
***
Cza
Obrazek przypominał raczej szkic, niż pyszne wielkoformatowe dzieło barokowych mistrzów. I nic dziwnego-nie pochodził ani z tej epoki, ani tego kraju, co ja. A jednak -tusz i jedwab oddały lepiej piękno góry Fuji, niż płótno i najbogatsza nawet paleta barw. Materiał nasiąkł aromatem herbaty jaśminowej i fajkowego dymu. Bo mój Mistrz właśnie sobie popalał. I używał dobrego tytoniu. A tak się składa, że wspomniane dziełko miałam tuż przed sobą.
- Mocniej.- polecił spokojnie. Nigdy mnie nie uderzył ani nawet nie podniósł głosu (nie poza salą medytacyjną) ale surowe spojenie Jego oczu mówiło aż nazbyt wiele o Jego niezadowoleniu z efektów mojej pracy. Pokiwałam głową i z należytą czcią (oj, długo musiano mnie jej uczyć!) wzięłam kolejną kartę kredowego papieru. W cichości wyrzekając na surowego starca, po raz kolejny zanurzyłam koniec pędzla w tuszu.
- Co to jest, moje dziecko?- spytał ze szczerym zainteresowaniem, pochylając się nad efektem moich całodziennych ćwiczeń. Stłumiłam złość-nie znoszę, kiedy ktoś zagląda mi przez ramię. Wzięłam głęboki, relaksujący wdech (zanotować: Oddychanie to podstawa!) i odpowiedziałam:
- Litera, którą dziś kaligrafuję, mistrzu.
To wprawiło pozornie spokojnego starca w furię. W każdym razie tak to wyglądało, kiedy wstał ze swojej poduszki i siłą zmusił mnie do powstania.
- To jest „ai”!? – niemal przycisnął mój nos do kartki drogocennego papieru.
- To jest „ai”!?- powtórzył. Oczy nieomal wyskakiwały mu z orbit.
Byłam szczerze zdumiona. Wiedziałam, że dawni mistrzowie, jak na przykład Linji, zwykli byli zachowywać się gwałtownie, jeśli wymagało tego dobro ucznia, ale akurat mój opiekun nigdy tego środka nie stosował. Nie podczas ćwiczeń kaligrafii, które mi zalecono. Musiałam popełnić jakiś „straszliwy” błąd, jak zły nacisk albo nieprawidłowa postawa...
- Tak, to jest „ai”- odpowiedziałam, siląc się na spokój.
- A czy ty wiesz, worku łajna, co oznacza to słowo w języku japońskim?
Prychnęłam z irytacją. Oczywiście, że wiedziałam, przecież powiedział mi to, zanim do tego znaku doszliśmy!!
- Oczywiście, mistrzu.-odpowiedziałam więc zgodnie z prawdą.-oznacza miłość.
Mistrz milczał chwilkę. Puścił mnie, jakby zapominając o istnieniu uczennicy, a potem powiedział cicho, jakby do siebie:
Dziwne, że jeszcze nie wiesz. A może to ja jestem ślepy...- i, ku mojemu zdumieniu, opuścił altanę, gdzie pracowaliśmy, by powrócić z dwiema czarkami przepysznej herbaty jaśminowej. A następna próba napisania tej litery okazała się sukcesem.