Myltrans

1
Jesteś synem legendarnego króla Karlodona. Twe imię to Myltrans. żyłeś razem z ojcem przez cały czas, gdy ten władał swym wielkim, pięknym i silnym miastem. Byłeś jego następcą, życie było piękne i zdawało się, że jesteś skazany na to ażeby do końca swych dni władać tym miastem – państwem. Jednak, gdy stan ojca stopniowo się pogarszał ty już odliczałeś dni, gdy cała władza spocznie na twoich barkach, wszystkie twoje marzenia o wielkiej, praktycznie nieograniczonej władzy zostały zachwiane. Wszystko zaczęło się przy pierwszym pogorszeniu stanu ojca. Twa matka, która nigdy nie darzyła ciebie miłością, pragnęła abyś nigdy nie stanął na tronie. Przyczyn tej nienawiści do swego syna należy upatrywać w niezmiernie długim i jakże bolesnym porodzie. Gdy dwadzieścia pięć lat temu rozpaczał się poród Karlodon trzymał cały czas podczas tych trudnych chwil swą ukochana żonę za rękę. Nie odstępował jej na krok. Król cierpiał prawie tak mocno jak jego ukochana widząc jej cierpienie, którego skala nie możliwa jest do opisania. Lekarze nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego poród trwa tak długo. Dwa dni król i jego ukochana razem cierpieli. Ona cierpiała z bólu on cierpiał widząc jej ból. Dziecko zdawało się czerpać satysfakcję z zadawanego swej matce bólu. Dziecię ani myślało, aby wreszcie skrócić cierpienia matki i wyjść na świat. Gdy dziecię zdawało się być już zdecydowane, że oto jest już czas najwyższy opuścić łono matki i już lekarze cieszyli się informując skołatana matkę z bólu, że jej agonia ma się ku końcowi, dziecko nagle zaczęło się cofać znikając w łonie matki dalej zadając jej niemożliwe do opisania cierpienia. Dziecko kopało z taka siła, że dało się to doskonale odczuć, gdy, król położył swą rękę na brzuchu swej jedynej. Po trzech dniach mordęgi, doszła do króla wieść, że jego sojusznicy wyruszają, aby podbić wrogo nastawione miasto – Tymbergię. Miasto to już wiele razy grabiło miasta jego sojuszników, więc ci nie wytrzymali i postanowili razem uderzyć w swego znienawidzonego i podstępnego wroga. Sojusznicy zgłosili się do Karlodona z prośba ażeby zarówno on jak i jego armia pomogła im w obaleniu Tymbergii.

Król początkowo się wahał, lecz wiedział, że i tak siedząc razem ze swoja ukochaną, choć by wylał tonę łez i tak nie jest w stanie jej pomóc a zdawała się mu nawet, że jego płacz jedynie osłabiają wolę walki jego żony. Postanowił, więc wyruszyć i przysiągł jej, że wróci za siedem dni. Ona mu odparła, że gdy wróci obejrzy swego pięknego nadstępce. On pocałował ją w czoło, odwrócił się i skierował do lekarzy.

- Nie pozwólcie jej na przerwanie ciąży! Choć by nie wiem jak cierpiała ja chce mego potomka!

- Oczywiście panie.

- Macie doprowadzić do tego ażeby mój potomek się urodził i był w pełni sił!

- Tak nasz panie.

Król skierował się do wyjścia, aby opuścić swą ukochana w jej cierpieniach na okres siedmiu dni. Król swego słowa dotrzymał. Wrócił do swej ukochanej po siedmiu dniach, w których to on i jego sojusznicy pokonali Tymbergię. Jednak jego żona swego słowa nie dotrzymała. Gdy król wkroczył do komnaty, w której spodziewał się zastać swa jedyną wypoczywającą i

trzymającą na swej piersi jego potomka. Ujrzał jednak swą żonę w iście okropnym stanie.

Wychudzona, blada oraz jak mu się zdawało o jakieś dwadzieścia lat starsza. Tak jego żona wciąż nie mogła dać mu jego upragnionego syna.

Karlodon spojrzał na swych lekarzy nie ukrywając swego gniewu. Gdy miał już ich ukarać, gdy wyciągnął swój miecz, aby upuścić z nich tyle krwi ile trzeba, aby i oni tak jak jego żona stracili swe zdrowie. Wtem ujrzał ich czerwone od niespania oczy, blade twarze i trzęsące się dłonie. Król zaprzestał swej kary. Skierował się do swej ukochanej. Ona jednak nie miała siły

aby cokolwiek mu odpowiedzieć.

Zrozpaczony król uciekł płacząc z komnaty i zniknął w swym wielkim ogrodzie. Karlodon spędził tam trzy dni i trzy noce płacząc i zastanawiając się, dlaczego Zeus zesłał na niego i jego ukochaną taki nie możliwy do ogarnięcia rozmiar bólu. Gdy po trzech dniach i trzech

nocach służba przyszła, aby przekazać mu nowinę, został znaleziony pod wielkim dębem.

Jego wzrok był niczym studnia, która została do swych granic napełniona cierpieniem.

Jego służący miał na swej twarzy uśmiech, lecz król nie mógł go ujrzeć gdyż był zapatrzony w pustkę. Wpatrywał się przed siebie zdając się patrzeć, ale niczego nie widzieć. Jego sługa oznajmił mu nowinę, lecz król jakby tego nie usłyszał. Sługa powtórzył. Król zamknął oczy, przetarł je rękoma i wstał. Wzrok swój utkwił w swoim słudze. Wydawało się, że usłyszał to, co jego sługa mu oznajmił jednak zdawał się tego nie rozumieć. Po raz trzeci została oznajmiona królowi nowina:

- Urodził się syn!

Na twarzy, Karlodona smutek oraz cierpienie momentalnie został zastąpiony przez promienny

uśmiech. Oczy czerwone od płaczu ponownie zalały się łzami, lecz tym razem były to łzy szczęścia. Król wybiegł z ogrodu, przewracał się, co najmniej dziesięć razy, a to o konar drzewa a to uderzał o liczne pomniki znajdujące się na drodze głównej do głównego wejścia jego pałacu. Dwukrotnie uderzył głowa o pomnik swego przyszłego syna. Trzeba tu nadmienić, że król od wielu lat pragnął mieć swego potomka. Kazał wiec postawić kilka jego pomników. Pomniki te przedstawiały jego przyszłego syna takiego, jakiego mu jego wyobraźnia malowała, podczas gdy ten instruował swych nadwornych artystów, gdy ci rzeźbili dla króla posągi. Każdy był inny, każdy był równie piękny, gdyż jego wyobrażenie swego następcy nie mogło być inne. Krew sączyła się z jego rany znajdującej się nieopodal lewej skroni. Była to rana mała i nie groźna, lecz na tyle dokuczliwa i bolesna, że była by niemożliwa do niezauważenia gdyby król nie był zahipnotyzowany tym transem bezgranicznej radości. Wreszcie ujrzał swa żonę na wpół żywą. Blada z oczami wbitymi w sufit i rękami rozłożonymi bezradnie na wielkim łożu. Zdawała się być pozbawiona życia.

Dziecię znajdowało się nie opodal łóżka – w rękach lekarza. Ten z nieukrywana ulgą i radością zbliżał się powoli do króla mówiąc cicho: Oto on, królu ta chwila nareszcie nadeszła.



Dziecko było piękne i zdrowe. Królowa jednak już nigdy nie wyglądał tak pięknie i młodo jak przed porodem. Zdrowie, z którym ukochana Karlodona nigdy nie miała problemów było teraz jej wielkim zmartwieniem. Zraniona została też w inny bez porównania boleśniejszy sposób. Otóż król całą swoją miłość król zdawał się skierować na swego potomka.

Okrutny poród oraz fakt, że król nie darzył już taką miłością swej jedynej, co przed narodzinami potomka spowodowały, że królowa zaprawdę nienawidziła swojego dziecka. Jak tylko mogła każdą chwilę przeznaczała to na mniejsza a to na większą zemstę. Gdy dziecko było myte czy ubierane przez królową ta „opiekowała” się dzieckiem tak, aby zadać mu najwięcej bólu jak to tylko możliwe. Myltrans był upuszczany, gdy był wsadzany do wanny oraz gdy był z niej wyjmowany. Gdy był ubierany, co najmniej kilka razy „upadł” matce z kolan. Król widząc, że za każdym razem, gdy dziecko zostało umyte lub ubrane przez królową jest zalane łzami Karlodon rozkazał, że od tej pory dziecko będzie myte i ubierane przez jego służbę. Król nie mógł podejrzewać jak bardzo jego żona nienawidzi ich dziecka. W jego mniemaniu dziecko było przez nią kochane bardziej niż on sam, a płacz dziecka spowodowany był bynajmniej nie przez jego delikatność a przez brak delikatności ze strony jego żony. żona starała się jak mogła, aby zadać ból jej dziecku, lecz za każdym razem, gdy król widział, że jego potomek płacze, gdy opiekowała się nim królowa postanowił wreszcie, że cała opiekę nad dzieckiem będzie sprawowała jego służba. Królowa nie posiadała się ze złości i przez te wszystkie lata jak Myltrans wyrastał na pięknego i silnego następcę swego ojca ta myślała, w jaki sposób uniemożliwić jej synowi zastąpienie swego ojca na tronie. Doskonale widziała jak Myltrans z utęsknieniem czeka na tę chwilę, co potęgowało jej rozmyślania mające na celu uniemożliwienie mu kontynuowanie władzy po ojcu.



Gdy z biegiem lat stan ojca się pogarszał było widać, że czas władzy Myltransa jest już bardzo bliski. Królowa będąc w panice, że nie zdąży odsunąć syna od władzy wymyśliła wyjątkowo desperacki plan. Postanowiła oznajmić królowi ze, Myltrans nie jest ich synem. że nim Myltrans się narodził zdradzała go ze służbą, i że właśnie Myltrans był owocem sukcesu pomiędzy nią oraz nadwornym kucharzem. Król słysząc to nie mógł uwierzyć swym uszom i zaprzeczał każdemu jej słowu, lecz gdy ta zalewała się łzami i krzyczała, że musiała wyjawić ta prawdę, bo zżerało ją sumienie, król uwierzył w jej kłamstwa i kazał zgładzić wszystkich swych nadwornych kucharzy, i na próżno królowa błagała, aby ukarał jeno jej kochanka (oczywiście zmyślonego a los padł na tego, który lat temu piętnaście przygotował jej zbyt twardy stek). śmierć jego służby kuchennej jednak go nie nasyciła. Zażądał więcej. Wkrótce i jego żona została poćwiartowana na oczach całego pospólstwa. ćwiartowanie było stosowane w stosunku do zdrajców. Król ogłosił, że jego królowa okazała się największym zdrajcą, jakiego nosiła i jakiego nosić będzie jego królestwo. Sam król oglądał cały proces ćwiartowania jego niedawnej ukochanej ze swego okna w sypialni. Król nie mógł zrozumieć jedynie dwóch rzeczy. Nie mógł zrozumieć, dla czego był zdradzany z kucharzem, oraz dlaczego jego żona podczas tej niebywale brutalnej śmierci miała uśmiech na swej twarzy do samego końca.

Królowa nie przewidziała, że jej kłamstwo sprowadzi na nią śmierć w tak okropnym męczarniach. Jednak cały czas, aż ostatnia kropla nie opuściła jej umęczonego wpierw przez poród a teraz przez ćwiartowanie ciała miała na twarzy uśmiech spowodowany głębokim przeświadczeniem, że oto wreszcie dopięła swego i uniemożliwiła jej znienawidzonemu synowi zastąpienie na tronie ojca. Wszyscy zgromadzeni, co obserwowali ten cały proces mordowania królowej nie mogło zrozumieć skąd na jej twarzy do ostatniej chwili gościł uśmiech.



Myltrans został wygnany z miasta – państwa. Tułał się po świecie przez kilka długich miesięcy zastanawiając się, dlaczego ojciec wyrządził mu taka krzywdę. Nie została mu udzielona żadna odpowiedz, dlaczego został potraktowany tak okrutnie. Podobnie zresztą nie wiedział, dlaczego jego matka została poćwiartowana. Pałał teraz do ojca niewysłowioną wręcz nienawiścią i chęcią odwetu. Postanowił zbudować miasto, które pod względem militarnym jak i ekonomicznym przewyższy miast jego ojca. Zaprzysiągł sobie, że spojrzy w oczy jego ojcu, gdy już będzie władcą miasta – państwa i zażąda odpowiedzi, dlaczego jego matka została zabita a on wygnany z miasta. Po tak długiem czasie poszukiwań gdzie ma być jego miasto po tych wielu miesiącach zdawało mu się ze znalazł miejsce gdzie zacznie budować swoją potęgę.

Re: Myltrans

3
Nie robisz błędów ortograficznych, masz chyba na tyle szeroki zasób słow, że stać by cię było na przyzwotie opowiadanie. Tymczasem dajesz nam do zweryfikowania coś, co bardziej przypomina legendę...



Niemal każde zdanie ma złą konstrukcję... przykładowo.
Zalegam_z_alimentami pisze:Królowa nie posiadała się ze złości i przez te wszystkie lata jak Myltrans wyrastał na pięknego i silnego następcę swego ojca ta myślała, w jaki sposób uniemożliwić jej synowi zastąpienie swego ojca na tronie.
Przecinki powinny być po wyrazach "ze złości"; "wszystkie lata"; "swego ojca". Tak jest niestety w każdym zdaniu.



Zastanawia mnie, czemu ludzie, którzy mają potencjał na dobre opowiadanie. Opowiadanie, w którym występują prawdziwi ludzie, pełne emocji dialogii i mądre, dające do myślenia historie... Zastanawia mnie czemu tacy ludzie, do których grona niewątpliwie należysz i ty, marnują czas na takie duperele.

Wybacz, nie podobało mi się. Rozejrzyj się! żyjesz w świecie, prawdziwym świecie. Otaczają cię prawdziwi ludzie, prawdziwe historie. Pisz dla tych ludzi, nie dla pięciolatków, którzy może łyknęliby takę opowiastke. Nie licz jednak na to, że tacy jak ja, czyli nieco bardziej wymagająca publiczność, nagrodzi cię oklaskami i aplauzem.



Dam cię radę. Usiądź przed komputerem z nieco większymi ambicjami. Obmyśl dobrą, wciągająco historię i przedstaw ją tak, byśmy nią nie rzucili o glebę. PRzede wszystkim - nie spiesz się. Wiem, że się spieszysz. Może jest to uzasadnione twoim wiekiem, nie dziwie się. Ja jako dzieciak, który nie ukończył jeszcze 16 lat, mogę się tym nie przejmować. Ale mimo mojego wieku nie bagatelizuj moich rad.

Wierzę, że stać cię na coś dobrego

4
Właśnie dlatego uważam, że być weryfikatorem nie jest tak kolorowo jak się wszystkim wydaje. Po przywitaniu, które nam zasponsorowałeś swoją osobą spodziewałem się czegoś lepszego. A tu kompletna klapa. Podobne zdania, fabułe stwarzał już jeden user (nick pozostanie w tajemnicy) i było to na poziomie przedszkola.



Nie obraz się, ale to jest kicz. Fabuła w stylu - weźmy Conana, Edypa i jeszcze cos i napiszmy opowiadanie. Myślałem, że rzucisz coś naprawdę wartego uwagi, coś z "jajem". Zawiodłem się.



Nie ocenię tego po weryfikatorsku bo oceny nie wyjdą poza 2. Dam tylko ocenę ogólną - właśnie 2.



Pozdrawiam i czekam na coś lepszego z twoje strony.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
powiem szczerze i bez żadnej złośliwości, że zawiodłam się tak, że przez kilka dni nie mogłam tu nic napisać. Twój tekst nie jest dobry i nie jest przeciętny, nie ma nawet po co go poprawiać. Jak powiedział Szewczyk, usiądź i napisz coś porządnego. coś własnego, coś co sam chciałbyś przeczytać. Używasz jakiejś tragicznej, przekombinowanej-legendowej składni, która nijak ma się do tekstu. i czemuż na boga wzywany jest tam zeus... Poza tym, tak z wiadomości ogólnych, po odejściu wód, dziecko nie przeżyłoby aż tylu dni w łonie matki - to jest właśnie jeden z powodów dla których robi się cesarkę. Co do ćwiartowania żony, sądze, że udało jej się umrzeć, zanim ją poćwiartowano.... co do zemsty syna - raczej nie mógł jej dokonać, skoro dni jego ojca były policzone, a na wzniesienie miasta i doprowadzenie go do rozkwitu gospodarczego trzeba wielu lat.

Te wszystkie fakty prowadzą do tego, że tekst jest nie wiarygodny.

Nie przejmuj się i napisz coś innego, coś na miarę twoich możliwości



powiem tylko tyle

Jestem na... nie
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron