Prolog
Cisza panująca w kościele była nie do zniesienia. Ksiądz, walcząc z odruchami wymiotnymi, szedł między ławami. Obraz małej, zrozpaczonej dziewczynki wrył mu się w podświadomość. Jej ogromne niebieskie oczy nie dawały spokoju. Minął posępną rzeźbę Jezusa i drżącymi rękami otworzył zakrystię. Pomacał po ścianie, znalazł przełącznik. Nacisnął i mrok pokoju rozjaśniła żarówka. Usiadł ciężko na stołku, podwijając rękawy szaty otworzył leżącą obok Biblię. Zaczął wertować księgę w poszukiwaniu pocieszenia. Palący ból głowy nie pozwalał się skupić, sceny przelatywały mu przez umysł z szybkością światła. Festyn, ubikacja, szamotanina i wreszcie małe jeziorko. Zrezygnowany odłożył opasły wolumin. Przetarł chusteczką spocone czoło i nalał do kubka wina. Nie usłyszał kroków. Drzwi otworzyły się bezszelestnie, do środka wskoczył mężczyzna. Pewnym ciosem pięści zwalił klechę na podłogę. Kopniakiem pozbawił go tchu.
- Zgrzeszyłeś, ojcze - wyszeptał. Złapał go za poły szaty i cisnął nim o ścianę. Kapłan próbował się bronić, zasłonił twarz dłońmi i zwinął się w kłębek. Nieznajomy wyciągnął z kieszeni marynarki mały nóż. Podszedł do prezbitera złapał go za kark i wygiął. Uderzył nasadą dłoni w nos, który głośno trzasnął. Krew zalała twarz duchownego.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał na tyle głośno by przebić odgłosy charczenia wydawane przez zranionego księdza. - Odpowiedz.
- Idź do diabła.
- To zabawne - poprawił chwyt - bo właśnie tam się wybierasz.
Szybkim cięciem rozpłatał mu gardło. Przetarł ostrze ścierką i schował. Wyszedł z zakrystii, popatrzył przez chwilę na Jezusa i otworzył torbę leżącą na ołtarzu. Z miną dzikiej satysfakcji zabrał się do krwawego dzieła.
1.
Przez te cholerne syreny nigdy nie usnę. Dzień w dzień, godzina po godzinie, sekunda po sekundzie. Zatknięty gdzieś, między jawą a snem. Na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze. Złożyłem ręce do modlitwy, w płonnej nadziei, że coś mogę zmienić, że ktoś, może pomóc mi przebrnąć przez tą rzekę bólu.
**
Widok był zatrważający, zaschnięta krew zdobiła cały ołtrarz, strużka biegła aż do starych, frontowych drzwi. Drażniony swądem siarki przeszedł między ławami do szukających wskazówek detektywów.
- Boże miej nas wszystkich w opiece - wyszeptał Adam, spoglądając w twarz czemuś co musiało być kiedyś człowiekiem. - Kto mógłby coś takiego zrobić?
- Z pewnością nie była to istota ludzka - szepnął dramatycznie koroner, po czym zaniósł się gromkim śmiechem. - Przez całą dekadę spędzoną w jednostce dziwi cię taki widok? Pamiętasz Żniwiarza sprzed dwóch lat?
- Tak - mruknął zawstydzony - aż za dobrze.
- No to ogarnij się i bierz do roboty. Muszę zdążyć na popołudniową mszę.
Adam Bolt z czystej zawiści, chęci zemsty wstąpił do szkoły wojskowej. Rodzice, głównie matka, próbowali przez całą ostatnią klasę liceum wybić mu ten pomysł z głowy. Nieskutecznie, jak się później okazało. Dostał się już przy pierwszym naborze, a później poszło lawinowo. Wszystkie testy zdawał na najwyższą ocenę, zbierał pochwały. Można by powiedzieć żołnierz idealny, nieustraszony. Nikogo więc nie dziwiło gdy jako ochotnik zgłosił się na wyprawę do Rosji.
Dwa lata spędził w okolicach Syberii, walcząc z rebeliantami. Jego zapał i wiara w ludzkie dobro topniała z dnia na dzień. Wydarzenia ostatniego miesiąca wojny, którą później okrzyknięto " Przesileniem Zimowym ", na zawsze wyryły ślad w duszy Adama, którego nic nie potrafiło wyleczyć. Bo cóż mogło zmyć skazę jaką zostawiał masowy mord niewinnych cywili?
- Hej! - wyrwał go z zamyślenia głos komendanta. - Weź się do roboty.
- Już, już - wymamrotał wyrwany z odmętu swoich wspomnień. - Przepraszam.
Ciało księdza wisiało bezwładnie na krzyżu przymocowanym do ołtarza. Duszpasterz ukrzyżowany został w samych bokserkach, przez całą klatkę piersiową biegły dziwne symbole, wyryte w jego własnym ciele. Za ołtarzem ustawiony został krąg świec, w środku którego stała miseczka. Pokonując nudności przestąpił obok zwłok i nachylił się w celu zobaczenia zawartości tajemniczej miseczki. Spojrzał i ku swemu zdziwieniu zobaczył w niej swoją własną twarz. Dopiero po kilku uderzeniach serca zorientował się, że naczynie wypełnione jest cieczą. Odetchnął głęboko i powąchał zawartość. Doznał jednego z tych dziwnych uczuć, kiedy to wspominamy jakieś zamierzchłe już czasy, czujemy ciepło w żołądku, ale nie potrafimy dokładnie zlokalizować wspomnienia. Adam walczył przez chwilę ze swym umysłem, odpuścił jednak uznawszy, że nic z tego nie wyniknie. Przetarł ręką spocone czoło i skierował się do wyjścia.
- A ty gdzie do cholery idziesz? - zawołał za nim komendant.
- Rzucam tą robotę! - zdziwił się słysząc wypowiadane słowa, nie potrafił jednak przestać. - Mam dosyć tego szaleństwa, wyjeżdżam!
**
Nocą wszystko wygląda piękniej. Odległe światła tworzą niemal magiczną poświatę. Adam Bolt mknął nową autostradą jak najdalej od domu. Każdy kilometr przynosił niewyjaśnioną niczym ulgę. W radiu nie leciało nic ciekawego, wsłuchał się więc w szum silnika. Odcinał kolejny kupon w swoim życiu, po raz kolejny zmieniał adres, zmieniał osobowość. To zawsze nadchodziło, prędzej czy później. Kiedyś nawet próbował walczyć, lecz jedyne co uzyskał to receptę i spory rachunek.
**
Twarz Jezusa spoglądała na niego jakby z politowaniem gdy usiadł na hotelowym łóżku. Adam wytrzymał spojrzenie.
Nie miało sensu robić niczego innego, więc znużony położył się spać.
