ROZDZIAŁVIII
- A gdyby zorganizować dla dzieci jakiegoś zwierzaka? – Natalia zwróciła się do dyrektorki ośrodka. – Psa? Dzieciaki oszalałyby z radości.
- Hm, może, może…- Pani Ludmiła zsunęła okulary na czubek nosa i popatrzyła na dziewczynę. – Psa, mówisz? No nie wiem, czy akurat psa, pamiętajmy o bezpieczeństwie dzieci.
– Więc może rybki? Dzieciaki lubią rybki. Świetlica mogłaby mieć takie duże, oświetlone akwarium, jak pani myśli?
Szefowa potakująco kiwnęła głową:
- Tak, to dobry pomysł. Można zaangażować maluchy do opieki. – Pani Ludmiła pomachała długopisem przed własną twarzą. – Przyjemne z pożytecznym. Tak, świetny pomysł.
Dziewczyna zanotowała w notebooku: „duże, podświetlane akwarium„.
Właśnie miała uruchomić przeglądarkę internetową, aby porównać ceny u różnych dostawców, gdy rozdzwonił się telefon.
- Niech się pani uspokoi – łagodnie, choć stanowczo przemówiła do słuchawki szefowa ośrodka. – Spokojnie, proszę powiedzieć, co się stało. – Niech pani zabierze rzeczy pierwszej potrzeby i przyjedzie do nas, jutro zajmiemy się resztą.
Kobieta odłożyła słuchawkę. Przez chwilę siedziała bez słowa, wpatrując się w rysunki dzieci, pozawieszane na ścianie biura.
- Będziemy miały nowych mieszkańców – poinformowała dziewczynę. – Kobieta z dwójką dzieci, więc nowe zadanie przed tobą.
- Ciekawe, może tym razem będzie lepiej – odrzekła Natalia.
- Lepiej, czyli jak? – zapytała przełożona. – Patryk, to jego masz na myśli, prawda? Natalio, on był innym dzieckiem, od początku o tym wiedziałaś. Nie wiń siebie za to, co się stało – dodała, obdarzając dziewczynę uśmiechem.
Pół godziny później w drzwiach gabinetu, stanęła kobieta z dwoma dziewczynkami.
- Dzwoniłam niedawno i jesteśmy – powiedziała przestraszona.
Zza długich ciemnych włosów wyłoniła się drobna twarz o niebieskich oczach. Od razu zauważyły ślady po utarczce. Lewy policzek widocznie zaczerwieniony i nabrzmiały. Opuchlizna powiększała się w okolicy oka. Łuk brwiowy nieznacznie rozcięty, a gałka oczna podbiegnięta krwią i częściowo zasłonięta powiększoną powieką. Kobieta kurczowo trzymała za rączki obie córki. Nie miała żadnego bagażu, ani jednej reklamówki, czy choćby własnej torebki. Dziewczynki ubrane w takie same, zielone kurteczki, bez czapek, mimo chłodu panującego na zewnątrz, a ona sama w lekkim, wiosennym żakiecie i kapciach.
- Jesteśmy – powtórzyła na widok zbliżającej się pani Ludmiły.
- Natalko, zajmij się dziećmi. - Zwróciła się do dziewczyny, po czym podeszła do nowej podopiecznej.
Po raz pierwszy od śmierci Patryka, Natalia ponownie weszła do sali, w której większość czasu przebywała z chłopcem. Wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy.
Dziewczynki nie sprawiały wrażenia wystraszonych, chętnie odpowiadały na podstawowe pytania, zadawane przez Natalię. Starsza miała pięć lat, kręcone, czarne włosy sięgające do ramion, ciemne oczy i niezwykle długie rzęsy. Na imię miała Ola.
Druga, młodsza, Kasia o krótkich, blond włoskach i równie ciemnych oczach, sprawiała wrażenie bardzo rezolutnej czterolatki.
Bez namysłu pobiegły do dużego pudła, ustawionego w kącie pokoju, w którym znajdowały się klocki.
- Pobawcie się chwilkę, zaraz do was przyjdę – powiedziała Natalia.
- Zawsze grzecznie bawimy się same – odpowiedziała młodsza z sióstr.
- Macie ochotę na ciepłą herbatkę?- zapytała dziewczyna podchodząc do drzwi.
- Nie, nie – odrzekła starsza.
- To może coś do jedzenia i do tego kompocik?
- A, obojętnie – krzyknęła wesoło młodsza, sięgając w głąb pojemnika z zabawkami.
Natalia udała się do biura, w którym wciąż przebywała matka dziewczynek.
- Mogę w czymś pomóc? – zwróciła się z pytaniem do szefowej..
- Musimy pojechać do szpitala, lekarz powinien obejrzeć to oko, zostaniesz z dziećmi i nie wpuszczaj nikogo, istnieje ryzyko, że ich ojciec może się tu pojawić.
- Dobrze, przygotuję dziewczynkom kanapki. Niech się pani nie martwi, – zwróciła się do matki – są bezpieczne.
Dziewczynki układały skomplikowaną budowlę z klocków, gdy Natalia weszła z posiłkiem.
- Teraz jedzonko – powiedziała łagodnie, stawiając talerz z kanapkami, na dziecięcym stoliku. Obydwie posłusznie usadowiły się na niewielkich krzesełkach.
Skończywszy posiłek, starsza Ola podeszła do okna:
- Znowu nieszczęście – stwierdziła, wpatrując się w targane wiatrem gałęzie drzew.
- Jakie nieszczęście? – zagadnęła Natalia.
- On się zdenerwował – wskazała ręką w górę.
- Bóg? Bóg się nie denerwuje. To tylko wiatr. – przekonywała dziecko.
- Bóg nie, anioł się zdenerwował. Bóg ma dobrze, nie musi się martwić, od tego są oni.- Ola mówiła spokojnym głosem.
- Oleńko, to zwykły wiatr. Nikt się nie denerwuje, to tylko pogoda. Czasami wieje wiatr, a czasem świeci słońce. Tak to jest z pogodą. Jesień jest taką porą roku, kiedy wieje, pada deszcz, albo jest całkiem ciepło i słonecznie.
- Nie, nie. To nie o pogodę im chodzi. – Dziewczynka niezwykle dojrzale starała się wytłumaczyć opiekunce, co ma na myśli.
.- Gdyby tak było jak pani mówi, to jesienią tylko by wiało i padało, a latem ciągle świeciłoby słońce, zima byłaby ciągle śnieżna i mroźna. A tak wcale nie jest. Czemu w lecie pada deszcz i jest zimno? Wszyscy ludzie tak myślą. Widzi pani to drzewo? – Wskazała ręką na stojącą nieopodal brzozę.
Natalia bez słowa podeszła bliżej.
- Tamto? Jasne, że widzę. To jest brzoza, jest bardzo wiotkim drzewem.
- Niech pani spojrzy ile gałęzi ma połamanych, a to obok niej, jest całe. Dlaczego? – Dziecko spojrzało na dziewczynę.
- Bo jest słabsza od tego drugiego.
Natalii wydawało się, że udzieliła dziewczynce wyczerpującej odpowiedzi. Myliła się jednak, Ola po chwili zamyślenia ponownie rozpoczęła swoją opowieść.
- To drugie drzewo jest niewinne i dlatego nic mu się nie stało. On ukarał tylko to, które chciało skrzywdzić człowieka.
- Olu, drzewo nie może skrzywdzić człowieka. – Natalia uśmiechnęła się do dziewczynki.
– Chodź pobawimy się z twoją siostrą, pewnie smutno jej samej.
- Kasia lubi bawić się sama. Drzewo nie zrobi nic ludziom ale on je kara za to, że pomaga im krzywdzić się samym. On jest inny, niż pani myśli. Zawsze chce ratować ludzi. Nigdy nie słyszała pani jak się mówi: wieje, bo ktoś się powiesił?
- Oleńko, to tylko takie powiedzenie. Jest wiele różnych przysłów, których nie należy rozumieć dosłownie. To znaczy…- Dziewczyna nie zdołała dokończyć, dziecko ponownie zaczęło tłumaczyć.
- Tak jest naprawdę, czemu nikt mi nie wierzy? – Dziewczynka posmutniała trochę. – To wszystko tak jest, za każdym razem, kiedy ktoś chce się zabić, on robi wszystko, aby mu przeszkodzić. Jakiś człowiek chce się powiesić, wtedy jego anioł się denerwuje i zaczyna uderzać w chmury, a jego ciężki oddech wywołuje wiatr, bo chce w ten sposób uratować człowieka. Myśli, że uda mu się złamać gałąź, którą drzewo podaje temu, co chce się skrzywdzić. A kiedy to się nie uda, jego złość niszczy każdy konar, który kiedyś próbował pomóc człowiekowi, zginąć.
Natalia słuchała dziewczynki z uwagą, dziwne rzeczy opowiadała, ale jej głos brzmiał niezwykle przekonująco i prawdziwie.
- Wiesz, dziewczynki w twoim wieku bawią się lalkami i marzą żeby zostać aktorką, albo piosenkarką. – Usiłowała zmienić temat, zachęcając tym samym dziewczynkę do rozmowy o dziecięcych fantazjach.
- A ja jak dorosnę, zostanę lekarką – nieoczekiwanie odezwała się młodsza z sióstr, Kasia. – Będę dobrą doktorką i uratuję dla Oli dużo, dużo dzieci i dorosłych też, i nawet tych niedobrych, też będę leczyć. – Dziewczynka była nadzwyczaj podekscytowana własnymi słowami.
- No, my z Kasią tak postanowiłyśmy. Ona będzie leczyć ludzi, jak dorośnie, a ja będę pilnować, żeby nic złego sobie nie zrobili.
- Aha, czyli zostaniesz policjantką – stwierdziła Natalia.
- Nie policjantką, – zaśmiała się Ola – aniołem. Dziewczynki też mogą być aniołami.
- Aniołem, mówisz…
- Ola będzie dobrym aniołem, ale musi dorosnąć i nauczyć się poznawać – do dyskusji ponownie włączyła się Kasia. – Ja też chciałam, ale nie umiem odróżnić kamienia.
- Kamieni nikt nie potrafi odróżnić, nie martw się, ja też nie umiem.- Dziewczyna próbowała pocieszyć Kasię, a rozmowę z dziewczynkami zaczęła odbierać jak zabawę. Wędrówka do krainy dziecięcych wyobrażeń.
- Hi hi – głośno zaśmiała się Ola. – Każdy kamień ma swój zapach, niech pani weźmie kiedyś do ręki zwykły kamyczek z ulicy, albo z podwórka. Pachnie prawie tak samo jak widelec czy łyżka, ale kamień w lesie pachnie inaczej, ziemią, mchem. A kamień, gdy deszcz pada ma zapach taki sam jak brudna woda, co leci w kranie. Wszystko pachnie. Wszystko, tylko Kasia jest jeszcze za mała żeby to poczuć.
- Spróbuję kiedyś, naprawdę.
Do pokoju weszła matka dziewczynek.
- Jak tam moje serduszka? – Wydawała się w znacznie lepszym nastroju.
- Prawdziwe aniołki – odpowiedziała Natalia, puszczając oko do sióstr. Obydwie pomachały jej rączkami.
- To do jutra dziewczynki – powiedziała.
- Do widzenia! – krzyknęły równocześnie.
- Co za wspaniałe dzieciaczki – zwróciła się, do czekającego przy drzwiach Dawida. – Z takimi dziećmi można cały dzień przegadać. Bardzo mądre. Bardzo.
- Widzę właśnie, że miałaś udany dzień – odpowiedział.
Re: Kolejny rozdział thrillera.
2[1] – Według mnie nieco zgrabniej brzmiałoby: w dziecięce rysunki.Przez chwilę siedziała bez słowa, wpatrując się [1]w rysunki dzieci, [2]pozawieszane na ścianie biura.
[2] – Tutaj natomiast napisałabym: wiszące na ścianie.
Napisałaś, że niebieskie oczy zauważyły ślady po utarczce, a chodziło zapewne o to, że zauważyły je kobiety z ośrodka. Błąd podmiotu.Zza długich ciemnych włosów wyłoniła się drobna twarz o niebieskich oczach. Od razu zauważyły ślady po utarczce.
Usunęłabym. W sumie wiadomo, że zaczerwienienie i opuchlizna są widoczne.Lewy policzek widocznie zaczerwieniony i nabrzmiały.
[1] – Powtórzenia. Poza tym, jeśli oczywiście nie chciałaś podkreślić, że opuchlizna rosła w oczach, lepiej byłoby napisać po prostu: Opuchlizna w okolicy oka.Opuchlizna [1]powiększała się w okolicy oka. Łuk brwiowy nieznacznie rozcięty, a gałka oczna [2]podbiegnięta krwią i [3]częściowo zasłonięta powiększoną powieką.
[2] – Hm, jest coś takiego, jak krwawe podbiegnięcie, więc nie twierdzę, że źle, ale ja bym jednak napisała: nabiegła krwią.
[3] – Tutaj właściwie powtarzasz informację z poprzedniego zdania.
Zły zapis dialogu. Usunąć kropkę po „dziećmi”, a „zwróciła się” należy napisać małą literą.- Natalko, zajmij się dziećmi. - Zwróciła się do dziewczyny, po czym podeszła do nowej podopiecznej.
Znów źle zapisany dialog. Przecinek powinnaś postawić po słowie „matki”, a nie „martwi”.Niech się pani nie martwi, – zwróciła się do matki – są bezpieczne.
Nie wypiszę tutaj wszystkich przykładów, ale jest ich więcej w tekście.
Tutaj też coś nie gra z podmiotem. Piszesz, że w kącie pokoju znajdowały się klocki, a chodzi zapewne o to, że klocki znajdują się w pudle, stojącym w rogu.Bez namysłu pobiegły do dużego pudła, ustawionego w kącie pokoju, w którym znajdowały się klocki.
Podzieliłabym to zdanie:- Musimy pojechać do szpitala, lekarz powinien obejrzeć to oko, zostaniesz z dziećmi i nie wpuszczaj nikogo, istnieje ryzyko, że ich ojciec może się tu pojawić.
- Musimy pojechać do szpitala, lekarz powinien obejrzeć to oko. Zostaniesz z dziećmi i nie wpuszczaj nikogo. Istnieje ryzyko, że ich ojciec może się tu pojawić.
Przecinek po "kanapkami" do usunięcia. Interpunkcja kuleje w całym tekście.- Teraz jedzonko – powiedziała łagodnie, stawiając talerz z kanapkami, na dziecięcym stoliku.
Powtórzenia.To jest brzoza, jest bardzo wiotkim drzewem.
To brzoza, która jest bardzo wiotkim drzewem.
Poprawna odmiana: karze, ale rozumiem, że błąd zamieściłaś tutaj celowo, gdyż kwestię wypowiada dziecko, więc OK.Drzewo nie zrobi nic ludziom ale on je kara za to, że pomaga im krzywdzić się samym.
Trochę błędów interpunkcyjnych (nie ułatwia to odbioru), błędy podmiotu, tu i ówdzie źle zapisany dialog (źle postawione znaki interpunkcyjne, brak spacji). Poza tym w dialogach stosujesz dywiz, a gdzieniegdzie wkrada się myślnik, co jest niekonsekwencją, np.:
- Jesteśmy – powtórzyła na widok zbliżającej się pani Ludmiły.
A tutaj z kolei kończysz zdanie podwójną kropką:– Chodź pobawimy się z twoją siostrą, pewnie smutno jej samej.
Lub kropką zaczynasz dialog:- Mogę w czymś pomóc? – zwróciła się z pytaniem do szefowej..
Wiem, że to nie jest najważniejsze, ale denerwuje, dlatego warto i na owe przyziemne sprawy zwracać uwagę..- Gdyby tak było jak pani mówi, to jesienią tylko by wiało i padało,
Tekst jest ósmym rozdziałem czegoś większego, dlatego trudno ocenić go jako całość. Jeśli chodzi o bohaterów: Natalia ma jakieś tajemnicze, bolesne doświadczenie na koncie (Patryk), co intryguje i na pewno zachęca do zapoznania się z dalszymi rozdziałami. Podobnie kobieta z pobitą twarzą – co się stało, kto jej to zrobił i dlaczego? Pojawiające się na scenie dziewczynki są najciekawszymi postaciami w tekście. Podoba mi się sposób, w jaki widzą świat, jak go odbierają, interpretują. Nad wyraz dojrzała Ola, głosząca nieco straszne teorie na temat gniewu Boga, połamanych gałęzi, wisielców, wypowiedzi dziewczynek na temat zapachu kamieni, intrygujące stwierdzenie Oli, że chce zostać aniołem – wszystko to zachęca do zapoznania się z resztą opowieści. Biorąc pod uwagę, że to thriller, dziewczynki ze swymi teoriami wpasowują się w całość niezwykle obiecująco.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
3
dziekuję za komentarz, wiem moja wina, tak mam, że pisze nie przykładając wagi do interpunkcji - zwykle narabiam sobie roboty, wstawiając znaki przestankowe dopiero po definitywnym zakończeniu. Mój błąd ale też podwójna robota, zapis dialogów też już wiem jak ma wyglądać, usprawiedliwienie jest tylko jedno, ten thriller był moją pierwszą w życiu większą rzeczą, nigdy przed nim nie pisałam prozą, stąd w niektórych miejscach bardzo kuleje. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za porady, są bardzo dla mnie istotne
4
Niepotrzebne. To jest jakiś fragment większej całości i Ludmiła to jedna z postaci - pewnie zdołałbym nieco poznać do tej pory. Z drugiej strony opisujesz rozmowę dwóch znajomych (bez trzeciej osoby, za którą stałby narrator) i też babki się znają.- Hm, może, może…- Pani Ludmiła zsunęła okulary na czubek nosa i popatrzyła na dziewczynę. – Psa, mówisz? No nie wiem, czy akurat psa, pamiętajmy o bezpieczeństwie dzieci.
popatrzyła -> spojrzała
Szefowa przytaknęła skinięciem.Szefowa potakująco kiwnęła głową:
lub
Szefowa kiwała potakująco głową
Tu czegoś brakuje - dzwoni telefon i... kto to mówi? Szefowa ośrodka - ale po której stronie jest aparatu? Scena wydaje się być wybrakowana.Właśnie miała uruchomić przeglądarkę internetową, aby porównać ceny u różnych dostawców, gdy rozdzwonił się telefon.
- Niech się pani uspokoi – łagodnie, choć stanowczo przemówiła do słuchawki szefowa ośrodka. – Spokojnie, proszę powiedzieć, co się stało. – Niech pani zabierze rzeczy pierwszej potrzeby i przyjedzie do nas, jutro zajmiemy się resztą.
[1] - te wyłanianie tutaj źle leży. Gdybyś napisała, że rozgarnęła włosy, wówczas okej, ale tak to jest na wyrost.[1]Zza długich ciemnych włosów wyłoniła się drobna twarz o niebieskich oczach. Od razu zauważyły ślady po [2]utarczce.
[2] - Utarczce? No, nazwij to po imieniu. W takiej chwili trzeba być konsekwentnym - utarczka to coś małego, lekkiego - ślady po pobiciu to coś poważniejszego.
Drugie wynika z pierwszego - raczej zbędne.Starsza miała pięć lat, kręcone, czarne włosy sięgające do ramion, ciemne oczy i niezwykle długie rzęsy. Na imię miała Ola.
Druga, młodsza, Kasia o krótkich, blond włoskach i równie ciemnych oczach, sprawiała wrażenie bardzo rezolutnej czterolatki.
z łatwością wciągniesz czytelnika, kiedy to pominiesz - albo będzie pamiętać, że Ola to starsza (to byłoby oznaką wprawnego przedstawienia postaci) albo wróci do tego fragmentu, aby sobie to utrwalić.Skończywszy posiłek, starsza Ola podeszła do okna:
Skupię się na jednej rzeczy: Oli i drzewach. Ten fragment dobitnie jest ważny - ma coś pokazać i zacząć czymś kręcić, ale ma dwie wady: nie jest jasny. Użyłaś za dużo słów, aby wyjaśnić tę mechanikę z aniołem i pozostaje to wciąż czytelne, ale mało trafne (nie trafia od razu - a powinno). Poza tym, przy ładunku emocji, jaki słowa Oli powinny nieść, reakcja Natalii jest zbyt miałka. Tu właśnie jej słowa/czyny powinny być przedłużeniem ciężaru krótkiego wyjaśnienia dziewczynki. Trzeba by to zbalansować.
Fragment thrillera - cóż, nie uświadczyłem niestety niczego groźnego. Z pewnością masz ciekawe dialogi (zwłaszcza na początku) ale brakuje tu emocji, zwłaszcza że i początek (pobita kobieta) i końcówka (dialog z dzieckiem) powinny je ze sobą nieść.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.