"Popiołuch" [powieść]

1
Długi czas się nie odzywałam, ale to przez natłok obowiązków. W każdym razie chciałam zaprezentować fragment niezbyt ambitnej książki. Chciałabym, żeby w przyszłości można było nazwać ją "obyczajowo-społeczną" albo "historyczną". Póki co to byłoby nad wyraz powiedziane. Dlatego zaczęłabym od poprawiania wszystkiego, co się da, więc zachęcam wszystkich do komentowania.
Krótko o treści... Akcja toczyć się ma w średniowieczu w czasie niemieckiego osadnictwa na wschodzie. Treść jednak ma obrazować fantastycznie zabarwione życie osadników. Dzisiaj zamieszczam taki chyba nieskomplikowany fragment, żeby się zorientować, czy nie popełniam podstawowych błędów itp.

"Popiołuch"

WWWTo już ósmy miesiąc ciąży i do tej pory Dora nie odczuwała żadnych dolegliwości, z jakimi miała do czynienia wcześniej. Choć starała się nie ekscytować, rozpierała ją niepowstrzymana radość i przekonanie, że urodzi dziecko. Wolała się jednak w tym upewnić w tym, więc, mimo, iż akuszerka Frauke miała zawitać u niej dopiero za tydzień, sama zdecydowała się do niej wybrać. Droga nie była przecież forsowna ani niebezpieczna. Poza tym mieszkając na obrzeżach wioski można odczuć swego rodzaju odosobnienie.
WWWJej mąż parał się wyrębem i polowaniem, dlatego musiał osiedlić się właściwie na skraju bagniska. Wolał samotne przechadzki z psami w otoczeniu dzikiej przyrody niż przesiadywanie w chacie. Kiedy wracał, czasem nawet po kilku dniach traperki, nie poświęcał wiele czasu swojej kobiecie. Nie miał cierpliwości do jej problemów i smutków, sam też niechętnie się zwierzał. Jego milcząca obecność czy cierpkie pieszczoty nie mogły zastąpić towarzystwa kobiet.
WWWKiedyś Dora mieszkała z rodzicami przy kościele w samym centrum wioski. Spotykała się z innymi kobietami na pogawędki przy każdej nadarzającej się okazji. Porady doświadczonych matek, czy zwierzenia przyjaciółek wiele dla niej znaczyły. Lubiła też być poinformowana o tym, kto z kim chodzi na schadzki i komu jakie zdarzyło się nieszczęście.
WWWTamte czasy minęły bezpowrotnie. Wszystkie przyjaciółki zostały wydane za mąż, zdążyły urodzić gromadkę dzieci lub trafiły do klasztoru, czy też wyjechały na daleki wschód. Rodzice Dory niedawno pomarli, nie zostawiając jej nawet poletka ziemi, o co zresztą też dochodziło do częstych waśni. Prawdę mówiąc nie mieli co jej zaoferować, skoro dysponowali tylko 18 hektarami. To ledwie starczało na utrzymanie małej rodziny, a dzielenie nie miało żadnego sensu. Zapisali je pierworodnemu Gertowi, którego Dora odwiedzała może nawet za często. Nie chciała jednak przyznać mu otwarcie, że z Ewaldem nie wiodło jej się tak dobrze jak oczekiwała i jak wszystkim się wydawało. Powiedziałby, że powinna pomieszkać u niego w domu przez tydzień, a przekonałaby się, czym są prawdziwe problemy. Miałby też pewnie sporo racji. A jednak, nie wiedzieć czemu, ogarniało ją przygnębienie, które tłumiła, tłumacząc sobie, że musi być wyjątkowo niewdzięczna. Była szczęściarą, Ewald sporo zarabiał ostatnimi czasy, pomagając przy budowie okolicznych grodów, nie skąpił na nią ani grosza, jedzenia nie brakowało, a w domu zawsze nagrzane. Nie raz słyszała o tym, jak to którejś dziewce z wioski oberwało się pasem rzemiennym albo jak musiały chodzić na służbę lub co gorsza na żebry! Wtedy dziękowała bogom za tyle łaski.
WWWWłaściwie nie mogła narzekać, bo jej życie zapewne nie potoczyłoby się lepiej. Niewielu chłopców było nią zainteresowanych. Nie miała posagu, więc ewentualny mąż nic by nie zyskał. Nie należała do najatrakcyjniejszych dziewcząt. Była lichej postury, wąska w biodrach i z piersiami wielkości wisienek. Toż ona nie nadaje się do rodzenia dzieci! Za co złapać też nie ma! To tylko dokładanie sobie na grzbiet!
Tak zamyślona dreptała powoli znaną ścieżką przez las, prowadzącą do domu akuszerki. Liczyła na to, że może spotka kogoś znajomego. Elke również zaszła niedawno w ciążę, więc spotykały się czasami przypadkiem po drodze. Niestety tym razem minęła tylko obcą, rudowłosą kobietę. Zapewne jedną z tych obych, którzy mieszkali na pobliskich terenach. Kiedy się ich posłuchało, to tak, jakby rój pszczół zleciał się z całej okolicy. Tylko "pszczdżprstr". W każdym razie minę miała nietęgą, więc widocznie trapiły ją te same problemy, co Dorę.
WWWNikt nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, co powodowało utratę ciąży. Niektórzy byli zdania, że nie powinna mieszkać w środku lasu, gdzie bociany nie dolatywały. Niestety Ewalda to nie przekonało. Jego ziomkowie także żyli w lasach, a ich żony rodziły im zdrowe dzieci. Inni uznali, co było bardziej prawdopodobne, że to porońce, szkaradne diabły w tych stronach, uwzięły się na nią i doprowadzały do poronienia. WWWWyganiała je z chaty na wszystkie sposoby możliwe sposoby. Całymi dniami modliła się o płodność i przepędzenie klątwy. Nawet wbrew groźbom księdza składała pogańskie ofiary Dzielajli. Nic nie pomagało. Dopiero, kiedy wybrała się w pełną wyrzeczeń i znoju pielgrzymkę na Jasną Górę, Najświętsza Bogurodzica zlitowała się nad jej losem.
WWWW końcu zza drzew wyłoniła się prosta, kryta świeżą strzechą chata, z której komina buchał czarny dym, rozpierzchujący się po mroźnym niebie. To znaczyło, że Halinka jest w domu. Drzwi nie były zaryglowane, więc Dora weszła do środka. WWWPomieszczenie wypełniał przyjemny aromat ziół, suszących się nad ogniem i wywaru z grzybów. Akuszerka, postawna acz energiczna kobieta, stała przy palenisku, mieszając zupę.
– Szczęść Boże, Frauke!- powiedziała Dora wesołym tonem
– Witaj Dora. czy coś się stało, że tak bez zapowiedzi?- spytała, odwróciwszy się w stronę wejścia.
– Nie, kumo. Wszystko w najlepszym porządku. Tylko wolę się upewnić, dlatego przyszłam.
– A dotrzymywałaś wszystkich zaleceń?
– Jak najbardziej. Prawie z łóżka nie wychodzę. Tylko zwierzęta oporządzam i karmię, coś zjem i posprzątam. Ale nie przemęczam się. Codziennie odmawiam różaniec i 3 zdrowaśki. Chyba Pan Bóg wysłuchał moich modlitw, bo nie miałam krwawień ani boleści, chociaż dziecko daje o sobie znać.- wyznała, po czym ułożyła się wygodnie na sienniku- A co to była za kobieta u ciebie przede mną? Nie kojarzę, żebyśmy w wiosce mieli jakieś ryże dziewczyny.
Frauke wytarła ręce o fartuch i z uśmiechem skierowała się do Danejki.
– Dzisiaj nikt do mnie nie zaglądał, kochanieńka. Ty jesteś pierwszą przybłędą.- odparła wręczając dziewczynie miskę z jedzeniem.
– Hymm- zamyśliła się- Ta droga prowadzi tylko do ciebie. Spotkałam jakaś dziewczynę. Wydawało mi się, że była ciężarna, bo chodziła trzymając się za plecy i miała duży brzuch.
Akuszerka podwinęła dziewczynie suknię i zaczęła obmacywać brzuch.
– Nie wiem dziecino, kto to mógł być. Do mnie nikt nie przyszedł dzisiaj. A jak wyglądała?
– Ryże włosy, chuda jak ja, tylko z dużym brzuchem, piegowata na twarzy...
– Kochana, nie znam takiej.- zatrwożyła się zauważalnie- Musiało ci się przewidzieć. Oby to tylko nie był zły znak.- zawahała się chwilę.- Ostatnio do wioski dołączyło kilka nowych niemów. Wystrzegaj się ich, bo to dzicy ludzie. Każę Gebowi cię odprowadzić, a jeśli ją jeszcze kiedy spotkasz, przepędź jak najszybciej, bo będzie cię obserwowała i jeszcze cichcem ukradnie ci dzieciątko.
– Frauke!- pisnęła przerażona- Często sama w domu siedzę. Byłabym bezbronna...
– Nie martw się. Niech ci mąż zostawi psa do obrony, a baba się nie zbliży.
– Nie wiem, czy mi Rexa powierzy. Ostatnio, kiedy zobaczył dynie wbite na pal przed domem, powiedział, że panikuję i nie powinnam tyle myśleć o ciąży. I dodał, że inne ciężarne kobiety w polu robią i rodzą zdrowe dzieci, tylko ja przez te czary przywołałam diabła do domu.
– Typowy głupi chłop. Nie słuchaj go, bo nie zna się na tym. A jeśli nie chce się opiekować tobą, to idź do bratowy na ostatni miesiąc.
– Nie! On jest bardzo wyrozumiały. Dużo pracuje, żebym miała dobrze.
Podniosła głos bezwiednie. Po chwili jednak do oczu napłynęły jej łzy. Głos się jej załamał.
– Wiesz, kumo... On bardzo chce tego dziecka i dlatego tak się o mnie martwi. I ja muszę tym razem dać mu dzieciątko, bo on jest taki dla mnie dobry. Jeśli znowu poronię, pewnie wyrzuci mnie z domu... Po co mu przeklęta baba, która nawet dzieci nie może mieć.
– Groził ci, że wygna?- akuszerka spoważniała
– Niby nie, ale przecież tyle jest ładnych dziewczyn. Widzę, jak na nie spoziera. Nie musi być na mnie zdany...
– Nie opowiadaj głupot, dziecko!- fuknęła na nią, wycierając ręce w fartuch- Poza tym z dzieckiem wszystko dobrze i musi się tym razem udać. Przyjdę do ciebie za tydzień i od tamtej pory pomieszkam z tobą na wypadek porodu.
Ostatnio zmieniony sob 24 lis 2012, 11:43 przez nache, łącznie zmieniany 3 razy.
nache

2
To już ósmy miesiąc ciąży i do tej pory Dora nie odczuwała żadnych dolegliwości, z jakimi miała do czynienia wcześniej. Choć starała się nie ekscytować, rozpierała ją niepowstrzymana radość i przekonanie, że urodzi dziecko.
Warto nadmienić, jakie dolegliwości, choćby tylko tyle, że zagrażające dziecku, bóle, cokolwiek. Bo w ciąży zawsze są jakieś dolegliwości, ale niektóre nieszkodliwe dla płodu.
Doprecyzować:
(...), że urodzi zdrowe dziecko.
nache pisze:Droga nie była przecież forsowna ani niebezpieczna.
Zależy. W ósmym miesiącu ciąży forsowne zaczyna być pójście do kuchni. Poruszanie powoli przypomina toczenie się:P
nache pisze:Jej mąż parał się wyrębem i polowaniem, dlatego musiał osiedlić się właściwie na skraju bagniska.
Bo na skraju bagniska jest dużo zdrowych drzew do wyrębu...? Coś tu nie tak.
nache pisze: Kiedy wracał, czasem nawet po kilku dniach traperki, nie poświęcał wiele czasu swojej kobiecie.
Po pierwsze, miał być drwalem, a teraz jest traperem, czyli myśliwym. To całkiem co innego. Po drugie zmieniłaś ni stąd ni zowąd perspektywę narracji. Po co?
nache pisze:Tamte czasy minęły bezpowrotnie. Wszystkie przyjaciółki zostały wydane za mąż, zdążyły urodzić gromadkę dzieci lub trafiły do klasztoru, czy też wyjechały na daleki wschód.
Szerokie perspektywy rozwijają się przed kobietami :) Rodzenie dzieci, klasztor albo migracja gdzieś,, by tam urodzić dzieci?:P A tak na serio: to wszystko takie powierzchowne. Ta jej historia, problemy. Skoncentruj się na jednym aspekcie życia i zamiast opisywać, pokaż jak się dzieje.
nache pisze:Rodzice Dory niedawno pomarli, nie zostawiając jej nawet poletka ziemi, o co zresztą też dochodziło do częstych waśni.
Waśni pomiędzy kim a kim?
nache pisze:Prawdę mówiąc nie mieli co jej zaoferować, skoro dysponowali tylko 18 hektarami.
Nie wiem jak bardzo znasz się na uprawie w średniowieczu, to jest bardzo dużo. Potrzebowaliby ludzi do pomocy przy tych polach. Dodatkowo, ciężko wydać za mąż pannę bez żadnego posagu. Skoro mieli choć trochę, to warto cokolwiek córce zaoferować, by poprawić jej szanse, by przeszła na swoje.
Z drugiej strony, drwal niezbyt znał się na uprawianiu roli, więc po co mu byłaby ta ziemia?
Trochę się realia świata siadają.
nache pisze: Była szczęściarą, Ewald sporo zarabiał ostatnimi czasy, pomagając przy budowie okolicznych grodów, nie skąpił na nią ani grosza, jedzenia nie brakowało, a w domu zawsze nagrzane.
A teraz został budowniczym... Wypadałoby dookreślić na czym polegała ta pomoc.
nache pisze:Niektórzy byli zdania, że nie powinna mieszkać w środku lasu, gdzie bociany nie dolatywały.
Kurcze, jakoś nie przekonuje mnie, że dorośli ludzie w średniowieczu naprawdę tak myśleli...
Do tego, skoro poprzednich ciąży nie donosiła, to tą ciążę musiała by"wyleżeć" czyli nici z marszu przez lasy i bagna do domku akuszerki. I na pewno nie ryzykowałaby tak, skoro jej zależy na dziecku, jak piszesz na początku. Motywacja bohaterki - niespójna.
nache pisze:Jego ziomkowie także żyli w lasach, a ich żony rodziły im zdrowe dzieci.
Mieszkali w lasach?
nache pisze: Wyganiała je z chaty na wszystkie sposoby możliwe sposoby
Wiadomo.
A jakie to były te sposoby na diabły?
Do tego, może warto sięgnąć do mitologii germańskich, skoro chcesz pisać o osadnictwie niemieckim. Bo tak zrozumiałam, że bohaterowie mają mieć takie korzenie. Diabły są z mitologii słowiańskiej. W chrześcijaństwie nadaje się im inne znaczenie.
Trochę to poplątane. Bo nie wiem, gdzie oni właściwie mieszkają. I kiedy chcesz to osadzić w czasie?
Który wiek? Trudno mi zatem skomentować niektóre treści, poza tym do tego lepiej nada się historyk.
nache pisze:Tylko zwierzęta oporządzam i karmię, coś zjem i posprzątam.
Tylko? To całodzienna praca na gospodarstwie. Jakie to zwierzęta? Może jeszcze doi krowy, karmi kury, świnie, sprząta chatę... nic nie robi. Hm.
nache pisze:Codziennie odmawiam różaniec i 3 zdrowaśki.
Słownie: trzy.
nache pisze:– Kochana, nie znam takiej.- zatrwożyła się zauważalnie
Zapis dialogów.
- Kochana, nie znam takiej - zatrwożyła się...

