Wakacje

1
To miały być nasze pierwsze wspólne wakacje. Nie jakiś kemping, namioty albo inne partyzanckie pomysły, ale luksusowy hotel w turystycznej miejscowości. Wszystko przemyślałam. Wiedziałam, że muszę kupić jeszcze piękniejsze sukienki i seksowniejszą bieliznę. Wiedziałam, które kosmetyki będą niezbędne. Wiedziałam, że przydadzą się szpilki i japonki, ale na czas podróży wybiorę wygodne trampki.

Właśnie, trampki. Na czubku lewego buta zauważyłam paskudną plamę i należało ją wyczyścić, żeby mój chłopak nie pomyślał, jaka straszna ze mnie fleja. W końcu uchodziłam za dobrze zorganizowaną dziewczynę i nic mi nie umknie. Zwłaszcza brud na butach.

I jak to w życiu bywa - nie było. Na kilka dni przed wyjazdem dopadła mnie angina. Zaczęłam się intensywnie leczyć, ryzykując przedawkowaniem tabletek. Zgubiłam też torebkę z telefonem i portfelem, paszport wyrabiałam na ostatnią chwilę i mógł jeszcze nie być gotowy, a potem okazało się, że zmieniono rozkłady jazdy i nie miałam jak dojechać na lotnisko. Postanowiłam, że nie pozwolę głupim przeciwnościom losu zrujnować sobie wakacji.

Paszport pojawił się w urzędzie w dniu wyjazdu. Na spotkanie z chłopakiem jechałam autostopem, bez seksownej bielizny w walizce i bez pięknych sukienek, za to naćpana lekami, z najtańszym telefonem na kartę i z pożyczonymi kilkoma dychami w kieszeni. Udało się. Wakacje były wspaniałe.

Gdy już mieliśmy wracać, w pokoju hotelowym spakowałam wszystkie swoje rzeczy do walizki. Zakładając trampki, zauważyłam plamę na lewym bucie. Zaczęłam się śmiać.

- Z czego się śmiejesz? - zapytał chłopak.
Nie odpowiedziałam. Nie zrozumiałby, co w tym śmiesznego.

2
Kilka zdań bym może poprawił, by lepiej pasowały do mojego gustu. Na przykład: "Wiedziałam, że przydadzą się szpilki i japonki, ale na czas podróży wybiorę wygodne trampki. " - to zdanie trochę zaskakuje, chociaż może "zaskakuje" nie jest dobrym słowem. Trudno mi jednak inaczej wyrazić swoje odczucia. Tak samo przejścia później też nie są do końca płynne. ("I jak to w życiu bywa - nie było.")

Zanim dotarłem do puenty, zacząłem układać w myślach bardzo krytyczny tekst, że nie wiadomo o co chodzi, że to luźny zapis myśli... Jednak zanim wszystko rozjechał sie do końca, znowu zaczęło się schodzić, a puenta wszystko składa znowu do kupy.

W efekcie cała miniaturka zostawia na twarzy uśmiech;
http://radomirdarmila.pl
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”

cron