Kolejna próba utrzymania akcji choć znośną.
WWW To było gdzieś koło północy. Kręciłem się po mieście w poszukiwaniu zbrodni. Taaak, wiem jak to brzmi. W każdym bądź razie, instynkt zaprowadził mnie na koniec dzielnicy handlowej. Po prostu spróbowałem myśleć jak bandzior i wyszło mi, że jedynie jubiler ma wciąż coś wartościowego do zaoferowania. Jednakowoż pan Śierściuch zadbał o zabezpieczenia, baaa, podobno nawet wynajął jakiegoś goryla, ale no cóż, głupich nie sieją, prawda?
WWW Gdy byłem niemal na miejscu, zobaczyłem po drugiej stronie jakiegoś typa w czarnym płaszczu i kapeluszu. Nie ukrywał się, raczej na coś czekał. I od razu mi się nie spodobał, więc ukradkiem podszedłem, myśląc, że może czegoś się dowiem, ale tylko stał oparty o ścianę. Po kilkunastu minutach mróz i nuda zniechęciły do dalszego podsłuchiwania, dlatego cofając się kawałek, dumnie wyszedłem na środek drogi.
WWW Wiedziałem, że natychmiast rozpozna bohatera. Strój, peleryna, miecz u boku, no i maska. Sądziłem, że jak mnie zauważy, to odpuści, ale widać brakowało sławy. No i przede wszystkim nie emanowałem siłą. Ale to dość trudne w legginsach.
WWW -A ty co tutaj robisz? Szukasz guza? - wybił mnie tym pytaniem z planu. Czułem się jak aktor, któremu zabrano kwestię.
WWW -Dzieciaku, bawisz się w superbohatera, co? Mam nadzieję, że gość, który wymyślił dla ciebie te wdzianko, już siedzi w pace – dodał wyraźnie rozbawiony.
WWW -Uważaj, bo się kwalifikujesz na chętnego do ubrania w pasiaki – odpowiedziałem najbardziej poważnie jak potrafiłem.
WWW -I za co mnie zapuszkujesz? Hmm? Podrzucisz kradziony batonik? - pomimo swych słów, stanął kilka kroków przede mną. Był niższy niż się początkowo zdawało. Jakieś metr siedemdziesiąt lub coś takiego. I chyba właśnie z powodu jego nikłej postury uznałem, że wyciągnie z kieszeni jakiś kastet czy nóż, ale on tylko ziewnął i postrzelał palcami.
WWW Patrzeliśmy, nic więcej, a miałem wrażenie jakby wymagało to większego wysiłku niż wszystko dotychczas. Znałem to uczucie z turniejów, ciało szykowało się do walki.. Jak się nad tym zastanowić, to dziwne, bo rzeczywiście nic na niego nie miałem. Ale w tamtej chwili było to bez znaczenia.
WWW Sygnałem do ataku, co wstydliwe – mojego, był kpiący uśmiech jaki pojawił się pod tym kapeluszem. Uderzyłem z lewej, co zwykle zaskakiwało. Ale dowcipniś uchylił się zarówno przed pierwszym ciosem, jak i całą kombinacją. Nacierałem dalej, w myśl, że przeciwnika trzeba zająć, zepchnąć do defensywy. Nie pozwolić mu na własny ruch i obserwować. Każdy ma słaby punkt, jak mawiał mój trener, cała sztuka to go znaleźć.
WWW -Nie jesteś zbyt bystry, co? Pobawię się w twojego nauczyciela. Możesz nawet mówić mi sensei.
WWW Lata treningów, walk z mistrzami, a tu trafiasz na gościa, który zachowuje się jakby to było rozmowa przy piwku. Naprawdę wkurzające, ale gniew by tylko pogorszył sprawę, Wiedziałem o tym, ale mimo to, ehh. Nie tak łatwo panować nad sobą.
WWW -Wiesz jak wiele jest teraz przestępstw? Cześć z nich pewnie popełniają ludzie, których nie stać na życie. Zwłaszcza teraz. Ale równie wiele, a nawet więcej... Ej, to było całkiem niezłe – przerwał na chwilę, po raz pierwszy blokując mój cios. Wbrew pozorom jakie stwarzał, wcale nie tak łatwo mu to przyszło. Zastanawiałem się, jak długo da rade. I jak długo ja sam dam radę.
WWW -Kontynuując, więcej jest tych, którzy to robią z lenistwa. Bo to łatwiejsze niż uczciwa praca. Ale ważniejsi są ci pozostali. Powiedzmy, że jest ich pięć procent. Ten marny odsetek jest gotów cie zabić dla samej frajdy. Taką spluwą jak ta.
WWW Nawet nie zdążyłem zareagować, wciąż będąc niesiony siłą rozpędu. Huk wystrzału był najgłośniejsza rzeczą w świecie, przynajmniej tak mi się wtedy zdawało. Zatrzymałem się i dopiero po chwili do mnie dotarło, że to co uznałem za ranę, było tylko podmuchem pocisku.
WWW -Glock. Tania i skuteczna zabawka. Z takiej można łatwo ustrzelić cwaniaka w kolorowym wdzianku.
WWW Nie chciałem mu dać drugiej szansy. Natychmiast wyciągnąłem swój miecz, mniejszą kopię katany, i uderzyłem. A ten bandzior uchylił się, jakby to była zabawa w limbo! Wyprostował się i cofał, kiedy wściekle nacierałem. Ale jedyne co osiągnąłem, to fakt, że nie mógł ponownie wystrzelić. Wreszcie, przy którymś z kolei uderzeniem, myślałem, że go dorwałem. Może gdybym naostrzył miecz, tak by było. Jednak teraz nie przeciąłem nawet kabłąku. Tymczasem dowcipniś skierował lufę w moją stronę. Niemal dostrzegałem kulę i oczami wyobrazni widziałem jak roztrzaskuje moją czaszkę niczym arbuz. Jednak pocisk znowu chybił.
WWW -To już dwa. Postaraj się mój padawanie.
WWW Zachichotał, a mnie ogarnęła wściekłość. Kontratakował przy trzecim uderzeniu. Przechodził tak płynie pomiędzy kolejnymi ciosami. To było niemal jak magia kina. Z tego snu obudziło mnie uderzenie kolbą, dzięki któremu poznałem się bliżej z asfaltem. Katana, którą wybił mi z ręki, leżała obok, a bandzior wystrzelił z palców w moją głowę.
WWW -No i trzy. Pomyśl, ile razy mogłeś już zginąć, chłopczyku.
WWW Chciałem mu coś odpowiedzieć, ale gdzieś z tyłu rozległ się huk. Ktoś wysadził drzwi jubilera i przeklinał na jakieś zabezpieczenia. A gość nade mną poprawił kapelusz i wyciągnął kolejny pistolet.
WWW -Rozgrzaliśmy się, więc pora na zabawę!
WWW Usłyszeli go i natychmiast zaczęli się chować za samochodami. Gdy skończyły się kule, magazynek uderzył o ziemię. Żartowniś płynnym ruchem ładował kolejny przyczepiony do paska, ani na chwile nie przerywając strzelać. Tak, obserwowałem to, wciąż leżąc na ziemi, byłem tak ogłupiały, że nawet nie myślałem o ucieczce, czy schowaniu się. Tamci, teraz dostrzegłem, że było ich kilku, zaczęli co raz śmielej i celniej odpowiadać, więc dowcipniś schował się za latarnią.
WWW -A wiesz co jest najlepsze? Z tych pięciu procent tylko co dziesiąty potrafi strzelać! - krzyknął do mnie, najwidoczniej nieźle się bawiąc.
WWW Wyciągnął z kieszeni komórkę.
WWW -Kabum – zawołał i jeden z samochodów wybuchł.
WWW -Kabum, kabum, kabum!- krzyczał, unosząc ręce w górę, a kolejne auta wylatywały w powietrze.
WWW Powoli ruszył w stronę płonących wraków i chyba ktoś tam przeżył, bo usłyszałem jeszcze parę wystrzałów.
WWW -To wszystko? - zapytał detektyw, po paru minutach ciszy.
WWW -Właściwie to nie. Gdy przechodził obok mnie z łupem, powiedział coś jeszcze. „Jeśli naprawdę chcesz łapać tych złych, wstąp do policji. Może to cie wyleczy z naiwności.” Ale nie bardzo rozumiem, co miał na myśli – dodał chłopak na szpitalnym łóżku.
WWW -Jesteś wstanie opisać jego twarz?
WWW Chłopak się lekko zaczerwienił.
WWW -Niestety, przykro mi. Jestem pewny, że dobrze się przyjrzałem, ale nie potrafię sobie jej przypomnieć.
WWW -Rozumiem. - Spodziewał się takiej odpowiedzi. Jakimś cudem nikt nie umiał. Istny człowiek widmo.
WWW -On, uratował mi życie, prawda? - Dziwne stwierdzenie z ust kogoś, kto miał kilka złamanych żeber oraz obie ręce, z lekkim wstrząsem mózgu na osłodę. Ale prawdziwe.
WWW -Jeśli zamierzasz patrzeć na niego, jak na swojego wybawcę, zastanów się, czemu on tam czekał - odparł detektyw, wychodząc z pokoju.
WWW Obecnie myślał tylko o podwójnym expresso i zbytnio kuszącym łóżku. Miał dość podwójnych zmian. Dzieciaków latających po mieście i udających Bóg wie kogo. Ale przede wszystkim tego typa. Żartownisia. Kpiącego ze wszystkich i wszystkiego.
WWW Sam tego nie rozumiał. Przecież było wielu gorszych typów. Morderców. Gwałcicieli. A jednak obsesja detektywa skupiała się na takich samosądacach.
Dziękuję za przeczytanie i wszelkie słowo, lub jego brak, co też jest komentarzem.
Hero (urban fantasty)
1
Ostatnio zmieniony czw 16 paź 2014, 14:00 przez Thug, łącznie zmieniany 1 raz.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.
-Albo żebyś się przesunął.