WWWJego ruchy były płynne i pewne. Klinga, będąca niemal przedłużeniem dłoni mistrza, cięła raz za razem, zawsze precyzyjnie sięgając celu. Jednak już zmierzchało, a wtedy nawet wybitne umiejętności i lata doświadczenia nie mogą uchronić przed zmęczeniem. I porażką.
WWWZdziwiony spostrzegł, że po jego dłoni spływa krew.
WWWJapońskie ostrze przeszło przez skórę i mięśnie bez wysiłku. Mimo to mistrz dalej patrzył pewnie w oczy nieznajomego mając nadzieję, że ta słabość, świeża rana, nie została zauważona. Skłonił się tylko przepraszająco i zniknął na zapleczu, by już po chwili znów stanąć gotowy na stanowisku. Nieskazitelny.
WWWOpadły jesienne liście/plaster cielisty/przed hańbą chroni.
2
Ach, końcówka jest wybitna. Nie dość, że forma (haiku w drablu - cóż za niesamowity pomysł!), to jeszcze mocny sens, obraz i nawet brzmienie: miękki szelest jesienne liście/plaster cielisty kontra twardość i ból przed hańbą chroni. Rewelacja na wszystkich poziomach!
Ale wcześniej mamy dwa potknięcia do poprawki:
I tutaj:
chodzi o pewność siebie, ale przydałoby się więcej precyzji, żeby nie było miejsca na wątpliwości. Natomiast patrzył, mając nadzieję znaczy tyle, co patrzył z nadzieją (chytrze omijamy kolejnego imiesłokoguta) tylko że popadamy trochę w sprzeczność, bo mieć nadzieję to zarazem nie mieć pewności. Trzeba by się jeszcze raz zastanowić, co dokładnie czuje mistrz. Wydaje mi się, że chodzi o to, że on wygląda na pewnego siebie (tak go postrzega nieznajomy) a patrząc od wewnątrz (z perspektywy mistrza) widzimy nadzieję, a nie pewność. I teraz trzeba sprytnie zawrzeć w jednym zdaniu info o tych dwóch punktach widzenia.
Mam też wątpliwości co do zaplecza. Rzecz się dzieje w sklepie? Nie ma o tym wcześniej żadnej wzmianki, w wyobraźni widzę jako miejsce akcji jakąś polanę czy placyk, a tu nagle zaplecze. Zaplecze czego?
Ale wcześniej mamy dwa potknięcia do poprawki:
Imiesłowy są niebezpieczne, bo to takie nadęte koguty, co to niby siedzą przyzwoicie na grzędzie, ale stroszą pióra, pchają się przed szereg i zanadto zwracają na siebie uwagę. A już imiesłów będący zwykł siadać na płocie i piać ochryple: Nieporrrrrrradnyyyyyy autorrrrrrrr, nieporrrrrrrradnyyyyyyy! Spróbuj, zachowując sens i właściwą liczbę słów, przekształcić to tak, żeby w zdaniu był czasownik, zamiast imiesłowu. Niech to zdanie popłynie gładko, jakby od niechcenia (ech, tylko my, autorzy, wiemy, ile się człowiek musi napocić, żeby napisać zdanie, które brzmi "jakby od niechcenia")Jason pisze:Klinga, będąca niemal przedłużeniem dłoni mistrza,

I tutaj:
Pewnie ma dwa znaczenia. Tutaj pewnieJason pisze:mistrz dalej patrzył pewnie w oczy nieznajomego mając nadzieję,

Mam też wątpliwości co do zaplecza. Rzecz się dzieje w sklepie? Nie ma o tym wcześniej żadnej wzmianki, w wyobraźni widzę jako miejsce akcji jakąś polanę czy placyk, a tu nagle zaplecze. Zaplecze czego?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
3
Dziękuję za ocenę. Jest bardzo budująca i zachęca do dalszej pracy 
Też myślę nad zapleczem, ale wydaje mi się, że takie niedomówienie, zostawienie czytelnikowi wolnej interpretacji, jest tutaj na miejscu. Zwłaszcza, że ten drabbl(?) wchodzi w pole estetyki japońskiej, z wszystkimi tego konsekwencjami.
Jeśli tylko przeskok skojarzeń od "wojownik na polu walki" do "rzemieślnik w miejscu pracy" jest w miarę zrozumiały, to ta forma IMO może zostać.
W interpretacji pomaga, jeśli się zna przypowieści taoistów o rzeźnikach, czy kołodziejach tłumaczących wysoko urodzonym istotę Tao. Tak, wiem, że to tradycja chińska, ale istniejące w buddyzmie zen dążenie do oświecenia przez pracę, koncentrację na wykonywnaiu przyziemnych czynności, (kendo, chado) działa podobnie i wywodzi się niemal z tych samych źródeł.
Cieszę się, że haiku tak Ci się podobało, bo uważam, że jest to niesamowicie wymagająca i zbyt trudna dla mnie forma poetycka. Ale pięknie pomogła rozbudować tekst przy pomocy tylko paru słów.
O sobie, jako o "autorze" jeszcze nie myślę. Bardziej jak o aspirującym do miana początkującego. No, ale zajęło mi blisko dziewięć lat pracy, bym zaczął o sobie myśleć w kategoriach "kucharz"
Niemniej wiem o co ci chodzi z zaklinaniem obrazów i emocji w prosto brzmiące słowa. Jest to czynność niemalże czarnoksięska.
A tutaj poprawiona wersja. W takiej formie chciałem ją podać na początku, ale obawiałem się, że haiku może przyciągnąć wzrok, a to by zepsuło puentę

Też myślę nad zapleczem, ale wydaje mi się, że takie niedomówienie, zostawienie czytelnikowi wolnej interpretacji, jest tutaj na miejscu. Zwłaszcza, że ten drabbl(?) wchodzi w pole estetyki japońskiej, z wszystkimi tego konsekwencjami.
Jeśli tylko przeskok skojarzeń od "wojownik na polu walki" do "rzemieślnik w miejscu pracy" jest w miarę zrozumiały, to ta forma IMO może zostać.
W interpretacji pomaga, jeśli się zna przypowieści taoistów o rzeźnikach, czy kołodziejach tłumaczących wysoko urodzonym istotę Tao. Tak, wiem, że to tradycja chińska, ale istniejące w buddyzmie zen dążenie do oświecenia przez pracę, koncentrację na wykonywnaiu przyziemnych czynności, (kendo, chado) działa podobnie i wywodzi się niemal z tych samych źródeł.
Cieszę się, że haiku tak Ci się podobało, bo uważam, że jest to niesamowicie wymagająca i zbyt trudna dla mnie forma poetycka. Ale pięknie pomogła rozbudować tekst przy pomocy tylko paru słów.
O sobie, jako o "autorze" jeszcze nie myślę. Bardziej jak o aspirującym do miana początkującego. No, ale zajęło mi blisko dziewięć lat pracy, bym zaczął o sobie myśleć w kategoriach "kucharz"

Niemniej wiem o co ci chodzi z zaklinaniem obrazów i emocji w prosto brzmiące słowa. Jest to czynność niemalże czarnoksięska.
A tutaj poprawiona wersja. W takiej formie chciałem ją podać na początku, ale obawiałem się, że haiku może przyciągnąć wzrok, a to by zepsuło puentę

rana pisze:WWWJego ruchy były płynne i pewne. Japońska klinga, niczym przedłużenie dłoni mistrza, cięła raz za razem, zawsze precyzyjnie sięgając celu. Jednak już zmierzchało, a wtedy nawet wybitne umiejętności i lata doświadczenia nie mogą uchronić przed zmęczeniem. I porażką.
WWWZdziwiony spostrzegł, że po jego dłoni spływa strużka krwi.
WWWOstrze przeszło przez skórę i mięśnie bez wysiłku. Mimo to mistrz dalej patrzył niewzruszenie w oczy nieznajomego mając nadzieję, że ta słabość, świeża rana, nie została zauważona. Skłonił się tylko przepraszająco i zniknął na zapleczu, by już po chwili znów stanąć gotowy na stanowisku. Nieskazitelny.
WWWOpadły jesienne liście
WWWplaster cielisty
WWWprzed hańbą chroni.
Ostatnio zmieniony czw 03 lip 2014, 23:52 przez Jason, łącznie zmieniany 1 raz.
4
I ja:Jason pisze:Jego ruchy były płynne i pewne. Japońska klinga, niczym przedłużenie dłoni mistrza, cięła raz za razem, zawsze precyzyjnie sięgając celu. Jednak już zmierzchało, a wtedy nawet wybitne umiejętności i lata doświadczenia nie mogą uchronić przed zmęczeniem. I porażką.
Zdziwiony spostrzegł, że po jego dłoni spływa strużka krwi.
tu jest ciągle niefajnie - i opis, i językowo
a. "płynne i pewne" zapowiada opis płynny i pewny, tymczasem frazowanie jest w nierównych taktach
_... _ ..._ / _..._
_..._ /_..._..._/ _.._/ _..._
na czerwona zaznaczyłam niepotrzebną IMO rytmicznie stopę
ona zresztą jest także niepotrzebna stylistycznie i logicznie: klinga była przedłużeniem dłoni, a nie niczymprzedłużeniem. To niczym kłoci się też z "pewnie"
precyzyjnie cięła -( pojawia się znowu amfibrach i tochej

według mnie lepiej rytmicznie
b. Jednak już zmierzchało - popatrz jak tu fajnie pokazujesz nowym, nieregularnym, podtykającym się rytmem swoisty pojedynek mistrza ze zmierzchem! Podoba mi się.Jego ruchy były płynne i pewne. Japońska klinga, przedłużenie dłoni mistrza, precyzyjnie cięła raz za razem, zawsze precyzyjnie sięgając celu.
c. pokreślenie: wiem, że człowiek ma dwie dłonie, ale...

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
5
Potrzebowałem trochę odpocząć od tekstu, by móc znów na niego spojrzeć 
Znaczenie zapisu rytmicznego jakoś mi umyka, trzeba będzie się dokształcić. Ale chyba zaczynam rozumieć o co chodzi. Na pewno potrzebuję zwrócić na to większą uwagę, zamiast pisać tylko na wyczucie.
(...) cięła raz za razem, zawsze nieomylnie sięgając celu.
albo lepiej:
(...) cięła raz za razem, zawsze sięgając swojego celu.

Ale i zmusza do myślenia, bo reszta tekstu wyraźnie pokazuje, że efekt nie był do końca pod kontrolą.
A na podwójną dłoń nie mam chwilowo pomysłu.
[ Dodano: Śro 06 Sie, 2014 ]
Może przedłużenie ręki mistrza?
Ale nie wiem, czy nie powstaje wtedy sztuczne, niepotrzebne skojarzenie, choć anatomicznie i językowo ma to sens.

Znaczenie zapisu rytmicznego jakoś mi umyka, trzeba będzie się dokształcić. Ale chyba zaczynam rozumieć o co chodzi. Na pewno potrzebuję zwrócić na to większą uwagę, zamiast pisać tylko na wyczucie.
tutaj mamy powtórzenie precyzyjności, więc może tak:Jego ruchy były płynne i pewne. Japońska klinga, przedłużenie dłoni mistrza, precyzyjnie cięła raz za razem, zawsze precyzyjnie sięgając celu.
(...) cięła raz za razem, zawsze nieomylnie sięgając celu.
albo lepiej:
(...) cięła raz za razem, zawsze sięgając swojego celu.
To cieszyb. Jednak już zmierzchało - popatrz jak tu fajnie pokazujesz nowym, nieregularnym, podtykającym się rytmem swoisty pojedynek mistrza ze zmierzchem! Podoba mi się.

Ale i zmusza do myślenia, bo reszta tekstu wyraźnie pokazuje, że efekt nie był do końca pod kontrolą.
A na podwójną dłoń nie mam chwilowo pomysłu.
[ Dodano: Śro 06 Sie, 2014 ]
Może przedłużenie ręki mistrza?
Ale nie wiem, czy nie powstaje wtedy sztuczne, niepotrzebne skojarzenie, choć anatomicznie i językowo ma to sens.
7
Dzięki. Jeśli tylko dla czytającego zachowuje to możliwą na początku interpretację, że to rana odniesiona w walce, to mi pasujeNatasza pisze:tu bym poszukała: palcach?Zdziwiony spostrzegł, że po jego dłoni spływa krew.

Chyba mamy ostateczną wersję?
Choć można jeszcze zmienić pogrubienie na:WWWJego ruchy były płynne i pewne. Japońska klinga, przedłużenie dłoni mistrza, precyzyjnie cięła raz za razem, zawsze sięgając swojego celu. Jednak już zmierzchało, a wtedy nawet wybitne umiejętności i lata doświadczenia nie mogą uchronić przed zmęczeniem. I porażką.
WWWZdziwiony spostrzegł, że po jego palcach spływa strużka krwi.
WWWOstrze przeszło przez skórę i mięśnie bez wysiłku. Mimo to mistrz dalej patrzył niewzruszenie w oczy nieznajomego mając nadzieję, że ta słabość, świeża rana, nie została zauważona. Skłonił się tylko przepraszająco i zniknął na zapleczu, by już po chwili znów stanąć gotowy na stanowisku. Nieskazitelny.
WWWOpadły jesienne liście
WWWplaster cielisty
WWWprzed hańbą chroni.
Zdziwiony spostrzegł, jak po jego palcach spływa strużka krwi.
9
Więc zostaje jak zapisane w cytacie.
Patrząc ile tutaj było pracy, aż strach pisać coś dłuższego ;P
Patrząc ile tutaj było pracy, aż strach pisać coś dłuższego ;P