UWAGA, TEKST TEN ZAWIERA WULGARYZMY!
Prolog
Dziś mijają już dwa lata od wynalezienia tabletek zapobiegających tyciu. To właśnie dzięki nim możemy jeść słodycze i inne smakołyki bez obawy o utratę smukłej sylwetki. Oddajmy zatem hołd Michałowi Błękitnemu i Dominique’owi Pourbaix za pomoc w światowej walce z otyłością.
Dla Skog TV spod Uniwersytetu Boucharda w Paryżu mówił Lars Nykänen.
Z miejscowego sklepu wyszła Maggie z siatkami zakupów. Zmierzała teraz w kierunku przystanku. Miała jechać autobusem na przyjęcie urodzinowe przyjaciółki.
Siatki, które trzymała dziewczynka były pełne słodyczy. W jednej z nich znajdowało się kilka paczek różnego typu ciastek, żelków i prażynek. W drugiej zaś była butelka oranżady i bombonierka. Wszystko to niosła na przyjęcie. Oprócz tego była tam też tabliczka czekolady, którą kupiła już tylko dla siebie. W plecaku, który miała na sobie, dużo miejsca zajmował pakunek z prezentem. Przyjaciółka zawsze chciała mieć coś związanego muzyką. To powinno się jej spodobać, pomyślała Maggie czując ciężar dźwiganej na plecach średniej wielkości wykonanej z mosiądzu figurkę mikrofonu wraz z wygrawerowanym na niej imieniem przyjaciółki.
Przyjechał autobus.
Maggie wsiadła do niego i zajęła miejsce przy oknie. Obserwowała, jak szybko zmienia się widok za szybą. Czekało ją jeszcze kilka przystanków, więc żeby umilić sobie tę przejażdżkę w ładnej miejskiej scenerii, rozpakowała swoją tabliczkę czekolady. Dwie, może trzy kostki natychmiast zostały ulokowane w łakomych ustach dziewczyny.
Mmmm, podwójnie mleczna, westchnęła w myślach czując, jak słodycz rozpływa się na języku. Uwielbiam ten smak…
Następny przystanek.
Do autobusu weszło dwóch mężczyzn. Kiedy jeden z nich zobaczył dziewczynę jedzącą czekoladę, natychmiast do niej podszedł.
Bez wahania wyjął z kieszeni swojego palta pistolet, a następnie wycelował nim w głowę Maggie. W pierwszym momencie dziecko nawet tego nie zauważyło, zapatrzone w złociste liście drzew w parku. Które właśnie mijali. Pierwsze krzyki zagłuszyły strzały z pistoletu.
Rozdział pierwszy
„Dnia siódmego października w okolicach godziny piętnastej w Utsiktheim zastrzelono jedenastolatkę, która jechała autobusem numer sto czterdzieści dziewięć. Sprawcą był jeden z dwóch mężczyzn, którzy wsiedli do autobusu na przystanku przed Parkiem Grünberga. Delikwent zbliżył się do dziewczynki i wyjąwszy z swojego płaszcza pistolet, oddał w jej kierunku dwa strzały. Po wywołaniu zamieszania wśród pozostałych pasażerów obaj mężczyźni wybili szybę w drzwiach autobusu, który w tym czasie zjechał na pobocze, a następnie uciekli. Wezwana wcześniej przez kierowcę policja nie zdążyła przyjechać na czas.
„Tuż przed śmiercią ofiara jadła czekoladę. To ważna informacja, ponieważ to już czwarty incydent, kiedy w tym mieście przypadkowi ludzie giną, w momencie publicznego spożywania słodyczy. W całym Skogshamn zabójstw na tym tle było osiem.”- mówi komendant policji w Utsiktheim.
Radzimy więc uważać, żeby nie paść kolejną ofiarą słodkiego morderstwa.”
Autor: Ulrika Gandalfsson
-Ci ludzie poszaleli…- westchnął Erik odkładając gazetę z powrotem na stół, a następnie wziął łyk kawy.- Jak można mordować ludzi za jedzenie słodyczy? A tak w ogóle, to o co chodzi z tym całym Tezziosem? Nie powinien się cieszyć już swoimi Włochami, Grecją, Malabarią i Francją? Ledwo zajął Włochy, a zaraz pewnie zrobi skok na Anglię. W tym czasie dowiaduję się, że robi zamęt w Skogshamn… Mało mu państw, oj mało…
Ordomina również napiła się swojej kawy, po czym ściągnęła smutno brwi.
- Jego chciwość nie ma końca…- powiedziała. – Chce się bawić w kolejnego imperatora cesarstwa Rzymskiego. Ja wiem, że on tłumaczy się, że robi to dla dobra świata, żeby zjednoczyć państwa, nadać wspólną walutę i tak dalej, żeby zminimalizować problemy ze światową gospodarką, ale nadal uważam, że to nie jest w porządku. Wszystkie państwa powinny być wolne i nie powinny być rządzone przez chciwych dyktatorów. Tak po prostu nie może być. I rozumiem, że prezydent Grecji tak łatwo giął się przed Tezziosem. Oni potrzebowali wręcz tego przymierza. Po przyłączeniu się do Belmut gospodarka Grecji dużo lepiej się polepszyła.
- Tezzios obiecał nie zmieniać gospodarki zagarniętego przez niego państwa…
- Tak, to prawda- kiwnęła głową Ordomina i po odstawieniu pustego już kubka po kawie, usiadła na kolanach swojej sympatii.- Ale wraz ze zmianą waluty z euro na korony belmudzkie, nie mieli już takich problemów finansowych, poza tym Grecy ubłagali od Tezziosa więcej stanowisk pracy. Zrobili to własnej woli. Popatrzmy jednak na nasze Skogshamn. Jakie ono jest? Silne, czyste, ludzie mają co kupować i gdzie pracować, religia nie opanowała polityków, pieniądz jest stabilny, a prezydent rządzi bardzo dobrze. Czy chcemy to zmienić? Ja na pewno nie.
Ordomina zamyśliła się.
- Erik…
- Słucham?
- Ja nie chcę być obywatelką tej pieprzonej kolonii Belmut. Mam pomysł. Utwórzmy jakiś ruch przeciwko Tezziosowi. Na pewno to coś pomoże. Ja chcę wolności.
Mężczyzna parsknął śmiechem
- No chyba żartujesz!- parsknął- Daj spokój, Orda! Nie będziemy się bawić w żadnych buntowników. Nie można zakładać, że Tezzios na pewno przejmie nasze państwo. Mamy przecież bardzo dobre wojsko. Ordomino, nie martw się na zapas. Uspokój się i powiedz mi, proszę, gdzie jest tabliczka czekolady.
Kobieta otarła z jej kącika oka łzę, wzięła z szafki ich ulubiony przysmak, po czym podała go Erikowi i pocałowała mężczyznę w usta. Pocałunek ten był długi i namiętny, jednak w pewnym momencie Gritens z uśmiechem delikatnie odepchnął od siebie Ordominę.
- Jeszcze chwila, aż przyrosłabyś do mnie i byłaby tragedia.- zaśmiał się biorąc kawałek czekolady do ust.
-Erik…
-Tak, słucham?
- Ja… lubię cię.- powiedziała Ordomina trochę nieśmiało
- Ja ciebie też, Orda. Ja ciebie też lubię.-pokiwał głową mężczyzna i przymrużył wesoło oczy.- Wiem, że powtórzę się po raz kolejny od chyba czterech lat, ale… ta czekolada jest pyszna! Ile czekolad tej marki mamy jeszcze w domu?
- Całe pięć. Jak już kupować słodycze, to hurtowo. – uśmiechnęła się Ordomina. -A nawet gdyby ich tutaj zabrakło, to nie widzę problemu, żeby zwyczajnie iść do sklepu i dokupić.
- O ile nas w drodze powrotnej nie zabiją, to będzie dobrze.
- Oj, Erik! Przestań tak mówić. Może ten incydent opisany w dzisiejszej gazecie był jednorazową akcją mającą coś na celu.
- Taa, i ona dziwnym trafem została powielona kilka razy. Myśl realnie.
- Ach, no tak… zapomniałam… Dobra, zmieńmy temat na inny. Lepiej mi powiedz, kiedy weźmiemy się za malowanie salonu? Ten brzoskwiniowy kolor mi się znudził, ty też to mówisz. A więc?
W tym momencie mieszkaniu rozległ się dźwięk pukania do drzwi wejściowych.
- Oho!- westchnęła Ordomina.- To pewnie Clara już przyszła! Erik, ty otwórz drzwi, a ja skoczę jeszcze do salonu posprzątać kilka rzeczy.
- Phi, to twoja koleżanka.- parsknął mężczyzna, jednak usłuchał Ordominy i poszedł do przedpokoju.
Kiedy otworzył drzwi nie ujrzał młodej zgrabnej rudej kobiety ubraną jak zwykle w długą fioletową sukienkę. Zamiast tego zobaczył na oko siwiejącego czterdziestolatka z lekko zaokrąglonym brzuchem.
Ktoś tu lubi sobie popić piwa, pomyślał Erik mierząc przybysza od dołu do góry.
-Przepraszam za najście…- powiedział nieznajomy z wahaniem.- Ja nazywam się Ulrich Gustavsson i mieszkam dwa piętra wyżej. Jakiś czas temu wprowadziłem się tutaj z Bergen. Przyszedłem do pana z wielkim pytaniem. Wielkim ważnym pytaniem.
-Nie, nie chcę rozmawiać o Jezusie.- powiedział lekko podnosząc brwi Gritens.
-Panie, ja nie o tym chciałem rozmawiać!- zachichotał czterdziestolatek.- Chodzi mi o ostatnie wydarzenia w Skogshamn. Czytał pan dziś gazetę?
-Czytałem, czytałem…
-I nie oburza to pana? - siwy facet przybliżył usta do ucha Erika i zaczął szeptać.- Pozwala pan, żeby Tezziosowskie psy pozbawiały nas wolności? Tak nie można. Gdzie jest nasz honor? Ja przyszedłem tu się spytać, czy nie chciałby pan wziąć udziału w powstaniu, które miałoby na celu zniszczenie sił Tezziosa?
-Nie dziękuję. Od tego jest nasze wojsko.
-To nasze wojsko jest zaangażowane w wojnę z nim w innych państwach, przez co jest cholernie osłabione! Dlatego uważam, że trzeba mu pomóc i zrobić taki mały oddział zrobiony z nas, prostych ludzi, którzy będą starać się o wolność Skogshamn i innych państw, które zagarnął lub chce zagarnąć Tezzios.
-W sumie to ma pan rację z naszym wosjkiem, ale… nie skorzystam z pańskkeij propozycji. Na pewno zgłosi się ktoś Iny, komu bardziej na tym zależy. Jak ja i moja dziewczyna będziemy ostrożni, to nic nam się nie będzie działo.
-Wie pan co? Wstydziłby się pan!- żachnął się Gustavsson.- Zero empatii dla innych! Zero! Pan tylko myśli o sobie i o swojej dziewczynie. Skoro inne ludzkie życia pana nie obchodzą, to proszę! Zostawiam pana, panie egoisto!
-Do widzenia panu.- powiedział sarkastycznie Erik i kiedy Gustavsson wchodził po schodach na górę, zobaczył, że przyjaciółka Ordominy wchodzi na piętro, na którym znajduje się mieszkane Gritensa i radośnie macha mu ręką.
Rozdział drugi
„Dla czekolady mogłabym zrobić chyba wszystko!”
Fragment wywiadu ze spadkobierczynią czekoladowego dziedzictwa Chocobury, Alexandrą Vixen
Wraz z upływem dni kawa i słodycze były wycofywane ze sprzedaży w kolejnych sklepach. Po zamordowaniu właściciela znanej sieci piekarni za to, ze sprzedawał drożdżówki i ciastka pracownicy postanowili nie piec już słodkich wypieków i pozostać przy pieczeniu zwykłych chlebów. Czekolada stała się czymś, o czym nie mówiło się głośno, jeżeli chciało się zostać przy życiu. Każdego dnia po ulicach biegały dzieci z rozciętymi tętnicami w rękach, a dorośli leżeli w zaułkach z podciętymi gardłami z wystającą z nich tabliczką czekolady w sreberku. Armia Tezziosa miała swój kodeks honorowy. Do ataku używali na przykład szabel czy zwykłych noży. Uważali, Że zabijanie pistoletem jest zbyt prostackie. Ten, kto zabijał poprzez zastrzelenie był jedynie fanatykiem Tezziosa. Policja nie broniła dobrze miasta. Skorumpowana przez samego Tezziosa wolała siedzieć cicho, niż ratować państwo.
„Czekolada nadziewana krwią!” komentowali często ludzie widzący z okien swojego mieszkania zamordowanych łasuchów. Jedzeniu słodyczy nie można było z dnia na dzień przestać. Odkąd wynaleziono tabletki, które skutecznie chroniły przed przybraniem na wadze ludzie uzależnili się od ciasteczek i czekolady. Od kawy uzależnili się jeszcze wcześniej. Kiedy czekolada zniknęła z półek sklepowych stała się prawdziwym luksusem. Niemalże białym krukiem niedostępnym w całym Skogshamn. Oczywiście, ludzie Tezziosa mieli ten smakołyk na co dzień. W wyznaczonych rejonach Belmut były fabryki produkujące słodycze. Produkty stamtąd były przeznaczone tylko dla sprzymierzeńców dyktatora.
***
Jedno z grających przed blokiem w piłkę dzieci przewróciło się, następnie zaniosło płaczem.
-Zamknij okno!
Erik niezwłocznie usłuchał swojej lubej, a następnie wrócił do dalszego oglądania z nią telewizji.
- Nie znoszę hałasu pod blokiem, a zwłaszcza drących się bachorów!
Mężczyzna westchnął cicho i pokiwał głową.
- Ordomino- odezwał się po chwili milczenia.-Nie przejmuj się już hałasami z podwórka, tylko skup się na filmie i napij się tego wina. To twoje ulubione!
- Faktycznie! Czerwone wytrawne, prosto z Pirschidaii. Cudny prezent, dziękuję. - Ordomina uśmiechnęła się i pocałowała Erika w policzek.- Uczcijmy zatem kolejny rok egzystencji na tym świecie.
Po stuknięciu się kieliszkami kobieta zmarszczyła lekko brwi.
- Chwila- powiedziała rozglądając się po pokoju.- Skoro pijemy wino, to trzeba skosztować też czekolady! Pytanie tylko, gdzie ona jest… o! Już ją widzę! Hahaha, jak to dobrze że udało nam się ją zatrzymać na czarną godzinę, taką, jak teraz!
Na jednej z nisko wiszących półek widniało kolorowe opakowanie tabliczki czekolady. Ordomina odłożyła ostrożnie swój kielich z winem i wstała z kanapy. Prawie w tej samej chwili usłyszała otwieranie drzwi do pokoju, w którym byli.
- Co to ma być?- jęknął dość głośno zdziwiony Erik
Kobieta nie mogła odpowiedzieć. Stała teraz jak wryta z rozwartymi ustami i wyłupiastymi oczami patrzyła na przybysza.
W wejściu do pokoju stał mężczyzna o posiniałej cerze, z rozczochranymi włosami, z których sypał się łupież i kurz. Garnitur, w który był ubrany miał w wielu miejscach rozdarcia. Twarz gościa nie była golona od kilku dni, usta wyglądały na mocno wysuszone. W jego oczach uwięzione były ogniki. Wyglądał dziko.
Szedł teraz szybko w kierunku Ordominy, która była zbyt przestraszona, żeby cokolwiek zrobić.
-Co pan tutaj robi?! Proszę stąd wyjść!- powiedział Gritens i spróbował chwycić przybysza za ramię. Gość jednak mocno uderzył pięścią w twarz Erika, aż ten stracił przytomność i upadł na kanapę.
Ordomina zaś oddychała coraz głębiej i czuła, że zaraz zwymiotuje z nerwów. Kiedy zobaczyła, że gość znów kieruje na nią wzrok, zatrzęsły się jej ręce i wrzasnęła. Z jej rąk wypadł kielich z winem i rozbił się na podłodze. Już miała uciekać, kiedy mężczyzna złapał mocno jej rękę, w której trzymała czekoladę.
- Czego ty ode mnie chcesz?!- zawyła próbując się wyrwać z mocnego chwytu.
Zamiast usłyszeć, kobieta zobaczyła odpowiedź na to pytanie.
Przybysz wyrwał jej tabliczkę czekolady, a następnie puścił kobietę i zajął się konsumpcją słodyczy.
Wraz z każdym gryzem jego wygląd stawał się coraz normalniejszy. Oczy zyskały ciepłe spojrzenie. Mina jednak zmieniła się szybko miłej na zakłopotaną.
Kiedy mężczyzna zjadł już ostatnią kostkę czekolady, popatrzył na domowników, a następnie uciekł z mieszkania mówiąc na odchodnym tylko „przepraszam!”.
Ciąg dalszy nastąpi...
"Czekolada nadziewana krwią" [pow.psychologiczna]
1
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:01 przez Bark of Garm, łącznie zmieniany 4 razy.