Śmierć chodzi boso (?) [trudny do określenia]

1
Przeczytałem ostatnio pewien intrygujący artykuł. Mówił, że każdej osobie, która ginie w wypadku, spadają buty. Specjalnie się w to nie zagłębiałem. Trudno mi nawet powiedzieć czy w to wierzę, ale to wystarczyło żebym napisał ten fragment opowiadania. Proszę o zweryfikowanie. Jestem otwarty na wszelką krytykę.


WWW Pewien uznany malarz obudził się o 6:30. Powinien to zrobić pól godziny wcześniej.
WWW -Cholerny budzik znowu nie zadzwonił! – powitał nowy dzień.
WWWNa 7:00 zaplanowany był początek długo oczekiwanego wernisażu. Włożył garnitur, wzuł buty i nie jedząc śniadania wskoczył za kierownicę. Ruszył z piskiem opon. Ruch był mały, więc pozwolił sobie na pomnożenie limitu prędkości. Nie spodziewał się jednak, że drogę może mu zagrodzić latarnia. Jak to z latarniami, czasem stoją przy drodze.
WWW Malarz nigdy więcej nie namaluje żadnego obrazu.
WWW Przyjechała karetka. Jedynym sprzętem potrzebnym sanitariuszom był, nie licząc noszy i samej karetki, czarny worek. Zanim zapakowali weń malarza, z konsternacja stwierdzili, że najwidoczniej prowadził boso. Nie zauważyli jednak nowiutkich i lśniących półbutów stojących przy poboczu jakieś 20 metrów od miejsca wypadku.
Przywłaszczy je sobie pół godziny później pewien bezdomny. W ciągu następnego miesiąca, w nagłym i niespodziewanym przypływie weny, namaluje obraz na kawałku papieru, który bardzo szybko pomoże mu wyjść z dołka. Zostanie słynnym malarzem, który jeździł będzie na poranne wernisaże. Miejmy nadzieję, że jego budzik nigdy nie zawiedzie.

Re: Śmierć chodzi boso (?) [trudny do określenia]

2
Pewien uznany malarz obudził się o 6:30. Powinien to zrobić pól godziny wcześniej.
Liczby zapisujemy słownie.
Ruszył z piskiem opon. Ruch był mały, więc pozwolił sobie na pomnożenie limitu prędkości.
Czy aby pomnożenie? Nawet w najdelikatniejszej opcji (tak, wiem, że istnieją ułamki i procenty), pomnożyć mógł przez dwa. Co oznacza, że jechał z prędkością 100km/h przez miasto... na którym był ruch, mały, ale jednak był. A światła na skrzyżowaniach?
Nie spodziewał się jednak, że drogę może mu zagrodzić latarnia. Jak to z latarniami, czasem stoją przy drodze.
No, nikt by się nie spodziewał, bo latarnie nie zagradzają dróg. Stoją przy drodze, tak, ale wcale nie tak czasem...
Nie zauważyli jednak nowiutkich i lśniących półbutów stojących przy poboczu jakieś 20 metrów od miejsca wypadku.
Buty zwykle leżą...
W ciągu następnego miesiąca, w nagłym i niespodziewanym przypływie weny, namaluje obraz na kawałku papieru, który bardzo szybko pomoże mu wyjść z dołka.
Papier pomoże mu wyjść z dołka? No tak, papier. Ale raczej miałeś na myśli obraz na owym papierze. Niepoprawny podmiot.
Zostanie słynnym malarzem, który jeździł będzie na poranne wernisaże.
Jeździł będzie - brzydko. "Malarzem, jeżdżącym na poranne wernisaże".


Wiesz, bardzo fajna historia. Podoba mi się zapętlenie od malarza do malarza, którego spotkać może to samo.

Ciężko mi cokolwiek powiedzieć o stylu, fragment jest zbyt krótki i dość lakoniczny:
Malarz nigdy więcej nie namaluje żadnego obrazu.
To jest cały opis wypadku. Nie mówię, że źle. Dobrze. Tylko, że lakonicznie, więc trudno się wypowiedzieć dokładnie o stylu. Jest raczej dobrze, niż źle.


Właście to powiedziałeś, co się wydarzyło. Zawsze się upierałam (i dalej będę), że co masz powiedzieć, lepiej to pokaż. Ja wiem, że bohater gnał przez miasto. Ja wiem, że bezdomny namaluje obraz, wiem, że przywłaszczył sobie buty... ale gdzie ten bezdomny? Pokaż go przy tym poboczu, pokaż jak zabiera buty. Pokaż, jak maluje obraz... Pokaż tę historię, miast tylko informować o faktach.

Na plusik. Podobało mi się.

Pozdrawiam.

3
Bardzo dziękuję. Tego mi było trzeba - trzeźwego spojrzenia na mój tekst przez osobę, która pokaże mi błędy, a nie jak to ktoś z rodziny: "Przepiękne i cudowne opowiadanie, lepszego nie czytałem/łam".
Postaram się nie popełniać takich błędów i w najbliższym czasie może rozwinę to opowiadanie (pomnożę :)) i wrzucę jeszcze raz. A tytuł? Ujdzie? Zawsze mam problem z tytułami...
"[kobiety] W dniu, gdy przestajemy na nie patrzeć, umieramy"

4
Prawdę mówiąc, to w całym tekście, właśnie ten tytuł jest najlepszy. Temat + jego tytuł. Jest bardzo adekwatny do tekstu, trafiony. Jednocześnie niewiele nim zdradziłeś, więc jest również intrygujący. Mówię tutaj tylko i wyłącznie za siebie. Z tytułami bywa różnie...

Pozdrawiam.

5
Tekst... a raczej reportaż ani nie odpowiada, ani ciekawi - tym bardziej, że na wstępie piszesz, iż ciebie zaintrygował temat butów. No i rozwinięcie (vide tytuł) mogłoby być znacznie ciekawsze. Mnie tylko jedno zdanie jakoś rzuciło się w oczy:
Włożył garnitur, wzuł buty i nie jedząc śniadania wskoczył za kierownicę.
czyli: zrobił coś czegoś nie robiąc? Po co zaprzeczenie? Nie lepiej napisać: bez śniadania, na głodnego albo coś takiego? Ogólnie - jest potencjał, nawet duży, i jest też możliwość stworzenia błędnego koła, ale czegoś tu brakło. Nie podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron