
Prolog
Świat Unro, w którym ponad połowa populacji posiada magiczne moce. Ludzie normalni nie są traktowani podrzędnie, lecz żyją na równi z innymi. Osoby posiadające moc mogą już od najmłodszych lat szkolić się w specjalnych szkołach. Świat ten jest podzielony na dziewięć kontynentów, ale tylko sześć z nich jest zamieszkałych. Kontynent Sario jest najludniejszym ze wszystkich. Jest on podzielony na sześć głównych państw i wiele mniejszych.
W 233 roku wybuchła wojna pomiędzy dwoma państwami głównymi, a mianowicie między Królestwem Ognia i Cesarstwem Wody. Wojna trwała sześćdziesiąt siedem lat. W 300 roku cesarzowa państwa Wody Mirwena, stoczyła rozstrzygającą walkę z królem państwa Ognia Kirenem. Walka ta trwała trzy dni i cztery noce. Ostatecznie zwyciężyła Mirwena, a Królestwo Ognia stało się jej własnością. Lecz nie postanowiła połączyć go ze swoim cesarstwem. Wysłała tam grupę wysoko postawionych ludzi, którym ufała, aby sprawowali władzę w Królestwie Ognia. Ludność jednak nie była zadowolona z tego, iż muszą się podporządkować nowemu władcy. Wybuchło powstanie, ale wzięło w nim udział tylko kilka tysięcy osób, ponieważ większość nie chciała rozzłościć nowego władcy. Tak, więc powstanie zostało stłumione bez żadnych problemów. Większość powstańców wzięto do lochów lub wypędzono z kraju, ale trafiali się tacy, którzy stawiali opór do samego końca, więc zostali straceni. I tak minęło piętnaście lat. Tutaj zaczyna się nasza historia. Historia niezwykłego chłopca, który dokona wielkich czynów.
Rozdział 1
Wspomniany chłopiec ma na imię Jake. Mieszkał w lesie obok wioski Lagot. Jest to niewielka wioska położona w północno - wschodniej części Królestwa Ognia. Liczy sobie około pięciuset mieszkańców. Większość ludzi w tej wiosce nie posiada mocy, dlatego nie ma w niej specjalnej szkoły. Jake nie miał prawie żadnych znajomych, kiedy mieszkał koło wioski. Jego znajomymi byli: sprzedawczyni w sklepie, w którym robił zakupy co tydzień oraz staruszek, od którego brał różne prace. Jake posiadał moc i doskonalił ją samodzielnie w lesie lub w górach, dlatego podejmował się prac, które wymagały użycia siły lub nawet mocy.
Pewnego razu Jake wybrał się w góry żeby potrenować. Od jego chatki do gór było dwadzieścia minut szybkiego marszu. Droga prowadziła początkowo przez las na północ i w pewnym momencie gwałtownie skręcała w prawo prowadząc przez wiszący most nad rzeką Vanirą. Za mostem droga pięła się w górę przez skalistą ścieżkę i dochodziła do niewielkiego wodospadu. Lubił tam medytować i rozmyślać nad swoim życiem. Wodospad ten wydobywał w nim głęboko ukrytą energię. Gdy siedział na małej wysepce, a woda spadała mu na głowę i plecy, czuł jakby woda wszczepiała w niego nową energię i ta energia przepełniała całe jego ciało. W pewnym momencie wpadła mu do głowy myśl o rodzicach i zaczął o nich rozmyślać. Jego rodzice zginęli w wojnie tuż po jego narodzinach. Później zajmował się nim pewien staruszek, dobry przyjaciel jego rodziców. Ów starzec zmarł, gdy Jake miał 10 lat. Był dla niego jak dziadek i kochał go jak własnego dziadka. Gdy chłopak tak rozmyślał nad wszystkim godziny mijały i powoli słońce zniżało się ku zachodowi. Gdy chłopak zorientował się, że już się ściemnia słońce było już za górami i tylko ostatnie promienie padały jeszcze na korony drzew, które było widać z góry. Jake postanowił zakończyć dzisiejszy trening i ruszył w stronę domu. Gdy przechodził ponownie przez most na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Idąc przez las całą drogę czuł niepokój. W momencie, kiedy był u skraju lasu usłyszał szmer po boku głęboko w lesie. Gdy szedł przed siebie szmer przybliżał się. Podczas gdy wychodził z lasu zza jego pleców wyskoczył ogromy dzik. Był dwa razy większy od Jake’a, w ciemności nie było zbyt wiele widać, jedynie jego wielkie kły wyróżniały się w tej ciemności. Przez moment obaj stali tak w bezruchu, ale po chwili dzik ruszył na chłopaka. Jake zrobił unik i gdy się odwrócił ujrzał postać stojącą na dwóch nogach, a przynajmniej tak mu się wydawało. Był wyższy od Jake’a o pół metra, z jego głowy wystawały wielkie białe rogi, a na plecach miał olbrzymi topór. Nic więcej nie udało się Jake’owi dostrzec. Gdy stał tak chwilę osłupiały byk rzucił się na niego z toporem. Jake od razu oprzytomniał i zrobił unik. Wystawiając ręce prosto w stronę byka i składając je wystrzelił w niego kulę ognia. Byk rozciął ją toporem i ponownie poszarżował w jego stronę. Zamachnął się i kierował swój topór w stronę chłopaka, gdy nagle w jednej chwili, tak szybko, że Jake nie zdążył się nawet zorientować, odrzucił topór na bok i rogiem ugodził chłopca w brzuch. Po chwili odskoczył zabrał topór, umieścił go na plecach, przemienił się w dzika i uciekł. Jake padł na kolana, miejsce gdzie został ranny było już całe czerwone. Po chwili przyłożył tam rękę i ucisnął. Wstał powoli i poczłapał w stronę swojej chatki. Gdy przybył do chatki podszedł do starej komody i wyciągnął z szuflady szmatę, którą przewiązał cały brzuch i ucisnął ranę. Wyszedł na zewnątrz i rozpalił ognisko, na które postawił wielki kocioł z wodą. Dodał do niego wiele ziół i wymieszał. Poszedł jeszcze do chatki po ręcznik i wrócił. Odwiązał szmatę i rozebrał się do naga i wszedł do kotła. Siedział w nim ponad pół godziny, po czym wyszedł, wytarł się i udał się do chatki. Tam zawinął ranę w bandaż założył bieliznę i położył się do łóżka. Leżał przez dłuższy czas nie mogąc zasnąć, lecz w momencie, kiedy przewracał się na drugi bok straszliwy ból ujął go w ranę, zrobiło mu się strasznie gorąco i zaczął się pocić. Był cały rozpalony i czuł jak opuszczają go siły. Wstał, otworzył okno i wrócił do łózka, lecz już się nie przykrywał. Poczuł ulgę. Zrobiło mu się chłodniej i już się tak nie pocił. Po około godzinie usnął, ale sen miał niespokojny. Za oknem niebo było bezchmurne. Księżyc świecił jasno, a gwiazdy skrzyły się na niebie jak małe iskierki. Nagle pod oknem chatki pojawiła się tajemnicza postać. Przyglądała się chwilę Jake’owi i po chwili weszła bezszelestnie do chatki przez okno. Stała chwilę obok okna i przyglądała się chłopakowi, ale zaraz podeszła do niego położyła dłoń na jego czole i coś szepnęła. Następnie zaczęła odwijać bandaż z rany Jake’a. Gdy odwinęła cały przyłożyła obie ręce do rany i wokół jej rąk wytworzyła się zielonkawa mgiełka. Stała tak z dłuższą chwilę, po czym zabrała ręce owinęła go z powrotem bandażem. Gdy już zawiązywała bandaż Jake obudził się i złapał ją za rękę podnosząc się na łóżku i powiedział donośnym głosem:
- Kim jesteś?
- Nie musisz się mnie obawiać – odpowiedziała osoba cieniutkim żeńskim głosikiem.
- Pytałem, kim jesteś? – Ponowił pytanie Jake.
- Jesteś silniejszy niż myślałam. Nie mogę ci teraz powiedzieć, kim jestem, ale spotkamy się ponownie niebawem – odparła tajemniczo dziewczyna i zniknęła.
Jake wstał. Bandaż się osunął i przypomniał sobie, że dziewczyna zawiązywała bandaż. Odwinął go i zobaczył, że dużej dziury zrobiła się malutka dziurka i ból ustąpił. Jake miał mieszane uczucia. Nie wiedział czy powinien dziewczynę potraktować, jako sojusznika czy jako wroga. Po chwili poczuł znużenie. Postanowił wrócić do łóżka i przespać się z tym wszystkim.