- Nie wyjdziecie, dopóki norma nie będzie wyrobiona! - zapowiedź ucięła marzenia o zakończeniu dniówki przed północą.
Yan Quan padał na twarz, pracując ósmy dzień z rzędu po szesnaście godzin, lecz by uniknąć krwiożerczego wzroku szefowej, pokornie pochylił się nad blatem. W akcie bezsilności wysyczał jedynie: "Niech przeklęty będzie, do którego to trafi".
Granatowe balerinki, które akurat sklejał, trafiły do Julity.
Ta, nie uszła w nich nawet stu metrów, gdy cofający po chodniku dostawczak omal nie wprasował jej w elewację kamienicy.
- Kretynie! - apodyktycznym wrzaskiem zagłuszyła szum porannego szczytu - wracaj, palancie, do pługa!
Chwilę później, po kostkach zaczął kąsać ją francuski buldożek, lecz precyzyjnie wymierzony w podbrzusze kopniak ostudził bojowy zapał Filipka, a próbująca go bronić właścicielka usłyszała szereg bluzgów, spośród których jedynie: "tłusta raszpla" nadaje się do powtórzenia bez konieczności gwiazdkowania tekstu.
Julicie do głowy nie przyszło wiązać tych incydentów z nowymi bucikami, przeciwnie - była z nich wyjątkowo zadowolona.
Służyły jej długo, zyskując, w bogatej kolekcji, status najwygodniejszych.
Zakup nie spodobał się za to narzeczonemu. Rzecz jasna, Alanowi nie przyszło nawet do głowy zająknąć się o tym, lecz w łazience pomstował na żółtka, który maczał palce przy feralnych balerinkach: "Żebyś tak, dziadu, zamiast premii, karnego kutasa zebrał... patafianie jeden... żesz w mordę...”
Trzeci raz płukał usta, a mimo to wciąż czuł posmak butaprenu.
Klątwa balistyczna
3Tekst niezrozumiały. Czemu Alan płucze trzeci raz usta po butaprenie? Buldożek ok, ale jak francuski to raczej buldog. O co chodzi w ogóle w utworze? Pozdrawiam.
Klątwa balistyczna
4Hihihi - chyba nic więcej nie wydobędę 

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Klątwa balistyczna
5- Nie wyjdziecie, dopóki norma nie będzie wyrobiona! - gniewna zapowiedź ucięła marzenia o zakończeniu dniówki przed północą.
Yan Quan padał na twarz, pracując ósmy dzień z rzędu po szesnaście godzin, lecz pokornie pochylił się nad blatem. Wolał uniknąć krwiożerczego wzroku szefowej i w akcie zemsty wysyczał jedynie: "Niech przeklęty będzie, do którego to trafi".
Granatowe balerinki, które akurat sklejał, trafiły do Julity.
Ta, nie uszła w nich nawet stu metrów, gdy cofający po chodniku dostawczak omal nie wprasował jej w elewację kamienicy.
- Kretynie! - apodyktycznym wrzaskiem zagłuszyła zgiełk porannego szczytu - wracaj, debilu, do pługa!
W drodze zaś z pracy, jakiś francuski buldożek próbował kopulować z jej lewą balerinką; ostudził go dopiero wprawny kopniak w słabiznę.
- Chodź na rączunie, Filipku. - Właścicielka wzięła psa na ręce. - Co za chamstwo! Zła pani chce cię skrzywdzić...
- Lepiej pilnuj swojego pokurcza, tłusta raszplo! - Julita ucięła scenę bez trybu odwoławczego.
Nareszcie w domu. Nie przyszło jej do głowy wiązać dzisiejszych incydentów z nowymi bucikami, przeciwnie - była z nich wyjątkowo zadowolona.
Mniej zadowolony był Alan. Oczywiście, nie tylko nie zająknął się o swoich wątpliwościach, ale nawet pochwalił (choć przez zaciśnięte zęby) pomysł dokupienia takich samych w kolorze białym, czarnym i zielonym oraz w groszki.
Przeklinał potem w łazience żółtka z fabryki nieszczęsnych balerinek:
- Żebyś tak, dziadu, zamiast miski ryżu, karnego kutasa zgarnął... żesz w mordę...
Przepłukał usta raz za razem, lecz posmak butaprenu nieco tylko zelżał.
Yan Quan padał na twarz, pracując ósmy dzień z rzędu po szesnaście godzin, lecz pokornie pochylił się nad blatem. Wolał uniknąć krwiożerczego wzroku szefowej i w akcie zemsty wysyczał jedynie: "Niech przeklęty będzie, do którego to trafi".
Granatowe balerinki, które akurat sklejał, trafiły do Julity.
Ta, nie uszła w nich nawet stu metrów, gdy cofający po chodniku dostawczak omal nie wprasował jej w elewację kamienicy.
- Kretynie! - apodyktycznym wrzaskiem zagłuszyła zgiełk porannego szczytu - wracaj, debilu, do pługa!
W drodze zaś z pracy, jakiś francuski buldożek próbował kopulować z jej lewą balerinką; ostudził go dopiero wprawny kopniak w słabiznę.
- Chodź na rączunie, Filipku. - Właścicielka wzięła psa na ręce. - Co za chamstwo! Zła pani chce cię skrzywdzić...
- Lepiej pilnuj swojego pokurcza, tłusta raszplo! - Julita ucięła scenę bez trybu odwoławczego.
Nareszcie w domu. Nie przyszło jej do głowy wiązać dzisiejszych incydentów z nowymi bucikami, przeciwnie - była z nich wyjątkowo zadowolona.
Mniej zadowolony był Alan. Oczywiście, nie tylko nie zająknął się o swoich wątpliwościach, ale nawet pochwalił (choć przez zaciśnięte zęby) pomysł dokupienia takich samych w kolorze białym, czarnym i zielonym oraz w groszki.
Przeklinał potem w łazience żółtka z fabryki nieszczęsnych balerinek:
- Żebyś tak, dziadu, zamiast miski ryżu, karnego kutasa zgarnął... żesz w mordę...
Przepłukał usta raz za razem, lecz posmak butaprenu nieco tylko zelżał.
Klątwa balistyczna
6proszę mi nie zmieniać tekstu - bo to nie to samo!

Added in 44 seconds:

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Klątwa balistyczna
7Plusy:
„Niech przeklęty będzie, do którego to trafi” - podoba mi się.
„gdy cofający po chodniku dostawczak omal nie wprasował jej w elewację kamienicy.” - Plusik za „wprasował”.
Minusy:
Drobnostka – powinny być długie myślniki a nie krótkie.
Trochę wulgarna końcówka – chodzi o tego kutasa.
„Niech przeklęty będzie, do którego to trafi” - podoba mi się.
„gdy cofający po chodniku dostawczak omal nie wprasował jej w elewację kamienicy.” - Plusik za „wprasował”.
Minusy:
Drobnostka – powinny być długie myślniki a nie krótkie.
Trochę wulgarna końcówka – chodzi o tego kutasa.