Oh, Caroll.
Kiedyś Neil Sedaka śpiewał taką piosenkę.
„...tho' you treat me cruel
You hurt me
and you made me cry...”
Zawsze jest jakaś myśl.
To BARDZO odważne stwierdzenie... Nie zawsze. A może to ja miałem takie szczęście? Nie chodzi nawet o weryfikowane tutaj opowiadania, bo często są tylko fragmentem jakiegoś pomysłu, ale zdarzyło mi się ostatnio przeczytać parę kryminałów i fantastyki gdzie nie było nic, co można by tak nazwać. Coraz bardziej przebiegły i wymyślny psychopata dokonujący seryjnych morderstw coraz bardziej niewinnych dzieci z coraz dziwniejszego powodu. Raz samotna pani detektyw z nadwagą w trakcie zachodzi w ciąże z kolegą z pracy. Raz żonaty detektyw się rozwodzi. Ale z niczego to nie wynika. Nie ma związków przyczynowo-skutkowych. Czytało się to jak serię artykułów w gazecie. Na jednej stronie polityk przyjechał z wizytą, na drugiej przepis na zupę z dyni, na trzeciej ktoś gdzieś pobiegł i kogoś pobił. Mogło chodzić o rekord, ale nie jestem pewien. A nie są to takie znowu wyjątki.
Mówisz o generalnych trendach czy o swoich własnych trudnościach warsztatowych?
Nie wiem, co sugerujesz i może lepiej tak to zostawię
Mam cały czas problem z uchwyceniem co jest głównym zagadnieniem tego wątku. O co chodzi? O ćwiczenie w stosowaniu "złotego środka"?
Zauważyłem, że nie rozumiesz. Nie przejmuj się tym. Może masz to już w małym palcu i jesteś ponad tym. Albo wprost przeciwnie. Może nie ma konieczności, żebyś wszystko rozumiała. Ja jak nie rozumiem tego co czytam to odkładam na inny czas i czytam coś innego. Albo idę na spacer. Żadnego przymusu, są w życiu przyjemniejsze rzeczy.
Grimzon: Wyrażanie własnych przemyśleń to jedno, a wbijanie szpilek innym to co innego. Dyskusja polega na rozmowie o argumentach, a nie o ludziach, którzy je przedstawiają. Tak jak ty chcesz żeby w tekstach były głębsze myśli tak samo ja nie chcę widzieć ataków na uczestników dyskusji w postach. Nie zastosowanie się do tej uwagi będzie grozić upomnieniami.
Nie chodzi o żaden złoty środek. To tak jakby się zastanawiać czy w samochodzie ważniejsze są koła, czy kierownica. Podałem parę przykładów we wcześniejszych postach tego jak przesłanie zostało wplecione w fabułę i opiera się na mocnych punktach historii, a nie łopatologicznie podanym przez autora jednym zdaniu na zakończenie.
Ale dodam jeszcze jeden przykład. Zbliżony do proponowanego ćwiczenia.
Scenariusz:
Akcja dzieje się w krainie, która ma koniecznie w nazwie przynajmniej jedną literkę V i co najmniej jeden zbitek „ea” lub „ea”. Żyją tam ludzie, elfy i co najmniej dwie nowe rasy, których jeszcze nikt nigdy nie wymyślił. Najlepiej, żeby też w nazwie miały jakieś literki V, a jedna może nawet tak trochę rewolucyjnie z jeden X. Góra dwa. Trzy to już byłoby chyba za dużo. Poziom rozwoju cywilizacyjnego zbliżony do późnego europejskiego średniowiecza. Dopuszcza się istnienie magii.
Dochodzi do konfliktu między dwoma państwami. To trochę mniejsze i słabsze zostaje napadnięte przez trochę większe i silniejsze. Władca stwierdza, że w regularnej wojnie nie ma szans wygrać. Wybiera więc sprytnego wojownika i wysyła go z misją zlikwidowania władcy wrogiego państwa. Wojownik rusza z misją...
Propozycje rozwinięcia akcji i myśli jaką chce się za jej pomocą przekazać:
Wariant 1.
Wojownikiem zostaje skazaniec, którego czekała śmierć. Albo wykona rozkaz, albo zginie. Nadworny mag rzuca na niego zaklęcie obroży, które spowoduję, że umrze jeśli nie wykona misji w ciągu miesiąca. Wojownik rusza do boju. Nie cofa się przed niczym bo taka jest jego natura. Podrzyna gardła brzemiennym kobietom aby uzyskać informacje o drodze, gwałci najmłodsze owieczki w stadzie, żeby się dowiedzieć, którędy chodzą patrole. Na koniec bestialsko morduje stado różowych, pluszowych króliczków kicających po łące pod zamkiem wrogiego władcy, żeby się dowiedzieć gdzie jest tajne wejście. Na koniec morduje władcę i wraca do swoich. Ci zabijają go jako niewygodnego świadka.
Przesłanie: Polityka to syf, w którym cel uświęca środki.
Wariant 2.
Wojownik jest przesiąknięty patriotyczna miłością do swojego kraju. W nocy przez sen recytuje przysięgę wojskową albo śpiewa hymn państwowy. Z animuszem rusza na terytorium wroga. Widząc dziejącą się po drodze niegodziwość ratuje z opresji przedstawiciela jednej z tych dwóch ras z literką V w nazwie. Okazuje się, że to weteran wrogiego wojska. Nieczynny zawodowo z powodu ran odniesionych w walce w innej wojnie. W dodatku jest przedstawicielem rasy traktowanej przez większość ludzi jako niedorozwiniętą umysłowo. Jest więc mimo swojej bohaterskiej przeszłości prześladowany z powodu drobnej niepełnosprawności i na tle rasowym. Wojownik współczuje mu szczerze. Szybko się zaprzyjaźniają. Szczęśliwie okazuje się, że idą w tym samym kierunku. Po drodze wspólnie walczą z niegodziwościami, których podczas stanu wojny nie brakuje. A to poderżną gardła zdziczałym żołnierzom gwałcącym owieczki, a to rozprują bebechy niegodziwemu dowódcy, który grabi swój lud wykorzystując zawieruchę wojenną, a to powieszą rozwydrzonego nastolatka, który dusił na łące kicające różowe, pluszowe króliczki. To wspólne działanie jednoczy ich tak bardzo, że w wybuchu namiętności spędzają ze sobą gorącą, tętniącą emocją noc i ślubują sobie miłość po wsze czasy. W dalszej drodze wojownik zmuszony jest jednak wyjawić prawdziwy cel swojej misji. Jego towarzysz weteran jest początkowo zdruzgotany. Ostatecznie jednak rozumie, że jego władca to tyran i despota, który gnębi swoich poddanych. Postanawia pomóc wojownikowi. Zdradza mu tajne wejście do zamku i razem dokonują mordu nad złym królem, który jest brudny, stary, pomarszczony i ma kurzajkę na nosie. Wojna się kończy. Weteran zostaje nowym sprawiedliwym władcą swojej krainy, a Wojownik bohaterem swojej. Świeci słońce, kwitną kwiaty, a różowe króliczki kicają po łące. W stojącej obok kopce siana połączeni z naturą Wojownik i Weteran oddają się aktowi miłosnemu, na który nagle naszła ich ochota.
Przesłanie: Prawdziwa miłość zwycięży wszystko. Sprawiedliwość zawsze triumfuje.
Wariant 3.
Wojownik to stary, zaprawiony w bojach komandos. Ranny podczas niejednej misji. Kończył sukcesem niemal niemożliwe misje. Dostaje do pomocy dwóch żołnierzy. Jest niesamowicie skuteczny i przebiegły. Przebiera się za młodą owieczkę i uwodzi kaprala wrogiej armii, żeby dostać się na teren wroga. Udaje brzemienna kobietę, aby dowiedzieć się, którędy do zamku nieprzyjacielskiego władcy. Kiedy nie ma innego wyjścia bez emocji morduje różowego, pluszowego króliczka, żeby dowiedzieć się gdzie jest tajne wejście do zamku. We wszystkim pomagają mu bezwzględnie dwaj towarzysze. Ale czasem zachowują się podejrzanie. Szepczą między sobą skrycie, nie chcą powiedzieć z jakiego pochodzą oddziału. Słabo posługują się bronią białą, ale zawsze jakoś udaje się im wychodzić zwycięsko z pojedynków. W dodatku po drodze zauważają, że większość wlak ma maiejsce na terytorium wroga, a nie ich biednego napadniętego państwa. Na drzewach też zazwyczaj wiszą trupy wrogiej armii. Kiedy w końcu dostają się do komnaty wrogiego władcy ten demaskuje ich jako młodych magów. Okazuje się, że to nie duże państwo napadło na małe tylko małe napadło na duże. Nie chodzi o wolność tylko o złoża magicznej rudy, które znajdują się na terenach przygranicznych. Wszystko jest spiskiem magów, którzy toczą między sobą swoją brudną wojnę, a giną niewinni. A bohater jest tylko marionetką, która ma być zlikwidowana po wykonaniu misji. Wojownik wykorzystując fortel z lustrem odbijającym zaklęcia szlachtuje bestialsko niedobrych magów. Daruje życie wrogiemu władcy i mając serdecznie wszystko w... gdzieś rusza w siną dal.
Przesłanie: Polityka to syf, a politycy to marionetki w rękach karteli finansowych.
Wersja alternatywna.
Wojownik rusza wymordować bestialsko złych magów. Do pomocy zabiera pluszowego, różowego króliczka, któremu niedawno udusił ojca. Żal mu sierotki. Postanawia wyszkolić go na równego sobie. Jest od razu materiał na kontynuację.
Przesłanie: Polityka to syf, a politycy to marionetki. Ktoś w końcu musi z tym zrobić porządek. Ale żeby się udało musimy się zjednoczyć.
Chodzi o to, żeby w akcję była wpleciona jakaś myśl. Niekoniecznie głęboka i ponadczasowa. Ale pokazana w miarę wyraziście w przynajmniej części kluczowych wydarzeń, a nie obok nich, albo (co gorsze) wcale.
PS.
Przez Ciebie straciłem przerwę śniadaniową. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna;)