Słońce wzeszło szybko, obudziły go promienie, wpadające do pokoju. Półprzytomny przewrócił się na drugą stronę, usiłując powrócić w słodkie objęcia snu. Nie było mu to jednak dane. Serce o mały włos nie wyskoczyło mu z piersi. Obok niego leżał mężczyzna z szeroko otwartymi, pustymi oczami. Po sinym ciele płynęła wolniutka stróżka czerwonej mazi, powiódł oczami za jej śladem. Wielka dziura ziała mu w skroni. Zwalił się z łóżka ze zduszonym okrzykiem, wybiegł z sypialni i uderzył całym sobą w drzwi, które zeszłej nocy zamknął na klucz. Zakręciło mu się w głowie, z trudem powstrzymał wymioty, spojrzał przez ramię. Nikogo nie zobaczył. Tajemniczy mężczyzna rozpłynął się w powietrzu.
Adam przykucnął i odetchnął głęboko.
- Jeszcze śniłem - powiedział szeptem - po prostu nie byłem do końca obudzony. Takie rzeczy się zdarzają. To nic niezwykłego.
**
- Poproszę kawę z mlekiem i jabłecznik - powiedział wychylając się zza menu. Kelnerka miała bardzo ładne, krótko przystrzyżone czarne włosy. Uśmiechnęła się do niego i odeszła, powiewając spódniczką. Adam przyglądał się reszcie ludzi obecnych w kawiarence. Zwykli, szarzy ludzie. Bezbarwni, spożywający posiłek w milczeniu, wpatrzeni w gazetę, ekran telefonu lub laptopa. Adama ogarnęło dziwne uczucie ucisku, chciał wybiec, wyjść. Gdziekolwiek, jak najdalej od tych wszystkich zombie.
Kelnerka wróciła, niosąc tacę z zamówionym jedzeniem.
- Bardzo proszę - kolejny uśmiech. Dopiero teraz zauważył jak sztuczny. Na szczęście kawa była niczego sobie, tak samo ciastko. Zostawił pieniądze na stoliku i wyszedł z kawiarenki.
Błękitne niebo, zadziwiająco bezchmurne, dodało mu otuchy. W drodze do samochodu minął kilku bezdomnych usiłujących otworzyć zębami zakurzone flaszki piwa. Odpalił silnik i wyjechał powoli na drodze. Obraz trupa powracał do niego co jakiś czas, niespodziewanie, często w najmniej spodziewanych momentach.
Długo trwało nim zorientował się, że ktoś go śledzi. Skarcił się w duchu za swoją nieostrożność i zjechał na pobocze. Zajrzał do schowka i ku swojemu przerażeniu nie znalazł tam pistoletu. Trzymał tam broń odkąd sięgał pamięcią. Pozostało mu tylko jedno, uciekać. I to szybko.
Ruszył z piskiem opon, nie bacząc na nic wpakował się na jezdnię i dodał gazu. Wciskał pedał w podłoże, świadomy łamania wszelkich przepisów ruchu drogowego. Przeciął skrzyżowanie na czerwonym świetle, bez nawet najmniejszej próby hamowania wszedł w zakręt i mknął w stronę autostrady.
**
Dwie godziny później zatrzymał się w małym moteliku. Upewniwszy się, że nikt za nim nie podążał wynajął pokój. Przekręcił klucz, drzwi otworzyły się skrzypiąc potępieńczo. Zapalił światło i po raz kolejny, w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, poczuł jak serce próbuje zrobić mu dziurę w klatce.
Na fotelu obok stolika siedział mężczyzna. Spojrzał z lekkim rozbawieniem na Adama i powiedział.
- Nie musiałeś uciekać - powiedział spokojnie wyjmując zza pazuchy kurtki paczkę papierosów. - Chciałem tylko pogadać.
- Czego chcesz? - warknął Adam, próbując przybrać dobrą minę do złej gry.
- Powiedziałem już, pogadać. Usiądź, proszę. Cofnijmy się odrobinę w czasie. Dwanaście lat temu, gdy pracowałeś jako ochroniarz w barze Lollipop spotkałeś pewną kobietę. Nie przerywaj! Owa niewiasta zaoferowała ci coś, na co skwapliwie się zgodziłeś. Twoje osobiste rozterki mało mnie obchodzą. Wiem jednak, że podała ci datę, która upłynie, jeśli się nie mylę, jutro wieczorem.
- Skąd to wiesz? - Były żołnierz poczuł jak grunt rozstępuje mu się pod nogami.
- Wiem, i już. - Nieznajomy wyciągnął się na fotelu - mam sprawę do niej sprawę, a ona potrafi bardzo dobrze się ukryć.
- Powiedziała, że... - zaczął Adam ale głos uwiązł mu w gardle.
- Powiedziała, że wtedy spłacisz dług. To w wolnym tłumaczeniu znaczy śmierć, albo coś gorszego.
- Potrafisz mi pomóc?
- Jest mało rzeczy, których nie potrafię. Ale tobie nie pomogę. Widzisz mam pewną zdolność, potrafię dostrzec zło w człowieku. A w tobie zła jest dużo, nie, nie zasługujesz na ratunek.
- To w takim razie po co ci ona? Sam zawarłeś pakt?
- Nie. - Przybysz zgasił niedopałek w popielniczce. - Ja wyobraź sobie potrafię sam zadbać o siebie. Nie potrzebuję uciekać się do tanich sztuczek. No i za bardzo się kocham żeby wydawać na siebie taki wyrok.
- Po co mi to wszystko mówisz?
- Jestem rozmowny, taka moja natura. Muszę wiedzieć gdzie się z nią spotkasz. Powiedz mi - w głosie mężczyzny zabrzmiała stalowa nuta. Adam Bolt powiedział.
**
Prasa opisała to zajście jako atak dzikiego zwierzęcia, prawdopodobnie niedźwiedzia górskiego. I nie było by w tym niczego dziwnego, gdyby w okolicy były jakieś góry. Zwłoki mężczyzny w średnim wieku, któremu brakowało wszystkich organów wewnętrznych znaleziono za kontenerem na odpadki. Ciało młodej, urodziwej kobiety znalazł sklepikarz, leżała na poboczu przykryta stertą gazet. Jak orzekł koroner, w środku znaleziono tylko rozgotowaną breję. Tego już nikt nie potrafił wyjaśnić.
Hesus Zeus uśmiechnął się pod nosem czytając artykuł. Wyciągnął telefon i wystukał numer do swojego najlepszego.
-Tak?
- Wszystko załatwione - oznajmił nie kryjąc samozadowolenia. - Jesteś wolny.
2
Gość nazywa się Adam. To będzie jakieś odwołanie do Raju? Adam i Ewa? Będzie jakaś Ewa?
Łapanka:
A klecha to dość niefortunny synonim, ma mimo wszystko pejoratywny wydźwięk.
Dziesięć lat jesteś w jednostce, a nadal cię to dziwi?
W Twojej wersji nic nie potrafiło wyleczyć Adama, nie zaś śladu, a chyba o to chodziło.
pogrubienie zbędne.
I tam wcześniej masz, że masowy mord wyrył ślad. Kapkę za dużo rycia.
Sytuacja, w której śledczy nie widzi cieczy na pierwszy rzut oka, wymaga nieco lepszego opisu. W Twoim gość wychodzi na debila, a chodziło pewnie o dziwny efekt zaskoczenia. Można wprowadzić trochę metafizyki, aurę tajemniczości, coś takiego.
Sposób wypowiadania kwestii małą.
Opis otoczenia, następujących zjawisk i wykonywanych czynności etc. wielką.
Nie miało sensu robienie niczego innego.
Nie uprzedzaj faktów, bo niszczysz efekt zaskoczenia.
Drugie i trzecie zdanie można zbić w jedno.
Z winem z plastikowym korkiem jest nieco więcej zabawy.

Pierwsze "tam" można usunąć.
tylko jedno: uciekać.
tylko jedno, uciekać.
Wybierz najlepsze.
Klatce piersiowej.
Wnioski:
Tekst napisany całkiem poprawnie, przyjemnie się czyta. Oby więcej takich.
Co najważniejsze w prologu - chcę czytać dalej. Kiedy dalszy ciąg?
Gdzieniegdzie brakuje przecinków, są miejsca, gdzie trafiają się niepotrzebnie. Mało rażący błąd.
Powodzenia w dalszej pracy. Fajne to twoje pisanie
[ Dodano: Sro 13 Lis, 2013 ]
Bym zapomniał
Po drugie, w jaki sposób ta strużka ciekła po leżącym ciele?
Łapanka:
Lepiej IMHO brzmi pomacał ścianę.Irgard pisze:Pomacał po ścianie
Nalał sobie.Irgard pisze: nalał do kubka wina
Zwalił...Powalił/obalił/strącił/zrzucił. Zwalił nie bardzo tu pasuje.Irgard pisze:zwalił klechę na podłogę
A klecha to dość niefortunny synonim, ma mimo wszystko pejoratywny wydźwięk.
Wygiął go czy wygiął kark?Irgard pisze:go za kark i wygiął
Tu by mi pasowało: Spotkamy się na miejscu albo coś w tym stylu, ale to już niezobowiązująca sugestiaIrgard pisze:To zabawne - poprawił chwyt - bo właśnie tam się wybierasz.

Tę. Z biernikiem stosuję się tę.Irgard pisze:pomóc mi przebrnąć przez tą rzekę bólu
Widok dziwi go przez całe 10 lat?Irgard pisze:Przez całą dekadę spędzoną w jednostce dziwi cię taki widok
Dziesięć lat jesteś w jednostce, a nadal cię to dziwi?
Czy gdzieś później wyjaśnia się, o co chodzi z zawiścią i chęcią zemsty?Irgard pisze:Adam Bolt z czystej zawiści, chęci zemsty wstąpił do szkoły wojskowej
wyryły w duszy Adama ślad, którego...Irgard pisze:wyryły ślad w duszy Adama, którego nic nie potrafiło wyleczyć.
W Twojej wersji nic nie potrafiło wyleczyć Adama, nie zaś śladu, a chyba o to chodziło.
Toż nie w ciele śledczychIrgard pisze:przez całą klatkę piersiową biegły dziwne symbole, wyryte w jego własnym ciele

I tam wcześniej masz, że masowy mord wyrył ślad. Kapkę za dużo rycia.
Powtórzenie.Irgard pisze:stała miseczka. Pokonując nudności przestąpił obok zwłok i nachylił się w celu zobaczenia zawartości tajemniczej miseczki. Spojrzał i ku swemu zdziwieniu zobaczył w niej swoją własną twarz. Dopiero po kilku uderzeniach serca zorientował się, że naczynie wypełnione jest cieczą.
Sytuacja, w której śledczy nie widzi cieczy na pierwszy rzut oka, wymaga nieco lepszego opisu. W Twoim gość wychodzi na debila, a chodziło pewnie o dziwny efekt zaskoczenia. Można wprowadzić trochę metafizyki, aurę tajemniczości, coś takiego.
Niech narrator nie spoufala się z czytelnikiem. Można to napisać inaczej.Irgard pisze:kiedy to wspominamy jakieś zamierzchłe już czasy, czujemy ciepło w żołądku, ale nie potrafimy dokładnie zlokalizować wspomnienia
Wielka litera.Irgard pisze:robotę! - zdziwił
Sposób wypowiadania kwestii małą.
Opis otoczenia, następujących zjawisk i wykonywanych czynności etc. wielką.
Proponuję tu zacząć nowy akapit. Lepiej będzie wyglądało.Irgard pisze:magiczną poświatę. (TU) Adam Bolt
Najpierw Adam, potem usiadł. Jak siada, to nie wiadomo kto, potem się okazuje, że najpewniej Adam, ale też nie na 100% i jest chaos.Irgard pisze:Twarz Jezusa spoglądała na niego jakby z politowaniem gdy usiadł na hotelowym łóżku. Adam wytrzymał spojrzenie.
Nie miało sensu robić niczego innego, więc znużony położył się spać.
Nie miało sensu robienie niczego innego.
Na drugi bok.Irgard pisze:Półprzytomny przewrócił się na drugą stronę
To zdanie wywal i od nowego akapitu.Irgard pisze:Nie było mu to jednak dane.
Nie uprzedzaj faktów, bo niszczysz efekt zaskoczenia.
Powtórzenie się wkradło.Irgard pisze:Adam przyglądał się reszcie ludzi obecnych w kawiarence. Zwykli, szarzy ludzie. Bezbarwni, spożywający posiłek w milczeniu, wpatrzeni w gazetę, ekran telefonu lub laptopa.
Drugie i trzecie zdanie można zbić w jedno.
Coś więcej o tym ucisku. Gdzie cisnęło?Irgard pisze:dziwne uczucie ucisku
Zdziwiłaby cię pomysłowość i mnogość partyzanckich metod, którymi można otworzyć piwoIrgard pisze:kilku bezdomnych usiłujących otworzyć zębami zakurzone flaszki piwa.

