Para strupiała cz.1 18+

1
Trzymał ją za rękę, gruchotały kostki w za dużej skórzanej rękawiczce. W malowanej trumnie korzenie brzóz wnikały do środka, spływając białymi wąsami przez szczeliny w deskach.
Haftowana poduszka była pusta, a pierze pokrywało jej głowę. Woal z tiulu, z dziarami po zgaszonych papierosach, rzucał nikłe światło na sino blade lico. Uśmiechała się, podtrzymując drugą ręką opadającą szczękę.
- Hihi. - Obmyślali plany na wieczór.
- Tak, jedyna moja, w rozkładzie glebowej przytulona do zimnego podłoża - wzdychał spoglądając na nią z ukosa. Uciekające oko, było niesforne jak u kameleona.
- Ach ty! Szałapucie. - Pod lekko opadającym nosem, wisiały na wpół urwane słowa.
Idealna para wygrzebywała się powoli z głęboko osadzonej krypty.
- Twoje wieko jest cięższe od głowy - powiedział od niechcenia, tarmosząc ją za uszy. Kto ci je doszywał? Takie plaskacze.
- A, to odlewy woskowe, taka była moja ostania wola.
- Ech, wolę nie wiedzieć co skrywasz od środka.

Drzwi zaskrzypiały, wyszli oślepieni blaskiem pełni księżyca.
- Co za noc, taka dramatyczna. - Łapali oddechy w dziurawe płuca. Uchodziło z nich niczym z uszkodzonej dętki.
- Skrzypią ci gnaty, czy to może ktoś nas śledzi? - zapytała rozglądając się niepewnie po okolicy.
- Nie, moje nasmarowane są zjełczałym tłuszczem z mięśni. Pewnie stary grabarz idzie o lasce, sprawdzić czy wszystkie płyty są na swoim miejscu.

- Nikt nie lubi trupów - mruczał do siebie, powoli rozgarniając grudy ziemi przy świeżo rozkopanym dole. Tak chowają ich jeden na drugim, że z tych kości można by wykarmić niejednego psa.
Przysłuchiwali się, schowani za wysokim pomnikiem.
Zrobiła wielkie oczy, zdumiona tą zniewagą. Kto by karmił swoje pupile jej ciałem. Ohydne.
Nabrała powietrza i wtedy zapiszczała jej klatka piersiowa tak donośnie jakby cała artyleria zebranych gazów nagle znalazła ujście.
- Ups! - szepnęła do Cezarego.
- Przewrócił oczami i mlasnął. Usta miał już nieco zwichrowane.
- Kto tu jest?! - Wzdrygnął się o mało nie tracąc równowagi.
- Eeee... - wydukał Cezary z zamiarem wyjścia z ukrycia, ale Igla złapała go za mankiet marynarki.
- Ciii... Dostanie zawału, nie będzie komu grzebać szpadlem dołów, jeszcze sam w niego wpadnie.
Gęste zarośla wypełniał odór nie tak świeżej padliny, jak się spodziewał grabarz.
Podrzucają tu tych bezdomnych, biedaczyska. Dołożyć muszę znowu jednego, do któregoś z grobowców.
Rozgarnął gęstwinę, gdy się skulli jeszcze bardziej zakrywając oczy, wrzasnął z przerażenia.
- Dwa upiory!

Wszystko już widział, no może prawie wszystko, ale to przechodziło jego pojęcie o życiu po śmierci.
- Czy my się znamy? - zapytała niepewnie.
Grabarz potarł spocone czoło. Świtało mu w głowie, majaczące wspomnienie sprzed wielu lat, o jednej pannie, która z tęsknoty za swoim ukochanym połknęła truciznę. Czyżby arszenik tak konserwował. Celebrował tę myśl przez chwilę, przeglądając spis znanych mu środków balsamicznych.

Para strupiała cz.1 18+

3
A ja sobie skomentuję, bo mimo wszystko w pomyśle jest coś urzekającego.
Szu pisze: W malowanej trumnie korzenie brzóz wnikały do środka, spływając białymi wąsami przez szczeliny w deskach.
Wnikały do środka czego? Jeśli korzenie już na wstępie były w trumnie i wnikały do środka, to musiały wnikać do środka czegoś, co też było w trumnie.
Szu pisze: Haftowana poduszka była pusta, a pierze pokrywało jej głowę. Woal z tiulu, z dziarami po zgaszonych papierosach, rzucał nikłe światło na sino blade lico. Uśmiechała się, podtrzymując drugą ręką opadającą szczękę.
Woal świecił?
Poduszka się uśmiechała?
Szu pisze: w rozkładzie glebowej
Co to jest rozkłada glebowa?
Szu pisze: Nie, moje nasmarowane są zjełczałym tłuszczem z mięśni.
W mięśniach tego tłuszczu nie jest za dużo.
Szu pisze: że z tych kości można by wykarmić niejednego psa.
Wykarmić kogoś czymś, nie z czegoś.
Szu pisze: Nabrała powietrza i wtedy zapiszczała jej klatka piersiowa tak donośnie jakby cała artyleria zebranych gazów nagle znalazła ujście.
Ojezusieńku.
Szu pisze: - Przewrócił oczami i mlasnął. Usta miał już nieco zwichrowane
Kto to mówi? Przecież to narracja. Po co półpauza?
Szu pisze: - Ciii... Dostanie zawału, nie będzie komu grzebać szpadlem dołów, jeszcze sam w niego wpadnie.
W jakiego "niego"? Na razie doły są w liczbie mnogiej.
Szu pisze:Podrzucają tu tych bezdomnych, biedaczyska. Dołożyć muszę znowu jednego, do któregoś z grobowców.
A tu dla odmiany mamy wypowiedź, którą dobrze byłoby odróżnić w jakiś sposób od narracji.
Szu pisze: Gęste zarośla wypełniał odór nie tak świeżej padliny, jak się spodziewał grabarz
Padliny nie tak świeżej, jak spodziewał się grabarz.
Szu pisze: Rozgarnął gęstwinę, gdy się skulli jeszcze bardziej zakrywając oczy, wrzasnął z przerażenia.
- Dwa upiory!
Tak, dokładnie tak zachowuje się przerażony człowiek. Nie krzyczy "o ku*wa!" "o Jezu!" ani nic w tym stylu, tylko nazywa to, co go przestraszyło.

Ogólnie:
Wielkiej literatury z tego nie będzie, ale uważam, że warto popracować nad unikaniem podstawowych błędów językowych i niezgrabności stylistycznych, bo po wyczyszczeniu z nich to byłaby całkiem zabawna makabreska. W każdym razie skomentowałam, bo widzę, że inni się nie kwapią, a nie uważam, by tekst był aż tak zły, że nie zasługuje nawet na minutę uwagi i odrobinkę poprawek.

Para strupiała cz.1 18+

4
brat_ruina
Dziękuję za zwrócenie na to uwagi.

Added in 8 minutes 42 seconds:
MargotNoir
Dziękuję bardzo za korektę i poświęcony czas.

Added in 33 seconds:
MargotNoir
Dziękuję bardzo za korektę i poświęcony czas.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”