Tekst nie przekonał mnie w swojej stylizacji. Aby aspirować do czegoś bardziej historycznego, moim zdaniem potrzebuje lepszego osadzenia w realiach epoki. Wydaję mi się, że potrzebny Ci głębszy research, może konsultacja na ten temat z historykiem. Bo taka opowieść powinna zawierać wiele budujących autentyczność szczegółów, dotyczących ubioru, struktury społecznej, architektury, wierzeń. A tutaj już kilka błędów rzeczowych.
Nie przepadam za streszczeniem życiorysu bohaterów we wprowadzeniu. Wolę dowiadywać się o faktach z ich życia niejako przy okazji różnych codziennych i nie tylko sytuacji, rozmów czy rozmyślań. Narracja jak na mój gust niepotrzebnie zmienia perspektywę. Ponadto brakuje takiego osobistego tonu w tych rozmyślaniach Dory, jej problemach. Wygląda to trochę jak "szablon: kobieta w średniowieczu".
Wydaje mi się, że powieść obyczajowa osadzona w realiach historycznych z elementami fantasy to projekt nawet bardzo ambitny i wymaga solidnego przygotowania. Na pewno może powstać z tego coś ciekawego, ale powierzchowność może zabić urok tematu.
Powodzenia.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

3
Warto nadmienić, jakie dolegliwości, choćby tylko tyle, że zagrażające dziecku, bóle, cokolwiek. Bo w ciąży zawsze są jakieś dolegliwości, ale niektóre nieszkodliwe dla płodu.
Doprecyzować:
(...), że urodzi zdrowe dziecko.
Jakich dolegliwości warto zaznaczyć, ale to, w jakiej kondycji będzie dziecko to już nie można stwierdzić.
Zależy. W ósmym miesiącu ciąży forsowne zaczyna być pójście do kuchni. Poruszanie powoli przypomina toczenie się:P
Właściwie tym zdaniem chciałam tak jakby odzwierciedlić myśli nierozsądnej bohaterki. Chciałam, żeby tym zdaniem próbowała się usprawiedliwić.
Bo na skraju bagniska jest dużo zdrowych drzew do wyrębu...? Coś tu nie tak.
Pierwotnie chciałam napisać o lesie, ale właściwie to na ziemiach słowiańskich było mnóstwo bagnisk i lasów, a osadnicy niemieccy osiedlając się na tych terenach dokonywali wyrębu w celu zakładania wiosek, dlatego napisałam o bagnie. Zresztą bagno ma pewien czar w sobie. Jednak to, czym się mąż będzie zajmował pozostaje jeszcze pod znakiem zapytania, bo myślałam, czy by tego nie zmienić.
Po pierwsze, miał być drwalem, a teraz jest traperem, czyli myśliwym. To całkiem co innego. Po drugie zmieniłaś ni stąd ni zowąd perspektywę narracji. Po co?
Jej mąż parał się wyrębem i polowaniem, dlatego musiał osiedlić się właściwie na skraju bagniska.
Hymm, perspektywa narracji... Mogę prosić o sprecyzowanie, co powinnam zmienić? :)
Szerokie perspektywy rozwijają się przed kobietami Rodzenie dzieci, klasztor albo migracja gdzieś,, by tam urodzić dzieci?:P A tak na serio: to wszystko takie powierzchowne. Ta jej historia, problemy. Skoncentruj się na jednym aspekcie życia i zamiast opisywać, pokaż jak się dzieje.
Nad tym się głębiej zastanowię, bo przyznam, że też o tym myślałam. Tylko zastanawiałam się też, czy to nie będzie w ostateczności zbyt rozbudowane, bo tak na prawdę, to nie ona jest główną bohaterką całej książki.
Nie wiem jak bardzo znasz się na uprawie w średniowieczu, to jest bardzo dużo. Potrzebowaliby ludzi do pomocy przy tych polach. Dodatkowo, ciężko wydać za mąż pannę bez żadnego posagu. Skoro mieli choć trochę, to warto cokolwiek córce zaoferować, by poprawić jej szanse, by przeszła na swoje.
Z drugiej strony, drwal niezbyt znał się na uprawianiu roli, więc po co mu byłaby ta ziemia?
Trochę się realia świata siadają.


