Młody kapłan potknął się o wystający korzeń, gdyby nie szybka reakcja Saemelora, upadłby niechybnie na głowę.
- Och, dzięki Mistrzu, to trudne jest myśleć i maszerować jednocześnie. Tak się poczułem, jakby ktoś złośliwie wyczarował tę przeszkodę. Głowę bym dał, że tego korzenia wcześniej tu nie było... - Anastomenes wnikliwiej zaczął spoglądać pod nogi, a jego kroki stały się wolniejsze i bardziej ostrożne. Po chwili usłyszał trzask łamanej gałęzi za sobą, obejrzał się szybko. Nikogo nie było... Zanim się odwrócił spowrotem... już leżał! Powodem był następny korzeń... Usłyszał skrzeczący śmiech starca, który szedł kilka kroków przed nim.
- Młodzieńcze, musisz się jeszcze wiele nauczyć. Wszystko, co nas otacza jest iluzją. Tak mawiali Mędrcy z Pierwszego Szeptu Poranka. A jeśli tak jest, to ktoś tę iluzje przed nami tka. Trzeba być przygotowanym na nagłe i niespodziewane. Słyszałem taką legendę, jak byłem w Twoim wieku. Mówiła ona o Krosnach Losu. Ponoć, gdy bogowie stworzyli Starożytnych, nastała magia. To ona pozwoliła nowym istotom czerpać nieprzebrane moce z żywiołów i przekształcać je do własnych potrzeb. Najprzód bogowie nie mogli się z tym pogodzić, potem bogowie zaczęli się bać, a ze strachu i gniew się obudził straszny... Dokonało się wielkie zniszczenie, po którym bogowie uciszyli cały świat i pogrążyli Isei w ciemnościach... Pierwsza krew, pierwsza śmierć, obudziła ostatnią z bogiń, która zamknęła krąg istnienia. Odtąd nic nie mogło się zdarzyć bez woli bogów, odtąd nic nie mogło wyrwać się z tego kręgu. W bezmiarze ciszy i ciemności, Cannah zebrała większość nitek magii, rozsianych po wielkiej katastrofie, by nawlec je na olbrzymie krosna. Kalejon przyglądał się tej pracy z wielkim zainteresowaniem, objął ramionami boginię i... tak powstały istoty przeznaczenia, istoty, które tkają los. Krosna pracują bez wytchnienia, wyznaczając koleje, wyznaczając drogi. Od tej pory każde nowe istnienie musi się poddać tej pracy, musi poddać się początkowi, musi oddać się końcowi... Legenda mówi, że nawet Ramaloki poddawały się później pracy tych istot, tak wielka była ich moc...
- Mistrzu, jakiej pracy? Nie rozumiem jak to się ma do mojego potknięcia o korzeń? - Starzec zmarszczył brwi. Znowu smutna myśl owładnęła go przez chwilę.
- Anastomenesie, legenda prawi o powstaniu Losu, Doli i Przypadku. Bogowie tak przerazili się potęgi swego tworzenia, że musieli określić ramy, wytyczyć granice, których nikt by przekraczać nie mógł... Tak, by czuli się bezpiecznie, tak, by czuli wyższość nad wszystkim, czego dotykają i co objawiają...
- Mistrzu, może ja i głupi jestem, ale przecież Los, jeśli podarował mi korzeń na drodze i oślepił me oczy, bym go nie zobaczył, to, jaki miał cel w moim upadku? Czym mogłem zagrozić bogom?
- Twój korzeń, to twoja nauka... Czasem los ostrzega nas, daje znać o naszych słabościach. A ty kroczysz ze mną, nieudolnie starając się czegoś nauczyć... Nie patrzysz w prawdzie, zaślepiony swymi, zbędnymi myślami. Korzeń i ból uczy cię pokory wobec przypadku... Ból przypominał ci będzie o ostrożności, nauczy cię stąpać ciszej i ostrożniej, nauczy cię patrzeć uważniej, nauczy cię być gotowym na niespodziewane i nagłe. Pamiętaj Anastomenesie, co jest napisane w księgach Kalejona, Kroczcie ścieżką ostrożnie, zważcie na każdy pył, który poruszacie i miejcie oczy szeroko otwarte, bo ścieżka kręta jest i pełna pułapek. A ten, kto dojdzie bez szwanku i nie zagubi się we mgle, otrzyma nagrodę.
Młody kapłan pochylił się w krótkiej modlitwie, westchnął dotykając obolałego czoła i ruszył powoli za Mistrzem, rozglądając się jeszcze ostrożniej i jeszcze częściej spoglądając pod nogi...
"Anegdoty kapłańskie IV - Boskie krosna"
1
Ostatnio zmieniony sob 07 lip 2012, 12:06 przez Kai Man, łącznie zmieniany 2 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -