16

Latest post of the previous page:

Co do odgryzionych penisów. Chyba podobny motyw pojawił się w "Świat według Garpa" Irvinga. Tam kochankowie uprzyjemniają sobie życie w samochodzie, w który uderza drugi samochód i szczęki pani zaciskają się pod wpływem uderzenia o wiele za mocno.
Podobną scenę widziałam kiedyś w jakimś radzieckim filmie wojennym, kiedy niemieccy żołnierze łapią kilka Rosjanek (nie pamiętam. czy były czerwonoarmistkami) i zmuszają je do podobnych usług, a one się krwawo mszczą.
Swoją drogą, czy łatwo można w ten sposób amputować penisa, czy to tylko wymysł literatów i filmowców. Ktoś słyszał o podobnych autentycznych wydarzeniach?
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

17
dorapa pisze: Swoją drogą, czy łatwo można w ten sposób amputować penisa, czy to tylko wymysł literatów i filmowców. Ktoś słyszał o podobnych autentycznych wydarzeniach?
Jako posiadacz i użytkownik penisa mogę potwierdzić, że prawdopodobnie się da. Tylko ranę trzeba szybko opatrzyć, żeby delikwent się nie wykrwawił - dużo całkiem sporych naczyń krwionośnych w tych rejonach + zwiększone ciśnienie w stanie pobudzenia.
k a ż d y W c z ł o w i e k W m a W s w ó j W c i e ń .

19
Jakaś straszna dyskusja tu rozgorzała, więc i ja się wtrącę.

Dla mnie ten tekst nie jest ani odrażający, ani niesmaczny, jest za to troszkę nudny (ale to pewnie kwestia tego, że moja granica akceptowalności takich rzeczy jest dość duża). Czy jest zabawny? Też nie bardzo.

Nie będę robić łapanki, bo już ją zrobili. Z punktu czytelnika nie bardzo wiem, co chciałeś osiągnąć. Zaskoczyć czytelnika? To trochę za mało. Zresztą, z tym zaskakiwaniem też Ci się trochę nie udało, bo pierwszy akapit już nam mówi, co się stanie z Yoselyn (nie wiem też, skąd Ci się wzięło to imię w Ameryce Płd., nawet przybrane imiona prostytutek są dość hiszpańskie, tym bardziej, jeśli pracują dla ludu - to drag queen są bardziej fantazyjne). Odgryzienie penisa akurat nieco mnie zdziwiło (nota bene słyszałam o odgryzionym, ale przez psa... i że się nie dał potem przyszyć).

Piszesz całkiem ładnie, ale brakuje temu tekstowi czegoś więcej, jakiś emocji. Bo, jak ktoś wspominał, brzmi to trochę jak film przyrodniczy. Jak chcesz go trochę zdynamizować, używaj krótkich, dobitnych zdań, bo te tutaj są dość rozbudowane. Tekst niby naturalistyczny, a naturalizmu słownego w nim mało.

Najgorszą rzeczą w tym opowiadaniu jest brak morału, celu, dla którego je napisałeś (a może był, tylko ja go nie dostrzegam?). Wywołanie zgorszenia, uśmiechu na twarzy nie powinno być celem samym w sobie. Ale... jako pomysł na scenariusz do porno jest całkiem spoko.
Dzwoń po posiłki!

20
Dzięki za uwagi - jedno wyjaśnienie:
Chii pisze:Yoselyn (nie wiem też, skąd Ci się wzięło to imię w Ameryce Płd., nawet przybrane imiona prostytutek są dość hiszpańskie, tym bardziej, jeśli pracują dla ludu - to drag queen są bardziej fantazyjne)
To akurat znalazłem gdzieś w sieci na liście typu "common female names in Venezuela". Linka nie jestem w stanie przytoczyć w tej chwili, ale chciałem, żeby miała na imię inaczej niż Isabella. To nie miał być jej pseudonim artystyczny, tylko prawdziwe imię.
k a ż d y W c z ł o w i e k W m a W s w ó j W c i e ń .

21
Chii pisze:Ale... jako pomysł na scenariusz do porno jest całkiem spoko.
Żartujesz? To nie jest żadne porno! Robal wychodzący z oczodołu? Ble...
Obrzydliwe jest połączenie wszystkich tych rzeczy na raz.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

22
dorapa pisze:
Chii pisze:Ale... jako pomysł na scenariusz do porno jest całkiem spoko.
Żartujesz? To nie jest żadne porno! Robal wychodzący z oczodołu? Ble...
Różni ludzie mają różne fantazje... ;)


Pierwszy raz spotykam się z imieniem Yoselyn, ale w sumie czasami mają takie imiona z "y". Trochę wzbudziło ono moje podejrzenia i dlatego o nim wspomniałam. I jeszcze jedna uwaga, żeby wyglądało wiarygodniej, w krajach hiszpańskojęzycznych (i portugalsko też) ludzie używają dwóch imion i nazwisk. U nas drugiego imienia używa się bardzo rzadko na co dzień. Los Latinos często przedstawiają się, podając obydwa imiona (bądź więcej).
Dzwoń po posiłki!

23
Piszesz całkiem ładnie, ale brakuje temu tekstowi czegoś więcej, jakiś emocji. Bo, jak ktoś wspominał, brzmi to trochę jak film przyrodniczy. Jak chcesz go trochę zdynamizować, używaj krótkich, dobitnych zdań, bo te tutaj są dość rozbudowane. Tekst niby naturalistyczny, a naturalizmu słownego w nim mało.
Pozwolę sobir się nie zgodzić. Właśnie to podejście bezpłciowe narratora do opisywanych zdarzeń, dające efekt filmu przyrodniczego, dodaje temu tekstowi nutkę ironii. Bo to tak, jakbyś opisywał Aliena, jako całkiem normalne, a nawet dość interesujące zjawisko w przyrodzie, bez względu na to, że pasożytuje i rani, aż doprowadza do czyjejś śmierci. Co więcej bardzo podoba mi się pomysł z tym, że to tak na prawdę nie prostytutka czy odgryziony członek, czy cokolwiek innego jest głównym bohaterem, a właśnie sam wij.
nache

24
Hem... nasuwa się szereg pytań do autora...

1. Czym pasożyt pożywiał się wewnątrz czaszki kobiety? Mózgiem?
2. Jakiej jest wielkości (chodzi mi o grubość, bo piszesz, ze ma dwanaście centymetrów. Zakładam, że jest duży - jest w końcu w stanie wypchnąć oko z oczodołu, a ty wymaga nielichego wysiłku...)?
3. Jak (tj. czym) oddycha wewnątrz czaszki?

Co do samego tekstu - hem, na początku miałem go zmieszać z błotem, narzekać, że obrzydliwy itp., ale skoro taki właśnie był cel autora - cóż, autor ów cel zrealizował. Poza tym tekst słaby i krótki, a przeczytałem go, tak jak ktoś inny tutaj, z powodu skojarzenia z pewnym innym wijem.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

25
Mich'Ael pisze:1. Czym pasożyt pożywiał się wewnątrz czaszki kobiety? Mózgiem?
Jak sądzę, larwa przystosowana była do odżywiania się wydzielinami w zatokach, więc nie musiała jeść mózgu - wystarczyłby płyn mózgowy chociażby.
Mich'Ael pisze:2. Jakiej jest wielkości (chodzi mi o grubość, bo piszesz, ze ma dwanaście centymetrów. Zakładam, że jest duży - jest w końcu w stanie wypchnąć oko z oczodołu, a ty wymaga nielichego wysiłku...)?
Ja go widzę mniej więcej tak. Ewentualnie wersja dla fanów motywów fallicznych .
Mich'Ael pisze:3. Jak (tj. czym) oddycha wewnątrz czaszki?
Oddycha beztlenowo, jak na przykład larwy baryłkarza.
Mich'Ael pisze:Poza tym tekst słaby
Ok...
k a ż d y W c z ł o w i e k W m a W s w ó j W c i e ń .

26
No to teraz ja.
Na wstępie: Obcuję z prozą Patricka Senecala, Edwarda Lee, czy też Jacka Ketchuma, więc tolerancję na gore mam wyżej normy.
Jednakże ( i nieco łopatologicznie):
Pomysł (pierwsza cześć: robak, umiejscowienie, nawet ta prostytutka) duuuuży plus.
Pomysł (druga część: wszystko odtąd, aż do odgryzienia siusiaka trąci nieco banałem) - bez plusu, ale i bez minusu.
Styl (lekkość czytania, zdanka, literki, itd.) kolejny duuuży plus.
Morał (faktycznie nie ma. Ale mi to specjalnie nie przeszkadza.)
Końcowy wniosek: Jeżeli coś się w ten sposób (tak, w moim odczuciu, dobrze) zaczyna, to szkoda, że kończy się na czymś wyświechtanym. Niby uszarpany ku-tang nie jest zjawiskiem codziennym, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że od początku akcji oral wszystko do tego zmierzało.
Pozostaje niedosyt.
"Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam" - M. Luter.

27
Mi też się podobało.
Mam tylko jedną uwagę, która może wynikać z tego, że nie jestem wielkim miłośnikiem gore. Gdybym był autorem, to spróbowałbym jakoś podpakować to opowiadanie, żeby robiło coś więcej niż tylko obrzydzało. Innymi słowy brakuje mi tej nutki niepokoju, która każe myśleć o opowiadaniu jeszcze parę minut po skończeniu lektury. Może wykorzystałbym suchy styl notatki służbowej, no właśnie, żeby zrobić z tego opowiadania notatkę służbową. Jedna linijka na końcu w stylu:
"Jako szef działu hodowli jestem zdania, że wypadek Yoselyn potwierdza, iż nasza nowa generacja pasożytów spełnia stawiane przez zleceniodawcę wymagania. Pierwsza partia produktu (200 beczek) będzie gotowa na czwartek"
Takie rozwiązanie wymagałoby trochę redakcji w samym tekście, ale opowiadanie miałoby puentę i jakieś sensowne klamry.

28
Chabanina pisze:"Jako szef działu hodowli jestem zdania, że wypadek Yoselyn potwierdza, iż nasza nowa generacja pasożytów spełnia stawiane przez zleceniodawcę wymagania. Pierwsza partia produktu (200 beczek) będzie gotowa na czwartek"
Typowa creepypasta, słaby zabieg i oczywisty moim zdaniem. Mnie też brakuje tej nutki grozy, ale osobiście zbudowałbym to na nieco dłuższym tekście, w którym dawkowałbym to gore stopniowo, dodając opisy tego, jak Jozelina się czuje. Rozszerzyłbym listę symptomów, a dopiero na końcu właśnie rzucił informację o istnieniu wija z pierwszego akapitu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron