EMO-hard [hmm... groteska] +18

1
Dziękuje za poświęcenie czasu na przeczytanie tego tekstu oraz wskazanie mi błędów. Bardzo lubię krytykę, więc możecie cały ten twór przecisnąć przez wasze krytykanckie sita o maleńkich oczkach. Pozdrawiam.

EMO-hard

Mateusz wstał po dziewiątej. Włączył komputer, nastawił ulubioną muzykę - chiński hardcore punk i poszedł, podśpiewując do łazienki. Patrząc w lustro, obmyślał plan uprzykrzenia kilku osobom życia. Po porannej toalecie, ubrał się w przetarte jeansy i czarną koszulką z białym napisem: NIENAWIDZĘ ŚWIATA. Ze stojącej obok łóżka nocnej szafki, wyjął czarny lakier do paznokci i piankę do włosów. Usiadł na łóżku, wtarł trochę pianki w swoje gęste czarne włosy i zabrał się do malowania paznokci.

Mateusz był założycielem EMO-hard, jedynej grupy dzieci normalnych inaczej, która wolała krzywdzić innych niż siebie. Dzisiaj poleje się krew, pomyślał i uśmiech rozświetlił jego bladą twarz. Zaraz też opamiętał się. Prawdziwy EMO-hard nie uśmiecha się nigdy, no może raz na tydzień, nie więcej. Swoją dawkę wykorzystał już dwa dni temu w środę, dzisiaj był piątek. Złamał żelazną zasadę, którą w końcu sam ustanowił. Należała się kara. Z nocnej szafki wyjął igłę i ukłuł się w kciuka.
- Aaaaaaaaaaaaa! - Rozległ się wrzask. Ale boli. Z palca pociekło kilka kropel krwi. Co jeśli to coś poważnego?

Chłopak pobiegł szybko do łazienki. Polał obficie kciuk wodą utlenioną i obandażował całą rękę. Teraz jest dobrze. Wyjął czarny Emo-fon z kieszeni i wybrał numer Marcina, który tworzył z nim grupę EMO-hard. Początki bywają trudne, ale miał nadzieję, że już niedługo przybędzie nowych członków. Zganił się w myślach za zbyt pozytywne myślenie.
- Czego? - odezwał się głos w słuchawce.
- To ja. Czas zając się pewnymi rzeczami.
- Czyli? - Marcin nie był zbyt rozgarnięty. Zawsze trzeba było mu wszystko dokładnie tłumaczyć.
- Czyli jak spotkamy się to ci wszystko wyjaśnię. O jedenastej koło parku, tam gdzie zawsze.
- Ok. - Rozłączył się.

Przed wyjściem z domu Mateusz zabrał komplet nożyków do papierów, dwie żyletki i kanapki w dużym czarnym opakowaniu śniadaniowym. Na dłonie założył czarne rękawiczki bez palców. Obandażowaną rękę ledwo udało mu się wcisnąć. Idąc w stronę parku, mijał ludzi z pogardą w oczach. Wszyscy mnie popamiętają, ich szczęśliwe minki znikną jak ścięte kosą grzyby. Ale czy grzyby się ścina kosą? Zastanowił się przez chwilę. Nieważne.

Marcin się spóźniał i to już całe czterdzieści minut. Mateusz usiadł na ławce niedaleko parku. Wyjął jeden z nożyków i zaczął strugać znaleziony kijek. O dwunastej zobaczył idącego kumpla z małym jamnikiem. Wygląd Marcina przeraził go bardzo. Miał na sobie różową koszulkę z napisem I LOVE YOU i jasne spodnie z naszytymi cekinami niebieskiej barwy. Co to wszystko ma znaczyć?! Mateusz szybko podbiegł do niego.
- Co to ma być?! – wrzasnął wściekły.
- Mama mi kazała go zabrać. Kiedy wychodzę strasznie piszczy. – Chłopak pochylił się i pogłaskał czule psa.
- Nie mówię o tym. W coś się ubrał gamoniu.
- Dostałem od mamy. Mówi, że ładnie w tym wyglądam. – Bronił się Marcin.

Mateusz pokręcił z dezaprobatą głową. Co za debil, z kim ja muszę się zadawać, pomyślał. Zielona trawa wraz z drzewami i ćwierkającymi słodko ptakami, budziła odrazę jaką założycielowi EMO-hard trudno było znieść. Marcinowi jednak to nie przeszkadzało, podobnie jak jemu psu, który biegał i machał wesoło ogonem. Przechadzając się po parku, zaczepił ich wysoki, łysy chłopak w dresach.
- Wyskakiwać z kasy i telefonów… cioty – przywitał się z emo. Na potwierdzenie swoich słów pchnął Marcina tak mocno, że ten upadł na wyłożoną żwirem alejkę. Pies zaczął szczekać na dryblasa.

Mateusz sięgnął do kieszeni po nożyk do papieru i wbił dresiarzowi go prosto w brzuch. Emo-knife, jak go nazywał, złamał się na trzy części. Nie tracąc czasu, wyciągnął kolejny nożyk i przejechał po szyi kompletnie zaskoczonego chłopaka, do którego teraz dotarło, że ma poważny problem. Krew tryskała wysoko ze śmiertelnej rany. Marcin trzymał psa, by nie pobrudził się czerwoną cieczą. Gdzieś czytał, że hemoglobina zostawia plamy, które ciężko się usuwa. Łysy upadł bez życia twarzą w żwir.
- Łap się za nogi. Schowamy go w krzaki. – Wydał polecenie Mateusz.
Tak też zrobili. Ciało przenieśli w gąszcz i zamaskowali je zerwanymi gałęziami. Plamy po krwi zasypali żwirem i ziemią.

- Szybka robota – pochwalił przyjaciela Marcin. – Który to już będzie?
- Dopiero czwarty w tym miesiącu. Mieliśmy farta bo sam się napatoczył. – Z czarnego pudełka wyjął kanapki i poczęstował kumpla. W nocy wróci na miejsce i pozbędzie się ciała. Przyniesie łopatę i wykopie mu piękny grób. Nakopie się sporo, w końcu dresiarz był wielki jak ich dwóch. Rozmyślania przerwał Mateuszowi niespodziewany kontakt jego twarzy ze żwirem. Szybko wydedukował, że został bezczelnie pchnięty przez jakiegoś idiotę, który nie wiedział z kim zadziera. Marcin krzyknął, upadając koło niego. Kilka osób zaśmiało się. Pies zaskomlał, kopnięty przez jednego z napastników.
- Wstawać emo dzieci! – wydarł się jakiś chłopak.

Mateusz odwrócił głowę w stronę agresorów. Trzech chłopaków w dresach pękało ze śmiechu. Bawili się w najlepsze.
- Na co się gapisz frajerze? Chcesz żeby przerobić ci tą słodką buźkę? – Jego pięść przywitała się czule z nosem Mateusza. Chłopak zawył, zalewając się krwią. Nie jest dobrze, pomyślał, sięgając nerwowo po nożyk.
- Dziewczynki nie powinny bawić się takimi zabawkami. – Kopnął w rękę emo, wytrącając narzędzie. – Prawda chłopaki?
- No! – odezwali się jednomyślnie kumple.
- Zostaw go – powiedział niepewnie, leżący jeszcze na żwirze Marcin.

Mateusz wstał pośpiesznie, zdążył wyjąc ze spodni żyletkę Gillette dla prawdziwych emo i chlasnął najbliżej stojącego chłopaka prosto w oko. Przeraźliwy krzyk rozniósł się po parku. Pozostałych dwóch dryblasów rzuciło się w stronę Mateusza. Pierwszy przewrócił się o wystawioną przez Marcina nogę i runął jak długi. Z drugim przeciwnikiem nie było najmniejszych kłopotów. Mateusz podniósł z ziemi nożyk i ciął napastnika w rękę, którą zasłonił twarz. Zaraz poprawił kolejnymi cięciami. Chłopak upadł na ziemię i skulił się, wrzeszcząc by przestał. Ten z uszkodzonym okiem rzucił się na nożownika, wymachując pięściami. Nie trafił ani razu, za to mógł bliżej zapoznać się z Emo-knife, który przejechał po jego zdrowym oku.

Marcin nie pozostawał w tyle. Podciętego przez niego dresa zdążył, zatłuc kamieniem. Drugi z agresorów tarzał się po ziemi, wrzeszcząc by zostawili go w spokoju. Mateusz z trudem zdołał wymierzyć w miejsce, gdzie znajdowała się tętnica udowa i bezceremonialnie przeciął czarny dresik. Oślepiony chłopak rzucił się do ucieczki, ale zatrzymał się na starym drzewie, w które rąbnął z całym impetem. Mateusz podszedł powolnym krokiem, pochylił się nad obezwładnionym dresem i przejechał mu głęboko po gardle nożem. Natychmiast pojawiła się krew.
- I po kłopocie - powiedział, rozglądając się po pobojowisku Mateusz.
- Mama mnie zabije… Poplamiłem koszulkę krwią, pies ledwo dycha… - martwił się Marcin, głaszcząc psa.
- Życie bywa trudne.
Ostatnio zmieniony pn 27 cze 2011, 12:43 przez piootrek87, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

2
i poszedł, podśpiewując do łazienki
Podśpiewując, poszedł jakoś lepiej brzmi.
ubrał się w przetarte jeansy i czarną koszulką z białym napisem: NIENAWIDZĘ ŚWIATA
Założył przetarte(...)koszulkę
Coś mi nie pasuje jeśli chodzi o to wymienienie kolorów- jakoś po prostu słabe to jest.
Ze stojącej obok łóżka nocnej szafki, wyjął czarny lakier do paznokci i piankę do włosów. Usiadł na łóżku, wtarł trochę pianki w swoje gęste czarne włosy i zabrał się do malowania paznokci.
Zmiksowałbym te zdania i wywalił kilka szczegółów tj. Z szafki nocnej wyjął piankę do włosów i wtarł jej trochę w swoje czarne kłaki. Później wziął czarny lakier(ps.wiedz,że coś się dzieje;)) i zabrał się za malowanie paznokci.
Wierzę, że zrobisz to lepiej niż ja:)
grupy dzieci normalnych inaczej, która wolała
Po przecinku to dzieci będą podmiotem, czyli które wolały
którą w końcu sam ustanowił
Przecież jakoś bardziej pasuje
Należała(mu)się kara
Z nocnej szafki wyjął igłę
Powtórzenie- 1wszy raz pojawia się gdy wyjmuje piankę.
ukłuł się w kciuka
W kciuk
Ale boli(...)Co jeśli to coś poważnego?
Byłoby okej, gdyby była to narracja pierwszoosobowa. Ty, jako narrator w trzeciej osobie nie możesz wejść w jego głowę i stwierdzić, że go to boli. Możesz tylko wywnioskować to z reakcji.
Polał obficie kciuk
Powtórzenie
i obandażował całą rękę
Czyli, że od ramienia do końca palców? Całą dłoń
rękę ledwo udało mu się(w nią) wcisnąć
Dłoń
mijał ludzi z pogardą w oczach
Wychodzi na to, że ci ludzie mieli pogardę w oczach, a raczej to on miał ją mieć.
zobaczył idącego kumpla z małym jamnikiem
Kumpla idącego
Wygląd Marcina przeraził go bardzo
To zdanie po prostu ocieka emocjami(tak, to był sarkazm)
z naszytymi cekinami niebieskiej barwy
Z niebieskawymi cekinami(czy to ważne jak były przymocowane?)
jak jemu psu
Jego psu
łysy chłopak w dresach
W dresie
Na potwierdzenie swoich słów
Potwierdzeniem to to by było, gdyby wcześniej im zagroził czy coś. Tutaj to mogło wzmocnić słowa albo dodać powagi słowom.
wbił dresiarzowi go prosto w brzuch. Emo-knife, jak go nazywał, złamał się na trzy części
Wbił go dresiarzowi Czyli, że nóż złamał się na trzy części już w brzuchu napastnika? Jeśli nie, to dopisz, że próbował wbić nóż.
i przejechał(nim) po szyi
do którego(dopiero) teraz dotarło
Krew tryskała wysoko ze śmiertelnej rany
Zdanie strasznie kulawe.
Łysy upadł bez życia twarzą w żwir
Raczej mało prawdopodobne. Jeśli po prostu stał i się wykrwawił to poleciałby do tyłu(jak przy omdleniu), a jeśli wcześniej ukląkł czy coś,to przydałoby się o tym napisać.
ci tą słodką buźkę
Tę buźkę- chociaż w sumie, jeśli jest to powiedziane przez jedną z postaci to może zostać.
Kopnął w rękę emo, wytrącając narzędzie
Dres kopnął go w rękę, wytrącając narzędzie. I tu znowu pojawia się pytanie- czy nie kopnął przypadkiem w dłoń?
zdążył wyjąc ze spodni żyletkę
Wyjął z kieszeni żyletkę
którą zasłonił twarz
Którą zasłaniał twarz


Pomysł jest bardzo ciekawy, niestety gorzej z wykonaniem. Zdarza ci się dużo powtórzeń i często nie precyzujesz zdań. Powinieneś rozwijać słownictwo i będzie dobrze;)

3
Nie zadzieraj z emo!

Podobało mi się :)
Jak w komentarzu powyżej - pomysł ciekawy, ale wykonanie już gorzej. Choć myślę, że wystarczy dać opowiadaniu ochłonąć, spojrzeć trzeźwiejszym okiem i wyłapać błędy (które zostały wytknięte przez zaqr).
Styl jest niezły, pasujący do takiego groteskowego klimatu. Kwestia, jak wspomniałem, eliminacji błędów, które w wielu przypadkach, wydaje mi się, są po prostu popełnione przez zbyt szybkie i nieprzemyślane pisanie, a pozostawione przez pobieżne sprawdzenie - tak sądze, bo kiedyś robiłem podobnie.

Najbardziej przypadła mi końcówka:
- I po kłopocie - powiedział, rozglądając się po pobojowisku Mateusz.
- Mama mnie zabije… Poplamiłem koszulkę krwią, pies ledwo dycha… - martwił się Marcin, głaszcząc psa.
- Życie bywa trudne.
- w kontekście całości - mistrzostwo :D

Pozdrrrrr!
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

4
piootrek87 pisze:Marcinowi jednak to nie przeszkadzało, podobnie jak jemu psu, który biegał i machał wesoło ogonem. Przechadzając się po parku, zaczepił ich wysoki, łysy chłopak w dresach.
jemu - zdecydowanie nie ten przypadek; lepiej- jego psu;
przechadzając się - stanowczo nie ten imiesłów; Zaczepił ich, przechadzający się po parku, wysoki, łysy chłopak w dresach
piootrek87 pisze:Mateusz odwrócił głowę w stronę agresorów. Trzech chłopaków w dresach pękało ze śmiechu. Bawili się w najlepsze.
- Na co się gapisz frajerze? Chcesz żeby przerobić ci tą słodką buźkę? – Jego (czyja????) pięść przywitała się czule z nosem Mateusza. Chłopak zawył, zalewając się krwią. Nie jest dobrze, pomyślał, sięgając nerwowo po nożyk.
- Dziewczynki nie powinny bawić się takimi zabawkami. – Kopnął (kto???) w rękę emo, wytrącając narzędzie. – Prawda chłopaki?
- No! – odezwali się jednomyślnie kumple.
- Zostaw go – powiedział niepewnie, leżący jeszcze na żwirze Marcin.
Można się zgubić w tym kto, co i komu robi.

Ta krwista bitwa na żylety i emo-noże przypomina mi pojedynek na pięści adoratorów bohaterki Bridget Jones - równie beznadziejnie nieprofesjonalny. Nawet jak na groteskę.

Podobało mi się średnio.

Pozdrawiam
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Mateusz wstał po dziewiątej. Włączył komputer, nastawił ulubioną muzykę - chiński hardcore punk i poszedł, podśpiewując do łazienki. Patrząc w lustro, obmyślał plan uprzykrzenia kilku osobom życia. Po porannej toalecie, ubrał się w przetarte jeansy i czarną koszulką z białym napisem: NIENAWIDZĘ ŚWIATA. Ze stojącej obok łóżka nocnej szafki, wyjął czarny lakier do paznokci i piankę do włosów. Usiadł na łóżku, wtarł trochę pianki w swoje gęste czarne włosy i zabrał się do malowania paznokci.
Dobrze jest widzieć zbudowane sceny. Jeszcze lepiej jest umieć je zapisać w taki sposób, aby inni je zobaczyli, a przy tym nie czuli się zagadani. Otóż, w cytowanym fragmencie, przegadujesz - i nie, nie jest to ciekawe. Ot, spis czynności prowadzących od A do B. Ale można to przeinaczyć, zachowując Twój styl. Zobacz na takie coś:

Mateusz wygrzebał się z łóżka po dziewiątej, kontynuując poranny ryutał w akompaniamencie muzyki (ulubiony chiński hardcrore punk), zaś dłuższą chwilę poświęcił na obmyślanie planu uprzykrzenia kilku osobom życia.
Wyszedł z toalety z koszulką z napisem "nienawidzę świata" oraz upstrzonymi żelem włosami.

[1]Mateusz był założycielem EMO-hard, jedynej grupy dzieci normalnych inaczej, która wolała krzywdzić innych niż siebie. Dzisiaj poleje się krew, pomyślał i uśmiech rozświetlił jego bladą twarz. [2]Zaraz też opamiętał się. Prawdziwy EMO-hard nie uśmiecha się nigdy, no może raz na tydzień, nie więcej. [3]Swoją dawkę wykorzystał już dwa dni temu w środę, dzisiaj był piątek. Złamał żelazną zasadę, którą [4]w końcu sam ustanowił. Należała się kara. Z nocnej szafki wyjął igłę i ukłuł się w kciuka.
[1] - Rozpoczynasz tak samo: Mateusz był, Mateusz to... Piszesz o jednym i tym samym bohaterze, dlatego możesz śmiało to przerobić.
[2] - Fatalne zdanie...
[3] - Od środy do piątku są dwa dni - to oczywiste...
[4] - wyciąć - tak czy siak to jego zasługa.

Po przeróbkach:

Założył EMO-hard, jedyną grupę dzieci normalnych inaczej, która wolała krzywdzić innych niż siebie. Dzisiaj poleje się krew, pomyślał i uśmiech rozświetlił jego bladą twarz. Od razu powstrzymał tę emocję. Prawdziwy EMO-hard nie uśmiecha się nigdy, no może raz na tydzień, nie więcej. Swoją dawkę wykorzystał już dwa dni temu w środę. Złamał żelazną zasadę, którą sam ustanowił. Należała się kara. Z nocnej szafki wyjął igłę i wbił ją w kciuk.
- Aaaaaaaaaaaaa! - Rozległ się wrzask. Ale boli. Z palca pociekło kilka kropel krwi. Co jeśli to coś poważnego?
Tutaj zupełnie straciłeś narratora. Piszesz o bohaterze, więc tę onomatopeję można pominąć, i zamiast strony biernej, wpakuj to w scenę. Będzie żywiej. I, co najważniejsze, zaoszczędzisz czytelnikowi sporej ilości znaków.
Zobacz na:

Wrzasnął z bólu.
- Ok. - Rozłączył się.
W prozie nie piszemy skrótami. Albo okej (z polska) albo okay (z angielska).
Przed wyjściem z domu Mateusz zabrał komplet nożyków do papierów,
papieru
Idąc w stronę parku, mijał ludzi z pogardą w oczach.
wadliwa składnia powoduje dwuznaczność. Ludzie mieli tę pogardę w oczach czy może bohater?
Mateusz pokręcił z dezaprobatą głową. Co za debil, z kim ja muszę się zadawać, pomyślał. Zielona trawa wraz z drzewami i ćwierkającymi słodko ptakami, budziła odrazę jaką założycielowi EMO-hard trudno było znieść. Marcinowi jednak to nie przeszkadzało, podobnie jak jemu psu, który biegał i machał wesoło ogonem. Przechadzając się po parku, zaczepił ich wysoki, łysy chłopak w dresach.
Tutaj przeskakujesz tak w narracji, że ciężko się czyta. Ale co innego przykuło moją uwagę: jak pies macha smutno ogonem?

Jak na groteskę, brakuje tutaj prześmiewczego uzasadnienia całej akcji, która jest motorem napędowym tekstu. Idzie dwóch emo-chłopaków i zakopuje "dresy". No, w porządku, tylko że nie jest to groteskowe w żaden sposób. Stylowo jest, niestety, bardzo źle - budujesz zdania zawsze zgodnie z tą samą, lichą ramą, tworząc pokraczne zbitki imitujące narracje. Problem leży w braku wizji tego, co chcesz opisać. Sam pomysł, niestety, to za mało, aby stworzyć dobrą scenę. Nawet gdybyś miał lepszy warsztat (czego Ci życzę), historia jest mało ciekawa.

Zwróć uwagę na logiczność tekstu: czasem po prostu piszesz za dużo, niepotrzebne słowa, niepotrzebne zdania. Samo oczyszczenie tekstu pozwoli Ci zobaczyć więcej, a tym samym przekazać więcej przy mniejszej ilości znaków. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Zaqr i Marti odwalili już kawał niezłej roboty, rozpracowując ten tekst. Ja bym do listy grzechów głównych dodała już tylko niedbałość o podmiot:
piootrek87 pisze:Chłopak zawył, zalewając się krwią. Nie jest dobrze, pomyślał, sięgając nerwowo po nożyk.
- Dziewczynki nie powinny bawić się takimi zabawkami. – Kopnął w rękę emo, wytrącając narzędzie. – Prawda chłopaki?
Wcześniej mamy opis czynności Mateusza (czy tam Marcina). On wyje, on dostaje w pysk, a potem ktoś kopie w rękę emo. Ja wiem, że chodzi o dresa, ale z punktu widzenia budowy tekstu robisz tam po prostu błąd.
piootrek87 pisze:Mateusz podniósł z ziemi nożyk i ciął napastnika w rękę, którą zasłonił twarz.
Tutaj podobnie - wychodzi na to, że to Mateusz zasłonił twarz.

Co mi jeszcze przeszkadzało, to zaczynanie prawie wszystkich akapitów od Marcin/Mateusz. Ciągle te same konstrukcje - przez to styl jest nużący i monotonny. Brak wyraźniejszych kontrastów sprawił też, że totalnie nie pamiętałam, który to Marcin, a który Mateusz. Obaj bohaterowie (niby wykreowani na bardzo różnych) totalnie się zlewali. Opisać, że się różnią (wygląd, jeden ciężko myślący, drugi wkurzony na wszystko) to za mało. Trzeba to jeszcze czytelnikowi odpowiednio sprzedać. Wyraźnie rozgraniczyć te postaci. Tutaj wszystko jest plus minus takie samo.

Całkiem dobrze dobierasz do charakteru tekstu słownictwo, kolokwializmy itp. Potrafisz też machnąć jakiś fajny komentarz, wrzucić klimatyczną myśl. Sam pomysł - jak dla mnie - ekstra.
piootrek87 pisze:Mateusz był założycielem EMO-hard, jedynej grupy dzieci normalnych inaczej, która wolała krzywdzić innych niż siebie.
I love this idea :D
Do tego tutaj akurat nieźle wyrażone słowami.

Trochę nie dałeś rady z tymi "walkami". Ani śmieszne, ani dynamiczne i nie wiadomo, co się w gruncie rzeczy dzieje. Chlast, chlast i po krzyku.

No i brakuje fabuły. Ciąg scen oparty na fajnym pomyśle, ale nie bardzo go realizujący. Brak tła, podłoża, jakiegoś rozwinięcia. Szkoda.

Niestety, nie bardzo mi się spodobało.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron