"Zmienny nurt" [fantasy] - fragment

1
-Nitejczycy powinni poradzić sobie z zagonem. Nawet jeśli nie, to ich pleców strzeże Gryfon i jego kawaleria.
-Generale. To absurd.
Vestrit zwrócił się do przełożonego, powoli wymawiając poszczególne słowa.
-Tak myślisz? - zmarszczył brwi oparty o niski stół mężczyzna. Cień tworzony za pośrednictwem świecy ujawniał nierówności na jego pomarszczonej twarzy. - Więc może damy szansę chłopakom Szachoły? Ci na pewno pola nie ustąpią.
-Nie ustąpią, ale...
-Ale?
Adiutant nie wytrzymał.
-Skąd do cholery pomysł, że przyskrzynimy ich na takim zadupiu?
-Grzeczniej.
-Przepraszam, generale Maelcho, ale...
-Wystarczy... Bystra u ujścia? - zawiesił głos i spojrzał w oczy podwładnego, oczekując reakcji. Vestrit skłonił się służalczo. Generał powtórzył. Wreszcie zrozumiał.
-Nie do sforsowania. - padła pośpieszna odpowiedź. -Wiry znoszą na pełne morze.
-Welgard?
-Posiadłości magów, ziemia niczyja.
-Z tym bym się kłócił... Nieważne, ciągnij dalej.
-Jeśli przekroczą w tym miejscu Bystrą, czarodzieje zza rzeki z pewnością nie będą się temu przyglądać.
-Racja. Pasieka?
-Trzy fortyfikacje - Pontar, Nity i Stroburg. Nawet odcięte od świata wytrzymają do wiosny. O ile nie dłużej.
Starszy mężczyzna przygarbił się, opierając głowę o skromny, szary kaftan. Bujne włosy przesłoniły jego oczy, niebezpiecznie zbliżając się do tańczącego płomienia. Wyglądał, jakby zasnął, przytłoczony ciężarem siedemnastotysięcznej armii oddanej pod jego pieczę.
-Vestrit. - odezwał się po długiej przerwie. - Z tych trzech punktów... Gdzie byś uderzył?
Oficer żachnął się. Wyprostował się z impetem, uderzając przy tym o niski sufit. Impulsywnie dźgnął rozpostartą przed nimi mapę i obrysował palcem nurt Bystrej.
-Trzech? Potrafię wskazać ich pięćdziesiąt.
-Nie wątpię. - odparł Maelcho z niezmąconym spokojem - Odpowiedz na pytanie.
Cisza. Przez długi czas cisza. W końcu, adiutant ustąpił.
-Nie zostawia mi pan dużego wyboru. Spór z Kolegium to zły pomysł, Welgard nie wchodzi w rachubę. Przeprawiłbym dla niepoznaki kilka oddziałów przy morzu - sądzę że fallwerscy czarodzieje poradziliby sobie z tym zadaniem. W tym czasie, korzystając z zamieszania zorganizowałbym przyczółek na Pasiece, blokując Nity i Stroburg.
-I narażając się na bitwę, mając za plecami rzekę. Nawet jeśli ją wygrasz - szturmem tych twierdz nie weźmiesz. Myślisz, że oblężenie wytrzyma do wiosny?
-Nie, nie wytrzyma - odparł zirytowany Vestrit, ściskając pas zdobiony trzema złamanymi włóczniami. - To nie ma szans powodzenia.
-Po kilku tygodniach wypady z gęstych lasów Pasieki całkowicie rozbiłyby wyprawę. O ile ta przekroczyłaby rzekę.
Świeca zamigotała i zgasła. Jest ostro po północy - uświadomił sobie Vestrit. Spojrzał na przepełnione mocą oczy generała. Pomyślał, że kwestionowanie jego planów nie było dobrym pomysłem. Ten, ignorując mrok, ciągnął dalej.
-Uderzenie u ujścia nie ma szans powodzenia. Magowie, owszem, mogą przetransportować przez rzekę niewielki oddział ale nic ponadto. A taki burdel trudno utrzymać w tajemnicy. Nie sądzę, żeby znająca się na rzeczy osoba - bo za taką się uważam - wzięła to na poważnie. I dalej pozostaje problem trzech twierdz. Szturmem ich nie weźmiesz. Głodem też nie.
-Tak? - Vestrit był zmęczony. - Więc co jest kluczem w tej układance?
-Lasy. Gęste lasy, którymi Fallwerowie niepostrzeżenie przeprowadzą konnicę. Bystrą przekroczy znacznie większa armia - ale szybko ustąpi nam pola i wycofa się za bród, unikając niepotrzebnych strat.
-Ale nie cała. - dopowiedział machinalnie rozmówca.
-Zagon nie ruszy wgłąb kraju - nawet jeśli nie uda się nam ich powstrzymać, wkrótce odczują brak zaopatrzenia. Teraz rozumiesz?
-Ominą nasz front i zaczną poruszać się wzdłuż linii, grabiąc nasze zapasy i przygotowując grunt pod właściwe uderzenie!
-Doskonale. A już zastanawiałem się, kto cię tutaj przysłał.
-Ale... Czemu akurat tutaj, w cieniu tych trzech fortów? Czemu nie na południu, gdzie dużo łatwiej uniknąć naszych chorągwi?
-Bo tylko skończony idiota uderza tam, gdzie się go spodziewają. A Malcolm Vosser zdecydowanie idiotą nie jest. Zapalisz tą świecę, czy może mam posłać po służbę?
Ostatnio zmieniony sob 12 maja 2012, 12:36 przez FFX, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Zobaczmy.
FFX pisze:-Generale. To absurd.
Vestrit zwrócił się do przełożonego, powoli wymawiając poszczególne słowa.
Sposób,w jaki to napisano sugeruje, że opis sposobu mówienia dotyczy kwestii następnej a nie poprzedzającej. Napisałby raczej, że Vestrit mówił a nie zwrócił się.
-Tak myślisz? - zmarszczył brwi oparty o niski stół mężczyzna.
Sięgnąć trzeba do zasad pisania dialogów i wtrąceń w dialogach. Z małej litery wtrącenie się pisze w kilku przypadkach, w tym nie.
Cień tworzony za pośrednictwem świecy ujawniał nierówności na jego pomarszczonej twarzy.
Przekombinowane i mętne.
-Wystarczy... Bystra u ujścia? - zawiesił głos i spojrzał w oczy podwładnego, oczekując reakcji. Vestrit skłonił się służalczo. Generał powtórzył. Wreszcie zrozumiał.
Kto zawiesił głos? Kto wreszcie zrozumiał?
I jeszcze, od drugiego zdania (od Vestrit) wywaliłbym z wtrącenia dialogowego do nowego akapitu.
-Nie do sforsowania. - padła pośpieszna odpowiedź.
Znów - powinno być z wielkiej litery. Kropka na końcu dialogu powinna być wyznacznikiem.
-Jeśli przekroczą w tym miejscu Bystrą, czarodzieje zza rzeki z pewnością nie będą się temu przyglądać.
Zapomniałeś dodać, że bezczynnie.
Starszy mężczyzna przygarbił się, opierając głowę o skromny, szary kaftan.
Trudno mi wyobrazić sobie, że człowiek opiera głowę o część ubioru górnej części ciała przygarbiając się.
Wyglądał, jakby zasnął, przytłoczony ciężarem siedemnastotysięcznej armii oddanej pod jego pieczę.
Przenośna jest mętna. Człowiek przytłoczony ciężarem metaforycznej odpowiedzialności nad wielką armią nie ma zwyczaju zasypiać.
-Vestrit. - odezwał się po długiej przerwie.
A tu wtrącenie dobrze z małej litery, za to kropka w dialogu do wyrzucenia.
- Z tych trzech punktów... Gdzie byś uderzył?
Nie mówię że nie można. Można, po wielokropku ciąg dalszy może być zarównoz wielkiej jak i z małej litery. Wszystko zależy od funkcji wielokropka. Jeśli wyobrazamy go sobie jako urwanie wypowiedzi, w taki sposób, że mówiący porzuca wątek i zaczyna coś zupełnie nowego, to wielokropek ma funkcję kropki i nastepne zdanie z wielkie. Zaś jeśli ma to być przerwa, zawieszenie głosu dla podkreślenia wagi słów, to jest to raczej funkcja przecinka, średnika lub pauzy i ciąg dalszy winien być z małej. IMHO, tak własnie powinno być tutaj.
-Nie wątpię. - odparł Maelcho z niezmąconym spokojem - Odpowiedz na pytanie.
Znów zasady pisania dialogów. Po pierwszym dialogu bez kropki, potem wtrącenie dobrze, z małej litery ale na jego końcu brakuje kropki.
Jest ostro po północy - uświadomił sobie Vestrit.
Nie, nie pasuje. Mocno, grubo - są lepsze słowa.
Spojrzał na przepełnione mocą oczy generała.
Niby dobrze, ale przepełnione nie oznacza, ze czegoś jest dużo i jest to wyraxnie widoczne, tylko że jest za dużo i aż się, metaforycznie, wylewa. Na pewno to chciałeś powiedzieć, FFX?
Jest ostro po północy - uświadomił sobie Vestrit. Spojrzał na przepełnione mocą oczy generała. Pomyślał, że kwestionowanie jego planów nie było dobrym pomysłem. Ten, ignorując mrok, ciągnął dalej.
Pogubiłeś podmioty. Vestrit myślał. Vestrit spojrzał. Vestrit uznał, że kwestionowanie jego planów to zły pomysł (a przecież to plany generała). I wreszcie pomysł (bo już nie Vestrit i na pewno nie generał) ciągnął dalej ignorując mrok. Tyle wynika z tych zdań.
-Ale nie cała. - dopowiedział machinalnie rozmówca.
Znów zbędna kropka w dialogu.
-Zagon nie ruszy wgłąb kraju - nawet jeśli nie uda się nam ich powstrzymać, wkrótce odczują brak zaopatrzenia. Teraz rozumiesz?
A tu się czepię merytorycznie. Zagon to coś, co nie potrzebuje zaopatrzenia, po to idzie na tyły by siać zamęt. I zaopatruje się na tych tyłach bez problemu.
-Doskonale. A już zastanawiałem się, kto cię tutaj przysłał.
Mętnie. Generał nie zastanawia się, kto przysłał Vestrita, tylko czy Vestrit jest tu właściwa osobą, czy nie jest za głupi. Kto cię tu przysłał - to jest zbyt potoczne, nazbyt kolokwialne. Rzec raczej należy: zastanawiałem się, co tutaj robisz. A poza tym - adiutanta generał sobie wybiera sam, nikt mu go nie narzuca. Co tym bardziej sprawia, że kwestia jest mętna.

Tyle szczególarstwa. Trochę przecinków by się tez znalazło.
Co do całości, trudno się wypowiadać, bo to fragment. Całej koncepcji nie znam, mam tylko rozmowę w trakcie planowania. Wniosek mogę wyciągnąć co najwyżej jeden, jeśli to ma być opowiadanie (a nie powieść) to rozmowa ta może być nazbyt długa.
Osobną kwestią jest merytoryczna treść tego o czym rozmawiają. Mnie to prawdę mówiąc nie przekonuje, nie mam przed oczami mapy ani rozstawienia wojsk i całość sprawia wrażenie naciągania. Ale to jest wrażenie fragmentu, więc... nic wielkiego.
I tyle.

Re: "Zmienny nurt" [fantasy] - fragment

3
Już moje trzecie podejście do skomentowania tego tekstu. Może tym razem moje małe kochanie mi pozwoli dokończyć.

FFX pisze: Adiutant nie wytrzymał.
-Skąd do cholery pomysł, że przyskrzynimy ich na takim zadupiu?
-Grzeczniej.
-Przepraszam, generale Maelcho, ale...
Zabrzmiało jak strofowanie przedszkolaka. Nie znam się może na armiach fantastycznych, ale małe co nieco wiem o tej naszej. Wystarczy jak czasem męża posłucham jak klnie przez telefon rozmawiając z kimś z pracy. Kiedyś się spytałam dlaczego tak przeklina, powiedział, że inaczej go nie zrozumieją.
FFX pisze: -Wystarczy... Bystra u ujścia? - zawiesił głos i spojrzał w oczy podwładnego, oczekując reakcji. Vestrit skłonił się służalczo. Generał powtórzył. Wreszcie zrozumiał.
-Nie do sforsowania. - padła pośpieszna odpowiedź. -Wiry znoszą na pełne morze.
Przyznam, że nie rozumiem do końca jaki cel ma nadawanie nazw potocznych jako nazwy własne. Bystra rzeka, Pasieka jako las. Prędzej czy później może Cię to zblokować przy szukaniu odpowiedniego określenia, gdzie będzie jedynie pasować dla przykładu: Bystra była zbyt bystra.
FFX pisze: -Welgard?
-Posiadłości magów, ziemia niczyja.
-Z tym bym się kłócił... Nieważne, ciągnij dalej.
-Jeśli przekroczą w tym miejscu Bystrą, czarodzieje zza rzeki z pewnością nie będą się temu przyglądać.
Zaprzeczasz sam sobie. Skoro są to posiadłości magów, nie mogą być ziemią niczyją, co sam zaraz potwierdzasz w kolejnym zdaniu.
FFX pisze: -Vestrit. - odezwał się po długiej przerwie. - Z tych trzech punktów... Gdzie byś uderzył?
Oficer żachnął się. Wyprostował się z impetem, uderzając przy tym o niski sufit. Impulsywnie dźgnął rozpostartą przed nimi mapę i obrysował palcem nurt Bystrej.
-Trzech? Potrafię wskazać ich pięćdziesiąt.
-Nie wątpię. - odparł Maelcho z niezmąconym spokojem - Odpowiedz na pytanie.
Cisza. Przez długi czas cisza. W końcu, adiutant ustąpił.
Przed czym ustąpił adiutant? No i dlaczego nie odpowiedział na pytanie, skoro raz, że o to tu chodzi w naradzie, a dwa - miał pięćdziesiąt takich miejsc do wskazania. Powinien przykładami rzucać, pokazać na mapie, a on po prostu ustąpił, jakby między sobą toczyli wojenkę, i zrezygnowany podał swoje propozycje.

FFX pisze: -Tak? - Vestrit był zmęczony. - Więc co jest kluczem w tej układance?
-Lasy. Gęste lasy, którymi Fallwerowie niepostrzeżenie przeprowadzą konnicę. Bystrą przekroczy znacznie większa armia - ale szybko ustąpi nam pola i wycofa się za bród, unikając niepotrzebnych strat.
Wybacz, ale za nic nie potrafię wyobrazić sobie konnicy niepostrzeżenie jadącej przez gęste lasy. Przecież utkną zanim na dobre wjadą do tego lasu. Konnica kojarzy mi się od razu z ciężką jazdą konną, rycerzami w ciężkich zbrojach, którzy po prostu zwykli tratować wrogów siłą rozpędu i samą masą. Nie da się jej niespostrzeżenie przeprowadzić przez las.
Druga sprawa - każesz armii przekraczać rzekę (domyślam się, że nie w najgłębszym jej miejscu, tylko najpłytszym), która zaraz potem ma się wycofać tą samą drogą, czyli przez bród. Abym nie była gołosłowna: Bród – płytszy odcinek koryta rzecznego, często o twardszym podłożu i spokojniejszym nurcie, umożliwiający przy niskich i średnich stanach wody przekroczenie rzeki – piesze lub kołowe, bez użycia mostu czy łodzi.
Nie jest możliwe przekroczenie wielkiej armii tam i nazad ot tak sobie. Poza tym to strata czasu.
FFX pisze: Zapalisz tą świecę, czy może mam posłać po służbę?
Niech pośle po służbę, a adiutanta zwolni.

Ogólne wrażenia: przemęczony generał, który przed (decydującą?) walką naradza się z adiutantem, który w dodatku ciężko myśli, zamiast zwołać dowódców z pola walki i z nimi się naradzić, jako że właśnie oni będą na pierwszej linii walki. Poza tym sądzę, że powinni mieć też doświadczenie jak i rozeznanie w terenie. Moim zdaniem przegrają, a przynajmniej powinni przegrać. Dlaczego? Bo albo utkną w lesie, albo na rzece, nie wiedząc w którą stronę iść.

A, i jeszcze jedna rzecz na koniec. Po pauzie w dialogu powinna być spacja, a w tekście panuje wielka miłość wyrazów do pauz, zwłaszcza na początku dialogów.

4
Ciężko odnieść się do tego tekstu jeżeli chodzi o militaria bo sam tekst jest pod tym względem bardzo okrojony.

Nie wiemy:
- kto walczy z kim i jakie są konkretne cechy tych armii
- jaki jest poziom technologiczny i jak działa magia
- pod hasłem "konnica" ciężko się czegoś domyśleć, czy to jazda ciężka, lekka. Nie wiemy też jaka jest jej funkcja - jazda kopijnicza, wsparcie, mobilne jednostki strzelnicze.
- jaki jest cel przeprowadzania tej konnicy przez las.
- Jaki jest teren walki - jest las, jest rzeka ale właściwie co to ma wspólnego z tym z kim mają walczyć.
- jest mowa o jakimś oblężeniu i twierdzach - ale tylko wspomniane.

Podsumowując za dużo kombinacji za mało informacji. Ot rozmowa generała z adiutantem o szczegółach, które czytelnikowi nic nie mówią.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

5
Cień tworzony za pośrednictwem świecy ujawniał nierówności na jego pomarszczonej twarzy.
A po prostu w świetle świecy zmarszczki na twarzy były lepiej widoczne.
Bujne włosy przesłoniły jego oczy, niebezpiecznie zbliżając się do tańczącego płomienia.
Bujne włosy opadły na twarz, niebezpiecznie...
Spojrzał na przepełnione mocą oczy generała.
A jak widział owe oczy przepełnione mocą, skoro świeca zgasła?

Inne błędy już ci wytknięto.

Ciężko komentować taki fragment. Dialog, bez żadnych opisów. Żołnierze planują atak na coś, ale dokładnie o co chodzi nie wiem. Być może dialog jest przydługi, ale znowu trudno ocenić mając tylko ten urywek.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron