"Wyjazd"

1
Sam widok drzwi do pokoju matki budził niechęć w dziewczynie.
Stała przed samym wejściem, z ręką zaciśniętą na klamce już od paru dobrych minut.
Jakże nienawidziła prosić tej kobiety o cokolwiek! Jedynie wizja czegoś naprawdę atrakcyjnego umiała zmusić Dianę do podjęcia takiej decyzji. A pobyt paręset kilometrów od domu z najlepszą przyjaciółką właśnie był jedną z takich nielicznych wizji.
- Czego tak tam stoisz?! - Zza zamkniętych drzwi usłyszała donośny głos matki, który za każdym razem doprowadzał ją do szewskiej pasji. - Wchodź tutaj i mów co chciałaś!
Boże, znowu. Czy ona nie umie normalnie mówić? Kobiecy głos powinien być aksamitny, melodyjny i działać na wyobraźnię, a nie brzmieć niczym instrument dęty.
Diana zacisnęła zęby, by stłumić złość narastającą wraz z usłyszeniem irytującej rodzicielki. Kiedy wreszcie się zdecydowała aby wejść do środka, było już za późno.
Nie trudno było się domyślić, kto otworzył drzwi. Lena z budowy bardziej przypominała mężczyznę aniżeli kobietę. Umięśniona, wysoka, górowała nad Dianą całkowicie.
Oparła rękę o futrynę, patrząc na córkę pytającym wzrokiem.
- Mam do ciebie sprawę... – zaczęła niechętnie, próbując wyczytać z wyrazu twarzy kobiety jaki ma humor.
Matka dziewczyny zazwyczaj była pełna radości i nie miewała złych dni, ale wyjątki również się zdarzały. Wtedy Diana wychodziła na cały dzień z domu.
- Jasne. Wejdź. - Przepuściła ją. - Przecież salon nie jest jaskinią lwa i masz pełne prawo tu przebywać.
Głupie gadanie. Skoro jest tu mile widziana to po co zawsze zamykała drzwi? Zresztą, to ma być salon? Diana prychnęła pod nosem, rozglądając się dookoła. Wszędzie były poustawiane sprzęty sportowe.
Rowerek stacjonarny, bieżnia, orbitrek, hantle i wiele różnych rzeczy, których nazw nie znała i poznać nie chciała.
Tylko basenu brakuje.
- Mogę jechać z Klaudią na wakacje nad jezioro? - Wypaliła od razu. Pragnęła jak najszybciej mieć to za sobą. - Na całe dwa miesiące. Wiem, że to długo i będziesz tęsknić... – odchrząknęła znacząco - … ale przynajmniej porządnie przygotujesz się do zawodów.
Lena skrzyżowała ręce na piersiach, słuchając uważnie córki. Uśmiech powoli zaczął rozjaśniać jej pociągłą twarz. Szczególnie kiedy usłyszała na jak długi czas Diana chce wyjechać.
- Ależ to doskonały pomysł! - Krzyknęła, podchodząc do dziewczyny. Jej dłonie wylądowały na ramionach rozmówczyni. - Możesz jechać, jednak ja i Julia wybierzemy się z wami. Dawno to planowałyśmy, ale obawiałam się, że jak zwykle wymyślisz jakąś wymówkę.
Radość, powoli ogarniająca serce dziewczyny, teraz zniknęła bezpowrotnie. Czy ona zawsze musiała wszystko zepsuć?
- Nie chcę jechać z tobą tylko z Klaudią, rozumiesz?! - krzyknęła, a oczy błysnęły nienawiścią, która już od jakiegoś czasu rozrastała się w jej sercu. Poczuła jak palce Leny powoli zaciskają się na jej ramionach.
- Mam cię puścić samą po tym co zrobiłaś? - Zdjęła dłonie ze szczupłych ramionach dziewczyny. Minęło zaledwie kilka sekund, kiedy kobieta wrzasnęła. Tym razem ze złością. - No gadaj wreszcie!
Diana odniosła wrażenie, że słyszeli ten krzyk wszyscy sąsiedzi. Nawet ci mieszkający po drugiej stronie ulicy. Owszem, można było się wydzierać, ale nie jak człowiek szalony.
- Wiedziałam, że mnie nie puścisz – odrzekła wymijająco. - Za każdym razem musisz postawić na swoim. A przecież tak naprawdę nie powinnam cię o nic pytać. Przecież jestem pełnoletnia. –Nieprzerwanie wpatrywała się w matkę tym samym, niemal obłędnym wzrokiem. Ręce coraz bardziej drżały jej ze zdenerwowania. W tej chwili nie chodziło tylko o wycieczkę.
- Zapamiętaj sobie coś raz na zawsze, smarkulo. - Diana nawet się nie zorientowała, kiedy została przyciągnięta za włosy tuż przed oblicze Leny. - Póki mieszkasz pod moim dachem, twoim obowiązkiem jest mnie słuchać i przestrzegać zasad panujących w tym domu. - Dziewczyna próbowała się wyrwać, nie zwracając uwagi na słowa matki, które słyszała wielokrotnie.
- Jeżeli tak ma być to ja nigdzie nie jadę! Wolę zostać w domu niż gdziekolwiek z tobą wyjeżdżać! - Wykrzyczała ze złością. Wspólne wakacje z matką było ostatnią rzeczą, o której marzyła.
- Ach tak? - Słowa rozjuszonej córki wyraźnie rozbawiły Lenę. - Tak szybko ci się odechciało tego wyjazdu? – Puściła ją, po czym założyła ręce na biodra, przybierając wojowniczą postawę. - A może nie chcesz jechać z jakiś nieznanych mi pobudek?
Och, oczywiście, że chodzi o ciebie! I dobrze o tym wiesz – pomyślała wzburzona Diana. Ochoty na rozmowę z tą kobietą nie miała od samego początku, dlatego kiedy zauważyła, że Lena nie odpuści, poddała się. Na tyle znała matkę, że zdawała sobie sprawę, iż żadne krzyki ani kłótnie nie pomogą. Przeciwnie – będzie jeszcze gorzej.
Błogosławiona cisza, trwająca zaledwie trzydzieści sekund została przerwana.
- Kiedy planowałyście wyjechać?
- Jutro rano – rzekła z nadzieją w głosie.
A może okaże miłosierdzie? Przecież nikt nie jest aż tak podły żeby dręczyć psychicznie własne dziecko przez całe życie. Nigdy nie pozwalała jej nigdzie wychodzić. Diana chodziła na dyskoteki tylko wtedy, kiedy sama odważyła się uciec z domu. Jednak to stanowiło błahostkę z porównaniem…
- O szóstej masz czekać na mnie przy samochodzie. A teraz zadzwonię do Julii. Z pewnością się ucieszy!

Nazajutrz Diana zerwała się z łóżka z samego rana by w spokoju zapakować rzeczy do samochodu. Nie pamiętała dnia, w którym jej samopoczucie byłoby w gorszym stanie. Wszystko dookoła doprowadzało ją do szału. Na dodatek zimne krople rosy, które pokryły każde źdźbło trawy, dostały się Dianie do wnętrza cienkich butów. Ptaki zaś za głośno zaczęły ćwierkać jakby specjalnie chciały zagrać na nerwach zirytowanej już dziewczyny. Po kilkunastu krokach, nareszcie postawiła stopy na suchej powierzchni, gdzie stał samochód. Matka musiała go wyczyścić po wczorajszej kłótni, bo niebieski lakier bił po oczach czystością. Auto wyglądało jakby dopiero co, ktoś nim przyjechał ze salonu samochodowego. Diana jednak nie patrzyła na pojazd z zachwytem ani nawet uznaniem, pomyślała bowiem, że matka męczyła się nad czyszczeniem samochodu w celu poniżenia jej przed koleżanką i jej matką. W myślach widziała pełen satysfakcji uśmiech na twarzy matki, kiedy czyściła ten samochód. Na pewno nie zapomni wspomnieć podczas podróży o tym jaka jej córka jest zła i nawet nie pomogła jej w myciu auta. Co prawda, Diana nigdy nawet nie tknęła pojazdu w celu umycia go, ponieważ uważała, że stać je na myjnie samochodową.
Otworzyła kluczykiem drzwi do samochodu oraz klapę przestronnego bagażnika, po czym włożyła torbę do środka. Przynajmniej potem nie będzie musiała pojedynczo upychać swoich rzeczy wśród wielkich toreb podróżnych.
Po uporaniu się z torbą, która była dość ciężka, Diana wsiadła do samochodu po stronie kierowcy od razu żałując, że to zrobiła.
Poczuła gorąco, które w ciągu kilku sekund ogarnęło całe jej ciało. Wspomnienia, dręczące ją za każdym razem kiedy zajmowała to miejsce, nie miały zamiaru ustąpić. A już miała nadzieję… Nadzieję, że wreszcie będzie mogła położyć ręce na kierownicy, wcisnąć pedał gazu i raz na zawsze pozbyć się panicznego lęku.
Zaczęła dygotać niczym w gorączce i choć wiedziała, iż to nic nie da, zacisnęła powieki jak najmocniej umiała.
Dlaczego strach paraliżuje wszystkie zmysły i całe ciało? Co ona sobie myślała? Że lęk minął? Przecież jeszcze poprzedniej nocy to wszystko powróciło we śnie, w którym znów ujrzała jak morduje ukochanego…

- O Boże, Diana! – Gdyby Lena nie umiała tak głośno wrzeszczeć, przerażona dziewczyna nigdy by jej nie usłyszała. Poczuła jak matka wyciąga ją z samochodu, kładzie na mokrej trawie po czym czule głaszcze po policzku przez cały czas powtarzając jej imię. Wkrótce czułe głaskanie zamieniło się w klepanie, a przynajmniej w mniemaniu Leny.
- Ała… co robisz? – Wyszeptała z ledwością. Prawdą było, że nie straciła przytomności, ale bardzo trudno było jej ciału wyjść z odrętwienia.
Nareszcie mogła otworzyć oczy. Ujrzała twarz matki, na której gościły pierwsze zmarszczki. To był chyba jedyny dowód, na to że Lena tak naprawdę nie jest nieśmiertelna.
- To raczej ty mi wytłumacz, co takiego wyprawiałaś o piątej rano za kierownicą skoro doskonale wiesz, że są przynajmniej dwa powody, ze względu na które nie możesz tego robić! Mniejsza o twój lęk – prychnęła, podnosząc się.
- Myślę, że moja trauma jest dowodem na to, że nie jestem do końca zdrowa, ale dla ciebie ważniejsze jest to, że mi czegoś zabroniłaś – dziewczyna wstała z trudem.
Obydwie nie chciały wspominać tego okropnego dnia, kiedy matka zabroniła córce prowadzenia wszelakiego rodzaju pojazdów. Dlatego dziewczyna zarówno ucieszyła się jak i nie zdziwiła, kiedy Lena zamiast odpowiedzieć poszła w stronę domu. Przy drzwiach leżały jej trzy kufry. Każdy większy od jedynej torby, którą zabrała Diana.
Zmęczona atakiem paniki postanowiła wsiąść do samochodu. Nie miała zamiaru patrzeć jak matka popisuje się swoją ciężko wypracowaną siłą i podnosi trzy kufry bez najmniejszych problemów, kiedy to ona miała problem z jedną torbą.
Opadła na tylne siedzenie w samochodzie, zamknęła drzwi i wyjrzała przez idealnie czyste okno. W swoim niewyraźnym odbiciu nie ujrzała tego obłędnego przerażenia, które przed paroma minutami doprowadziło ją do okropnego stanu. Mówią, że oczy pokazują to co się dzieje w sercu. W przypadku Diany to była nieprawda. Ale… Czy na pewno?
Ten nieludzki strach, który przeżywała w momencie siadania za kierownicą… Wtedy przecież nie umiała zamaskować swoich uczuć.
Przemyślenia przerwała jej Lena, a raczej hałas spowodowany przez nią, w chwili wrzucania kufrów do bagażnika. Ani trochę nie pomyślała o zawartości torby córki, zabierającej ze sobą na każdą wycieczkę swój ulubiony kubek.
- Niech tylko zobaczę go w częściach… - szepnęła sama do siebie.
Diana starała się nie zwracać uwagi na matkę zajmującą miejsce kierowcy. Jednak kiedy kobieta, jak zwykle z rana tryskająca energią, przekręciła kluczyk w stacyjce, dziewczyna odezwała się najbardziej znużonym głosem na jaki było ją stać:
- W schowku jest mapa Polski, a na niej zaznaczona trasa jaką będziemy jechały.
Och, oby tylko nie próbowała zmieniać planów jej i Klaudii! Szukały odpowiedniego miejsca przez pół roku chociaż w duchu wiedziały, że nie wszystko pójdzie po ich myśli. Trzeba przyznać, że się nie pomyliły.
Jednak Lena nie wypowiedziała ani jednego słowa, które mogłoby w jakiś sposób zirytować Dianę. Patrzyła jak matka wyjmuje pogniecioną mapę ze schowka, w którym było pełno papierków po cukierkach. Kilka kolorowych opakowań po słodyczach wyleciało na podłogę.
Przyglądała się dość długo pozakreślanemu czerwonym mazakiem świstkowi papieru, który odwzorował Polskę.
- Wiesz jak to daleko? – nie omieszkała zapytać.
- Wiem, ale tam jest najtaniej, a mnie nikt nie będzie sponsorował wakacji.
Lena podniosła wzrok z mapy na twarz córki. Dziwnie jest usłyszeć słowa, które tyle razy się powtarza, z ust innej osoby.
- Doskonale! Pojedziemy więc nad urocze jeziorko niedaleko Izbicy Kujawskiej znajdujące się około dwustu trzydziestu kilometrów od Warszawy choć mogłybyśmy jechać gdzieś za miasto! – Wykrzykiwała, odpalając gaz. – A nie pomyślałaś, że więcej pieniędzy stracicie na dojazd?
Krótki czas, w którym Diana siedziała bez cienia irytacji wymalowanej na twarzy, minął bezpowrotnie. Przeczucie, że podczas tej wycieczki, kłótni będzie pod dostatkiem i to każdego dnia, skłoniło ją do zignorowania pytania matki. Wszczynanie sprzeczek z osobą, która za chwilę będzie prowadziła pojazd zwykle źle jest kończyło.
Niewyspanie spowodowane tym, że zerwała się z samego rana, właśnie dało o sobie znać. Zdjęła więc buty, które i tak były przemoczone, po czym przyciągnęła kolana pod brodę. W takiej pozycji położyła się na skórzane siedzenie samochodu. Mimo tego iż pojazd kupiony został parę miesięcy temu, materiał przyjemnie pachniał nowością. Powieki dosłownie same jej się zamknęły i kiedy poczuła, że zasypia co nastąpiło niezwykle szybko, auto ruszyło.

Znów zobaczyła jego blond grzywkę opadającą na czoło, przejrzyście niebieskie oczy, pełne usta i wydatne kości policzkowe. Poczuła wszechogarniającą radość tak cudownie przyspieszającą rytm jej zakochanego serca.
Tego dnia wybrała się z przyjaciółmi do lasu za miastem. Mimo zarośniętych krzakami ścieżek i wysokich drzew dodających mroku temu miejscu, grupka uwielbiała przebywać w tym lesie. Przynajmniej żaden spacerowicz nigdy nie zakłócał im prywatności.
- Bierzesz? – Zapytał Mikołaj, obdarzając ją jednym z tych swoich uśmiechów zarezerwowanych tylko dla niej.
Chociaż wiedziała, co chłopak oferuje, spojrzała na wyciągniętą ku niej dłoń, na której spoczywała biała tabletka.
Nie, nie może tego wziąć. Przecież jej samochód stał na szosie. Będzie musiała nim wrócić, a z doświadczenia wiedziała jak człowiek czuje się po wzięciu choćby ćwiartki tego świństwa.
- Nie, dzięki – odmówiła najgrzeczniej jak umiała. – Wiesz, że nie mogę tego łykać, kiedy prowadzę.
- A co, boisz się mamusi? – piskliwy głosik wysokiej blondynki w modnych kozaczkach, siedzącej na pniu obok, przyprawił Dianę o dreszcz irytacji. – Przywiąże cię do kaloryfera? A może do bieżni?
Cztery osoby jak na alarm ryknęły śmiechem. Reakcja Mikołaja bardziej zraniła Dianę niż zdenerwowała.
- Idiotko! Ja się nikogo nie boję, zrozumiałaś?! – Diana wstała. Nienawidziła jak ktoś oskarżał ją o to, że niby boi się matki.
- Tak…? - Sylwia również się podniosła, ale z tą różnicą że zrobiła to z gracją, pokazując tym samym jak bardzo jest atrakcyjna. – Udowodnij to. Przecież wiedziałaś dlaczego tutaj jedziemy.
Diana zerknęła ukradkiem na Mikołaja, szukając rozpaczliwie pomocy. Ale chłopak nawet na nią nie patrzył. Jego wzrok skierowany był na Sylwię, która właśnie połknęła swoją dawkę. Wyraźnie mu to imponowało.
- Przestań! – Stanowczy głos rudowłosej dziewczyny zmazał irytujący uśmieszek z twarzy Sylwii. Klaudia nie miała zwyczaju owijać w bawełnę, a poniżanie Diany w jej obecności w ogóle nie wchodziło w grę. – Potrafisz tylko pokazywać każdemu jaka to ty jesteś odważna – prychnęła pogardliwie.
- Też będziesz brała? Nie mogłaś mi powiedzieć po co się spotykamy? Nie wzięłabym samochodu. – Dziewczyna była naprawdę wdzięczna przyjaciółce, za to, że się za nią wstawia, jednakże tak było za każdym razem. Nie mogła na to pozwolić.
- Twoja matka cię zabije, rozumiesz? Nie bierz nic, wiesz jaka ona jest.
Jednak w momencie kiedy zobaczyła spojrzenie ukochanego, skierowane wprost na nią, wiedziała już, co zrobi.
Ominęła Klaudię i podeszła do niego, automatycznie wyciągnął dłoń w jej stronę. Tabletka nadal tam była. Czy nie mogła zniknąć?
Od razu poczuła gorzki smak, charakterystyczny dla tabletek przeciwbólowych. Kiedy w końcu przyjaciele ruszyli w stronę samochodu, przegryzła pastylkę. Jedną połówkę przełknęła, a drugą wypluła i włożyła do kieszeni. Weźmie później.
Splunęła mimowolnie na ziemię. Obrzydlistwo.
- To co, kto prowadzi? – Chłopak w czarnej czapce z daszkiem na głowie, wyraźnie nie dopuszczał do siebie myśli, że to on mógłby usiąść za kierownicą po narkotykach.
Gdy reszta osób też nie przejawiła chęci odgrywania roli kierowcy tej nocy, usłyszała swój własny głos:
- Ja mogę. - W końcu wzięła tylko połówkę.
Do tego momentu, Diana we śnie widziała ze szczegółami całe swoje wspomnienie, potem wszystko wydarzyło się w ciągu kilku sekund.
Uczucie pełzających po ciele mrówek, gwałtowny poślizg i ten widok jak uderza głową prosto w szybę.

Wrzask Mikołaja był wyśniony, a jej bardziej realistyczny niż sądziła. Gdyby drzwi samochodu pozostały otwarte, zapewne zwabiłaby do siebie matkę, Julię i Klaudię, które nadal stały pod wejściem do domku jednorodzinnego. Wybudzanie się z tych snów zawsze stanowiło dla niej wyzwanie.
Czasami człowiek, który śni zdaje sobie z tego sprawę. W przypadku Diany było wręcz przeciwnie – za każdym razem wychodziła z błędnego założenia, że to dzieje się na nowo i na nowo, nieprzerwanie.
Podczas snu, musiała się nieźle wiercić, a że głowę miała pod drzwiami, to nabiła sobie wielkiego guza na czole. Bóle, który coraz bardziej pulsował, zbudziła ją całkowicie.
- Co jest…? – jęknęła tak cicho, że prawie sama tego nie usłyszała. Ostrożnie dotknęła bolącego miejsca na czole, pod palcami poczuła krew. Dużo krwi.
Zrzuciła z siebie koc, który najwidoczniej położyła na niej matka. Prędko położyła stopy na ziemi i wstała na tyle, na ile pozwolił jej dach samochodu. Ostrożnie nachyliła się nad przednimi siedzeniem, aby móc zobaczyć w lusterku jak wygląda jej rana.
Nie było tak źle.
Otworzyła szufladkę, do której dwa dni temu wkładała mapę i wyjęła chusteczkę.
Mimowolnie zerknęła w okno. Lena wraz z koleżanką i jej córką prawie już były przy samochodzie. Jak ona mogła ich nie zauważyć?! Zamiast pomyśleć racjonalnie i szybo wytrzeć krew z czoła, zaczęła zamykać drzwi. Nie mogą jej zobaczyć w tym stanie. Domyślą się, że coś jest nie tak! Będzie musiała się tłumaczyć, aż w końcu wyzna, iż za każdym razem kiedy zaśnie, nachodzą ją te okropne koszmary…
Zaczęła gorączkowo wycierać ślady krwi z czoła, jednocześnie przeglądając się w lusterku. W swych brązowych oczach zobaczyła zwykłą pustkę, co ją odrobinę zdumiało. Przecież jest spanikowana więc jak to możliwe, że…
Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo Lena zaczęła szarpać klamką.
Co prawda zdążyła wytrzeć krew, ale krwistoczerwone rozcięcie za bardzo rzucało się w oczy. Dlaczego nie posłuchała Klaudii kiedy były u fryzjera i nie zrobiła sobie grzywki?
Ktoś zapukał w szybę. Nie odwracać wzroku od swojego odbicia żeby wiedzieć kto się dobija.
No cóż, będzie musiała jakoś zasłonić ranę. Przecież nie może nachylać się nad siedzeniami i patrzeć w lusterko, kiedy Lena wraz z Klaudią i jej matką stoją pod drzwiami. Tym bardziej, że było ją widać.
Nie odwracając głowy w stronę okna, otworzyła drzwi. Najpierw od lewej, a potem od prawej – to tam stały kobiety.
Najszybciej jak umiała, cofnęła się na swoje siedzenie, po czym zasłoniła ranę chusteczką, która coraz bardziej nasiąkała krwią.
[/i]

// Ojej, wysłane bez akapitów. Wybaczcie, zaraz się postaram to poprawić.
Ostatnio zmieniony sob 15 mar 2014, 10:07 przez taran1123, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

2
taran1123 pisze:Sam widok drzwi do pokoju matki budził niechęć w dziewczynie.

dziewczynie niechęć. Jak pisałem wyżej nie jest źle, ale nienaturalnie.
taran1123 pisze:Stała przed samym wejściem, z ręką zaciśniętą na klamce już od paru dobrych minut.

Już od dobrych kilku minut stała przed....
Jakże nienawidziła prosić tej kobiety o cokolwiek! Jedynie wizja czegoś naprawdę atrakcyjnego umiała zmusić Dianę do podjęcia takiej decyzji. A pobyt paręset kilometrów od domu z najlepszą przyjaciółką właśnie był jedną z takich nielicznych wizji

całość niezgrabna
taran1123 pisze:Diana zacisnęła zęby, by stłumić złość narastającą wraz z usłyszeniem irytującej rodzicielki
To rodzicielki jest właśnie takim sileniem się na wyszukane słownictwo o którym pisałem
taran1123 pisze:Lena z budowy bardziej przypominała mężczyznę aniżeli kobietę. Umięśniona, wysoka, górowała nad Dianą całkowicie.
Górować całkowicie czyli jak? Nie można górować całkowicie, to bez sensu.
taran1123 pisze: Mam do ciebie sprawę... – zaczęła niechętnie, próbując wyczytać z wyrazu twarzy kobiety jaki ma humor.
Kto zaczął? Bo fakt faktem obie były kobietami:)
taran1123 pisze:- Nie chcę jechać z tobą tylko z Klaudią, rozumiesz?! - krzyknęła, a oczy błysnęły nienawiścią, która już od jakiegoś czasu rozrastała się w jej sercu.
Zbyt dramatycznie
taran1123 pisze:Owszem, można było się wydzierać, ale nie jak człowiek szalony.
Tym razem z kolei nieco zbyt komicznie zwłaszcza w zestawieniu z resztą tekstu. Co nie znaczy, że źle.
taran1123 pisze:- A może nie chcesz jechać z jakiś nieznanych mi pobudek?
Trudno mi sobie wyobrazić żeby ktoś tak mówił w prawdziwym życiu.
taran1123 pisze:Na dodatek zimne krople rosy, które pokryły każde źdźbło trawy, dostały się Dianie do wnętrza cienkich butów
Jak się potem dowiemy Diana mieszka w Warszawie a tam raczej wszędzie są chodniki i nie trzeba brnąć przez trawnik. Jeżeli w ich wypadku jest inaczej to trzeba to dodać. To zresztą bardzo zdrowa zasada narracji - milczysz o oczywistym, rozpisujesz się o tym co wyjątkowe.
taran1123 pisze:Auto wyglądało jakby dopiero co, ktoś nim przyjechał ze salonu samochodowego.
"ktoś" zbędne. Podobnie jak samochodowego. Np - auto wyglądało jakby dopiero co wyjechało z salonu.
taran1123 pisze:Przecież jeszcze poprzedniej nocy to wszystko powróciło we śnie, w którym znów ujrzała jak morduje ukochanego…

To "morduje" jest mocno sugestywne. Jakby z premedytacją zadźgała go nożem. Lepiej po prostu zabija
taran1123 pisze:Wkrótce czułe głaskanie zamieniło się w klepanie, a przynajmniej w mniemaniu Leny.
Większość tego typu nieforemnych zdań pomijam, ale te mocno razi.
taran1123 pisze:Nareszcie mogła otworzyć oczy. Ujrzała twarz matki, na której gościły pierwsze zmarszczki. To był chyba jedyny dowód, na to że Lena tak naprawdę nie jest nieśmiertelna.
Gościły - jakoś nie pasuje do zmarszczek. A ostatnie zdanie jest bardzo dobre. W kilku prostych słowach, napisanych bez sztucznych ozdobników mówisz bardzo dużo zarówno o wyglądzie jak i charakterze Leny. właśnie takim sposobem powinnaś opisywać postacie.
- To raczej ty mi wytłumacz, co takiego wyprawiałaś o piątej rano za kierownicą skoro doskonale wiesz, że są przynajmniej dwa powody, ze względu na które nie możesz tego robić! Mniejsza o twój lęk – prychnęła, podnosząc się.
1. kto to mówi? bo tylko kontekst pozwala się tego domyśleć
2. Zdanie jest za długie i zbyt złożone jak na coś wykrzyczanego w złości.
taran1123 pisze: Dlatego dziewczyna zarówno ucieszyła się jak i nie zdziwiła, kiedy Lena zamiast odpowiedzieć poszła w stronę domu.
Zamysł stylistyczny był dobre, ale połączenie tego że coś zarówno się stało i coś INNEGO się zarówno nie stało jest nietrafione.
taran1123 pisze:Mówią, że oczy pokazują to co się dzieje w sercu. W przypadku Diany to była nieprawda. Ale… Czy na pewno?
Zaczynasz od ogólnego stwierdzenia o oczach które obalasz jako wszechwiedzący narrator. Może tak być, ale to "Ale... czy na pewno?" - jest nie na miejscu i każe się zastanawiać kto to w ogóle powiedział/napisał/pomyślał.
taran1123 pisze:Przemyślenia przerwała jej Lena, a raczej hałas spowodowany przez nią, w chwili wrzucania kufrów do bagażnika.
Zmień na n. Przemyślenia przerwał huk wrzucanych do bagażnika kufrów. Czytelnik pamięta kto je dźwiga i dlaczego, a pozbywasz się ponownego użycia jej,niej i powtórzenia imienia Lena
taran1123 pisze:- Wiesz jak to daleko? – nie omieszkała zapytać.
- Wiem, ale tam jest najtaniej, a mnie nikt nie będzie sponsorował wakacji.
1. Trzeba się domyślać kto co powiedział
2. podkreśl jakoś że pierwsze pytanie jest ironiczne
taran1123 pisze:Wszczynanie sprzeczek z osobą, która za chwilę będzie prowadziła pojazd zwykle źle jest kończyło.
Jeżeli miało być to nawiązanie do tego, że jak się okaże Diana się z Mikołajem kłóciła i stąd wypadek to trzeba o tym wyraźniej zasygnalizować. Tak jak teraz wygląda to tak jakby narrator chciał pouczyć czytelnika a to nie poradnik.
taran1123 pisze:Zdjęła więc buty, które i tak były przemoczone, po czym przyciągnęła kolana pod brodę. W takiej pozycji położyła się na skórzane siedzenie samochodu.
Jeżeli dobrze pamiętam + to wynikałoby z tego że sobie oglądają obie mapę, to Diana siedziała z przodu gdzie ciężko by było położyć się na siedzeniu. A jeżeli siedziała z tyłu to ujmij to jakoś w sytuacji z mapą bo obie rzeczy się kłócą
taran1123 pisze:Znów zobaczyła jego blond grzywkę opadającą na czoło, przejrzyście niebieskie oczy, pełne usta i wydatne kości policzkowe.
Tym razem taka ogólna refleksja - nie bierz tego do siebie, chociaż warto się nad tym zastanowić - przecież naprawdę można opisać twarz inaczej niż jakieś tam oczy, pełne (zawsze pełne) usta, jakieś tam włosy i jakieś tam kości policzkowe. Przecież taki opis nic nie mówi. Tak opisanej twarzy nie sposób sobie wyobrazić a już na pewno nie sposób odróżnić jej od tysiąca tak samo opisanych twarzy w innych książkach. Lepiej rzucić ogólnie, że miał np nordycką urodę (każdy czytelnik jakieś tam wyobrażenie norwega w głowie ma) i dodać do tego kilka cech szczególnych. jakieś znamię, to że był np wiecznie uśmiechnięty, albo że kogoś przypominał np, nie wiem... nicolasa cage-a. Bo czemu nie. taka postać zostanie w głowie na dłużej.
Bo - i tu już piszę z powrotem w odniesieniu do tekstu - twoje postacie są dla mnie tylko imionami i cechami charakteru. Nawet nie wiem jakie matka ma włosy.
taran1123 pisze:Nie odwracać wzroku od swojego odbicia żeby wiedzieć kto się dobija.
O co chodzi? Zresztą już wcześniej pisałaś że to Lena szarpie za klamkę.

I w odniesieniu do całej końcówki. Mam wrażenie, że coś mi umknęło. Że chciałaś zawrzeć tam coś co zaciekawi. Jakąś tajemnice. Ale jaką? chyba chodziło o coś z tymi jej oczami. Ale tylko chyba. Czy że się skaleczyła. Nie wiem. I właśnie w tym problem - coś Ci umknęło w tym jako to napisałaś. Specjalnie przeczytałem końcówkę drugi raz, ale nadal nie rozumiem skąd takie dramatyczne ucięcie tekstu.
Może chodzi o tą ranę - ale w takim razie niedostatecznie to wyeksponowałaś, bo wygląda na to że się dajmy na to walnęła o klamkę

Może chodzi o to:
taran1123 pisze:Zaczęła gorączkowo wycierać ślady krwi z czoła, jednocześnie przeglądając się w lusterku. W swych brązowych oczach zobaczyła zwykłą pustkę, co ją odrobinę zdumiało. Przecież jest spanikowana więc jak to możliwe, że…
Ale w takim razie zawarłaś tu zbyt mało informacji. Co miała zobaczyć w oczach innego niż pustkę? Właściwie co to znaczy że zobaczyła pustkę? I jak spanikowanie wiąże się z pustymi oczami? Chaos

Chciałbym móc napisać, że tekst jest dobry, ale niestety nie jest.
Najgorszy też nie.
Nie jest nawet zły.
Jest dużo rzeczy które trzeba poprawić, ale tez nie ma takich których poprawić by się nie dało.


Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony sob 15 mar 2014, 10:06 przez Blackwolf111, łącznie zmieniany 1 raz.

3
Bardzo dziękuję za poprawienie tekstu i rady, które z pewnością wezmę pod uwagę.

Co do końcówki tekstu to już to wyjaśniam :D
We wcześniejszym fragmencie tekstu wspomniałam, że w oczach można zobaczyć uczucia innych ludzi.
Uważam, że kiedy jest się spanikowanym to oczy są szeroko otwarte, czasami zaczerwienione, natomiast Diana nie zobaczyła w nich kompletnie nic.
Może to tylko taka głupotka, której nie powinnam była uwzględniać w tekście, ale taka już jestem, że koncentruję się na tym co nie powinnam. :D
Faktycznie wygląd postaci pominęłam, ale ktoś mi kiedyś chyba powiedział żebym nie dawała opisu wyglądu postaci od razu i pewnie dlatego tak zrobiłam. Poprawię to. :)

Miejmy nadzieję, że z czasem będziesz mógł napisać, iż mój tekst jest dobry. :D
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

4
Wybacz, ale słabo mi się to czyta. Często bywało tak, że czytałem jedno zdanie, był koniec, a ja wracałem do niego ponownie by jeszcze raz je przeczytać. Gubiłem sens, a tak być nie powinno. Sam układ tekstu też pozostawia wiele do życzenia: jest po prostu nieczytelny.

W ułożenie tekstu na stronie także powinniśmy zadbać, bo to obok tytułu wizytówka tekstu.

Co do matki - wydaje mi się ona sztucznie napompowana. Raz jest milusia, a zaraz robisz z niej potwora i w ogóle przeciwieństwo Matki Polki.

Tekst mógłby być lepszy bo to widać, czekam może uda Ci się w jakiś sposób go poprawić i przedstawić nam jeszcze raz. Tymczasem popracuj nad nim. Poskracaj zdania i zrób korektę.
"I wanted to tell her that sometimes, in my long sleep, I dreamt of her."
-Dragons of Summer Flame

„Dokonam tego. Poza tym nić się w moim życiu nie liczy. Poza tą chwilą nie istnieje inna w moim życiu. Oto chwila moich narodzin, a jeśli poniosę klęskę, także chwila mojej śmierci.”

5
To bohaterka robi z matki potwora, a nie ja. Ta matka zawsze jest zła zdaniem Diany.
Poprzez troskliwe zachowanie matki wobec córki chciałam to właśnie pokazać czytelnikowi. :)

Będę go poprawiać póki nie będzie dobry.
Jednak najpierw sesja. :(
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

6
Rozbiórkę językową elegancko zrobił Blackwolf, więc oszczędzę sobie łapanki, a zwrócę uwagę na kilka bardziej ogólnych kwestii, które rzuciły mi się w oczy.

Jeśli chodzi o język, to mam wrażenie, że narrator "przesadza". Pisze o nienawiści, rozpisuje się o niechęci Diany do matki, a w gruncie rzeczy między kobietami jest dość standardowa kłótnia o to, czy córeczka może jechać na wakacje sama, czy nie... Te wykłady narratora takie ex cathedra, mam wrażenie, ujmują właśnie fragmentowi emocji. Bo nie widzimy, że coś gra "podskórnie", że bohaterka naprawdę to czuje, bo [tutaj wstaw jakąś reakcję, czy to słowną, czy ruch, czy jakąś myśl], tylko ktoś nam mówi: "uwierz, ona jej nienawidzi". Eche... Jasne.
Do tego dialog momentami wyszedł trochę sztucznie. Momentami. To są pojedyncze wypowiedzi - głównie reakcje Leny, ale jednak.

Masz też trochę tendencję do przegadywania niektórych kwestii (to całe wsiadanie do samochodu, z rozpisywaniem się jak to Lena ciska kuframi po bagażniku było trochę nużące na przykład), co w połączeniu z punktem pierwszym daje czasem bardziej komiczny niż emocjonalny efekt. Spróbuj tekst trochę wyważyć. Spuścić z bohaterek nieco powietrza, skrócić fragmenty najbardziej oczywiste (generalnie każdy wie, jak się wsiada do samochodu).

Trzeci problem, dla mnie chyba niestety poważniejszy, jest już bardzo subiektywny. Obie bohaterki wydały mi się tak zniechęcające, że z trudem dobrnęłam do końca. To biadolenie Diany, narzekanie na każdy ruch matki, robienie z siebie cierpiętnicy, bo jedzie na wakacje sprawiło, że miałam dziewczyny dość w połowie pierwszej sceny. Do tego dowiadujemy się, że laska podżera jakieś tabsy (z ciekawości, co to było - przeciwbólowe i było w stanie porobić po ćwiartce tabletki? Celowałam jakaś morfina/tramadol, ale to chyba jednak nie w takiej dawce, jeśli biorą doustnie...).
Ale, paradoksalnie tej bohaterce, trochę z narratorem do spółki udało się też obrzydzić mi Lenę :P Właściwie jedynym, co wzbudza w niej moją sympatię jest zamiłowanie do sportu. Jej matczyne reakcje już po mnie spłynęły, a w wypowiedziach wypada albo sztucznie albo wiedźmowato (córka dostaje ataku paniki, a matka do niej "Nie wolno ci... bla bla bla Już mniejsza o traumę").
Dla mnie to problem, bo jeśli losów żadnego z bohaterów nie chce mi się śledzić, to znika motywacja do czytania tekstu w ogóle.

Plusem był dla mnie opis ataku paniki - wyszedł wiarygodnie i całkiem emocjonalnie. Sen (końcówka) też miał swój klimat. Jedynie nie mogłam zrozumieć tej panicznej reakcji na skaleczenie na czole. Tak trudno powiedzieć: "Cholera, pochyliłam się gwałtownie, bo telefon/chusteczkę/cokolwiek i walnęłam w drzwi/tę plastikową obudowę/cholera wie co?".

Ogólnie wydaje mi się, że tekst wymaga jeszcze solidnej poprawki. Czyta się, nie męczy, ale trochę nuży. Trzeba by przemyśleć nieco reakcje bohaterek ich kreacje poprzez wzajemne relacje i poprzez odgórny opis narratora. Życzę powodzenia w dalszej pracy :)

Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

7
Wiem, że ten tekst posiada mnóstwo błędów i niepotrzebnych kwestii (np. ta panika o uderzenie w drzwi, bez sensu). Z perspektywy czasu to widzę i staram się opisać to w trochę inny sposób.
Dziękuję za Twoją opinię. Teraz jestem w trakcie poprawiania właśnie tego tekstu, więc wezmę pod uwagę te rady. :)
Niestety charakterystyka zewnętrzna (nie wiem czy jest coś takiego?) nadal sprawia mi najwięcej problemów.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron