–––
WWWRodzime krajobrazy zaczęły przesiąkać spowszednieniem. Mijałam je dzień w dzień, pełna znużenia, pełna goryczy, że wszystko to, na co pracowałam tyle lat pozostawało wciąż niezmienione. Poznałam mój świat dogłębnie i nie chciałam więcej tracić czasu na zwyczajne utrwalanie otaczających mnie sytuacji. Oczywiście starałam się odkryć coś, co mogło zostać pominięte podczas uprzednich oględzin, lecz zaczęłam powoli dostrzegać, że stałam się więźniem swego sukcesu – pośród pól kolorowych, w posiadłości mych marzeń, która stała się dla mnie więzieniem, kompletnie odcięta od teraźniejszości wyznaczanej rytmem nieśpiącego miasta – moje życie zaczęło przypominać wegetację roślin, które chciały w jak najlepszym stanie przetrwać zimę.
WWWMoje dwudzieste ósme urodziny – jak co roku – obchodziłam z najbliższymi przyjaciółmi podczas drugiego weekendu grudnia. Zdawało mi się, że wszystko jest w porządku, że jest jak dawniej. Bawiliśmy się świetnie, nie stroniąc od używek wszelkiego typu, coraz bardziej zacieraliśmy dystans jaki tworzył się między nami, przez miesiące katorżniczej pracy dla zachłannych koncernów maści wszelakiej. Z każdą minutą coraz bardziej rzeczywistość zlewała się z fikcją, prawda z fałszem, a nawet dobro ze złem. Moralność przechodziła do swojej szarej strefy, dobre chęci stawały się urojeniami, a pragnienia przeradzały się w żądze które, następnie zaczynały kontrolować najdrobniejsze ruchy i gesty. Nasze ciała całkowicie podporządkowały się wszechogarniającej zabawie. Zaprzeczyliśmy wszystkim prawom fizyki, odkryliśmy siebie na nowo i zaczęło się wszystko jeszcze raz.
WWWPrzypomniało mi to zamierzchłe czasy szkoły średniej, gdzie dobra mina do złej gry potrafiła usytuować człowieka w szeregu. Czasami kogoś z niego wyciągała, tworząc archetyp postępowania międzyludzkiego. Tamże dowiedziałam się, że to nie byt kształtuje świadomość, lecz świadomość może ukształtować byt. Jednak przedtem ta świadomość musi zostać dostatecznie zmanipulowana, musi zostać połechtana do granic wytrzymałości – lub wręcz przeciwnie, zostać zrównana z ziemią, bez większych ogródek sprowadzona do pozycji psa mieszkającego w budzie. Bynajmniej nie w domu. To by było o wiele za dużo. Nie pamiętam już jak to było ze mną. Może zwyczajnie nie chcę pamiętać. Bywało kolorowo, całkiem cukierkowo, bardzo imprezowo i energicznie, ale także nostalgicznie, całkiem samotnie i bez znaczenia. Momenty chwały przeplatane upadkami z wysokości. Motyle i koty.
WWWAle coś się w nas od tego czasu zmieniło, we mnie na pewno. Chyba zrozumiałam, że trzeba przelecieć kilka tysięcy kilometrów, by znaleźć siebie gdzieś na krańcu świata. Trzeba złamać monotonię istnienia i wybadać własne szczęście. Czy będzie lepiej? A bo ja wiem. Będzie inaczej.
WWW- Coś słabo wyglądasz, chyba masz już dosyć, maleńka. Czas się kłaść – szeptał mi Robert, głosem pełnym troski – Zaniosę cię.
WWW- Robert?! Co jej jest? Wszystko w porządku?
WWW- Trochę przesadziła, będzie dobrze – starał się uspokoić towarzystwo – Musi tylko porządnie się wyspać.
WWW- Cała Élodie...
WWWMnogość barw i przesyt kształtów. Ogromna miazga myśli doczesnych, wielka niewiadoma, różowe koniki i astronomiczna prędkość. Psychodeliczna karuzela zaprasza na kolejną wyprawę! Chętni? Niepewna przyszłość, złowieszcza zagadka, opowiedz mi życie lub zjedz dla mnie kwiatka. Kolejka zmienia się w pociąg, który wewnątrz wzniesienia znika. Jestem w ciemnym tunelu i widzę światło.
WWW- Czemu ona się tak trzęsie? To jest normalne?!
WWW- Ja pierdolę. Dzwoń po karetkę!