____– Panie, otrzymałem wiadomość od naszego sojusznika. Właśnie do nas zmierza– powiedział cicho wysoki czarnowłosy elf odziany w skórzany pancerz. – Dotrze do lasu Morgtard jeszcze dziś po południu.
____Gwardzista klęczał na chłodnej kamiennej posadzce kilka metrów od stojącego przy oknie wysokiego, barczystego mężczyzny, którego okrywała czarna, pełna zbroja płytowa. Lekki wiatr delikatnie kołysał szkarłatnym płaszczem, zwisających z ramion tajemniczego wojownika. Po spiczastych uszach wystających spod kosmyków atramentowo-czarnych włosów łatwo dało się stwierdzić, że był elfem podobnie jak jego sługa.
____Mężczyzna powoli odwrócił się od okna. Miał przystojną bladą, pociągłą twarz o delikatnie zarysowanych kościach policzkowych. Jego wargi wygięły się w pełnym zadowolenia uśmiechu, jakby oczekiwał tej wiadomości już od bardzo dawna. Narvedril, przywódca Darkensaithe wygnanych przez elfów z wysokiego rodu nie krył radości z dobrych wieści. Już wiedział, że powoli zbliżał się upragniony dzień zapłaty za wszystkie upokorzenia, jakich doznał jego lud od dnia opuszczenia Tridoru.
____– To doskonała wiadomość, Morgnirze – powiedział cicho elf. – Już niedługo wyruszymy z naszym sojusznikiem do Tridoru i odzyskamy należne nam miejsce, a ci, którzy doprowadzili do naszego wygnania zawisną na palach na murach miasta. Możesz wstać, mój wierny sługo i przyjacielu. Nie zasługujesz na to, by klęczeć u mych stóp. Zasługujesz na coś lepszego.
____Morgnir bez wahania podniósł się z klęczek, uśmiechając się lekko.
____– Wszystko przebiega zgodnie z planem, mój panie. Jeszcze dziś zobaczysz się ze swoim agentem, tak przynajmniej twierdzą moi informatorzy.
____– Mam taką nadzieję. – W głosie elfiego lorda zadźwięczała stal. – Ten elf wysokiego rodu jest naszą jedyną nadzieją na dostanie się w skrycie do Tridoru i zabicia ich króla. Zbyt długo tkwimy w tym przeklętym zamczysku w głębi Morgdart, bezsilnie przeżuwając upokorzenie i trawiące nas każdego dnia coraz większe pragnienie zemsty. Pora na czyny. Przekaż naszym informatorom, że nie mogą się ani razu pomylić, bo to będzie ostatnia rzecz, jaką uczynią w tym życiu.
____– Ten elf, lordzie, powiedział jeszcze coś.
____– Cóż takiego? – spytał Narvedril, unosząc brwi.
____Wargi Morgnira wykrzywiły się w drapieżnym, złowrogim uśmiechu.
____– Nim pójdziemy na Tridor, jeszcze w tym lesie będzie dla nas czekała doskonała zabawa. Mamy do uśmiercenia drowa, krasnoluda, ludzką kobietę i dwa odrażające mieszańce. – Twarz Darkensaithe przybrała pełen obrzydzenia grymas. – Jeden z tych mieszańców do pół-elf, pół-krasnolud, prawdopodobnie jedyny żyjący na tym świecie.
____Narvedril prychnął z pogardą, czując odrażę na myśl, że elf mógł się połączyć z krasnoludem i że z tego związku mógł powstać tak zgniły i cuchnący owoc. Darkensaithe, podobnie jak elfy wysokiego rodu, bardzo dbały o czystość krwi. Nie cofali się przed niczym, by ją zachować, byli gotowi nawet uśmiercić kobietę w ciąży. Narvedril był pewien, że zabije pół-krasnoluda bez wahania, a nawet z uśmiechem na ustach.
____– Odrażający mieszaniec zginie powolną i bolesną śmiercią – rzekł z okrutnym uśmiechem czarny elf. – Podobny los spotka jego towarzyszy, zwłaszcza drugiego mieszańca i drowa. Dziękuję ci za te wieści, Morgnirze, możesz odejść. Przekaż naszym najlepszym wojownikom, że za godzinę mają być gotowi. Zamierzam wyruszyć z nimi na małe polowanie i spotkać się z naszym agentem.
____Morgnir złożył władcy Darkensaithe dworny ukłon i opuścił komnatę.
.........
____Narvedril zmrużył oczy, patrząc intensywnie na wąską ścieżkę biegnącą między ciasno rosnącymi drzewami. Droga przed nim i kilkoma jego najlepszymi wojownikami wciąż była pusta, jednak Darkensaithe nie obawiał się. Wiedział, że prędzej czy później jego sojusznik stawi się przed jego obliczem. Elf wysokiego rodu na pewno już szukał odpowiedniego argumentu, aby odłączyć się od towarzyszących mu najemników, którzy i tak już wkrótce mieli się powoli żegnać z życiem. Elfi lord spokojnie oparł się o pień, przymykając na chwilę powieki, nie musząc się martwić o swe bezpieczeństwo, gdyż gwardziści i wojownicy z pewnością o nie zadbają. Niespodziewanie ciszę panującą w mrocznym lesie zagłuszył zbliżający się w stronę czarnych elfów tętent końskich kopyt. Narvedril niespiesznie rozchylił powieki, wyginając wargi w szerokim uśmieszku.
____– Już tu jest – wyszeptał tak cicho, że nawet stojący najbliżej niego, Morgnir nie dosłyszał tych słów. – Wiedziałem, że się na nim nie zawiodę. W końcu jemu też od dawna zależało na tym, by zmienić panujący w Tridorze porządek.
____– Panie, widziałem białego konia z jeźdźcem na grzbiecie! – Do władcy Darkensaithe podbiegł zwiadowca. Skłonił się nisko i dysząc ciężko, kontynuował: – To elf wysokiego rodu. Całkiem możliwe, że to ten, na którego czekasz.
____Narvedril pokiwał tylko głową w całkowitym milczeniu, po czym odprawił zwiadowcę gestem dłoni.
____Odgłos końskich kopyt uderzających o ziemię był słyszalny coraz wyraźniej w miarę jak zbliżał się coraz bardziej w stronę Darkensaithe. Z mroku lasu powoli wyłonił się biały koń z jeźdźcem na grzbiecie. Mężczyznę siedzącego w siodle okrywał długi, czarny płaszcz. Nieznajomy zatrzymał wierzchowca tuż przed władcą czarnych elfów. Szybkim ruchem wyjął stopy ze strzemion, po czym zsunął się lekko z siodła. Dłoń okryta czarną rękawicą zacisnęła się na cuglach.
____– Witaj, Narvedrilu, panie mój. – Chłodny, melodyjny głos, dobiegający z ciemności pod kapturem. Nieznajomy uklęknął przed Darkensaithe na jedno kolano, pochylając głowę w poddańczym pokłonie.
____Narvedril chwilę przypatrywał się klęczącej przed istocie w czerni z góry. Na jego wargach odmalował się szyderczy uśmieszek. Zawsze pochlebiała mu świadomość posiadania tak służalczego robaka, w jakiego zmieniał się jego sojusznik, gdy tylko Darkensaithe był w pobliżu.
____– Możesz powstać – powiedział w końcu czarny elf chłodnym głosem. – Nie spieszyłeś się z powrotem tutaj. Gdybyś nie miał niczego na swoją obronę, zabiłbym cię za to tu i teraz. Ale ostatecznie nie zawiodłeś mnie, Faerionie.
____Elf powoli podniósł się z klęczek, szybkim ruchem zrzucając głowy kaptur. Kaskada białych włosów opadła na jego ramiona. W jego oczach tlił się groźny blask, a także pokora wobec Darkensaithe, któremu dawno temu, wiedziony obietnicami władzy i potęgi, złożył wieczystą przysięgę wierności. Od tamtego czasu bezwzględnie wykonywał rozkazy czarnego elfa. Torturował niewinnych i zabijał dla niego, choć wiele razy prawie znienawidził samego siebie za okrutne czyny, do jakich się dopuszczał. Tylko pragnienie władzy nad Tridorem wciąż trzymało go przy zdrowych zmysłach.
____– Panie, długo wędrowałam w dalekie strony kontynentu, jak również wiele razy musiałem unikać innych elfów wysokiego rodu i zabijać tych, którzy poznali moją mroczną tajemnicę. Przy okazji przesłuchiwania ich odkryłem słabe punkty murów Tridoru, przez które twoja armia zdoła się wedrzeć do miasta. Najemnicy, którzy mi towarzyszyli podczas drogi tutaj, nie zdają sobie sprawy, że ściągnąłem ich tu na śmierć. Zasługują na nią tak samo, jak każdy nędzny człowiek, drow, krasnolud, mieszaniec i nasi nędzni kuzyni, elfy leśne. To ścierwo, które plugawi naszą krew i odbiera należne nam terytorium. Wracając do naszej grupy najemników: obozują pół godziny drogi stąd. Jednak zanim wyruszymy, potrzebuję innego konia. Nevrildetria i jej ludzie bez trudu rozpoznają mojego wierzchowca podczas ataku. Czarny płaszcz założyłem w drodze tutaj, żeby nikt niewłaściwy mnie nie rozpoznał.
____– I dostaniesz innego wierzchowca, mój wierny sługo – odpowiedział z uśmiechem Narvedril. – Przynosisz mi ciekawe wieści, które z pewnością pomogą nam podczas szturmu.
____Gestem ręki przywołał sługę. Drobny Darkensaithe niespiesznie zbliżył się do lorda i Faeriona prowadząc obok siebie wielkiego karosza. Zatrzymał się przed nimi. Podał lejce elfowi wysokiego rodu, po czym odebrał od niego białego wierzchowca, którego następnie poprowadził na bok.
____Narvedril po chwili milczenia, ponownie przemówił:
____– To prawda, że po świecie krąży pół-elf, pół-krasnolud.
____Faerion splunął na trawę. Jego twarz wyrażała tylko pogardę i obrzydzenie na wspomnienie najemnika, z którym musiał spędzić prawie cztery godziny drogi.
____– Niestety, panie, to prawda. Tacy jak on, nie powinni w ogóle przychodzić na ten świat.
____– Prowadź, Faerionie, do miejsca, gdzie ta nędzna zbieranina ścierwa rozłożyła obóz.
____Elf skłonił się nisko.
____– Jak sobie życzysz…
Elfy nie lubią mieszańców i krasnoludów
1
Ostatnio zmieniony pn 24 lut 2014, 16:24 przez Monivrian, łącznie zmieniany 2 razy.