Hero (urban fantasty)

1
Kolejna próba utrzymania akcji choć znośną.

WWW To było gdzieś koło północy. Kręciłem się po mieście w poszukiwaniu zbrodni. Taaak, wiem jak to brzmi. W każdym bądź razie, instynkt zaprowadził mnie na koniec dzielnicy handlowej. Po prostu spróbowałem myśleć jak bandzior i wyszło mi, że jedynie jubiler ma wciąż coś wartościowego do zaoferowania. Jednakowoż pan Śierściuch zadbał o zabezpieczenia, baaa, podobno nawet wynajął jakiegoś goryla, ale no cóż, głupich nie sieją, prawda?
WWW Gdy byłem niemal na miejscu, zobaczyłem po drugiej stronie jakiegoś typa w czarnym płaszczu i kapeluszu. Nie ukrywał się, raczej na coś czekał. I od razu mi się nie spodobał, więc ukradkiem podszedłem, myśląc, że może czegoś się dowiem, ale tylko stał oparty o ścianę. Po kilkunastu minutach mróz i nuda zniechęciły do dalszego podsłuchiwania, dlatego cofając się kawałek, dumnie wyszedłem na środek drogi.
WWW Wiedziałem, że natychmiast rozpozna bohatera. Strój, peleryna, miecz u boku, no i maska. Sądziłem, że jak mnie zauważy, to odpuści, ale widać brakowało sławy. No i przede wszystkim nie emanowałem siłą. Ale to dość trudne w legginsach.
WWW -A ty co tutaj robisz? Szukasz guza? - wybił mnie tym pytaniem z planu. Czułem się jak aktor, któremu zabrano kwestię.
WWW -Dzieciaku, bawisz się w superbohatera, co? Mam nadzieję, że gość, który wymyślił dla ciebie te wdzianko, już siedzi w pace – dodał wyraźnie rozbawiony.
WWW -Uważaj, bo się kwalifikujesz na chętnego do ubrania w pasiaki – odpowiedziałem najbardziej poważnie jak potrafiłem.
WWW -I za co mnie zapuszkujesz? Hmm? Podrzucisz kradziony batonik? - pomimo swych słów, stanął kilka kroków przede mną. Był niższy niż się początkowo zdawało. Jakieś metr siedemdziesiąt lub coś takiego. I chyba właśnie z powodu jego nikłej postury uznałem, że wyciągnie z kieszeni jakiś kastet czy nóż, ale on tylko ziewnął i postrzelał palcami.
WWW Patrzeliśmy, nic więcej, a miałem wrażenie jakby wymagało to większego wysiłku niż wszystko dotychczas. Znałem to uczucie z turniejów, ciało szykowało się do walki.. Jak się nad tym zastanowić, to dziwne, bo rzeczywiście nic na niego nie miałem. Ale w tamtej chwili było to bez znaczenia.
WWW Sygnałem do ataku, co wstydliwe – mojego, był kpiący uśmiech jaki pojawił się pod tym kapeluszem. Uderzyłem z lewej, co zwykle zaskakiwało. Ale dowcipniś uchylił się zarówno przed pierwszym ciosem, jak i całą kombinacją. Nacierałem dalej, w myśl, że przeciwnika trzeba zająć, zepchnąć do defensywy. Nie pozwolić mu na własny ruch i obserwować. Każdy ma słaby punkt, jak mawiał mój trener, cała sztuka to go znaleźć.
WWW -Nie jesteś zbyt bystry, co? Pobawię się w twojego nauczyciela. Możesz nawet mówić mi sensei.
WWW Lata treningów, walk z mistrzami, a tu trafiasz na gościa, który zachowuje się jakby to było rozmowa przy piwku. Naprawdę wkurzające, ale gniew by tylko pogorszył sprawę, Wiedziałem o tym, ale mimo to, ehh. Nie tak łatwo panować nad sobą.
WWW -Wiesz jak wiele jest teraz przestępstw? Cześć z nich pewnie popełniają ludzie, których nie stać na życie. Zwłaszcza teraz. Ale równie wiele, a nawet więcej... Ej, to było całkiem niezłe – przerwał na chwilę, po raz pierwszy blokując mój cios. Wbrew pozorom jakie stwarzał, wcale nie tak łatwo mu to przyszło. Zastanawiałem się, jak długo da rade. I jak długo ja sam dam radę.
WWW -Kontynuując, więcej jest tych, którzy to robią z lenistwa. Bo to łatwiejsze niż uczciwa praca. Ale ważniejsi są ci pozostali. Powiedzmy, że jest ich pięć procent. Ten marny odsetek jest gotów cie zabić dla samej frajdy. Taką spluwą jak ta.
WWW Nawet nie zdążyłem zareagować, wciąż będąc niesiony siłą rozpędu. Huk wystrzału był najgłośniejsza rzeczą w świecie, przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Zatrzymałem się i dopiero po chwili do mnie dotarło, że to co uznałem za ranę, było tylko podmuchem pocisku.
WWW -Glock. Tania i skuteczna zabawka. Z takiej można łatwo ustrzelić cwaniaka w kolorowym wdzianku.
WWW Nie chciałem mu dać drugiej szansy. Natychmiast wyciągnąłem swój miecz, mniejszą kopię katany, i uderzyłem. A ten bandzior uchylił się, jakby to była zabawa w limbo! Wyprostował się i cofał, kiedy wściekle nacierałem. Ale jedyne co osiągnąłem, to fakt, że nie mógł ponownie wystrzelić. Wreszcie, przy którymś z kolei uderzeniem, myślałem, że go dorwałem. Może gdybym naostrzył miecz, tak by było. Jednak teraz nie przeciąłem nawet kabłąku. Tymczasem dowcipniś skierował lufę w moją stronę. Niemal dostrzegałem kulę i oczami wyobrazni widziałem jak roztrzaskuje moją czaszkę niczym arbuz. Jednak pocisk znowu chybił.
WWW -To już dwa. Postaraj się mój padawanie.
WWW Zachichotał, a mnie ogarnęła wściekłość. Kontratakował przy trzecim uderzeniu. Przechodził tak płynie pomiędzy kolejnymi ciosami. To było niemal jak magia kina. Z tego snu obudziło mnie uderzenie kolbą, dzięki któremu poznałem się bliżej z asfaltem. Katana, którą wybił mi z ręki, leżała obok, a bandzior wystrzelił z palców w moją głowę.
WWW -No i trzy. Pomyśl, ile razy mogłeś już zginąć, chłopczyku.
WWW Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale gdzieś z tyłu rozległ się huk. Ktoś wysadził drzwi jubilera i przeklinał na jakieś zabezpieczenia. A gość nade mną poprawił kapelusz i wyciągnął kolejny pistolet.
WWW -Rozgrzaliśmy się, więc pora na zabawę!
WWW Usłyszeli go i natychmiast zaczęli się chować za samochodami. Gdy skończyły się kule, magazynek uderzył o ziemię. Żartowniś płynnym ruchem ładował kolejny przyczepiony do paska, ani na chwile nie przerywając strzelać. Tak, obserwowałem to, wciąż leżąc na ziemi, byłem tak ogłupiały, że nawet nie myślałem o ucieczce, czy schowaniu się. Tamci, teraz dostrzegłem, że było ich kilku, zaczęli co raz śmielej i celniej odpowiadać, więc dowcipniś schował się za latarnią.
WWW -A wiesz co jest najlepsze? Z tych pięciu procent tylko co dziesiąty potrafi strzelać! - krzyknął do mnie, najwidoczniej nieźle się bawiąc.
WWW Wyciągnął z kieszeni komórkę.
WWW -Kabum – zawołał i jeden z samochodów wybuchł.
WWW -Kabum, kabum, kabum!- krzyczał, unosząc ręce w górę, a kolejne auta wylatywały w powietrze.
WWW Powoli ruszył w stronę płonących wraków i chyba ktoś tam przeżył, bo usłyszałem jeszcze parę wystrzałów.

WWW -To wszystko? - zapytał detektyw, po paru minutach ciszy.
WWW -Właściwie to nie. Gdy przechodził obok mnie z łupem, powiedział coś jeszcze. „Jeśli naprawdę chcesz łapać tych złych, wstąp do policji. Może to cie wyleczy z naiwności.” Ale nie bardzo rozumiem, co miał na myśli – dodał chłopak na szpitalnym łóżku.
WWW -Jesteś wstanie opisać jego twarz?
WWW Chłopak się lekko zaczerwienił.
WWW -Niestety, przykro mi. Jestem pewny, że dobrze się przyjrzałem, ale nie potrafię sobie jej przypomnieć.
WWW -Rozumiem. - Spodziewał się takiej odpowiedzi. Jakimś cudem nikt nie umiał. Istny człowiek widmo.
WWW -On, uratował mi życie, prawda? - Dziwne stwierdzenie z ust kogoś, kto miał kilka złamanych żeber oraz obie ręce, z lekkim wstrząsem mózgu na osłodę. Ale prawdziwe.
WWW -Jeśli zamierzasz patrzeć na niego, jak na swojego wybawcę, zastanów się, czemu on tam czekał - odparł detektyw, wychodząc z pokoju.
WWW Obecnie myślał tylko o podwójnym expresso i zbytnio kuszącym łóżku. Miał dość podwójnych zmian. Dzieciaków latających po mieście i udających Bóg wie kogo. Ale przede wszystkim tego typa. Żartownisia. Kpiącego ze wszystkich i wszystkiego.
WWW Sam tego nie rozumiał. Przecież było wielu gorszych typów. Morderców. Gwałcicieli. A jednak obsesja detektywa skupiała się na takich samosądacach.

Dziękuję za przeczytanie i wszelkie słowo, lub jego brak, co też jest komentarzem.
Ostatnio zmieniony czw 16 paź 2014, 14:00 przez Thug, łącznie zmieniany 1 raz.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

2
Moim zdaniem ten tekst jest znacząco lepszy od poprzednich i cieszę się, że mogę to powiedzieć. Nie oznacza to oczywiście, że nie będę się czepiał. :P
Kolejna próba utrzymania akcji choć znośną.
- ale preambuła ci nie wyszła.
To było gdzieś koło północy.
„gdzieś' – niepotrzebne. Napisałbym: Zdarzyło się koło północy.
Po prostu spróbowałem myśleć jak bandzior i wyszło mi, że jedynie jubiler ma wciąż coś wartościowego do zaoferowania.
„wyszło mi” - napisałbym: doszedłem do wniosku.
Dalsza część zdania trochę nielogiczna: po pierwsze dlaczego tylko jubiler; a po drugie dlaczego wciąż? To znaczy, że inni (kto?) też mieli, ale już nie mają?
Jednakowoż pan Śierściuch zadbał o zabezpieczenia, baaa, podobno nawet wynajął jakiegoś goryla, ale no cóż, głupich nie sieją, prawda?
Śierściuch kojarzy się z kotem, względnie jakimś innym zwierzątkiem futerkowym, a poza tym, na pewno Ś na początku?
Wynajęcie goryla, kiedy jest się bogatym, wcale takie głupie nie jest. No i to sformułowanie tyczące tego faktu – niezbyt literackie. Do przeredagowania; zwłaszcza irytujące „baaa” i "głupich nie sieją".
że może czegoś się dowiem,
Może lepiej: „rozszyfruję jego zamiary”?
Po kilkunastu minutach mróz i nuda zniechęciły do dalszego podsłuchiwania,
Raczej podpatrywania; co miał podsłuchiwać? Przecież tamten nie prowadził żadnej rozmowy.
ale widać brakowało sławy.
Zbyt enigmatyczne; nie wiem o co chodzi.
Patrzeliśmy, nic więcej, a miałem wrażenie jakby wymagało to większego wysiłku niż wszystko dotychczas.
Lepiej: Patrzyliśmy. I może dodać” „na siebie” lub „sobie w oczy”, bo tak to jakoś w próżni zawisa.
Znałem to uczucie z turniejów, ciało szykowało się do walki..
Kropek albo za mało, albo za dużo.
sprawę, Wiedziałem o tym, ale mimo to, ehh.
Przecinek i duża litera oraz powinno być „ech”.
Cześć z nich pewnie popełniają ludzie,
„Część”
Ej, to było całkiem niezłe – przerwał na chwilę, po raz pierwszy blokując mój cios.
To dotychczas nie blokował? To co, uchylał się tylko? Trochę nierealne.
Zastanawiałem się, jak długo da rade.
„radę”
Ten marny odsetek jest gotów cie zabić dla samej frajdy.
„cie”


Chybił z tak bliskiej bezpośredniej odległości i to po tym, gdy wykazał się ponadstandardowymi umiejętnościami walki?
Wreszcie, przy którymś z kolei uderzeniem,
„uderzeniu”
i oczami wyobrazni widziałem jak roztrzaskuje moją czaszkę
„wyobraźni”
Przechodził tak płynie pomiędzy kolejnymi ciosami.
„płynnie”
Może gdybym naostrzył miecz, tak by było.
Trochę nieprawdopodobne, że tego zaniedbał. A skoro był aż tak tępy, że nie przeciął nawet kabłąku, to musiał wcześniej zauważyć jego stan.
ani na chwile nie przerywając strzelać.
„chwilę”
Tak, obserwowałem to, wciąż leżąc na ziemi, byłem tak ogłupiały, że nawet nie myślałem o ucieczce, czy schowaniu się.
Powtórzone „tak”; pierwsze do usunięcia.
Lepiej ”...ukryciu.” /bez się/
zaczęli co raz śmielej i celniej odpowiadać, więc dowcipniś schował się za latarnią.
„coraz”
I zamiast „dowcipnisia' warto by znaleźć jakieś inne określenie.
-To wszystko? - zapytał detektyw, po paru minutach ciszy.
Parę minut – to bardzo długo; wystarczyła by „chwila”, względnie „dłuższa chwila”.
Gdy przechodził obok mnie z łupem,
A skąd się wziął ten łup? Wypadałoby wyjaśnić.
Może to cie wyleczy z naiwności.
„cię”
dodał chłopak na szpitalnym łóżku.
-Jesteś wstanie opisać jego twarz?
Chłopak się lekko zaczerwienił.
Powtórzone „chłopak”.
„w stanie”
-Niestety, przykro mi. Jestem pewny, że dobrze się przyjrzałem, ale nie potrafię sobie jej przypomnieć.
Nazbyt szkolna, sztucznie poprawna odpowiedź.
-On, uratował mi życie, prawda?
A dlaczego?
Ale przede wszystkim tego typa. Żartownisia. Kpiącego ze wszystkich i wszystkiego.
Sam tego nie rozumiał. Przecież było wielu gorszych typów.
Powtórzony „typ”.
A jednak obsesja detektywa skupiała się na takich samosądacach.
„samosądacach.” - ???

Czyta się nieźle, choć sama treść (jak dla mnie) specjalnie interesująca nie jest. I zakończenie nijakie, choć rozumiem, że to tylko fragment większej całości. Brakuje mi opisu scenerii, w której rozgrywa się akcja; takiego mrocznego, przejmującego. Drugi akapit zawiera pewną charakterystykę postaci, ale bym go rozbudował, uplastycznił. I dialogi – powinny być trochę bardzie naturalne, urywane, krótkie frazy - wykrzykniki dostosowane do sytuacji. I ją budujące. No i humor (który się pojawia) w większej dawce – aby uatrakcyjnić fabułę.
Zbyt prawdopodobne, to to wszystko nie jest, ale pewnie miało tak być, taki gatunek. Początek jakoś Ci nie wyszedł, ale potem się rozkręca. W każdym razie – obiecujące.

3
Gorgiasz pisze:ale widać brakowało sławy.

Zbyt enigmatyczne; nie wiem o co chodzi.
Ja chyba wiem o co chodzi ;D
"...ale widać moja sława jeszcze mnie nie wyprzedzała." :?:
Thug pisze:-A ty co tutaj robisz? Szukasz guza? - wybił mnie tym pytaniem z planu.
Może "roli" zamiast "planu"?
Thug pisze:Czułem się jak aktor, któremu zabrano kwestię.
zabrano -> ukradziono :?:
Thug pisze: -Dzieciaku, bawisz się w superbohatera, co? Mam nadzieję, że gość, który wymyślił dla ciebie te wdzianko, już siedzi w pace – dodał wyraźnie rozbawiony.
TO wdzianko :!: To :!: Ok? :wink: To! :wink:
Thug pisze:odpowiedziałem najbardziej poważnie jak potrafiłem.
najpoważniej?
Thug pisze:Jakieś metr siedemdziesiąt lub coś takiego.
Coś około metra siedemdziesiąt?
Thug pisze:z powodu jego nikłej postury
Marnej? Nędznej? Kurde, nie mogę sobie przypomnieć właściwego słowa, w każdym razie "nikła" to chyba nie ten przymiotnik, który "przykleja się" do mało imponującej postury.
Thug pisze:Patrzeliśmy
Patrzyliśmy!! :wink: "Patrzeliśmy" brzmi równie ohydnie jak "chłopacy".
Thug pisze:kpiący uśmiech jaki pojawił się pod tym kapeluszem.
...jaki dał się słyszeć spod kapelusza?
Thug pisze:Wbrew pozorom jakie stwarzał, wcale nie tak łatwo mu to przyszło.
...jakie chciał stworzyć?
Thug pisze:Nawet nie zdążyłem zareagować, wciąż będąc niesiony siłą rozpędu.
"będąc" imho zbędne.

Oczami wyobraźni widziałam Kickassa naparzającego się z Jokerem. Końcówka mnie nawet zaciekawiła (detektyw zaleciał mi kryminałem noir, taka konwencja z dodatkiem samozwańczych superbohaterów może dać w efekcie coś całkiem fajnego ;D )

4
ale widać brakowało sławy
Też nie wiem o co chodzi. Komu i jakiej sławy brakowało ? Może: "ale widać, nie jestem jeszcze tak znany"
Wreszcie, przy którymś z kolei uderzeniem, myślałem, że go dorwałem.
Trochę niefortunnie to brzmi - dałbym: "wydawało mi się, że go dorwałem.
Usłyszeli go i natychmiast zaczęli się chować za samochodami.
KTO? Nagle pojawiają się tajemniczy oni i zaczyna się strzelanina. Jak dla mnie brakuje doprecyzowania. Inni bandyci/policjanci/ochroniarze.
ani na chwile nie przerywając strzelać
albo nie przestając strzelać
albo nie przerywając ostrzału
samosądacach
?
samosądcach ?

Resztę błędów wyłapali moi przedmówcy :wink:

Bardzo fajnie się czytało. Styl i historia na plus :) Ciekawy jestem dalszych wydarzeń

BlankLibrofilia
Oczami wyobraźni widziałam Kickassa naparzającego się z Jokerem. Końcówka mnie nawet zaciekawiła (detektyw zaleciał mi kryminałem noir, taka konwencja z dodatkiem samozwańczych superbohaterów może dać w efekcie coś całkiem fajnego ;D )
Ja też to widziałem :P Fakt konwencja bardzo interesująca
God's in his heaven, all's right with the world.

5
Raczej nie spodziewam się więcej komentarzy. Dziękuje wam za swój czas :)
„gdzieś' – niepotrzebne. Napisałbym: Zdarzyło się koło północy.
Wtedy mi to niestety nie brzmiało jak relacja świadka z zdarzenia.
Dalsza część zdania trochę nielogiczna: po pierwsze dlaczego tylko jubiler; a po drugie dlaczego wciąż? To znaczy, że inni (kto?) też mieli, ale już nie mają?
Tak. Bo ich już okradli i/lub nie trzymają nic wartościowego, a pieniądze w postaci elektronicznej.
Wynajęcie goryla, kiedy jest się bogatym, wcale takie głupie nie jest. No i to sformułowanie tyczące tego faktu – niezbyt literackie. Do przeredagowania; zwłaszcza irytujące „baaa” i "głupich nie sieją".
głupich nie sieją miało być o tych, co jednak napadną jubilera.
ale widać brakowało sławy.
Zbyt enigmatyczne; nie wiem o co chodzi.

Ja chyba wiem o co chodzi ;D
"...ale widać moja sława jeszcze mnie nie wyprzedzała." :?:

Też nie wiem o co chodzi. Komu i jakiej sławy brakowało ? Może: "ale widać, nie jestem jeszcze tak znany"
Nie jest znany i doskonale o tym wie, więc uznałem, że by tak nie powiedział. Chodziło o sławę tego szermierza co chciał być bohaterem. Wiadomo, ludzie raczej będą się bać silnych ludzi o których słyszeli.
To dotychczas nie blokował? To co, uchylał się tylko? Trochę nierealne.
tak, uchylał.
Chybił z tak bliskiej bezpośredniej odległości i to po tym, gdy wykazał się ponadstandardowymi umiejętnościami walki?
Chybił? To kwestia tego gdzie chciał trafić, a wydawało mi się, że widać, iż nie ma zamiaru zabić bohatera.
Trochę nieprawdopodobne, że tego zaniedbał. A skoro był aż tak tępy, że nie przeciął nawet kabłąku, to musiał wcześniej zauważyć jego stan.
Ostry miecz oznaczałby spore szanse na zranienie i zabicie kogoś, a bohater morderca? Nieeee no, :batman:
A skąd się wziął ten łup? Wypadałoby wyjaśnić.
KTO? Nagle pojawiają się tajemniczy oni i zaczyna się strzelanina. Jak dla mnie brakuje doprecyzowania. Inni bandyci/policjanci/ochroniarze.
Gdy drzwi jubilera wybuchają i ktoś wychodzi z wnętrza w środku nocy, to dla mnie pierwszym skojarzeniem są bandyci. I uznałem, że dla innych też. Skąd łup? Od nich. Można powiedzieć okradł złodziei.
Nazbyt szkolna, sztucznie poprawna odpowiedź.
akurat ta miała sztucznie brzmieć (to tylko fragment, a detektyw jest zmęczony delikatnie mówiąc)
-On, uratował mi życie, prawda?
A dlaczego?
Kwestia sumienia najprościej mówiąc, on ma się za tego dobre.
Zbyt prawdopodobne, to to wszystko nie jest, ale pewnie miało tak być, taki gatunek
Broń Boże, nie przypisuj nieprawdopodnobności do gatunku!
Marnej? Nędznej? Kurde, nie mogę sobie przypomnieć właściwego słowa, w każdym razie "nikła" to chyba nie ten przymiotnik, który "przykleja się" do mało imponującej postury.
możliwe że chodzi ci po głowie słowo "mizerna"
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.

7
Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji :P
Thug pisze:Raczej nie spodziewam się więcej komentarzy. Dziękuje wam za swój czas :)
"Dziękuję za wasz czas/wam, za poświęcony mi czas"?

Proszę bardzo ;)

Językowo jest wyraźnie lepiej, niż w poprzedniej części. Tło, w postaci ogarniętego przez przestępczość miasta, jest pokazane subtelniej i z większą wprawą.

Podoba mi się, że nie zacząłeś od wybuchów (te kilka w tle się nie liczą) i superbohaterów. Widać tu świadomość konwencji i pewien dystans, a z takiego połączenia może wyjść coś fajnego.

Szkoda, że oba fragmenty opisują bardzo podobny motyw. Mam nadzieję, że następne sceny/opowiadania będą miały inny charakter.
Pisz więcej. Zwłaszcza, że tutaj ciężko ocenić, co jest stylizacją, a co potknięciem językowym (np. "koniec dzielnicy").

Konwencja komiksowa aż bije po oczach. Nie wyobrażam sobie książki/zbioru opowiadań pisanego w tym stylu, w którym brakłoby przynajmniej kilku komiksowych paneli :)
Natychmiast wyciągnąłem swój miecz, mniejszą kopię katany
Chodzi o wakizashi?
Zakładam, że chłopak nie miał katany, tylko kopię, odlew, który można tanio kupić w sklepie.
Coś takiego jest cięższe i bardziej masywne od kutego oryginału. Naostrzenie to syzyfowa praca, ponieważ:
a) cholerstwo bazowo jest obłe, bez czegoś, co przypomina krawędź tnącą; ma ładnie wyglądać w pochwie, na kominku
b) jest wykonane z miękkiej stali, która od razu się stępi po uderzeniu w coś twardszego

Kolega walczył kiedyś atrapą szabli (odlewem) z szablą kutą. Po kilku zwarciach klinga przypomniała wyszczerbioną piłę :)

W praktyce coś takiego działałoby jak metalowa pałka, która zmiażdży kabłąk, nabije siniaki, może coś pogruchocze. Chyba, że się wyszczerbi, wtedy dalej nie będzie ciąć, ale może zostawić rany szarpane.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron