"Reinkarnacja" Rozdział III

1
Skrobnąłem sobie kolejny rozdział. Komentujcie, i krytykujcie. Proszę tylko o jedno, jak macie zamiar pisać że coś mam źle, od razu powiedzcie jak powinno być dobrze, a nie nabijacie posty. Po prostu pomóżcie ^^
____________
Reinkarnacja.


Rozdział III, „Pierwsza noc w obozie”.


Feliks ustawił się na końcu kolejki, zaraz za nieznaną mu kobietą, która wyglądała na około czterdzieści lat. Bał się, że jak przyjdzie jako nowy, nieznany członek, wszyscy będą się na niego patrzeć, wypytywać skąd tu się wziął, ile ma lat. Nie miał ochoty na zamieszanie wokół swojej osoby. Jednakże jedynymi osobami, które się mu przyglądały, byli trzej seniorzy z rady, oraz Laura. Szeptali między sobą, raz za razem spoglądając na chłopca. Ten, widząc to, spuścił wzrok w dół, i co jakiś czas podchodził kilka kroków do przodu. Gdy w końcu nastała jego kolej, popatrzył na mężczyznę, który wydawał racje żywnościowe. Jako jeden z nielicznych w osadzie był umięśniony, a na jego twarzy malował się dobrotliwy uśmiech. Gdy tylko Feliks podszedł bliżej powiedział:
- O! Widzę że mamy nowego u siebie. Cześć mały, jak się nazywasz?
- Na imię mi Feliks. – odburknął mu.
- Coś taki małomówny jesteś. Jestem Dargorad. – przedstawił się, wystawiając rękę w kierunku młodzieńca. Ten ścisnął ją, lecz nic nie odpowiedział. Natomiast Dargorad rzekł:
- Najprawdopodobniej nie wiesz co tu jemy, więc aby ciekawość cie nie zżerała od środka, od razu dam ci twoją porcję. – podał mu miskę. Feliks zaglądnął do niej. W środku było coś, co wyglądało na owsiankę, z wkrojonymi sucharami. Dargorad podał mu łyżkę.
- Masz, smacznego. Po zjedzeniu przynieś naczynia do mnie, lub zostaw tutaj na stoliku, jeżeli mnie nie będzie. Powodzenia w nowym życiu! – oznajmił z uśmiechem. Feliks odszedł na bok. Nawet nie zauważył kiedy zrobiło się prawie całkowicie ciemno, oraz kiedy rozpalono ognisko. Większość ludzi już jadła siedząc na ławkach przed ciepłym ogniem. Chłopak oparł się o ścianę „kuchni”, i stojąc w cieniu zaczął liczyć mieszkańców. Doliczył się dwudziestu osób. Wziął do ust pierwszą łyżkę kolacji. Skrzywił się troszkę, lecz po chwili uświadomił sobie, że lepsze to niż głodować. Zaczął powoli jeść. Znów przeleciał wszystkich wzrokiem. Nie było nikogo w jego wieku. Większość stanowili mężczyźni. Najmłodszą osobą jaką do tej pory widział, była Laura. Wszyscy jedli w ciszy, patrząc co jakiś czas na siebie. Zdążył już zauważyć, że wszyscy byli koło siebie w grupach 3-4 osobowych. Gdy tylko skończył jeść, oddał Dargoradowi miskę z łyżką, i udał się w kierunku swojej chatki.

W środku nie zastał nikogo. Troszkę go to zasmuciło, nie będzie miał z kim porozmawiać. Usiadł na ławce przed „domem” i popatrzył w niebo. Była bezchmurna cicha noc, pełna gwiazd. Sierp księżyca świecił nad jego głową. Zimny wiatr wiał mu prosto w twarz. Zamknął oczy, oparł się ścianę, i zaczął myśleć. Co z nim dalej będzie? Czy musi mieszkać z nimi wszystkimi? Co się stało? Dlaczego prawie nic nie pamięta? Pytania kłębiły się mu w głowie, lecz nie był w stanie odpowiedzieć nawet na część z nich. Siedząc tak zamyślony zasnął. Obudziło go dopiero szturchanie w rękę.
- Wejdź do środka, bo się przeziębisz! A lekarstw nie mamy! – usłyszał głos, lecz był tak zaspany, że nawet nie był w stanie rozróżnić kto to, więc tylko wstał, i wszedł do domu. W środku było tylko troszeczkę cieplej. Przetarł oczy, chcąc się rozbudzić, i stanął jak wyryty. Osobą która go obudziła, i kazała wejść do środka nie był nikt inny, jak Laura, która już zdążyła się położyć na pierwszym posłaniu od prawej ściany, najdalej od drzwi. Spojrzała na niego i zapytała:
- Kładziesz się, czy masz zamiar spać na stojąco?
- Już się kładę. Tylko gdzie jest wolne miejsce? – odpowiedział nieśmiało Feliks.
- Wszystkie są wolne. Nie ma jeszcze nikogo u nas w „Czwórce”. – odpowiedziała z uśmiechem, który ledwo co zauważył, poprzez ciemność jaka była w domku. Nie docierał tu ani blask księżyca, ani światło ogniska.
- Chodź tutaj, połóż się. – kontynuowała dziewczyna, wskazując posłanie koło siebie. Chłopiec milcząc położył się, i od razu się spytał:
- Ile już tu jesteś? – Laura położyła się na plecach, i patrząc w sufit odpowiedziała.
- Około miesiąca. Może dłużej. Traci się tutaj rachubę czasu. – odwrócił głowę w jej kierunku.
- Jak się tu znalazłaś?
- Znaleźli mnie, podobnie jak ja ciebie.
- A, właśnie, nie zdążyłem jeszcze Ci za to podziękować! – przypomniał sobie.
- Nie ma sprawy, po to tu jesteśmy.
- „My”? Czyli kto dokładniej? – zainteresował się chłopak.
- No my, czyli cały ten obóz. Skupiamy się razem, jako wszyscy którzy przeżyli ten kataklizm, którym była Wojna. – odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
- Wojna?
- Tak, Wojna. Nie mamy informacji co i jak, lecz wiemy że trwała ponad wiek i spowodowała upadek całej ludzkiej cywilizacji.
-Cywilizacji? W jakim sensie?
- Ano w takim, że dawniej, wedle opowiadań starszyzny, ludzie byli wszędzie, wszędzie były wielkie miasta. Lecz z powodu wojny, większość została zniszczona. Kierując się kalendarzem, i naszymi obliczeniami, Wojna wybuchła około 130 lat temu. Można powiedzieć, że żyjemy już prawie 20 lat bez wojen. Lecz tyle wystarczyło, by resztki miast obróciły się w ruinę.
- A co z ludźmi którzy przeżyli? – wszedł jej w zdanie Feliks.
- Ludźmi którzy przeżyli? Mało ich było. Wedle informacji które udało nam się znaleźć, w naszym mieście, żyło ponad dwieście tysięcy ludzi. Teraz zostało nas dwadzieścia osób. Oczywiście, co jakiś czas znajdujemy kolejnych, zbłąkanych ludzi, lecz z tygodnia na tydzień jest ich mniej.
- Czyli jesteśmy jednymi z niewielu którzy przeżyli. Jaki jest cel całej tej osady, poza zbieraniem kolejnych członków? – zapytał.
- Cel? Nie wiemy jeszcze. Sam obóz ma ledwo trzy miesiące. Oczywiście, przed tym były inne, lecz jako że wojna ciągle trwała, były one bombardowane, i niewielu przeżyło. W sumie, to jedynymi znanymi ludźmi, którzy przetrwali zniszczenie ostatniego obozu, są trzej seniorzy z rady.
- Nie boicie się, że was też to spotka?
- Nie, nie ma się czego bać. Wojna się skończyła. Nawet jeżeli są jakieś zorganizowane jednostki dawnych stron konfliktu, to nie mają ani sprzętu, ani ochoty dalej walczyć. Teraz najważniejsze jest to, aby odbudować cywilizację. A to już jest nie lada zadanie. – powiedziała, i przewróciła się na bok. Popatrzyła w oczy Feliksowi, po czym powiedziała:
- Jeżeli jesteś jeszcze czegoś ciekawy, zapytaj jutro. Jestem troszkę zmęczona, przepraszam. Dobranoc. – skończyła rozmowę, i zamknęła swoje zielone oczy. Chłopak przewrócił się na drugi bok, i zasnął.

2
Witam.

To ja, jak obiecałem, skreślę tu słów kilka od siebie.

Opowiadanko ( a raczej rozdział) pomimo, że jest krotki nawet mi się podoba, choć bez rewelacji. Co do konstrukcji zdań to chmm... Musisz więcej czytać, żeby móc lepiej opisywać rzeczy, które chcesz przekazać. Aż się prosi, żeby "racje żywnościowe" zamienić na zwykłe "jedzenie". Ogólnie spróbowałbym popracować nad całym rozdziałem.
Patrz:
Feliks ustawił się na końcu kolejki, zaraz za nieznaną mu kobietą, która wyglądała na około czterdzieści lat.

"Feliks ustawił się na końcu kolejki, zaraz za około czterdziestoletnią, nieznaną mu kobietą"

Widzisz różnicę? A sens zdania pozostał ten sam :)
Całe opko powinieneś przejrzeć pod tym kątem.

Mam też zastrzeżenia co do drugiej części, czyli rozmowy w chatce. Dokładniej chodzi o mimikę Laury. Jeżeli piszesz, że do wnętrza nie docierało nawet światło księżyca ( a nawet, jeżeli by ono było - był sierp, więc tego światła byłoby niewiele) NIE MA BATA, żeby Bohater zobaczył jak się dziewczyna do niego uśmiecha. Jej również trudno byłoby popatrzyć mu w oczy. Akurat takie sytuacje znam z własnego doświadczenia i po prostu nie kupuję tego. Musisz ten fragment zmienić. Skoro jest ciemność i rozmówcy się nie widzą, skup się na pozostałych zmysłach - na słuchu, na dotyku itp. Niech Bohater wsłuchuje się w jej aksamitny głos itp.

Jest kilka literówek(jednak zapewne to wina chochlików drukarskich) oraz powtórzeń:

Nie było nikogo w jego wieku. Większość stanowili mężczyźni. Najmłodszą osobą jaką do tej pory widział, była Laura. Wszyscy jedli w ciszy, patrząc co jakiś czas na siebie. Zdążył już zauważyć, że wszyscy byli koło siebie w grupach 3-4 osobowych.

Piszesz strasznie chaotycznie. Spójrz na powyższy fragment: najpierw informujesz o tym, że niema nikogo w jego wieku a zaraz potem bez przyczyny podajesz, że większość to mężczyźni. Potem znów wracasz do Bohatera i dodajesz, że jedyną osobą o porównywalnym jak on wieku jest Laura. Następnie zwrot o 90stopni i opis jedzenia.
Całość do zmiany.

Prosisz, aby od razu napisać, jak powinno być dobrze. W tym wypadku to dość trudne, ponieważ według mnie, trzeba by napisać ten rozdział od początku. Nieco innym słownictwem. Baw się słowami. Nie bój się tego! Niech to będzie dla Ciebie frajda. Jak masz problem z doborem odpowiedniego słownictwa, czy opisu zdarzenia - poszukaj, czy gdzieś indziej, ktoś nie opisał czegoś podobnego. Nie, nie masz odgapiać od niego, ale masz obserwować i zapamiętywać.
I dużo czytać. Im więcej czytasz, tym masz bogatsze słownictwo i wówczas chcąc napisać, że wszyscy siedzieli skupieni w małych trzy lub czteroosobowych grupkach, nie będziesz popełniał takich koszmarków jak to, że wszyscy byli koło siebie w grupach 3-4 osobowych.

Fabuła opka jest ciekawa - nawet czytając tak krótki fragment jest się w stanie zrozumieć dużo, ale technika jaką nam ją przedstawiasz, pozostawia jeszcze dużo do życzenia.

Black
"Stąpać po krawędzi, gdzie lęk i strach..."

Muszę uczyć się polityki i wojny, aby moi synowie mogli uczyć się matematyki i filozofii. John Adams.

3
urich pisze:- Najprawdopodobniej nie wiesz co tu jemy, więc aby ciekawość cie nie zżerała od środka, od razu dam ci twoją porcję. – podał mu miskę(...)
- Chodź tutaj, połóż się. – kontynuowała dziewczyna, wskazując posłanie koło siebie. Chłopiec milcząc położył się, i od razu się spytał(...)
Po raz kolejny już zalecam Ci sprawdzenie poprawności zapisu dialogów. Naprawdę weź rzuć okiem na temat, który wcześniej podrzuciłem. Ponawiam: http://www.weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=992
urich pisze:Gdy tylko skończył jeść, oddał Dargoradowi miskę z łyżką, i udał się w kierunku swojej chatki.
Recenzuję trzeci Twój tekst i po raz trzeci wspominam o sensie wstawiania przecinków przed literą "i".
urich pisze:- No my, czyli cały ten obóz. Skupiamy się razem, jako wszyscy którzy przeżyli ten kataklizm, którym była Wojna. – odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
- Wojna?
- Tak, Wojna. Nie mamy informacji co i jak, lecz wiemy że trwała ponad wiek i spowodowała upadek całej ludzkiej cywilizacji.
Nie widzę żadnego sensu w zapisywaniu tego słowa z dużej litery. Ostatnia część dialogi wskazuje nam na to, że to nie była jakaś epidemia nazwana "Wojną", tylko zwyczajna wojna. Tyle.
urich pisze:Lecz z powodu wojny, większość została zniszczona. Kierując się kalendarzem, i naszymi obliczeniami, Wojna wybuchła około 130 lat temu.
Słownie...

Jednym z plusów zaprezentowanego tekstu jest rozmowa, poprzez którą informujesz czytelnika o wydarzeniach jakie miały miejsce, o tym kto przetrwał, a kto musiał poddać się potężnej sile natury?, człowieka?. Na razie nie wiemy kto? jak? ani kiedy. Kolejne publikacje to wyjaśnią, muszą.
Nie podoba mi się to, co robisz. Strasznie. Recenzuję wszystkie Twoje teksty i kojarzę mniej więcej, jakie błędy wyliczałem pisząc poprzednie posty. Dzisiejsza weryfikacja udowodniła, że nie poprawiasz swoich tekstów albo nie przejmujesz się zbytnio uwagami, jakie zostały pod nimi zapisane. A to nie jest najlepszy sposób na podniesienie swoich umiejętności. Oj, nie...

4
Nie czytałam wcześniejszych rozdziałów, więc nie będę komentować (na razie ;) ) fabuły, a jedynie styl i język opowiadania. Z resztą trudno oceniać pomysłowość, jeżeli nie ma zakończenia ;)

Zaczniemy od błędów, które chciało mi się wynotować (bo to niestety nie wszystko):
Jednakże jedynymi osobami, które się mu przyglądały, byli trzej seniorzy z rady, oraz Laura.
Nie zaczynaj zdania od "jednakże" - nieładnie to wygląda.
I bez przecinka przed "oraz". W ogóle od błędów interpunkcyjnych aż się roi. Nie mam siły ich wypisywać. Nie wiem, weź jakiś podręcznik, poradnik, czytaj tekst na głos, rób cokolwiek, żeby z tym walczyć.
spuścił wzrok w dół
A można spuścić wzrok w górę? Unikaj pleonazmów!
- Na imię mi Feliks. – odburknął mu.
Dla mnie brzmi to rażąco nienaturalnie. Znaczy jak na odburknięcie. Dałabym po prostu:
- Feliks - odburknął.
zaglądnął
Grrrr... Będę gryźć. Zajrzał, nie "zaglądnął"!
siedząc na ławkach przed ciepłym ogniem.
A może być zimny ogień (pomijamy rodzaj fajerwerków)?

O zapisie dialogów wspomniał już Edd. To jest naprawdę proste - wystarczy odrobina chęci!

- No my, czyli cały ten obóz. Skupiamy się razem, jako wszyscy którzy przeżyli ten kataklizm, którym była Wojna. – odpowiedziała ze smutkiem w głosie.
- Wojna?
- Tak, Wojna. Nie mamy informacji co i jak, lecz wiemy że trwała ponad wiek i spowodowała upadek całej ludzkiej cywilizacji.
Nie widzę żadnego sensu w zapisywaniu tego słowa z dużej litery. Ostatnia część dialogi wskazuje nam na to, że to nie była jakaś epidemia nazwana "Wojną", tylko zwyczajna wojna. Tyle.
1. Tutaj będę bronić autora. Z tego co zrozumiałam, dla bohaterów (bohaterki) ta wojna jest czymś wyjątkowym. Konfliktem, który zniszczył cywilizację. To jest TA WOJNA, nie byle jakie walki między dwoma państewkami. W, że się tak wyrażę, kulturze przedstawionego świata może być przyjęte rozumienie pod hasłem "Wojna" tego jednego, cholernie ważnego wydarzenia. Każda inna wojna będzie pisana małą literą, a ta - wielką.
2. Edd, proszę Cię, piszemy "wielką literą" i "małą literą", a nie "z wielkiej" i "z małej".


A teraz przejdziemy do stylu.
Nie jest najlepiej. Zdania są chaotyczne, często przydługie albo nie trzymające się logicznie. Podobnie jak Frank uważam, że cały rozdział trzeba by napisać na nowo.
Kolejna sprawa dialogi bohaterów... Ten drugi - słowa Laury nawet ok. Czytało się bez potknięć. Natomiast to, co mówił Dargorad brzmiało ciężko i nienaturalnie.
Odkładaj tekst na dłuższy czas po napisaniu i czytaj sobie go potem na głos. Tak najłatwiej wyczuć, co w stylu nie gra.

Mam nadzieję, że poważnie podejdziesz do sprawy :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
spuścił wzrok w dół
Próbowałeś kiedyś spuścić wzrok w górę? To spróbuj. To niemożliwe, "w dół" do kasacji
Feliks zaglądnął do niej
No weź, jaja se robisz?
Znów przeleciał wszystkich wzrokiem
Zabrzmiało to... co najmniej... dwuznacznie
3-4 osobowych
"trzy-, czteroosobowych"
Zimny wiatr wiał mu prosto w twarz. Zamknął oczy, oparł się ścianę, i zaczął myśleć
I zrobił to zimny wiatr? Podmioty!
lecz był tak zaspany, że nawet nie był w stanie rozróżnić kto to
był, był. Drugie zastąp "potrafił rozróżnić..."
lecz wiemy że trwała ponad wiek i spowodowała upadek całej ludzkiej cywilizacji
Wiesz, to twój świat i wszystko zależy od ciebie, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przy obecnym rozwoju cywilizacji "wybicie" ludzkości nie trwałoby dłużej niż kilka miesięcy. Gdyby to miało trwać ponad sto lat, to ludzie musieliby się tłuc kamieniami
Teraz zostało nas dwadzieścia osób
Proponuję: "Teraz zostało nas dwadzieścioro"
A to już jest nie lada zadanie
Wyzwanie?

Troszeczkę sztywny język. W narracji także, ale przede wszystkim w wypowiedziach. Rozumiem, że chłopak jest skołowany, nie wie, co się wokół niego dzieje, ale powinien przejawiać chociaż śladowe ilości emocji, nie sądzisz? To sprawia, że czytelnik podchodzi do tekstu bardziej po ludzku, bardziej traktuje to jako tragedię niż jako tani film SF
Nie dostrzegam nic innowacyjnego w fabule, ale w tej chwili nie martw się tym specjalnie. Na razie nie powinieneś wykorzystywać wspaniałych pomysłów godnych Nobla, bo twój język, narracja nie jest jeszcze na tyle hm... dojrzała, "gotowa", żeby uderzyć z tym wyżej. Jednak nie widzę przeciwwskazań, żeby to się zmieniło. Doprowadź tę opowieść do końca, to będzie dobre ćwiczenie dla ciebie jako narratora. Potem weź się za kolejne "coś", potem za kolejne, a jeżeli się nie poddasz, to, być może, pewnego dnia ujrzę cię uśmiechającego się do mnie z tylnej okładki twojej książki : P
Nie jest doskonale, nie jest też źle - chciałbym zapoznać się z dalszym ciągiem losów Feliksa, nawet jeżeli miałyby się okazać tak oklepane... jak moje opowiadania (ale ćśśś... nie mów nikmu)

Powodzenia!


Edytka: jutro przeczytam i skomentuję dwie poprzednie części
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”