Zbędne.Irgard pisze:Skarcił się w duchu za swoją nieostrożność
Tam tam taramIrgard pisze:nie znalazł tam pistoletu. Trzymał tam broń

Pierwsze "tam" można usunąć.
tylko jedno - uciekać.Irgard pisze:Pozostało mu tylko jedno, uciekać.
tylko jedno: uciekać.
tylko jedno, uciekać.
Wybierz najlepsze.
W podłogę/do dechy.Irgard pisze:Wciskał pedał w podłoże
W klatce z papugą?Irgard pisze:zrobić mu dziurę w klatce
Klatce piersiowej.
Zastąp to odpaleniem papierosa.Irgard pisze:Cofnijmy się odrobinę w czasie.
Wiadomo.Irgard pisze:mam sprawę do niej sprawę
Zbędne.Irgard pisze:potrafię sam zadbać o siebie.
W środku czego?Irgard pisze:w środku znaleziono tylko rozgotowaną breję
Najlepszego kogo?Irgard pisze:wystukał numer do swojego najlepszego
Wnioski:
Tekst napisany całkiem poprawnie, przyjemnie się czyta. Oby więcej takich.
Co najważniejsze w prologu - chcę czytać dalej. Kiedy dalszy ciąg?
Gdzieniegdzie brakuje przecinków, są miejsca, gdzie trafiają się niepotrzebnie. Mało rażący błąd.
Powodzenia w dalszej pracy. Fajne to twoje pisanie

[ Dodano: Sro 13 Lis, 2013 ]
Bym zapomniał
Po pierwsze, stróżka to żona stróża, dozorczyni. Powinno być strużka.Irgard pisze:Po sinym ciele płynęła wolniutka stróżka czerwonej mazi
Po drugie, w jaki sposób ta strużka ciekła po leżącym ciele?
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
4
To bardziej malowniczo, panie. Krew płynęła strugą po boku i ściekała na pościel, barwiąc ją na czerwono. A gdyby jeszcze trup otworzył oczy i się na niego popatrzył, to już całkiem byś miał klimat 

„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
6
Kiedy dalszy ciąg?
Bardzo dobrze piszesz. Jak długo się tym parasz?
Bardzo dobrze piszesz. Jak długo się tym parasz?
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
8
No to czekam, tylko nie wrzucaj za dużo. Szkoda palić tekst, a jak wiesz - lub nie - tekst wrzucony do Internetu (nawet na to zacne forum) jest spalony.
Może jakieś opowiadanie tak do 20 000 znaków?
Moja pierwsze poważniejsze "dzieło" (w sumie to nie do końca poważne) też zostało zjechane
Może jakieś opowiadanie tak do 20 000 znaków?
Moja pierwsze poważniejsze "dzieło" (w sumie to nie do końca poważne) też zostało zjechane

„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
10
Tego nie napisałem, pod warunkiem, że to tylko fragment czegoś większego. Powszechna jest przecież tendencja promocyjnej degustacji, gzie na talerzyku wykładasz kawałeczek swojego świeżo usmażonego dania literackiego i jak komuś posmakuje, to idzie kupić całe. Potraktuj ten fragment jak materiał promocyjny 

„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
12
Z odruchem wymiotnym jest trochę jak z Nieśmiertelnymi z filmu Highlander... Może być tylko jeden.Irgard pisze:walcząc z odruchami wymiotnymi,

A z zapałem i wiarę tutaj jest dokładnie odwrotnie niż w poprzednim przypadku - dwoje ich jest, to i liczba mnoga powinna być. Topniały.Irgard pisze:Jego zapał i wiara w ludzkie dobro topniała
Nie podoba mi się "ogarnij się" w ustach dorosłego człowieka. Zwrot ten kojarzy mi się nieodparcie ze slangiem, z młodymi ziomalami.Irgard pisze:No to ogarnij się i bierz do roboty.
Głowy bym nie dał, ale chyba jednak z odmętów. Liczba mnoga.Irgard pisze:wyrwany z odmętu swoich wspomnień
A w czyim niby ciele miały by być wyryte jak nie w jego własnym?Irgard pisze:biegły dziwne symbole, wyryte w jego własnym ciele.

Aj, aj, tu zgrzeszyłeś. To może być moja subiektywna opinia, ale bardzo nie podoba mi się taka reakcja głównego bohatera. Pewnie mierze go swoją miarą, ale ja po czymś takim siedziałbym do rana w kącie (dobrze oświetlonym!) i odpalał papierosa od papierosa, mimo że nie palę.Irgard pisze:- Jeszcze śniłem - powiedział szeptem - po prostu nie byłem do końca obudzony. Takie rzeczy się zdarzają. To nic niezwykłego

Spódniczką nie da się powiewać. Za krótka.Irgard pisze:i odeszła, powiewając spódniczką.
... ale nie przejmował się tym i jechał dalej, albowiem był twardzielem.Irgard pisze:Odpalił silnik i wyjechał powoli na drodze. Obraz trupa powracał do niego co jakiś czas, niespodziewanie, często w najmniej spodziewanych momentach.

Ale przecież on już jechał. o.O Więc jak to się wpakował na jezdnię?Irgard pisze:Ruszył z piskiem opon, nie bacząc na nic wpakował się na jezdnię i dodał gazu.
Albo "małym motelu" albo "moteliku". Nigdy tak, jak napisałeś. Brzmi równie dziwnie i obco jak "mały chłopczyk".Irgard pisze:zatrzymał się w małym moteliku.
Daty nie upływają. One mijają. Upływają terminy. I lecą za dniami dni, a każdy z nich unosi z sobą cząstkę istnienia - nie mogłem się powstrzymać, by nie zacytować Puszkina.Irgard pisze:podała ci datę, która upłynie

To chyba najszybciej wypalony papieros na świecie - wymienili kilka zdań i po fajce. XD Abstrahując już od tego, że przybysz nawet owego papierosa nie odpalił! Wyciągnął paczkę papierosów dla efektu dramatycznego (tani chwyt! Równie dobrze mógłby pogryzać jabłko - a o ile zdrowiej!)... i tyle. Popraaaaw to.Irgard pisze:Przybysz zgasił niedopałek w popielniczce.
1. Prasa rzadko jest AŻ TAK głupia i zwykle szuka sensasji, czyli jak znajdą gościa bez organów w środku to raczej nikt nie napisze, że to niedźwiedź górki z zamiłowaniem do transplantologii, tylko raczej, że oto kolejny raz zaatakował El Chupacabra. Jeżeli już musi być zwierzę, prasa nie napisałaby o miśku-z-gór jeżeli, jak piszesz, gór w pobliżu niet...Irgard pisze:Prasa opisała to zajście jako atak dzikiego zwierzęcia, prawdopodobnie niedźwiedzia górskiego. I nie było by w tym niczego dziwnego, gdyby w okolicy były jakieś góry. Zwłoki mężczyzny w średnim wieku, któremu brakowało wszystkich organów wewnętrznych znaleziono za kontenerem na odpadki. Ciało młodej, urodziwej kobiety znalazł sklepikarz, leżała na poboczu przykryta stertą gazet. Jak orzekł koroner, w środku znaleziono tylko rozgotowaną breję. Tego już nikt nie potrafił wyjaśnić.
2. A kobiety przykrytej gazetami nikt nie wyjaśnił? Mnie to wyglądało na robotę bandy szakali-literatów, których zdegustowała recenzja ich ulubionej książki w gazecie i postanowiły żywiołowo to wyrazić.
Podsumowując - PRAWIE mnie wciągnęło na tyle, bym odpuścił sobie wytykanie błędów, a potem stwierdziłem, że jednak to lubię i oto i owo wytykanie. Większość wynika z czystej czepliwości, bo piszesz całkiem nieźle. Zastrzeżenie - za słabo zarysowana postać. Nie zdążyłem się z nią zżyć, więc jej śmierć (tak jak i śmierć jakiejś bliżej nieznanej kobiety, którą przedstawiłeś bardzo krótko...) była mi równie obojętna jak Obowiązkowa Śmierć Rodziców Głównego Bohatera w każdej miernej powieści fantasy. Opowiadanie powinno być dłuższe, bardziej szczegółowe - niezwykle mnie rozczarowało to, że urojony towarzysz snu nie został w żaden sposób wyjaśniony. Ot, halucynacja, zdarza się każdemu, a zwłaszcza żołnierzom po przejściach. A może to ja czegoś nie zrozumiałem?
Tak czy siak - napisane dobrze, ale jakbym to gdzieś drukiem przeczytał, byłbym srodze rozczarowany. Pracuj nad sobą.
EDIT:
A, jeszcze coś, miałem napisać od razu: początek masz dobry. To z księdzem. Zachęca do dalszej lektury. Słabiej się robi od momentu, gdy bohater widzi odbicie własnej twarzy i nagle rzuca pracę. Ja bym jeszcze dał księdzu imię - jak ktoś jest tytułowany per "ksiądz" wiadomo, że zaraz zginie albo okaże się pedofilem. Albo jedno i drugie.
B16 - zatwierdzam
Ostatnio zmieniony czw 10 kwie 2014, 02:17 przez Mich'Ael, łącznie zmieniany 1 raz.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?