Fuszerka

1
Musiałam trochę powalczyć z akapitami. Mam nadzieję, że działają jak trzeba.
Opowiadanie powstało w ramach beta-testów wymyślonego świata.

Fuszerka
___– Ian. – Felicja szturchnęła brata w ramię. – Ian, zobacz.
___Nie miał ochoty niczego oglądać. Godzinę wcześniej postanowił, że resztę dnia spędzi na cudzym dachu, pławiąc się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca oraz we własnym lenistwie i zamierzał dotrzymać danego sobie słowa.
___– Ian. Hej, Ian. Spójrz, proszę cię. – Uszczypnęła go w ucho.
___– Czego chcesz?! – Poderwał się. Rozmasował obolałą chrząstkę.
___– Spójrz. Spójrz na nią! – Wskazała spacerujących w dole ludzi.
___Na brukowanej alejce znajdowali się głównie turyści, którzy o tej porze roku tłumnie szturmowali największą, a zarazem najwyższą, wyspę Rywiady – Wizję. Wzdłuż uliczki ciągnęły się kolorowe stragany z kiczowatymi pamiątkami, przyrządzanym na szybko jedzeniem, czasem też z żywym inwentarzem. Sobotnie popołudnie cieszyło wszystkich: łowców okazji, staruszków, rodziny, a także bandy dzieciaków porozumiewające się między sobą seriami nieludzkich wrzasków – tych ostatnich Ian szczerze nie znosił.
___– Czy ty to widzisz? – Felicja westchnęła, najwidoczniej oburzona czyimś zachowaniem.
___Raz jeszcze omiótł wzrokiem tłum pod sobą. Nie dostrzegł nikogo wartego uwagi.
___– Piękną ma tę sukienkę, prawda? – rozmarzyła się.
___Uniósł brwi ze zdziwienia.
___– Sukienkę?
___– Sukienkę. – Kiwnęła głową. Rude loki podskoczyły i przysłoniły twarz dziewczyny. Odgarnęła je do tyłu. – Chciałabym taką...
___– Więc idź do pracy.
___– Do pracy... Musiałabym na nią pracować ze dwadzieścia lat. Och, Ian. Czy ty ją widzisz?! – Szarpnęła brata za rękaw koszuli. – To ta niebieska, z wiązanym gorsetem. Widzisz tę koronkę zdobiącą rękawy? Jest prześliczna! Tak bardzo chciałabym ją mieć.
___– Wiesz, co ja chciałbym mieć?
___– Co takiego?
Rzucił pod nosem wiązankę przekleństw, następnie oparł się nogami o rynnę i poważnym, dojrzałym wzrokiem spojrzał na siostrę.
___– Motocykl – odparł. – Nie tani, rozłażący się w szwach skuter, tylko motocykl. Do tego willę w wyższej strefie mieszkalnej, paszport do krajów Kontynentu – wymieniał, zaginając kolejne palce – seksowną pokojówkę, stado krów mlecznych i jacht. Tradycyjny.
___– Jacht? – Tylko ostatnia zachcianka zrobiła wrażenie na dziewczynie. – Nie jesteś zbyt wymagający?
___– Nie. Skoro ty marzysz o kiecce, za którą można kupić mieszkanie, mam chyba prawo do jachtu?
___– A co byś powiedział na sam motocykl? Tak na dobry początek. – Wykrzywiła usta w niewinnym uśmiechu.
___Ian doskonale znał ten wyraz twarzy. Wiedział, że Felicja ułożyła jakiś chytry plan i chciała w ten sposób zaprosić go do współpracy. Nie mogła powiedzieć mu wprost, o co chodzi. Nie. To nie było w jej stylu. Musiała odprawić cały rytuał. Najpierw wzbudzała jego ciekawość, później nieudolnie próbowała stworzyć atmosferę tajemniczości. Zwykle igrała z nim do czasu, aż porządnie się wnerwił.
___– Kogo masz zamiar okraść?
___– Okraść?! – oburzyła się. – Kończymy z kradzieżami, mój najukochańszy, młodszy braciszku. – Wygładziła zmarszczki na bluzce, udając rozczarowaną jego zachowaniem. – Od dziś będziemy zajmować się czymś innym. Czymś o wiele bardziej dochodowym.
___– Czym?
___– Porwania dla okupu!
___Prychnął pod nosem pewien, że to głupi żart. Felicji nie było jednak do śmiechu.
___– Oszalałaś?
___– Nie.
___– Nie ma mowy! – rzucił, chcąc wybić jej ten pomysł z głowy. – Nie jesteśmy jeszcze profesjonalistami. Mogę zakradać się i podbierać portfele, które ci idioci trzymają na widoku. Mogę włamywać się do niezabezpieczonych łodzi albo obrabiać stragany, ale to?! – Zamilkł. Kilku turystów zadarło głowy, próbując namierzyć źródło niepokojących wrzasków. – A jeśli coś pójdzie nie tak? – zapytał ściszonym głosem. – Jeśli zaczną do nas strzelać? Albo jeśli nie będą chcieli wpłacić okupu? Co zrobimy z zakładnikiem? Przecież go nie zabijemy... To beznadziejny pomysł. Z całej historii twoich beznadziejnych pomysłów, ten...
___– Ty jesteś beznadziejny. – Demonstracyjnie przewróciła oczami. – Nie będziemy przecież porywać ludzi.
___– Nie? – Ian miał czasem wrażenie, że nie nadąża za tokiem myślenia swojej siostry. W tamtej chwili osiągnęło ono punkt krytyczny.
___Felicja podkuliła nogi i naburmuszyła się, wydymając przy tym policzki jak mała dziewczynka.
___– Kogo... Co chcesz w takim razie porwać?
___– I tak cię to nie obchodzi.
___Zamknął oczy. Policzył w myślach od dziesięciu do jednego. Nie zamierzał dać się sprowokować. Spojrzał na żaglówki szukające miejsca w przystani, później przeniósł wzrok na skraj zabudowań. Wędkarze kończyli patroszyć złowione w ciągu dnia ryby. Koty oraz morskie ptaki rozwlekały wyrzucone wnętrzności po okolicy. Zalewowa część miasta zaczynała trącić mieszanką soli i surowego mięsa. Urok sobotniego popołudnia prysnął.
___Ian często marzył, by wyrwać się ze swojej wyspy, by przenieść się gdzieś, gdzie miałby szansę na dobrze płatną pracę i godne życie. Rzeczywistość brutalnie weryfikowała jednak jego plany. Nie posiadał specjalistycznego wykształcenia, wrodzonych zdolności ani przydatnych znajomych. Zupełnie, jakby cały świat zmówił się przeciw niemu.
___– Więc? – zachęcił siostrę do zdradzenia szczegółów planu.
___– Na obrzeżach miasta, w wyższej strefie mieszkalnej, leży dzielnica willowa. – Zerknęła na Iana, chcąc upewnić się, że słucha. – Na ulicy Stromej pod numerem siedemnaście mieszkają państwo Altin. Liam Altin jest bogatym skurczybykiem, który handluje antykami. Ludzie lubią takie stare badziewie, sam dobrze wiesz... Facet szybko dorobił się fortuny na szkatułkach, krzesłach, garnkach i tym podobnych gratach. Ale nie o niego mi chodzi. Żona Liama Altina, pani Daisy Altin hoduje pudle.
___– Pudle? – odruchowo zakpił Ian.
___– Nie przerywaj. – Boleśnie dźgnęła go paznokciem w ramię. – Hoduje pudle duże. Oczkiem w głowie jej hodowli jest suka, championka, srebrna pudlica, Bella Perła Rywiady. Daisy Altin jest do niej bardzo przywiązana. Idiotka je z tym kundlem przy stole. Podobno, gdy jest zła na męża, wygania go z sypialni i śpi z pudlem w jednym łóżku. Pies jest wart krocie. Jeśli go ukradniemy, pani Altin zmusi swojego małżonka, by zapłacił nam jego równowartość! – Felicja wyszczerzyła zęby.
___– Porwiemy pudla...
___– Daj spokój, co może pójść nie tak?
___– Nigdy nie włamywaliśmy się do willi. Mają tam pewnie alarm albo uzbrojoną służbę, albo...
___– Pomyśl o motocyklu!
___Przed oczami chłopaka stanął obraz wymarzonej maszyny. Chromowane, lśniące w słońcu felgi i kierownica. Skórzane siodełko. Naklejka z płomieniem zdobiąca bak. Zadziorny warkot nowiutkiego silnika.
___– Masz mnie.
Ostatnio zmieniony wt 28 kwie 2015, 22:50 przez Strzałka, łącznie zmieniany 1 raz.

2
Ciepłe to i miłe. Nieco irytująca jest infantylność bohaterów, zwłaszcza starszej siostry, co się zachowuje jakby była młodsza, ale jest całkiem nieźle. Nie lubię autorskich dopowiedzeń, mam wtedy wrażenie, że mówi mi się co konkretnie i jak mam zrozumieć. Dlatego też wyrzuciłbym ten fragment:
Musiała odprawić cały rytuał. Najpierw wzbudzała jego ciekawość, później nieudolnie próbowała stworzyć atmosferę tajemniczości.
Można go skasować bez żadnej szkody.
seksowną pokojówkę, stado krów mlecznych i jacht. Tradycyjny.
Te krowy są na tyle nietypowe, że należy się jakieś dopowiedzenie, bo ta seksowna pokojówka, willa i jacht nijak się mają do krowiego pastwiska.

Dialogi są bardzo proste, mam tylko nadzieję że to kwestia sceny, i gdzie indziej bardziej rozwijasz skrzydła pod tym względem.

3
Fakt, dobrze się zapowiada
Strzałka pisze:_– Ian. Hej, Ian. Spójrz, proszę cię. – Uszczypnęła go w ucho.
___– Czego chcesz?! – Poderwał się. Rozmasował obolałą chrząstkę.
___– Spójrz. Spójrz na nią! – Wskazała spacerujących w dole ludzi.
Często, zbyt często, posługujesz się taką konstytucją didaskaliów w budowaniu dialogów.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

4
Dziękuję za komentarze :)
Adam Nakiel pisze: Nieco irytująca jest infantylność bohaterów
Zapomniałam gdzieś przemycić informację, że bohaterowie to dzieciaki w wieku gimnazjalnym. To dlatego?
Adam Nakiel pisze:Te krowy są na tyle nietypowe, że należy się jakieś dopowiedzenie, bo ta seksowna pokojówka, willa i jacht nijak się mają do krowiego pastwiska.
Krowy nie będą miały nic wspólnego z dalszą akcją, więc prościej będzie je wywalić. Ale mają sens w świecie, w którym mieszkają bohaterowie.
Adam Nakiel pisze:Dialogi są bardzo proste, mam tylko nadzieję że to kwestia sceny
Nie do końca wiem, co masz na myśli.
Wyszłam tutaj z założenia, że rozentuzjazmowani ludzie mówią szybko i zwięźle, żeby wyrzucić z siebie jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie.
Natasza pisze:Często, zbyt często, posługujesz się taką konstytucją didaskaliów w budowaniu dialogów.
Z powtarzaniem konstrukcji mam spory problem. Często nie widzę, gdzie to robię, dopóki ktoś nie pokaże mi palcem.

5
Strzałka,
bohaterowie mówią paszczą :)
u Ciebie są swoiście małopaszczowi ;)

Tak jak tworzysz dialog w tym przykładzie, ma kształt informacji o ADHD.
To może jest zabieg słuszny z portretowaniu nastolatków, ale wycieniuj paralele składniowe.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Strzałka pisze:Godzinę wcześniej postanowił, że resztę dnia spędzi na cudzym dachu, pławiąc się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca oraz we własnym lenistwie i zamierzał dotrzymać danego sobie słowa.
Zdanie za długie i przez to niezgrabne. Rozbiłabym na dwa: ... oraz w lenistwie. Zamierzał dotrzymać słowa.
Trudno pławić się w cudzym lenistwie, więc podkreślenie, że we własnym, jest zbędne.
Strzałka pisze:– Ian. Hej, Ian. Spójrz, proszę cię. – Uszczypnęła go w ucho.
___– Czego chcesz?! – Poderwał się. Rozmasował obolałą chrząstkę.
___– Spójrz. Spójrz na nią! – Wskazała spacerujących w dole ludzi.
Natasza ma rację. Didaskalia zabijają dialog. Z kwestii Iana można usunąć całą atrybucję dialogu. To ucho naprawdę nie jest szczególnie ważne. A ciało staje się "obolałe" w wyniku bólu długotrwałego. Uszczypnięcie nie przynosi takich skutków.
Strzałka pisze:– Czy ty to widzisz? – Felicja westchnęła, najwidoczniej oburzona czyimś zachowaniem.
Westchnienie i oburzenie nie idą ze sobą w parze. Całe to zdanie można by spokojnie pominąć.
Strzałka pisze:_– Wiesz, co ja chciałbym mieć?
___– Co takiego?
Rzucił pod nosem wiązankę przekleństw, następnie oparł się nogami o rynnę
A właściwie, dlaczego rzuca tę wiązankę przekleństw? Dzieciaki (dorośli zresztą też) tysiące razy wyobrażają sobie, co chciałyby mieć i to nie powód do przeklinania. Co innego, gdyby Ian dowiedział się właśnie, że jego kumpel dostał motocykl, o którym on tylko może pomarzyć. Tu jednak nic takiego nie nastąpiło.
Strzałka pisze:Wykrzywiła usta w niewinnym uśmiechu.
Wykrzywić można usta w uśmiechu ironicznym albo pogardliwym. Tu wystarczyłoby: uśmiechnęła się niewinnie.
Strzałka pisze:Felicji nie było jednak do śmiechu.
Felicja jednak nie żartowała.
Strzałka pisze:– Nie ma mowy! – rzucił, chcąc wybić jej ten pomysł z głowy.
Podkreślone - zbędne. Zdanie potwierdzone wykrzyknikiem jest całkowicie jednoznaczne, nie musisz dodawać, że Ian się sprzeciwia siostrze.
Strzałka pisze: Mogę włamywać się do niezabezpieczonych łodzi albo obrabiać stragany, ale to?! – Zamilkł. Kilku turystów zadarło głowy, próbując namierzyć źródło niepokojących wrzasków.
Oni siedzą we dwoje na dachu. Czy ten chłopak naprawdę musi wszystkim wokoło ogłaszać, że jest włamywaczem i złodziejem? To jest przecież najzwyklejsza rozmowa z siostrą, więc dlaczego miałby tak wrzeszczeć?
Strzałka pisze:Koty oraz morskie ptaki rozwlekały wyrzucone wnętrzności po okolicy.
Podkreślone - zbędne.
Strzałka pisze:_– Więc? – zachęcił siostrę do zdradzenia szczegółów planu.
Tu też.
Rzeczywiście, w tym fragmencie największy problem masz z didaskaliami dialogowymi, które w wielu miejscach można najzwyczajniej pominąć. Nic nie wnoszą do treści, rozmowa rodzeństwa jest i bez nich całkowicie zrozumiała i jednoznaczna.
Dialogi same w sobie potrafią być bardzo nośną częścią tekstu, nie trzeba bezustannie obudowywać ich informacjami, jak zachowują się bohaterowie albo jakie mają motywacje. Samo słowo Więc? może być zachętą, nie warto dodawać, że Ian rozmawia z siostrą (nikogo innego tam przecież nie ma), że chodzi o szczegóły planu (to jasno wynika z kilku poprzednich zdań). Zwracaj na to uwagę, gdyż takie powtórzenia - nie wprost, ale jednak - niepotrzebnie obciążąją tekst.

Zwracaj uwagę na reakcje bohaterów. Ich nagłe zmiany nastroju i zachowania muszą z czegoś wynikać.

Para młodocianych drobnych przestępców, odpowiednio poprowadzona przez autorkę, może wzbudzić sympatię czytelników. Pomysł na zawiązanie akcji wydaje mi się całkiem niezły - pasuje do tych dwojga, ich wieku i pozycji. Ogólnie, odnoszę wrażenie, że realia świata masz przemyślane, podobnie, jak postacie bohaterów. Pozostaje więc skupić się na właściwej formie językowej.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

7
Raz jeszcze dziękuję za komentarze.
Rubia pisze:Zwracaj uwagę na reakcje bohaterów. Ich nagłe zmiany nastroju i zachowania muszą z czegoś wynikać.
Możliwe, że trochę przesadziłam, ale chwiejny nastrój (zwłaszcza w przypadku Iana) będzie później wyjaśniony.

Resztę rzeczy przemyślałam, poprawiłam.
Idę działać dalej. :)

8
Strzałka pisze:Resztę rzeczy przemyślałam, poprawiłam.
spokojnie, nie bierz wszystkiego w ciemno, bo nie wszystkie rady są dobre, np.
Rubia pisze:Strzałka napisał/a:
– Czy ty to widzisz? – Felicja westchnęła, najwidoczniej oburzona czyimś zachowaniem.

Westchnienie i oburzenie nie idą ze sobą w parze. Całe to zdanie można by spokojnie pominąć.
westchnienie jak najbardziej idzie w parze z oburzeniem. Oburzenie to uczucie silnego gniewu wywołane czyimś nieodpowiednim zachowaniem lub niesprawiedliwością (sjp pwn). A kto powiedział, że oznaką gniewu musi być spalenie połowy miasta? Jak ktoś jest introwertykiem, albo okazja nie pozwala to oburzenie czy gniew okaże właśnie westchnieniem, zmarszczeniem brwi czy w jakikolwiek inny podobnie subtelny sposób.

sam tekst podobał mi się i jest dobry, jakieś szlify przydałyby się, część już została omówiona, ożywiłbym język postaci, np.
Strzałka pisze:Nie jesteśmy jeszcze profesjonalistami. Mogę zakradać się i podbierać portfele, które ci idioci trzymają na widoku. Mogę włamywać się do niezabezpieczonych łodzi albo obrabiać stragany, ale to?!
to czysta klanoplebania, tak brzmi notatka dzielnicowego lub kronika policyjna

10
Miło i przyjemnie się czyta, ale muszę przyznać, że na koniec rozczarowuje, bo motyw porywania psów dla okupu najwyraźniej został zaczerpnięty z filmu "7 psychopatów".

11
Nie widziałam tego filmu. Przejrzałam zwiastuny na Youtube i plan porwania psa się zgadza, ale reszta jest zupełnie o czymś innym.

W końcu dowiedziałam się, skąd pochodzi scena, na którą natykam się czasem w internecie i która zawsze mnie śmieszy (Ręce do góry! Nie. Ale mam broń. I co z tego? :P ).
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”