
Miłej lektury i nie miejcie litości

wulgaryzmy
Rozdział 1
Gdy diabeł mówi dobranoc.
"Co to było?! I to akurat jak chciałem otworzyć okno. Dobra. Myśl. Myśl! Skup się! Już jej nie pomogę. Drzwi. Muszę zamknąć drzwi. Zadzwonić na policję. Schować się na górze. Nie, najpierw na górę, potem zadzwonię. ” Były to pierwsze myśli Adama Zawilskiego, gdy będąc w dość mocnym szoku opierał się plecami o ścianę salonu. Serce waliło mu jak szalone po tym jak przypadkowo stał się świadkiem brutalnego morderstwa. Korzystając z tego, iż w domu panował półmrok ostrożnie wyjrzał przez okno. Poprzez ciemności listopadowego wieczoru dostrzegł, iż u sąsiadów wciąż paliło się zimne, białe światło diodowych lamp. Lecz tym razem nie widział żadnych postaci. „Ok, pusto. Mogę iść.”Po krótkiej chwili dobiegł do drzwi, potykając się po drodze o torbę, którą rzucił wracając parę minut temu z pracy. Zamknął szybko wszystkie trzy zamki, po czym, idąc w stronę schodów znajdujących się naprzeciw wejścia, zaczął nerwowo szukać swojego telefonu.
-Nowe, bezpieczne osiedle mówili. Monitoring i ochrona przez dwadzieścia cztery godziny mówili. Miało być tak zajebiście bezpiecznie.”Mysz się nie prześliźnie panie Adamie...To najnowszy system panie Adamie, najnowsza technologia!”. Niech powtórzą to teraz prosto w twarz martwej Paulinie leżącej w kałuży własnej krwi… Gdzie ta cholerna komórka?!- szeptał mocno poddenerwowany. Trzydziesto-jedno letni informatyk, przetrzepując wszystkie kieszenie dżinsów i marynarki, przypomniał sobie, że czekając na sporo spóźniony autobus co jakiś czas sprawdzał godzinę, przez co włożył smartfona do kieszeni kurtki.
Podbiegłszy do zawieszonego ubrania w końcu znalazł telefon, z którego bez zastanowienia wybrał numer policji. Modląc się o szybsze działanie urządzenia, jednocześnie kurczowo trzymając je w ręce, zdawało mu się, iż uzyskiwanie połączenia trwa całe wieki. Chwilę później, wchodząc ostrożnie na piętro swojego domu, usłyszał dobiegający z głośnika głos kobiety w średnim wieku.
-Dobry wieczór komisariat policji, słucham?
-Przyślijcie szybko radiowozy na osiedle domków na polnej dwadzieścia pięć! To jest na Nadmie w Markach. Jeden z tych potworów, o których mówili w wiadomościach właśnie zabił moją sąsiadkę!- wyszeptał szybko.
-Spokojnie proszę pana, czy jest pan pewien, że chodzi o to… stworzenie? Ostatnio otrzymujemy wiele tego typu telefonów, więc rozu...
-Proszę pani, ja nie żartuję!- przerwał policjantce Adam, u którego pomimo mówienia półszeptem coraz wyraźniej można było usłyszeć zdenerwowanie wymieszanie z irytacją.
.-To bydle ma ze 2 metry! Jest totalnie czarne, ma jakieś szpony, czy pazury nie wiem, ale widziałem jak samą łapą w sekundę poderżnęło gardło mojej sąsiadce! Widziałem to na własne oczy! Zróbcie coś! To może po mnie przyjść w każdej chwili przecież!
-Dobrze proszę pana, niech się pan uspokoi. Wysyłam już zaraz patrol, proszę zamknąć wszystkie drzwi i okna, dobrze?- odpowiedziała funkcjonariuszka.
-Patrol?!- odrzekł z jeszcze większym zdenerwowaniem.
- To coś ją podniosło do góry, przygniotło do ściany, a potem zabiło! Niech pani tu wyśle każdego kogo może! Pani tego czegoś nie wi...-
Zawilski nagle urwał, gdyż wydało mu się jakby z niższego piętra domu zaczęły dochodzić jakieś trzaski. Odsunął telefon od ucha. Cisza przerywana była jedynie ledwo słyszalnym głosem policjantki, natomiast przez panujący półmrok prawie nie widział stopni schodów. Zakrywając ręką głośnik urządzenia starał się wygłuszyć dobiegające z niego dźwięki. W klatce piersiowej odczuwał coraz silniejsze kołatanie serca. Zaczął zdawać sobie sprawę, iż najprawdopodobniej nadchodził moment, w którym wszystko zależeć może od intuicji i instynktu przetrwania. W tym samym momencie jednak, gdy ciało Adama przygotowywało się na to co nieuchronne, do jego uszu dotarł kolejny bodziec. Ktoś podjął próbę dostania się do środka, wykorzystując klucze, które sukcesywnie raz za razem otwierały każdy zamek. Znajomy dźwięk spowodował pewien impuls w umyśle mężczyzny. Mózg postanowił jednak przypomnieć swojemu właścicielowi o pewnym dość istotnym fakcie dotyczącym jego życia. Mianowicie o tym, iż niedawno oświadczył się swojej długoletniej partnerce, Mai i to pewnie ona jest tą tajemniczą osobą próbującą wejść do domu. Mężczyzna natychmiast ruszył na dół w kierunku przedsionka starając się przy tym nie wybić po drodze zębów.
- Majka! - rzucił głośniejszym półszeptem.
- Zamknij drzwi!- dodał, mijając swoją druga połówkę i ponownie zasuwając zamki. Trzydziesto letnia prawniczka, stojąc przez parę sekund w ciemnościach, próbowała sama zrozumieć dziwne zachowanie narzeczonego. Niestety, nie mogąc znaleźć żadnej racjonalnej odpowiedzi postanowiła dać mu szansę się wytłumaczyć.
- Adam, co ty robisz? - Zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Mów ciszej! Chodź, odsuń się od drzwi. Musimy się schować na górze. -
- Co? W ogóle, czemu siedzisz po ciemku? Już myślałam, że cię nie ma i znowu się zasiedziałeś w pracy - Adam chwycił Majkę za rękę. Starając się zaciągnąć ją na górę dalej przekonywał by go posłuchała.
- Proszę cię, chodź. Przed chwilą Grolewską zabił ten potwór co go pokazywali w wiadomościach!-
- Jak to zabił?! Ale...jaki potwór? Przecież tam ledwo co było widać na tym nagraniu… Adaś, jestem naprawdę padnięta, nie mam ochoty na głupie żarty. -
- Ale ja nie żartuję, no! Na serio widziałem jak ją to coś zabija! Zadzwoniłem już na policję. Nawet mam jeszcze babkę z komendy na linii. Przysięgam na pamięć o moim ojcu, że to prawda. Błagam cię, chodź! -
Majka stała zdezorientowana, próbując zrozumieć co się tak właściwie dzieje. Z lekkim niedowierzaniem podchodziła do słów Adama, jednak przejęło ją to, iż wspomniał o swoim ojcu czego często nie robił. Dodatkowo intuicja podpowiadała jej, że osobie, na której do tej pory mogła bezgranicznie polegać warto jednak zaufać. Nawet jeśli to co teraz mówi wydaje się zupełnie pozbawione sensu.
-Ok, ale jak to się okaże jakimś żartem to cię sama zabiję.- odrzekła po chwili milczenia.
Nic nie odpowiadając Adam natychmiast ruszył wraz z narzeczoną w kierunku schodów.
„Dobra, czy to na pewno najlepsza możliwa opcja… ”- rozmyślał wychodząc z przedsionka. Przechodząc obok wejścia do salonu spojrzał w kierunku okien wychodzących na dom Grolewskich. Zrobił to, gdyż coś podpowiadało mu, aby w razie czego opuścić jeszcze zasłony. W tej samej chwili gdy tylko obrócił wzrok natychmiast zastygł w miejscu. Niewysoka brunetka wpadła na jego plecy.
- No czemu stoisz? –szepnęła.
Mężczyzna poczuł lekkie dreszcze przechodzące przez całe ciało. Zza okna, prosto w jego oczy wpatrywała się para złotawych ślepii, odbijających nikłe światło niedalekiej latarni, należących do, znanej mu od dzisiejszego wieczora, monstrualnej sylwetki. Z niewyjaśnionych dla niego przyczyn, przez krótki moment nie odczuwał jednak strachu, lecz ciekawość. Jego wzrok zdawał napawać się nieznanym mu do tej pory widokiem, który przez ułamek sekundy nawet go zafascynował.
„Co to jest? Czemu tu jest? Po co… Nie… Grolewska. Zabiło Grolewską. Kurwa, ogarnij się! Przecież to was może pozabijać!”
Pierwotne instynkty zdołały jednak szybko uśpić budząca się w niezbyt odpowiedniej chwili chęć poznania. W tym momencie Zawilski poczuł się jak małe dziecko, stojące przed rozwścieczonym rottweilerem, który każdy najmniejszy ruch swojej ofiary może potraktować jak sygnał do ataku. Uświadomił sobie, iż los jego oraz jego narzeczonej zostanie przesądzony przez wydarzenia najbliższych sekund. Czas na przemyślenia minął. Powietrze przeszył dźwięk tłuczonego szkła. Istota rozbiła drzwi tarasowe i wbiegła do salonu.
–Biegnij do sypialni!- krzyknął Adam z całych sił, przeciągając Majkę za rękę przed siebie i przepychając w kierunku schodów.
Zamiar był prosty. Osłonić ją by miała większe szanse na ucieczkę. Musiał pobiec tuż za nią. Jednak nie był w stanie. Kiedy tylko zechciał wbiec na stopień, coś, szarpiąc za marynarkę, odciągnęło go do tyłu. Chwilę później poczuł mocny i tępy ból. W jego brzuch wciskała się właśnie chropowata, czarna pięść. Nie mogąc złapać najmniejszego oddechu był świadomy tylko jednego. Ogromnego cierpienia, które mógłby porównać wyłącznie do uczucia po uderzeniu z całej siły butem z metalowym czubem prosto w jądra. Czas dla niego zwolnił. Upadając z zamkniętymi oczyma, nie był świadomy urzeczywistniania się jego najgorszego koszmaru. Nie słyszał krzyków Majki. Nie widział jak chwilę później potwór unosi ją trzymając za gardło. Łaskawy los oszczędził mu tego widoku desperackiej próby uwolnienia się ze śmiertelnego uścisku. Tego, jak bestia uderza swoim łbem w jej skroń. Tego, gdy ukochana przestaje się ruszać. Tego jak monstrum przewiesza ją sobie przez ramię, niczym dużą, bezwładną lalkę. Nie było mu dane usłyszeć dalekich odgłosów policyjnych syren. Nie mógł zwrócić uwagi na stukot dwóch małych, metalowych kulek odbijających się od podłogi. Nie zaznał ich olśniewającego blasku i duszącego dymu, gdy w końcu doturlały się do schodów. Czuł jedynie, że spada. Leciał w dół, w kierunku nieprzebytych, mrocznych odmętów swojej świadomości. Czarna otchłań jaśniała przechodząc w błękit, podczas gdy on zaczynał odczuwać wewnątrz swojego ciała dziwny spokój, błogość. Wciąż spadał, patrząc pustym wzrokiem przed siebie. Nie myśląc o niczym. Zupełnie sam.