umieściłem kiedyś na blogu pana Pawła Pollaka:
Co do braku możliwości zarobienia jako self to nie do końca się z tym zgodzę. Wystarczy być odpowiednio znanym i nie chodzi tu bynajmniej o bycie celebrytą, wystarczy być poczytnym blogerem. Alex Barszczewski na stronie Świat Czytników (http://swiatczytnikow.pl/self-publishing-wyniki-alexa-barszczewskiego-po-dwoch-latach-doswiadczenia-marty-klimowicz/) podzielił się danymi dotyczącymi self-publishingu. W skrócie: koszt wydania (6000egz.) 47.500 zł dochód brutto był ok 60.000 zł (jak sprecyzował Alex w jednym z komentarzy.) Trzeba wziąć poprawkę na to, że był to poradnik.

Z kolei Tomasz Tomczyk w wywiadzie w naTemat (http://natemat.pl/152857,jason-hunt-nie-przeszkadza-mi-ze-jestem-porownywany-do-paula-coelho) w związku z premierą THORN'a odpowiadał:
"Ile sprzedałeś już egzemplarzy?

Kilka tysięcy, ale jeszcze sporo brakuje do 10 tys. Na razie jeszcze nie chcę zdradzać, czekam na okrągłą liczbę.

A ile wydrukowałeś?

Też kilka tysięcy. Trzymam je w magazynie."
Na sprzedaż poradników pewnie też nie narzekał:
"W grudniu ruszyła przedsprzedaż “Blogera i social media” i dodałem do niego za darmo “Blog. Pisz, kreuj zarabiaj” – to zdecydowanie zachęciło do kupienia, w ciągu kilku godzin sprzedałem ok. 2 tys. sztuk tych książek."
W czym tkwi sekret? Tomek: "Moje obecne statystyki to ok. 150-200 tys. wejść miesięcznie(...)" Z tego co pamiętam Alex miał około 120 tys. unikalnych użytkowników miesięcznie. Chyba można założyć, że około 3-4% czytelników skusi się na zakup książki lubianego blogera. Tylko cały problem tkwi w tym aby wcześniej te 100 tys. czytelników przyciągnąć na bloga.
Oraz komentarz który już kiedyś zamieściłem na tym forum:
Teoretycznie sprawę może załatwić popularny blog. Udało mi się znaleźć post który pisałem prawdopodobnie w marcu:
Chciałbym podać przykład książki która nie jest poradnikiem (http://pokolenieikea.com/ksiazka-pokolenie-ikea/)

Zacytuję fragmenty wpisu: http://pokolenieikea.com/2013/12/01/jak-to-zrobiles-czyli-jak-wypromowac-ksiazke/ (jest to cz. 3 - ostatnia - z cyklu
artykułów)
"Moja pierwsza rada brzmi: zanim pomyślisz o wydaniu książki, musisz mieć osoby, które lubią cię czytać. Nie mama. Nie wujek. Nie brat. Nie koleżanki z Facebooka – chyba że masz ich ze 3 tysiące.

Musisz mieć z 5 tys. osób, które chcą co rano przeczytać to co masz światu do powiedzenia. Oczywiście, może to być tysiąc. Mogą dwa tysiące. Ale z całą pewnością 20 czy 30 osób to za mało.

Bloga promującego pierwszą książkę założyłem w czerwcu 2010 roku. Dwa lata przed tym zanim pojawiła się ona na rynku. Pisałem po 5 – 6 razy w tygodniu. Tak, pracowałem ciężko przez dwa lata nie mając żadnej pewności, że mi się uda.

Kiedy książka się ukazała wcale na początku nie sprzedawała się rewelacyjnie.

I skończyłoby się na sprzedaniu 1.5 tys. może 2 tys. egzemplarzy gdyby nie FART."
oraz:
"Te 1,5 – 2 tys. egzemplarzy to mój sufit jeśli chodzi o sprzedaż książki, tylko dzięki promocji internetowej, albo jak kto woli tylko dzięki temu, że jestem znany w pewnym wycinku sieci."
(wcześniejsze dwie części:

1. http://pokolenieikea.com/2013/11/20/jak-napisac-ksiazke/
2. http://pokolenieikea.com/2013/11/25/jak-wydac-ksiazke/

)

Pisała to osoba która ma prawie 37 tys. fanów na Facebooku (pewnie w 2012 było ich mniej.)

Co do kosztów (pamiętać trzeba, że było to mniej więcej w połowie 2012) to w drugiej części było:

"Wydałem 4.7 tys. zł. z pełną świadomością, że realizuję swoje hobby."
Inną znaną mi osobą która wykorzystała bloga do sprzedaży książki (poradnika - nakład wynosił chyba 3 tys.) jest Alex Barszczewski. Więcej można przeczytać w wywiadzie na stronie: http://swiatczytnikow.pl/pomysl-na-self ... zewskiego/ Trzeba jednak pamiętać o tym, że w chwili wydania książki blog istniał już (chyba) około 7 lat, a Alex miał grono wiernych czytelników (nie jestem pewien ale chyba jego statystyki to było ponad 100tyś unikalnych użytkowników miesięcznie) którzy mieli do niego dość duże zaufanie jeśli chodzi o jakość książki.

Można więc założyć, że mając poczytny blog i odpowiednio dużą bazę fanów / czytelników można się pokusić o nakład rzędu 1-2tys.
Jacek Łukawski pisze:Miałem na myśli takie publikacje którymi autor osiągnął zamierzony efekt: zaistniał w świadomości czytelników i otworzył sobie drogę dla kolejnych pozycji.

Biorąc pod uwagę powszechność ofert wydawniczych i łatwości publikacji samodzielnej (elektronicznej) ciekaw jestem po prostu jakie jest prawdopodobieństwo (przybliżone) takiego "sukcesu" i czy łatwiej zostać pisarzem od selfa, czy wygrać w totka ;)
Powinieneś raczej zastanowić się jakie masz szanse zostać rozpoznawalnym blogerem. Takim który ma przynajmniej 120 - 150 tys. unikalnych wejść miesięcznie. Ewentualnie vlogerem.

Będąc pewnego dnia w Arkadii (takie duże centrum handlowe w Warszawie) zauważyłem wielką kolejkę, która ciągnęła się od wejścia głównego prawie do wejścia bocznego (a jest to całkiem spory kawałek.) Stały (i siedziały) w niej same dziewczęta, tak na oko 12-18 letnie. Okazało się, że była to kolejka po autografy vlogerki Red Lipstick Monster (aktualnie 559 241 subskrydentów) która wydała poradnik o makijażu. Co prawda zrobiła to w tradycyjnym wydawnictwie, ale sądzę, że jako self też by sobie poradziła.

35
Gwoli wyjaśnienia, nigdy nie prowadziłem i nie mam zamiaru prowadzić blogu - żadnego. Mam autorskie strony www swoich książek gdzie informacje których nie zamieszczam w książce. np. zdjęcia, filmy, informacje o patronach, ale nie jestem zbyt aktywny. To samo jest na FB - jeśli jestem aktywny to w komentowaniu tego co mnie wkurwia...
Co do bycia selfem/vanity... Nie jestem pewny, czy można mnie zaliczyć do takiej kategorii, bo po pierwsze na pewno nie byłem/ nie jestem/ i nie będę vanity - choćby z tego powodu, że to wydawca ma płacić autorowi, a nie autor wydawcy. Co do selfu - w jakiej części jestem, ale stworzyłem wydawnictwo jednego autora - siebie samego, więc nie za bardzo się mieszczę w tym określeniu. A postanowiłem założyć swoje wydawnictwo, bo nie zgadzałem się być petentem u Wydawców, nie zgadzam się z ich polityką robienia "interesu", braku u większości pomysłu na długofalową działalność, a także dlatego, że mnie w***ili gadką, że mam siedzieć cicho, bo inaczej mnie nie wydadzą, a jak wydadzą to najbliższy termin wydania będzie za dwa lata, z wysoką ceną owej książki i ze zmianami jakie Oni sobie ustalą i nic mi do tego. Udowodniłem, że można to zrobić szybko [3-4 miesiące - choć nie ustrzegłem się pewnych błędów, choćby z korektą [mimo, że były przeprowadzone i opłacone. Trzeba jeszcze uważać, kto je robi i jakim jest fachowcem]. Z owym wydawca spotkałem się po kilka miesiącach na targach w Krakowie i uciąłem sobie z nim pogawędkę, w trakcie której złożył mi gratulację, oraz obiecał, że choć książkę wydałem, to nie przebiję się w mediach, bo one są opanowane przez 10 wydawnictw, a nie takiego wypierdka jak ja. I coś w tym jest, ale po latach mam to gdzieś, czy się przebiję czy nie - co ma być to będzie.
Ktoś się zapyta o plusy samowydawania - nie czekam na pieniądze dwa razy do roku, nie kłócę się z wydawcą o rozliczenia, nie współpracuję z sieciami, bo ich podejście handlowe mi nie odpowiada. Nie chcę i nie zamierzam wchodzić do EMPiK-u - bo to dla mnie żaden wskaźnik kariery. Jestem odpowiedzialny sam za siebie i co sam zrobię, a jeśli coś spieprzę,
to mogę mieć pretensje wyłącznie do siebie.
Minusy - dużo pracy której nie każdy sprosta, ale także spore zadowolenie gdy piszą do mnie czytelnicy z kraju oraz zagranicy, którzy są zdziwieni, że istnieje ktoś taki jak ja i pisze swoje niszowe książki, nie patrząc czy oficjalni wydawcy widzą dla nich potencjał.
I mógłbym tak sporo pisać...

[ Komentarz dodany przez: ithilhin: Nie 21 Lut, 2016 ]
bardzo proszę o samodzielne gwiazdkowanie wulgaryzmów, jeżeli wydają się niezbędne w wypowiedzi
Ostatnio zmieniony ndz 21 lut 2016, 17:39 przez Naturszczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

36
Straszna historia. Mnie wydawca powiedział "dostaniesz redaktora" co było dość sensowne i zrozumiałe, bo bez redaktora tekst nie ma sensu. Jedyne zastrzeżenie, jakie padło, to rozbudowa zakończenia, które było mówiąc oględnie "takie se" i dobre dla opowiadania, ale nie dla powieści. A co do terminu, to od przekazania pierwszego szkicu do półki w księgarni zeszło się 8 miesięcy. Przy drugiej książce już tylko 6. Skąd ludzie biorą takie horror stories o wydawcach?

37
Wiesz, nie szedłbym jednak tak łatwo w skecz, bo książka znanej mi autorki, w dobrym wydawnictwie, debiut, ukaże się po półtorarocznym czekaniu. A przypadki już niedebiutantów, którzy na wydanie książki czekali rok lub więcej, są normą, na pęczki znam takich historii.
Podobnie jak takich, gdzie od oddania do wydania minęło 4-6 miesięcy :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

38
W moim przypadku - z życia. ;D Ale dzięki temu poznałem całą pracę wydawniczą i bardzo tę wiedzę sobie chwalę oraz cenię. I dodam jeszcze, że redaktor a redaktor czyni dużą różnicę, bo jeśli trafisz nie do tego, to wszystko ci się może posypać.
Dlatego np. twierdzę, że każdy autor powinien poznać pracę innych zawodów które pracują przy powstawaniu książki. Odsyłam do takiej lektury: http://www.dwutygodnik.com/cykl/10-projekt-ksiazka.html
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

39
Miałem dotąd trójkę redaktorów, widzę różnicę ;)

Romku, ale to w obie strony. Ja miałem dobre doświadczenia, kolega złe, żaden z nas nie jest uprawniony, do mówienia "tak jest" tak do końca ;)

41
Zgadzam się z Romkiem, ja po prostu się z nimi nie mogę dogadać - z tych czy innych powodów.
Rozmowy zawsze są miłe, konkretne oraz zgodne z zasadami kultury, więc do żadnego wydawnictwa i zatrudnionych tam ludków nie mam pretensji, a że nasze wymagania oraz oczekiwania do tej pory się różniły i NIE mogliśmy dojść do porozumienia - mówi się trudno... Może gdybym był bardziej znany, to by byli bardziej :offtop: ulegliwi....
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

42
Mnie akurat trudno uznać za znanego, półtora roku temu kojarzyli mnie jedynie ludzie z takich gett, ze fantastyka przy tym to wszechświat ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”