to jest, albo raczej będzie połowa wstępu do "powieści" (chociaż jak dla mnie to chyba zbyt górnolotne określenie), która gdzieś tam zrodziła się w mojej maleńkiej głowie i pomysły powoli kiełkują. w zamyśle to, co teraz jest typowym obyczajem, za dłuższą chwilę ma przerodzic się w kryminał.
To chyba tyle słowem wstępu.
I czekam na paskudną i ociekającą jadem krytykę.
---
Najczęściej zadawane pytanie: „Kiedy zdecydowałaś, że jesteś lesbijką?”
- A kiedy ty zdecydowałeś/zdecydowałaś, że jesteś hetero? To nie decyzja, nie wybór na poziomie: „dziś na śniadanie zjem tosta, nie jajecznicę”, „pójdę dziś do pracy pieszo, nie pojadę samochodem”, „dziś wyliżę jakąś cipkę, nie obciągnę kutasa”.
Czasami wydawało się to całkiem zabawne, innym razem po prostu żenujące.
O dziwo, mężczyźni wykazywali w kwestii mojego „zboczenia” zdecydowanie więcej zrozumienia niż przedstawicielki płci pięknej. Zapewne, dlatego, że chętnie widzieliby w swoim łóżku taką parkę napalonych lezb gotowych oczywiście zaspokoić wszelkie samcze fantazje i zachcianki. Z drugiej jednak strony to właśnie z mężczyznami, jak z nikim innym można było miło pogawędzić przy piwie o cyckach, dupach, cipkach i nowej rozkładówce z Playboya, co, do której wszyscy byliśmy zgodni. Po pierwsze: żadna kobieta tak nie wygląda, po drugie: rozebrana kobieta jest zdecydowanie mniej podniecająca od takiej, którą się własnoręcznie rozbiera. Oczywiście panowie nadal patrzą na mnie w typowo seksistowski sposób, czyli jak na kawałek mięsa przyczepiony do pochwy, ale są jedynymi ludźmi w tym popieprzonym skrawku ziemi, który nosi zbyt dumne miano miasteczka, którzy traktują mnie jak człowieka, nie gówno, i nie obgadują za moimi plecami. Robią to patrząc mi w oczy i jestem im za to niewymownie wdzięczna.
W miejscu, w którym mieszkam trudno o podobnych ludzi. Kompletne zadupie, gdzie słowo „lezba” jest uznawane za bardziej wulgarne niż „kurwa” i nikt nie ośmieli się wypowiedzieć go głośno. Gdzie czas zatrzymał się w średniowieczu i ludzie nadal wierzą w to, że im więcej rzucą księdzu na tacę podczas mszy tym więcej grzechów zostanie im odpuszczonych. Amen. Gdzie telefon komórkowy jest traktowany niczym przybysz z innej planety, nie wspominając o Internecie. Miejscowy proboszcz dzielnie strzeże swoich owieczek przed niechybnym skażeniem ich umysłów przez cuda techniki nakłaniając zbłąkane duszyczki do skromnego życia i składania wysokich ofiar na tacę. Sam oczywiście prowadzi się nowiutkim bmw i jest dumnym posiadaczem pięknego domku wypoczynkowego gdzieś w górach, gdzie wyjeżdża tak często jak to możliwe zabierając ze sobą kolejne młode i niewybredne dziewczęta zasypując je obietnicami, których nigdy nie dotrzymuje. To aż za bardzo przewidywalne.
Tak naprawdę nie wiem, kiedy odkryłam swoje „szatańskie skłonności” jak to się zwykło tu określać. Małe dziewczynki zawsze wyobrażają sobie siebie przed ślubnym ołtarzem gdzie czeka na nie piękny książę na białym koniu. Ja nigdy nie marzyłam o księciu. Prędzej o białym koniu. Zawsze przed ołtarzem stałam tylko ja. W pięknej białej sukni a wokół niezliczone ilości stokrotek. Żadnych książąt, królewiczów, królów ani nawet ich giermków. Tylko ja. Wiem natomiast, kiedy po raz pierwszy się zakochałam. Miałam zaledwie 16 lat. Byłam wtedy dziewczyną z przedmieść, małą córeczką rodziców puchnących z dumy ze swojej księżniczki. Dokładnie naprzeciwko naszego domku mieszkała najpiękniejsza kobieta, jaka kiedykolwiek stąpała w tej części Europy. I złamała mi serce. Miała męża i dziecko. Niecały rok później to ja stałam się łamaczką serc. Oczywiście będąc dziewczyną z przedmieść nie miałam zbyt wielkich możliwości w rozwijaniu mej pasji katowania młodych serc tym bardziej, że serca te należały do chłopców, którzy rzekomo byli moimi rówieśnikami jednak mi wydawało się, że przestali się rozwijać mniej więcej w piątym roku życia.
Nie byłam lubiana, co mnie specjalnie nie dziwiło, byłam jednak niesamowicie pożądana, co dziwiło mnie jeszcze mniej. Będąc nastolatką byłam wcieleniem piękna, gracji i niczym nieskrępowanej pychy. Obrastałam w piórka będąc najbogatszą dziewczyną w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, najpiękniejszą w promieniu kilkuset kilometrów i najbardziej egoistyczną w promieniu kilku tysięcy kilometrów. Zawsze dostawałam to, czego chciałam i zawsze chciałam więcej. Mając 19 lat nadal uczęszczałam do liceum. I właśnie wtedy pierwszy raz prawdziwie zasmakowałam w kobiecie.
Była praktykantką. Nie pamiętam czego próbowała nas nauczyć, nie pamiętam nawet jej imienia ani tego, jak wyglądała. Pamiętam tyle, że była pierwszą osobą, która mi odmówiła. Wyobrażacie sobie szok młodej dziewczyny żyjącej pod kloszem rodziców w swoim idealnie kolorowym świecie, którą nagle sprowadza na ziemię słowo, które słyszy pierwszy raz w życiu? To jej „nie” wciąż odbija się echem w mojej pamięci. Dzięki temu „nie” zrozumiałam, że świat nie jest taki jakim dotychczas wydawał mi się być. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam i postanowiłam zdobyć ową niewiastę za wszelką cenę. Pamiętam, że umówiłam się z nią na prywatną lekcję u mnie w domu. Przestąpiła próg mojego królestwa kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, co zaplanowałam. Tuż po tym jak znalazła się w salonie odurzyłam ją eterem. Padła na podłogę jak worek kości. Zawlokłam ją do mojej sypialni, przywiązałam do łóżka i zakneblowałam. Spokojnie zeszłam na dół, zamknęłam drzwi frontowe na klucz i wróciłam do swojej ofiary. Nienawidziłam jej z całego serca i równie mocno jej pragnęłam. Czułam jak moje dziewicze ciało staje się dla mnie coraz bardziej obce, jak mój umysł zalewa się złem, jak moje niezmącone najmniejszą myślą czoło zasnuwa się zmarszczkami knutego planu. Był idealny. Dopracowany w każdym szczególe. Nikt nie spodziewałby się, że idealna córka pary prawników dokona gwałtu, chociaż wtedy jeszcze tak o tym nie myślałam ewidentnie był to gwałt, na swojej nauczycielce.
Usiadłam na brzegu łóżka i czekałam aż biedne dziewczę odzyska przytomność. Z każdą sekundą dzika żądza połączona z nienawiścią stawała się coraz silniejsza. Nie musiałam zbyt długo czekać. Ocknęła się szybciej niż mogłam się spodziewać. Nie obyło się bez szarpania, zduszonych kawałkiem materiału krzyków. Kiedy się wreszcie uspokoiła przystąpiłam do tego, na co czekałam. Po pewnym czasie dopiero zwróciłam uwagę na to, że jej jęk stawał się coraz głośniejszy. Udało jej się oswobodzić usta z nieudolnie zrobionego przeze mnie knebla. Krzyczała. Błagała o więcej. Rozwiązałam jej ręce i obie rzuciłyśmy się na siebie niczym wygłodniałe wilki. Po wszystkim, bez słowa wyrzuciłam ją z domu jak tanią dziwkę. Poczułam się spełniona. Wiedziałam, że to jest właśnie to, czego chcę.
Kiedy wreszcie moje lata szczęśliwego dziecięctwa zostały zakończone z momentem uzyskania dyplomu szkoły średniej rozpoczęła się walka o studia. Postanowiłam nie iść śladami rodziców, mimo ich gorących próśb i błagań i zamiast na prawo poszłam na filologię angielską. Oczywiście dostałam się. Z nauką nigdy nie miałam najmniejszego problemu tak, więc miejsce na uczelni wybranej przez rodziców miałam pewne. Uczelnia była na tyle daleko od domu, że musiałam zmienić miejsce zamieszkania. Rodzice zadbali o to, żebym żyła w „przyzwoitych” warunkach. Więc wykupili mi dwupoziomowy apartament w jednej z najlepszych dzielnic miasta, w której równocześnie znajdowała się moja uczelnia. Kolejne dwa lata upłynęły na ciągłej nauce i przelotnych romansach z miłymi dziewczątkami, którym prędzej czy później nie omieszkałam złamać kruchego i niewinnego serduszka. W gruncie rzeczy miałam w dupie co czują. Chodziło mi tylko o to żeby była ładna i dobrze się pieprzyła.
[ Dodano: Sro 12 Sie, 2009 ]
no tak..
starałam się zrobic te akapity ale jak widac nie bardzo mi wyszło.
nie mogę edytowac swoich postów więc zostawiam jak jest...
mea culpa
mea culpa
mea maxima culpa.
"twat" [obyczaj] (użyte wulgaryzmy!)
1Zauważyłem że obok jej zeszytu leżał komplet stalówek i kałamarz z muzami.
- Myślałem, że uważałaś to za bezguście.
- I nadal uważam, ale jestem siedemnastoletnią dziewczyną i mam niezbywalne prawo do tego, żeby podobały mi się pretensjonalne bezguścia.
- Myślałem, że uważałaś to za bezguście.
- I nadal uważam, ale jestem siedemnastoletnią dziewczyną i mam niezbywalne prawo do tego, żeby podobały mi się pretensjonalne bezguścia.