Właśnie jeśli chodzi o te hektary, to informację o wielkości pól w średniowieczu dostałam od doktora, z którym mam zajęcia na uczelni. Podobno taki ubogi chłop niemiecki miał takiej mniej więcej wielkości pole, które nie pozwalało na podział i dlatego wielu z nich decydowało się na migrację na wschód. 18 hektarów na dzisiejsze realia to bardzo dużo, ale w tamtych czasach, kiedy dochodziło do wielkich strat z różnych powodów naturalnych, niewiele z tego się uchowało, a takiej właśnie wielkości polem zajmował się chłop z własną rodziną. Tzn. mogli kogoś do pracy zatrudniać, ale zazwyczaj wystarczało mieć kilkoro dzieci i to musiało starczyć. I dlatego też chłop w średniowieczu miał ciężkie życie...
A teraz został budowniczym... Wypadałoby dookreślić na czym polegała ta pomoc.
Po to prowadzono wyręby, żeby można było budowac grody. A kiedy się budowało grody, można było sobie dorobić i o to mi chodziło.
Kurcze, jakoś nie przekonuje mnie, że dorośli ludzie w średniowieczu naprawdę tak myśleli...
Do tego, skoro poprzednich ciąży nie donosiła, to tą ciążę musiała by"wyleżeć" czyli nici z marszu przez lasy i bagna do domku akuszerki. I na pewno nie ryzykowałaby tak, skoro jej zależy na dziecku, jak piszesz na początku. Motywacja bohaterki - niespójna.
Niestety, ale chłopi w średniowieczu byli ciemni. Nikt nawet nie myślał o wykształceniu, a wiara w pogaństwo była utrzymywana i stapiała się z chrześcijańskimi wierzeniami. Są na to dowody, ja sobie tego nie wymyśliłam. Wystarczy przeczytać 'Zaklęcia Merseburskie'. Natomiast w związku z główną bohaterką- chciałam, żeby była nielogiczna. Ale mogę się nad tym głębiej zastanowić.
Mieszkali w lasach?


Nieprecyzyjnie się wyraziłam. Na uboczu lasu... albo coś podobnego.
Wiadomo.
A jakie to były te sposoby na diabły?
Do tego, może warto sięgnąć do mitologii germańskich, skoro chcesz pisać o osadnictwie niemieckim. Bo tak zrozumiałam, że bohaterowie mają mieć takie korzenie. Diabły są z mitologii słowiańskiej. W chrześcijaństwie nadaje się im inne znaczenie.
Trochę to poplątane. Bo nie wiem, gdzie oni właściwie mieszkają. I kiedy chcesz to osadzić w czasie?
Który wiek? Trudno mi zatem skomentować niektóre treści, poza tym do tego lepiej nada się historyk.
Sposoby mogłabym opisać. Tak, diabły są w mitologii słowiańskiej, tylko cały problem polegał na tym, że kiedy niemcy osiedlali się na terenach słowiańskich, mieszały się kultury. Natomiast w miejscowościach, które zakładane były przez Niemców, po dziś dzień mieszkają osoby, które są pochodzenia słowiańskiego, a nawet o tym nie wiedzą. Ale to długi temat, więc nie będę wdawała się w szczegóły.
Chciałam, żeby mieszkali gdzieś na wysokości współczesnej granicy Polsko Niemieckiej. I uprzedzę pytanie, tak, na tych terenach dochodziło do osiedlania się Niemców.
Umiejscowienie w czasie to będzie ok. rok 1000.
Tylko? To całodzienna praca na gospodarstwie. Jakie to zwierzęta? Może jeszcze doi krowy, karmi kury, świnie, sprząta chatę... nic nie robi. Hm.
Hym, to może rzeczywiście wymaga poprawy, chociaż raz domagasz się, żeby bohaterka o siebie lepiej dbała, a z drugiej strony uważasz, że robi za mało? Zresztą czy w dialogu bohaterka powinna wymieniać szczegółowo wszystkie czynności z dnia codziennego? To tylko takie uogólnienie. Jeśli rozmawiam z koleżanką, też mówię jej: A dzisiaj posiedziała, obiad zrobiłam, nic ciekawego".
Tekst nie przekonał mnie w swojej stylizacji. Aby aspirować do czegoś bardziej historycznego, moim zdaniem potrzebuje lepszego osadzenia w realiach epoki. Wydaję mi się, że potrzebny Ci głębszy research, może konsultacja na ten temat z historykiem. Bo taka opowieść powinna zawierać wiele budujących autentyczność szczegółów, dotyczących ubioru, struktury społecznej, architektury, wierzeń. A tutaj już kilka błędów rzeczowych
.

Zgodzę się co do tego, że powinnam może to wszystko szczegółowo opisywać, żeby przeciętny czytelnik bardziej zrozumiał sytuację osadników.
Nie przepadam za streszczeniem życiorysu bohaterów we wprowadzeniu. Wolę dowiadywać się o faktach z ich życia niejako przy okazji różnych codziennych i nie tylko sytuacji, rozmów czy rozmyślań. Narracja jak na mój gust niepotrzebnie zmienia perspektywę. Ponadto brakuje takiego osobistego tonu w tych rozmyślaniach Dory, jej problemach. Wygląda to trochę jak "szablon: kobieta w średniowieczu".
Też za tym nie przepadam, ale to był tylko fragment. Całość powieści przedstawiałaby inne sytuacje, które wpływałyby na bohaterów.
nache

5
nache pisze:Jakich dolegliwości warto zaznaczyć, ale to, w jakiej kondycji będzie dziecko to już nie można stwierdzić.
Tak, ale to jest to, czego ona oczekuje. Przynajmniej ja to tak zrozumiałam: ona tym razem chce urodzić zdrowe dziecko, albo takie, które przeżyje.
Właściwie tym zdaniem chciałam tak jakby odzwierciedlić myśli nierozsądnej bohaterki. Chciałam, żeby tym zdaniem próbowała się usprawiedliwić.
Ja rozumiem, ale to nie gra z jej lękiem przed poronieniem, pielgrzymkami, żarliwymi modlitwami i ogólnym pragnieniem dziecka...
nache pisze:Po to prowadzono wyręby, żeby można było budowac grody. A kiedy się budowało grody, można było sobie dorobić i o to mi chodziło.
I to jest właśnie dookreślenie, które jest potrzebne w tekście.
nache pisze:Niestety, ale chłopi w średniowieczu byli ciemni.
Ja wiem, że oni byli ciemni, ale w trochę innym aspekcie. Skąd się biorą dzieci wiedzieli.
nache pisze:Natomiast w związku z główną bohaterką- chciałam, żeby była nielogiczna.
Jej zachowanie może być nielogiczne, ale postać powinna być logiczna. Czy to co piszę jest jasne? Chodzi o to, że może zachowywać się irracjonalnie, podejmować niezbyt rozsądne decyzje, ale muszą one być w jakiejś zgodzie z jej emocjami, pragnieniami, kaprysami, mieć odzwierciedlenie i uzasadnienie np. w monologu wewnętrznym.
nache pisze:Tak, diabły są w mitologii słowiańskiej, tylko cały problem polegał na tym, że kiedy niemcy osiedlali się na terenach słowiańskich, mieszały się kultury
Ja wiem, możliwe, że z mojej strony skrót myślowy był za duży. Zrzucę to na pewien pośpiech. Chodziło mi o to, że to przenikanie jest warte pokazania. Że to są takie diabły "tutejsze" i ona o nich słyszała od kogoś, a znów w jej rodzinie to mówiono, że... Piszesz opowieść obyczajowo-historyczną w zamiarze, zatem takie smaczki różnic kulturowych, odmienności wierzeń czy mieszania się ich są ważne.
nache pisze:Umiejscowienie w czasie to będzie ok. rok 1000.
To wtedy Jasnej Góry nie było...
nache pisze:Hym, to może rzeczywiście wymaga poprawy, chociaż raz domagasz się, żeby bohaterka o siebie lepiej dbała, a z drugiej strony uważasz, że robi za mało?
To była ironia. Miałam na myśli "tylko czyli bardzo dużo jak na osobę, która powinna leżeć". Nie musi wymieniać. Ale te prozaiczne czynności dnia codziennego są wspaniałym nośnikiem przekazania rozmyślań bohaterki zamiast wrzucenia ich wszystkich na raz jak leci. O mężu to, o rodzicach tamto, o dziecku siamto. A można, że: sypiąc kurom karmę, myślała o... zbierając zioła do obiadu wspomniała jak matka...
Wydaje mi się to bardziej naturalne.
nache pisze:Też za tym nie przepadam, ale to był tylko fragment. Całość powieści przedstawiałaby inne sytuacje, które wpływałyby na bohaterów.
To nie ma znaczenia, fragment czy nie, bo się brnie przez to. Taka forma jest najmniej ciekawa. To jak czytanie życiorysu. A ty snujesz opowieść, która ma być ciekawa. To wszystko można o bohaterce przekazać tylko w innej formie. Wykorzystać trochę jej myśli, trochę kłótnię z mężem (czyli dzianie się, zamiast mówić, że się z nim kłóci, niech się z nim pokłóci), może rozmowę z kimś?
nache pisze:Hymm, perspektywa narracji... Mogę prosić o sprecyzowanie, co powinnam zmienić? :)
Najpierw przylepiasz narratora do Dory: o tym jak myśli o ciąży i o dziecku
nache pisze: Choć starała się nie ekscytować, rozpierała ją niepowstrzymana radość i przekonanie, że urodzi dziecko.
a potem nagle:
nache pisze: Kiedy wracał, czasem nawet po kilku dniach traperki, nie poświęcał wiele czasu swojej kobiecie.
Zobacz, inny dystans do treści. Mam nadzieję, że jakoś jasno to tłumaczę, bo późno...
Kiedy przeczytałam wstęp, to skojarzyła mi się książka Rebecci Gable Osadnicy z Catanu, jeżeli nie czytałaś, to warto, bo mam wrażenie, że troszkę o coś podobnego Ci chodzi.
Oczywiście, to wszystko moje subiektywne odczucia i uwagi.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

6
Ja wiem, że oni byli ciemni, ale w trochę innym aspekcie. Skąd się biorą dzieci wiedzieli.
Wiedzieli, ale z drugiej strony wierzyli, że to narodziny dziecka to łaska pańska. I w podobny sposób mogli być przekonani, że nieszczęścia powodowane są czynnikami zewnętrznymi. Właściwie, żeby było śmiesznie, do dzisiaj ludzie podobnie myślą, a wcale nie są tak ciemni jak średniowieczny chłop. Stłuczone lustro czy przejście pod drabiną- takie przekonania nie wzięły się znikąd :)
To wtedy Jasnej Góry nie było...
Faktycznie. To będę musiała zmienić. Szukałam wcześniej jakichś średniowiecznych sanktuariów, ale trochę mi nie pasowały. W każdym razie to taki tam szczegół nieistotny właściwie.
Zobacz, inny dystans do treści. Mam nadzieję, że jakoś jasno to tłumaczę, bo późno...
Kiedy przeczytałam wstęp, to skojarzyła mi się książka Rebecci Gable Osadnicy z Catanu, jeżeli nie czytałaś, to warto, bo mam wrażenie, że troszkę o coś podobnego Ci chodzi.
Oczywiście, to wszystko moje subiektywne odczucia i uwagi.
Za wszelkie uwagi dziękuję i oczywiście je uwzględnię. Właśnie po to to zamieściłam, żebym miała świadomość, co robię źle :) A można tutaj zamieszczać ten sam fragment po poprawkach po jakimś okresie?
nache

7
Po zwykłym okresie na otrzeźwienie - 14 dni.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

8
nache pisze:Cytat:
Ja wiem, że oni byli ciemni, ale w trochę innym aspekcie. Skąd się biorą dzieci wiedzieli.


Wiedzieli, ale z drugiej strony wierzyli, że to narodziny dziecka to łaska pańska. I w podobny sposób mogli być przekonani, że nieszczęścia powodowane są czynnikami zewnętrznymi. Właściwie, żeby było śmiesznie, do dzisiaj ludzie podobnie myślą, a wcale nie są tak ciemni jak średniowieczny chłop. Stłuczone lustro czy przejście pod drabiną- takie przekonania nie wzięły się znikąd :)
Przesądy tłumaczą rzeczy niezrozumiałe, tajemnicze. Atrybucja zewnętrzna zdarzeń losu czy porażek to jeden z mechanizmów psychologicznych ochrony własnego ja i przekonań na swój temat. To nie jest tak, że naprawdę wierzymy, tylko, że wybieramy, by wierzyć. Niemniej te dwa zjawiska są troszkę rozbieżne i akurat przykład z bocianami w tekście pod nie nie podpada. Bo sugeruje on, że wierzyli, że bociany przynoszą wszystkie dzieci. A to już przesada, bo akurat prawidła natury znali dobrze. Zwłaszcza, że wiesz, poronienie to nie to samo, co niemożność zajścia w ciąże. No i występuje też u zwierząt. To, że przypisywali narodziny dziecka łasce pańskiej to co innego - to był czynnik dodatkowy, "wspomagający" biologię. Zauważ, że diabły i klątwy jak najbardziej pasują, bo wyjaśniają coś, co się dzieje, a na co nie było wtedy wyjaśnienia.
Czy to zostawisz czy zmienisz to Twój wybór, jednak dla mnie to już zbytnia przesada, dlatego o tym napisałam.
Czarna Gwardia
Potęga słowa - II tekst

9
W tak wczesnym średniowieczu ludzie dosłownie wierzyli w demony, gusła, a także we wpływ przyrody na nich samych i otoczenie. O tym świadczą chociażby eufemizmy, które kiedyś zostały utworzone, a w dzisiejszych czasach już stracił pierwotne znaczenie czy pozostałości w związkach frazeologicznych. To jest jednak złożona sprawa, więc nie będę się na ten temat bardzo rozpisywać. Podałam w tym fragmencie akurat bociana, bo tu sprawa wyglądała tak, że bocian nie tyle zwiastował nadejście ciąży, co przynosił narodzonemu/prawie narodzonemu dziecku duszę. Ta dusza warunkowała, czy dziecku zostanie przypisane przeznaczenie.

Jedno jest pewne, że będę musiała to wszystko w takim razie wyjaśnić w tym fragmencie, bo rzeczywiście może to brzmieć bezsensownie lub niewiarygodnie.
nache

10
Czytając Twój tekst zastanawiałam się, czy to na pewno ma być powieść osadzona w realiach średniowiecza, czy może fantasy, w której odniesienia historyczne są jedynie punktem wyjścia do stworzenia świata odrębnego, mającego tylko pewne ogólne cechy rzeczywistości "średniowiecznej", a właściwie feudalnej (tak robi np. ze świetnym skutkiem Anna Brzezińska). W pierwszym przypadku musisz jednak zadbać o realia. Podajesz rok 1000 jako czas, w którym rozgrywa się akcja. A zatem:
nache pisze:dysponowali tylko 18 hektarami.
Skąd wówczas system metryczny? Włóki, łany, zagony, ewentualnie morgi, ale na pewno nie hektary. Owszem, takie przeliczenia stosuje się obecnie do badań porównawczych, al Ty nie piszesz artykułu naukowego.
nache pisze:Dopiero, kiedy wybrała się w pełną wyrzeczeń i znoju pielgrzymkę na Jasną Górę, Najświętsza Bogurodzica zlitowała się nad jej losem.
Możliwe byłoby dopiero w XV wieku.
nache pisze:Codziennie odmawiam różaniec i 3 zdrowaśki.
Różaniec składa się właśnie ze zdrowasiek - do 150 w pełnej wersji. Ale powstał dopiero pod koniec średniowiecza, najwcześniejsze bractwa różańcowe to XV wiek.

Jeśli chodzi o splot wierzeń pogańskich i chrześcijańskich, to tu najlepszym źródłem dla tego okresu byłby Katalog magii Rudolfa - rzeczywiście daje wgląd w to, jakie praktyki wówczas (w XIII w., na Śląsku) stosowano szukając pomocy w różnych sprawach życiowych. Zaklęcia merseburskie to inna kategoria tekstów. To nie jest kultura chłopska.

I jeszcze parę szczegółów:
nache pisze:Jej mąż parał się wyrębem i polowaniem, dlatego musiał osiedlić się właściwie na skraju bagniska. Wolał samotne przechadzki z psami w otoczeniu dzikiej przyrody niż przesiadywanie w chacie. Kiedy wracał, czasem nawet po kilku dniach traperki,
Wyrębem nikt się nie para w pojedynkę, to jest praca (sezonowa zresztą) dla dobrze zorganizowanych grup drwali, którzy często zakładali własne osady. To już prędzej jakiś samotny myśliwy osiądzie gdzieś w leśnej głuszy. Ale: traperka to jednak zupełnie inny krąg skojarzeń, i chronologicznych, i kulturowych. Podobnie zresztą, jak samotne przechadzki z psami, co jest rozrywką zamożnych dżentelmenów.
nache pisze:jeśli ją jeszcze kiedy spotkasz, przepędź jak najszybciej, bo będzie cię obserwowała i jeszcze cichcem ukradnie ci dzieciątko.
Dwie kobiety spotkały się na ścieżce, w miejscu dostępnym dla wszystkich. Skądże więc to przepędź jak najszybciej? Z publicznej drogi? Przecież ta ruda nie zaczepiła Dory. I dlaczego akuszerka, słysząc o kobiecie ciężarnej, przypuszcza, że tamta chciałaby ukraść dziecko innej kobiecie? Żeby mieć od razu dwójkę?
Ja rozumiem, że miejscowi mogą mieć różne wyobrażenia w związku z obcymi, ale takie przypuszczenia należy poprzeć jakimiś opowieściami, plotkami choćby, że gdzieś, kiedyś po przybyciu tych obcych zaczęły ginąć dzieci... Teraz bowiem cała ta alarmistyczna trwoga jest zawieszona w próżni.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

11
Czytając Twój tekst zastanawiałam się, czy to na pewno ma być powieść osadzona w realiach średniowiecza, czy może fantasy, w której odniesienia historyczne są jedynie punktem wyjścia do stworzenia świata odrębnego, mającego tylko pewne ogólne cechy rzeczywistości "średniowiecznej", a właściwie feudalnej (tak robi np. ze świetnym skutkiem Anna Brzezińska). W pierwszym przypadku musisz jednak zadbać o realia. Podajesz rok 1000 jako czas, w którym rozgrywa się akcja
Dobre pytanie. Właściwie chciałam spróbować (bo nie za dobrze znam się na pisaniu) sprawić w tej książce wrażenie, żeby pogańskie wierzenia osób mieszkających na danych terenach mogły wydawać się prawdziwe, a z drugiej strony jednak nie były poparte jednoznacznymi dowodami. Wpadłam na ten pomysł dlatego, że kiedyś uzmysłowiono mi jak czuł się taki Germanin/Słowianin, kiedy nie rozumiał, co się wokół niego dzieje. Wtedy sama burza z piorunami musiała być znakiem od bogów. I to jakich bogów! Tak czy owak potrzebne mi było jakieś tło historyczne, bo w całkiem wymyślonym świecie to by chyba tak nie zadziałało, jak bym chciała. Najpierw myślałam o tym, żeby umiejscowić akcję na terenach centralnej Polski w czasach jeszcze przed średniowieczem, albo dopiero we wczesnym średniowieczu, jednak jak się okazało, mimo ogólnego pojęcia na temat życia i kultury Słowian, zabrakło mi wiedzy, żeby to pociągnąć. A że mam pisać pracę dotyczącą osadnictwa Niemieckiego, stwierdziłam, że to by mi odpowiadało, a przy okazji opisałabym ciekawy pod względem historycznym okres. Tak też chciałam przy okazji jakoś odzwierciedlić, jak wyglądało życie tamtych ludzi.
Skąd wówczas system metryczny? Włóki, łany, zagony, ewentualnie morgi, ale na pewno nie hektary. Owszem, takie przeliczenia stosuje się obecnie do badań porównawczych, al Ty nie piszesz artykułu naukowego.


Słuszna uwaga ^^ Nawet mi to nie przeszło przez myśl.
Jeśli chodzi o splot wierzeń pogańskich i chrześcijańskich, to tu najlepszym źródłem dla tego okresu byłby Katalog magii Rudolfa - rzeczywiście daje wgląd w to, jakie praktyki wówczas (w XIII w., na Śląsku) stosowano szukając pomocy w różnych sprawach życiowych. Zaklęcia merseburskie to inna kategoria tekstów. To nie jest kultura chłopska.
Dzięki za podpowiedź, koniecznie zajrzę :)
nache
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron