Wieczorem ulice miasta Herbinu rozświetlały liczne lampy oliwne oraz światła wydobywające się z licznych gospód,barów,spelun i innych domów uciech.
Właśnie jedną z takich brukowanych ulic wracał Ersor z jednego ze spotkań wraz ze swymi dwoma towarzyszami,gdy zawołał go po imieniu jakiś przechodzień. Odwrócił się i zobaczył,że tamten zbliżał się do nich. Ubrany w proste ubranie w ciemnych kolorach,takie na jakie mógł sobie pozwolić bogatszy mieszczanin. Towarzysze Ersora chcieli wyciągnąć szable i zatrzymać nadchodzącą postać,ale te powstrzymał ich znakiem dłoni.
-Spokojnie,gdyby chciał nas zabić to nawet byśmy się nie zorientowali.
Jego towarzysze byli zdziwieni i zaciekawieni kim jest ten niespodziewany przybysz,jednak ich szef nic im nie wyjaśnił i kazał im zaczekać przed wejściem do gospody,do jakiej tamten ich zaprowadził.
Ersor usiadł w opuszczonym rogu sali,a mieszczanin przyniósł dzbanek oraz dwa kubki,położył je na stole i od razu nalał do nich wina.
-Messorze. Usiądźże i powiedz o czym chciałeś porozmawiać.
Tamten roześmiał się drwiąco,ale usiadł naprzeciwko Ersora i napił się ze swojego kubka.
-Niezbyt mnie lubisz,co?
-To coś dziwnego? Biorąc pod uwagę to kim jesteś?
-Fakt,ale to twoja wina,przypadkiem dowiedziałeś się o mnie nieco za dużo.
-Tak,to prawda. Mam tylko nadzieje,że nasze trzecie spotkanie nastąpi dopiero po mojej śmierci.
-Tak ci prędko na drugą stronę?
Ersor nic mu nie odpowiedział i tylko spoglądał na swego towarzysza,wyraźnie się niecierpliwiąc. Messor zaczął,więc mówić dalej.
-Nie boisz się mnie,co? To jeszcze odwaga,czy już głupota?
-Wiedza,a co ma być to będzie.
-To dlatego siedzisz tu bezczynie? To już rok odkąd opuściłeś swój dom ze swymi braćmi,a ty wciąż nic nie zrobiłeś,skradasz się przez historie i nim się spostrzeżesz,przepadniesz w ciszy na zawsze.
-To,że jeszcze niema efektu to nie znaczy,że nie działam. Domyślam się,że nie bez powodu o tym wspomniałeś.
-To oczywiste.
-Przejdźmy wreszcie do sedna,co chcesz bym dla ciebie zrobił?
-Oj,ale to nie jest przysługa dla mnie,wręcz to ja chciałem ci pomóc.
-Do rzeczy.
-Kojarzysz księstwo Altadu?
-Oczywiście.
-Dużo się tam dzieje. Władca dogadał się z zakonem,lud chce się zbuntować,elfy zamknęły granice puszczy...
-Nic nowego,takie rzeczy to norma w przypadku gdy w grę wchodzą Odnowiciele. Myślałem,że masz do powiedzenia coś...
-Ciekawego?-przerwał mu Messor-Na przykład to,że zakon zbudził jednego z uwięzionych demonów?
To wyraźnie zainteresowało Ersora,ponaglił swojego rozmówce,aby ten zdradził mu więcej.
-Skoro tak to cię interesuje,to jedź tam i sam dowiedz się wszystkiego.
Messor opróżnił swój kubek z jego zawartości,a Ersor wiedząc,że jego rozmówca nic więcej mu nie zdradzi,wstał i wyszedł. Przed drzwiami wciąż czekali jego ochroniarze,gotowi do akcji,jakby spodziewali się kłopotów.
-Dobra chłopaki,mamy coś do zrobienia. Ty biegnij do Ialda i powiedz mu,że będzie mi potrzebny od jutra z samego rana.
-Tak jest. Na jak długo?
-Powiedz,że na czas nieokreślony.
Ochroniarz skinął mu na znak,że rozumie i wystartował jak z procy,Ersor tymczasem zwrócił się do swojego drugiego towarzysza.
-Ty zaniesiesz ten list do tutejszego księcia.
Szybko zapisał jeden z pergaminów jakie miał przy sobie i zapieczętował go woskiem. Pieczęć była okrągła,a wewnątrz na odwróconej literze "A" znajdowało się "E" z koroną nad najwyższym ramieniem.
-Pospieszcie się,czeka nas długa noc.
-Myślisz,że tam pojedzie?
Messor zerknął w lewą stronę gdzie siedział teraz mężczyzna,który zwany był Jarowitem. Nawet nie zauważył kiedy ten się dosiadł,zresztą,równie niepostrzeżenie przysiadła się ta trójka naprzeciw niego.
-Tak,to go zainteresowało i nie oprze się pokusie zobaczenia demona na własne oczy.
Tamci podsunęli mu swoje własne kubki,gdy Messor dolewał sobie wina.
-Czy to jednak wystarczy?-zapytała Tyche.
-Z odrobiną szczęścia,tak.
-Szczęścia? Messorze,dobrze wiesz,że tacy jak oni to magnes na kłopoty. On nie będzie bezczynie patrzeć.
-Jednak czy zdoła ją zabić? Kiedyś już próbowano,bezskutecznie,ożywała za każdym razem. Może my powinniśmy wreszcie zacząć działać?-zapytał ich Jarowit.
-Nie.
Wszyscy spojrzeli na Morosa,który rzadko się odzywał. Właściwie to był tak skryty,że niewiele o nim wiedzieli. Chodziły nawet plotki,że Moros po cichu popierał demony,wątpili w to,lecz oczywiście nie mogli całkowicie odrzucić takiej możliwości.
-Znacie prawo,nie możemy bezpośrednio ingerować w wydarzenia. Ty Messorze i tak bardzo naginasz zasady. Bardzo się zmieniłeś po śmierci swego brata,kiedyś to ty przypominałeś mu o równowadze i prawach. Gdyby Hypnos ich przestrzegał,dziś wciąż by żył.
Pozostali spięli się,sądząc,że zaraz wściekły Messor rzuci się na Morosa,lecz ten wydawał się niewzruszony.
-Gdyby mój brat byłby im posłuszny,zapewne nie moglibyśmy się dziś tu spotkać.
-Może tak miało być? Może przez niego świat skręcił w niewłaściwy zakręt i teraz próbuje wrócić na właściwy tor?
Jarowit roześmiał się na całe gardło,budząc zarazem zdziwienie i zaciekawienie pozostałych klientów gospody. Ci jednak podświadomie wyczuwali,że lepiej nie zbliżać się do stolika dziwnych nieznajomych.
-Świat nieustanie się zmienia,a zasady pozostają niezmienne,prawda?
-Właśnie tak Jarowicie.
-Zupełnie tak jak ty,niewzruszony patrzysz z pogardą jak wszystko się przeistacza w coś nowego. Wszystko tylko nie ty,niezdolny do zmian relikt przeszłości ,w której był światu potrzebny. Patrzysz na wszystko z taką wyższością i lekceważeniem,bo wiesz,że jesteś zbędny,fałszywy i to cię boli. Starasz się od tego uciec,wiec chowasz się za maską dostojeństwa,okłamując samego siebie. Tak naprawdę to ty nie znasz przeznaczenia,bo ono nie istnieje,może wciąż potrafisz zobaczyć fragmenty przyszłości,jej różne możliwości,ale nic więcej. O to prawda o tobie,czyż nie?
-Chyba powinna mnie bawić twoja głupota i żałość,jednak tak nie jest biedny hipokryto,ty nawet nie potrafisz mnie rozbawić. Czyżbyś zapomniał,że i twój czas dawno przeminął?
-Mylisz się,on wciąż trwa bo ja,tak jak i inni,dostosowałem się do nowego świata.
-Dla niego jesteś od dawna martwy,więcej,nawet nigdy nie istniałeś. Zdradzę ci coś,skoro tak wątpisz w moje umiejętności:nie dożyjesz końca kolejnej wojny Zakonu i Aleji.
Eos prychnęła cicho,a widząc zabójcze spojrzenie rzucane jej przez Morosa,odezwała się złowróżbnym głosem.
-Rzuciłeś te przepowiednie,bo wiesz,że ich następna wojna może doprowadzić do kolejnego starcia z armią demonów,a on jako wojownik,jako jeden z pierwszych ruszy w bój i zapewne w nim zginie.
Moros nic nie odpowiedział,tylko uśmiechnął się do nich wszystkich, wstał i wyszedł. Po kilku krótkich chwilach także i reszta towarzystwa opuściła gospodę,musieli już wracać do swych obowiązków,do swojego życia,do swojego świata.
Gratuluje i dziękuje,za przeczytanie
Rozdział dialogowy
1
Ostatnio zmieniony śr 06 lut 2013, 12:47 przez Thug, łącznie zmieniany 3 razy.
-Może jak będę dużym chłopcem, ludzie będą mnie prosić o pomoc.
-Albo żebyś się przesunął.
-Albo żebyś się przesunął.