Nowi dawni ludzie [s-f, kryminał - fragmenty, zawiera wulg.]

1
Witam! Otóż mam do Was pewną prośbę - oceńcie poniższe fragmenty. Wiem, że ocenianie wyrywkowych tekstu nie jest łatwe, rozumiem, ale zależy mi na poznaniu Waszej opinii co do samego stylu, sformułowań itp. Powiedzcie mi też, jak się Wam ten tekścik czytało.

---------------

Rok 2041

Sięgnął po paczkę papierosów. Starą paczkę, rocznik 2009. Wyjął z niej papierosa i umieścił pomiędzy wargami. Następnie przystawił do papierosa płomień srebrnej zapalniczki. Również niemłodej. Marek uwielbiał te swoje antyki. Przypominały mu dawne, dobre czasy. Czasy, które przeminęły i po których nie zachował się ślad. Żaden. Nawet wpis w pamiętniku, zagubionym podczas przeprowadzki.

Usłyszał sygnał Sekbota, sekretarki-robota. Delikatny, kobiecy głos osłodził mu cierpienie. I pomyśleć, że nawet ten cholerny głos nie był naturalny, a sztucznie wytworzony w fabrykach potężnych korporacji.

Sekboty nie były typowymi robotami czy, jak kto woli, androidami. Swą budową przypominały telefony stacjonarne. Z tym, że zaszły o wiele dalej w swej doskonałości.

- Pan Andrzej Kaliński prosi o pozwolenie na wejście - wyjaśnił Sekbot. - Czy zezwalasz na otwarcie drzwi?

Marek prędko zgasił papierosa. Zajrzał do paczki - była pusta. Odrzucił ją w kąt, a sam wstał i poprawił czarny garnitur. Leżał wyśmienicie. Krawiec wykonał świetną robotę.

- Zezwalam - powiedział wyraźnie Marek.

- Odpowiedź przyjęto - odparł Sekbot.

Szmer otwieranego zamka przerwał wszechpanującą ciszę. Wielkie drzwi rozwarły się i stanął w nich niewysoki, lecz postawny brunet - Andrzej.

- Zamknij za sobą - poprosił Marek. - Sekbot coś nawala.

Weszli do zadymionego biura. Andrzej od razu wyczuł, że dym jest nietypowy.

- Stare fajki, prawda? - dociekał.

- Prawda, prawda, właśnie wypaliłem ostatnią.

...

2045

Ciemności otuliły miasto. Diodowe latarnie rozświetlały wąskie uliczki. Marek popatrzył na zegarek samochodowy. Wskazywał dwudziestą trzecią piętnaście.

- Właśnie kończy się godzina policyjna - zauważył. - Teraz możemy być spokojni.

Andrzej wyjął damski rewolwer spod prochowca. Rocznik '36, edycja kolekcjonerska. Skarb dla każdego znawcy.

- Teraz wyjaśnij mi, co dokładnie mam zrobić.

Marek poprawił się na fotelu. Umieścił kartę w podłużnej stacyjce. Silnik "zawarczał".

- Do ludzi nie strzelaj. Po prostu kropnij kilka razy w okno. I tyle. Postraszymy gnojka.

(...) "Benito" wyskoczył z garażu. Nikt nie podejrzewał, że się tam zaszył. Był gotów do walki. W rękach trzymał myśliwską dubeltówkę. Z trudem przeskoczył niskie ogrodzenie i pognał za Andrzejem.

Andrzej wybiegł zza rogu i w rozpędzie wskoczył do samochodu. Marek docisnął pedał gazu. Samochód ruszył z piskiem opon.

...

2047

Po pogrzebie Konrada, członkowie organizacji Marka spotkali się nad jego grobem. Nie było ich specjalnie wielu, w sumie zaledwie siedmiu.

Stali w jednym szeregu. Czekali na wystąpienie przywódcy. Marek wystąpił, ustawił staroświecki znicz na marmurowym nagrobku, przeżegnał się, wstał. Zwrócił twarz w kierunku zebranych.

- Musimy omówić parę spraw, ale najważniejszą zajmiemy się teraz - zaczął. - Dziękuję wam, że przyszliście po raz ostatni pożegnać się z naszym przyjacielem. Wiem, że zrobiliście to dla niego. Na pewno jest wam wdzięczny.

Zamilkł. Przyjrzał się twarzom towarzyszy. Doszedł do wniosku, że oblicze jednego z nich, Jerzego Branickiego, nie przedstawia żadnych uczuć, prócz wszechogarniającego jego ciało chłodu. Dzień rzeczywiście był paskudny. Rzęsisty deszcz zalewał uliczki, wiatr dokuczał przechodniom. Nawet stróże prawa nie wychodzili z posterunków. Lecz cała sytuacja miała drugie dno, to prawdziwe. Jerzemu należało gruntownie się przyjrzeć.

- Nie wiem kogo podejrzewacie o atak. Na pierwszym miejscu mojej prywatnej listy znajduje się "Benito". Skurwiel od samego początku liczył na rewanż. Myślę jednak, że oskarżając go, popełniam błąd. Przecież to byłoby za proste. Chyba, że życie jest filmem.

Ponownie przerwał. Ciszę zakłócił przyjazd radiowozu.

- Co jest? - zapytał Andrzej. - Po nas przyjechali?

Jerzy wskoczył na nagrobek i przeskoczył płytę. Czyżby wiedział więcej od pozostałych? Na razie należało czekać na reakcję stróżów prawa.

- Mają broń - zauważył Marek. - Ten idiota Jerzy wszystko zepsuł. Znikajmy stąd.

...

2
Sekboty nie były typowymi robotami czy, jak kto woli, androidami. Swą budową przypominały telefony stacjonarne.


Faktycznie, nie androidy - zabawne jest to stwierdzenie :)
Odrzucił ją w kąt, a sam wstał i poprawił czarny garnitur.
wyciąć.
Andrzej wybiegł zza rogu i w rozpędzie wskoczył do samochodu. Marek docisnął pedał gazu. Samochód ruszył z piskiem opon.
Za bardzo pocięte.

No i powiem ci, że wyrywki, które pokazałeś przyćmiewają każdy Twój tekst, prezentowany do tej pory. Jest akcja, dobre i plastyczne opisy, zero dłużyzn. Czasem jakieś powtórzenie, cos tam zgrzytnie, ale jest dużo ciekawiej - pisząc to, mówię wprost: byłem ciekawy tekstu. Z czystym sumieniem napiszę, że jak całość prezentuje się w ten sposób, to jest to świetny materiał do obróbki - a jak fabuła nie leży, to książka będzie dobra (czy też opowiadanie).

Technicznie nie szarżujesz, gadżety są uzupełnieniem tekstu, nie wysuwają się na pierwszy plan i to też jest dobre. Czuć klimat SF - jest rzut na antyki, trochę robotów, jakieś detale. Jest dobrze.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
minojek pisze:Sięgnął po paczkę papierosów. Starą paczkę, rocznik 2009.
Zbędne powtórzenie, które nic nie wnosi. Ta druga paczka do wycięcia.
minojek pisze:Wyjął z niej papierosa i umieścił pomiędzy wargami. Następnie przystawił do papierosa płomień srebrnej zapalniczki.
Tym razem powtórzenie słowa "papierosa" razi.
minojek pisze:Szmer otwieranego zamka przerwał wszechpanującą ciszę.
Jaką ciszę, dopiero co Sekbot gadał.
minojek pisze:Silnik "zawarczał"
po co cudzysłów? Zawarczał i tyle.
minojek pisze:Marek docisnął pedał gazu. Samochód ruszył z piskiem opon.
Docisnąć mógł, gdyby już go wciskał, a przecież dopiero startuje.

Wcześniej już czytałem Twoją "Wolność na przykładzie psa". Tam raziły mnie powtórzenia, tutaj też niestety są.
Ciężko ocenić takie wycinki. Ale spróbuję...

Na plus:
Antyki, fajnie wprowadzone, były najciekawszym elementem kawałków.
Pierwszy dialog. Prosty, ale wiarygodny.

Na minus
Wspomniane powtórzenia
Opis Sekbota.

Już wyjaśniam. Zawsze mam wrażenie, że narrator opisuje zdarzenia ludziom współczesnym, ewentualnie tym z przyszłości. Gdybym opisywał Ci jakąś historię z mojego życia, w której na przykład używam faksu, nie opisywałbym ci go. Wiesz do czego służy. Ty poświęciłeś wyjaśnieniu cały akapit. Owszem, od razu chciałem dowiedzieć się, co to takiego, ale na Twoim miejscu wkomponował bym to w tekst jakoś inaczej.

Posłużę się tym faksem.

Wczoraj wysłałem faksem fakturę. Zawsze intrygowało mnie, jak to jest, że wkładam zapisaną kartkę papieru w urządzenie, a ktoś, gdzieś daleko wyciąga ze swojego faksu jej kopię.

Banalny przykład, ale wyjaśniłem Ci ogólnie na czym polega działanie urządzenia niejako mimochodem.

Co jeszcze na minus?
Zadziwiła mnie godzina policyjna, która kończy się w nocy. Zazwyczaj nocą się zaczyna, bo w dzień łatwiej jest kontrolować rejon w którym ona obowiązuje. Oczywiście może masz wyjaśnienie, lecz w tym, co przeczytałem go nie było, więc troszkę mi to zazgrzytało.

Pozdrawiam.
Dariusz S. Jasiński
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”