Właściwie ta historia miała być częścią czegoś dłuższego, ale niestety nic nie wyszło. To jest znacznie młodsze od tego, co wam wcześniej pokazywałam i tu już wprowadzałam wasze rady w życie.
"Wilczy lord"
___ Lidron oparł się o szorstką drewnianą palisadę, otaczającą niewielką wioskę. Otulił się mocniej okrywającym mu ramiona wilczym futrem i ostrożnie się wychylił. Chwilę rozglądał się, sprawdzając, czy nie groziło mu w tym miejscu jakieś niebezpieczeństwo. Nie widział niczego podejrzanego. Uliczka była cicha i spokojna, a ludzie mieszkający w miasteczku nie zwracali na niego nawet najmniejszej uwagi.
___ Odwrócił się w stronę niewielkiej watahy wilków, która skrywała się w gąszczu pobliskich krzaków. Wykonał krótki gest i przekroczył próg miasteczka. Szedł ostrożnie mijając drewniane i kamienne budynki. Cały czas rozglądał się nerwowo w obawie, że z jakieś uliczki wyłoni się któryś z nirveadów. Mężczyźnie niezbyt uśmiechała się myśl, że mógł się na nich natknąć, choć zbyt dobrze wiedział, że do walki tak czy inaczej musiało dojść. Na szczęście, nie zauważył żadnego przedstawiciela tej rasy, tylko załatwiających swoje sprawy ludzi. Jednak domyślał, że byli gdzieś blisko i wiedział, że prędzej czy później znajdzie ich. Lidron został wcześniej poinformowany przez jednego z kompanów, że nirveadzi otrzymali zadanie do wykonanie w tym miasteczku.
___ Lidron spojrzał kątem oka w stronę drepczących za nim wilków. Wielkie, szare bestię szły ostrożnie i nie dawały się nikomu zauważyć. Tylko on je dostrzegał. Pokiwał głową jakby z aprobatą i skręcił w wąską uliczkę. Była bardzo nieprzyjemna, a z dziur w popękanych budynkach wychodziły szczury, szukające jedzenia. Lidron wzdrygnął się, gdy z góry dobiegło go donośne miauczenie przycupniętych na dachach kotów, które z głodem w oczach patrzyły na przemykające po ziemi gryzonie. Mężczyzna z ogromną ulgą opuścił uliczkę.
___ Zatrzymał się przed niewielkim drewnianym budynkiem. Drzwi były wyważone, a ze środka dochodziły krzyki i błagalne zawodzenie. Bezowocne prośby. Potem wszystko umilkło nagle i zapadła głucha, niepokojąca cisza. Lidron ukrył się z powrotem w uliczce i czekał na rozwój sytuacji. Z domostwa wyszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Poprawił pas podtrzymujący spodnie, na którym kołysał się miecz w prostej pochwie. Odgarnął z twarzy rude włosy, które najwyraźniej zaczęły mu drażnić skórę. Wtedy Lidron zdołał ujrzeć spiczaste zakończenie ucha nieznajomego. Na jego twarz momentalnie wypłynął kwaśny uśmiech.
___ Nirvead – przemknęło mu przez głowę. Z rosnącym napięciem wpatrywał się z uwagą w twarz wroga. – Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał stanąć z jednym z nich do walki.
___ Nirveadzi odznaczali się znacznie wyższym od ludzi wzrostem. Mieli nadzwyczaj wyczulone zmysły. Zaskoczenie ich podczas walki graniczyło z niebywałym szczęściem. Ta groźna niebezpieczna rasa opanowała magię do perfekcji, szczególnie czarną magię, którą z rozkoszą używali w służbie Morgdornowi. Przerastali ludzi również siłą fizyczną. Bardzo trudno było ich zabić. Lindron wiedział o tym doskonale. Był świadom, że za każdą, nawet najmniejszą nieostrożność podczas walki z nirveadem, mógł zapłacić najwyższą cenę. Spojrzał w stronę przycupniętej za nim watahy wilków, która w ciszy oczekiwała na polecenia pana. Niektóre z nich zaczęły warczeć i szczerzyć kły na stojącego pod budynkiem mężczyznę. Lidron zmierzył je gniewnym spojrzeniem.
___ - Siedźcie tak jak siedzicie – przekazał im cichym warkotliwym językiem.
___ Bestię natychmiast uciszyły się. Mężczyzna spojrzał z powrotem na nirveada. Wiedział, że gdyby nie potrafił rozumieć mowy wilków nie zdołałby ich uspokoić i już dawno zostałby odkryty przez wroga. Miał tę umiejętność od dziecka i niemal zawsze pomagała mu wyjść z każdej sytuacji.
___ Tymczasem nirvead z powrotem odwrócił się w stronę domostwa.
___ - Weźcie dziecko, a resztę zabijcie i spalcie tę chałupę. To będzie nauczka dla pozostałych głupców, że nie warto przed naszym władcą ukrywać dzieci z magicznym talentem. No, już! Szybciej! Nie mamy czasu, by go bezsensownie trwonić!
___ Lindron zesztywniał, zagryzając jednocześnie dolną wargę niemal do krwi. Bezsilnie zacisnął obie dłonie w pięści. Zbyt dobrze wiedział, co się działo z istotami obdarzonymi nierozwiniętym jeszcze talentem magicznym, kiedy trafiają do twierdzy Morgdorna w Mirenof. Czarnoksiężnik wysysał z nich życie, by zwiększyć swoją moc. Dzięki temu pozostawał niepokonany i nadal mógł rządzić Kontynentem Ortaron. Wojownik wiedział doskonale, że nie mógł dopuścić do pojmania dziecka i zamordowania jego rodziny. Nie mógł już dłużej czekać. Z trudem panował nad emocjami, ale wiedział również, że musiał działać ostrożnie.
___ Drżącymi rękami wydobył z pod, okrytego wilczym futrem, skórzanego kaftana prosty, niewielki sztylet. Upewniwszy się, że przeciwnik nadal stoi odwrócony do niego plecami, ostrożnie się wychylił. Sprawnym ruchem wycelował broń w plecy nirveada, po czym szybko go rzucił. Broń nie chybiła celu. Ostrze zachłannie wbiło się w kolano przeciwnika, który z pełnym bólu krzykiem osunął się na ziemię. Z zadowoleniem wykonał prosty gest – doskonale zrozumiały dla watahy wilków. Bestie z głośnym powarkiwaniem pobiegły w stronę klęczącego nirveada. Lidron powoli odwrócił się plecami od tamtej sceny. Słyszał tylko rozdzierający krzyk wroga, odgłos rozszarpywanego ciała i donośne wycie wilków.
___ Wrzask dowódcy wybawił pozostałych dwóch nirveadów z domostwa. Miecze, które trzymali w pięści były splamione krwią. Widok stada wilków pastwiącym się nad zwłokami wyraźnie wprawiła ich w osłupienie. Na twarzach mężczyzn malowało się przerażenie. Zwierzęta warczały na nirveadów, ukazując ostre kły, a z pysków kapała szkarłatna krew wcześniejszej ofiary. Lindron wiedział, że to była idealna okazja na atak. Wyciągnął miecz z pochwy, która wisiała przy pasie owiniętym wokół bioder i podtrzymującym spodnie. Wyszedł z ukrycia. W drugiej dłoni mężczyzny powoli zaczęło się formować zaklęcie. Ruszył w stronę wrogów.
___ - Wilczy lord – wyszeptał jeden z nich. W głosie nirveada pobrzmiewało przerażenie. – Wiedziałem, że to ty i twoje bestie jesteście odpowiedzialni za śmierć Rildorna!
___ Lidron uśmiechnął się lekko. Przyzwyczaił się już do tytułu, który nadali mu wrogowie. Wypuścił ognisty pocisk w stronę pierwszego wroga, a drugiego zaatakował mieczem. Pierwszy z krzykiem bólu padł na ziemię pod siłą uderzenia zaklęcie. Nim zdołał wstać wilki rzuciły się na niego i przygniotły do ziemi własnym ciężarem. Nirvead czuł na twarzy gorący oddech wygłodniałych bestii. Wkrótce poczuł ostre, jak sztylety kły, wbijające się w ciało. Powietrze przeszył jego rozpaczliwy, pełen cierpienia wrzask.
___ Lidron uśmiechnął się z ulgą. Teraz mógł skupić się na walce z ostatnim nirveadem.
___ - Zostaliśmy sami, Ferionie! – zwrócił się do nirveada. W głosie lorda pobrzmiewał chłód. – Morgdorn nie dostanie tego dziecka…
___ - Nie ty o tym decydujesz, głupcze! – krzyknął mężczyzna. – Mój pan dostanie je, kiedy tylko cię zabiję.
___ Lidron nic już nie odpowiedział. Ruszył do ataku. Miecz pomknął na spotkanie z wrogim ostrzem. Starły się z głośnym szczękiem. Przez chwilę między nimi trwała mordercza wymiana ciosów. Była niezwykle wyrównana i żaden z przeciwników nie chciał okazać słabości. Wojownik w ostatniej chwili umknął przed ciosem przeciwnika, a następny pogardliwie sparował. Pchnął z całych sił sztychem miecza. Ostrze gładko weszło w miękkie gardło wroga. Nirvead momentalnie znieruchomiał, wpatrując się z niedowierzaniem na klingę. Kiedy Lidron wyrwał broń, z rany trysnęła krew. Mężczyzna zacisnął obie dłonie na szyi, próbując zatamować upływ krwi. Z ust wydobył się nieartykułowany dźwięk, karmazynowa maź wypłynęła na wargi nirveada. Osunął się na ziemię i, po chwili, znieruchomiał.
___ Lidron odetchnął z ulgą. Pochylił się, otarł miecz z krwi o odzież pokonanego wroga. Kiedy ostrze było już czyste, schował je do pochwy.
___ Miałem szczęście, że walczyłem ze słabszymi nirveadami. Z silniejszymi nie poszłoby tak łatwo. – stwierdził w myślach.
___ Wstał i skierował się w stronę domostwa. Wszedł do niewielkiej, całkiem zdemolowanej, drewnianej izby. Z sąsiedniego pomieszczenia dochodził płacz przerażonego i głodnego niemowlęcia. Na pokrytej krwią ziemi leżały dwa półnagie, okaleczone ciała pośród powywracanych mebli. Dzieło okrucieństwa nirveadów. Lidron podszedł bliżej i uklęknął nad ofiarami wroga. Byli to najpewniej rodzice tego dziecka. Zamknął kobiecie i mężczyźnie powieki, w milczeniu oddał im hołd. W bezsilnej wściekłości zmrużył powieki. Nienawidził, jak słudzy Morgdorna zabijali niewinnych tylko, dlatego, że ukrywano przyszłego maga. W z terroryzowanym przez tyrana kontynencie, dostęp do magii miał tylko on. Pozostali, którzy śmieliby sięgnąć po tę sztukę ginęli albo posłużyli czarnoksiężnikowi za źródło mocy. Takie było prawo, do którego grupa opornych nie potrafiła się dostosować i zażarcie z nim walczyła.
___ Po kilku minutach Lidron wstał. Płacz dziecka nasilał się z każdą chwilą. Podszedł do kolejnych wywarzonych drzwi, skąd dochodziło kwilenie malca. Po przekroczeniu progu, znalazł się w większym pokoju, który również został zdemolowany przez napastników. Nietknięta była tylko kołyska, w której leżało niemowlę. Wojownik delikatnie wziął je w ramiona i zaczął łagodnie uspokajać.
___ - Spokojnie – powiedział łagodnie. – Jesteś już bezpieczny. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
___ Chłopiec uspokoił się. Spojrzał na niego zaciekawionym wzrokiem orzechowych oczu, uśmiechnęło się. Lidron otulił malca własnym futrem, po czym opuścił pomieszczenie.
___ Po wyjściu z zdemolowanego domostwa, z ulgą odetchnął świeżym powietrzem. Teraz musiał ostrożnie opuścić wioskę, żeby nikt niepowołany go nie zauważył.
2
Kilka kamyczków z mojego podwórka do twojego ogródka. Czyli o konstrukcji sceny walki.
Wiem, że sformułowanie "wymieniać ciosy/sztychy" jest obecnie bardzo popularne i znajdziemy je nawet w wydanych książkach zobaczmy jednak co ta konstrukcja kryje w sobie.
Wymieniać ciosy czyli ja trafiam raz po czym mój przeciwnik mnie trafia, następnie ja go i tak w kółko. To już w samo w sobie jest bez sensu , a gdy dodamy jeszcze przymiotnik "mordercze" to pozostaje zadać pytanie ile morderczych ciosów można powymieniać, bo skoro mają być mordercze to chyba pierwszy kończy walkę. Odpowiedź otrzymujemy w następnym zdaniu.
Jedziemy dalej.
Raczej pchnął mieczem, lub wyprowadził pchnięcie. Sztych jako sam w sobie jest częścią głowni miecza więc ciężko pchnąć tylko sztychem.
Tyle ode mnie. Konstrukcja walki bardzo słaba. Resztę tekstu pewnikiem ktoś inny ci poprawi, bo roi się od podobnych kwiatków.
Nie wiem jak ty, ale ja stając do walki starałbym się trafić w przeciwnika, a nie w jego broń.Monilviam pisze:Miecz pomknął na spotkanie z wrogim ostrzem.
Pomijając stylistykę, że to miecze zadają sobie mordercze ciosy konstrukcja tego wyrażenia jest nielogiczna na kilku płaszczyznach.Monilviam pisze:Starły się z głośnym szczękiem. Przez chwilę między nimi trwała mordercza wymiana ciosów.
Wiem, że sformułowanie "wymieniać ciosy/sztychy" jest obecnie bardzo popularne i znajdziemy je nawet w wydanych książkach zobaczmy jednak co ta konstrukcja kryje w sobie.
Wymieniać ciosy czyli ja trafiam raz po czym mój przeciwnik mnie trafia, następnie ja go i tak w kółko. To już w samo w sobie jest bez sensu , a gdy dodamy jeszcze przymiotnik "mordercze" to pozostaje zadać pytanie ile morderczych ciosów można powymieniać, bo skoro mają być mordercze to chyba pierwszy kończy walkę. Odpowiedź otrzymujemy w następnym zdaniu.
Przed oczami maluje mi się widok pojedynku z czarnym rycerzem w filmie "Monty Python i święty graal"Monilviam pisze:Była niezwykle wyrównana i żaden z przeciwników nie chciał okazać słabości.
Jedziemy dalej.
Chyba unikną. Umknąć można przed przeciwnikiem np. odwracając się do niego plecami i biegnąc ile sił w nogach. Dodatkowo przed chwilą obaj przeciwnicy "mężnie i wyrównanie wymieniali ciosy", a teraz okazuje się, że jeden z nich znacznie góruje w umiejętnościach szermierczych. Nie dość że sparował cios przeciwnika to zrobił to "pogardliwie" jak rozumiem w znaczeniu bezproblemowo, ośmieszając przeciwnika.Monilviam pisze:Wojownik w ostatniej chwili umknął przed ciosem przeciwnika, a następny pogardliwie sparował.
Monilviam pisze:Pchnął z całych sił sztychem miecza.
Raczej pchnął mieczem, lub wyprowadził pchnięcie. Sztych jako sam w sobie jest częścią głowni miecza więc ciężko pchnąć tylko sztychem.
Tyle ode mnie. Konstrukcja walki bardzo słaba. Resztę tekstu pewnikiem ktoś inny ci poprawi, bo roi się od podobnych kwiatków.
3
No dobrze, spróbuję podzielić się moimi uwagami.
2.A jaki to był próg? Drewniany? Przekroczyć można progi domu.
2. Będąc na zewnątrz trudno to stwierdzić.
3. Albo nagle albo potem.
2. Prosta = nieozdobna czy prosta - nie krzywa? Jeżeli to drugie, to niepotrzebne, bo miecz z natury swojej nie może być w krzywej pochwie.
Dalej jest kilka zdań o tajemniczej (!) rasie ze (!) spiczastymi uszami. Te informacje można spokojnie przenieść na początek tekstu, a nie wkładać w momencie, kiedy próbujesz zbudować napięcie.
Chyba nie aż tak wyczulone, skoro nie słyszy warczenia watahy wilków ani wydawanych im komend. A przecież bohater znajduje się w zasięgu głosu.
2. To samo co z pochwą od miecza.
2. Chyba jednak chybiła skoro celował w plecy, a trafił w kolano. Zaraz, jak trafił gościa w kolano (które jest z przodu) rzucając od tyłu? Sztylet łukiem poleciał czy jak?
3. W sumie nie wiadomo, z bólu, czy na przykład ze złości albo zaskoczenia. Znów brak plastycznego opisu.
Z rozmowy wynika, że bohater zna dobrze tych konkretnych osobników. Dokładnie z imienia. Tym bardziej należałoby to wspomnieć na początku tekstu by miał on bardziej logiczną konstrukcję.
Jestem absolutnie pewna, że pominęłam kilka błędów ortograficznych, stylistycznych, interpunkcyjnych i logicznych. Jest ich dużo. Masz trudność w prowadzeniu narracji, skupiasz się na czynnościach, opisując je nadmiernie drobiazgowo, choć nie ma to istotnego znaczenia dla przebiegu akcji. Opisy są zdawkowe, psychologia bohatera nie istnieje, fabuła, cóż, coś tam jest, ale na razie zaledwie kiełkuje.
Koniecznie czytaj, czytaj i znów czytaj, patrz jak z tymi kwestiami radzą sobie inni. Niekoniecznie trzeba pisać dużo, aby wiele przekazać.
Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Pogrubione wywalić.Monilviam pisze:Otulił się mocniej okrywającym mu ramiona wilczym futrem i ostrożnie się wychylił.
Pogrubiony fragment wydaje mi się niepotrzebny. Nieokreślone "jakieś" nie wprowadza dodatkowej informacji.Monilviam pisze:Chwilę rozglądał się, sprawdzając, czy nie groziło mu w tym miejscu jakieś niebezpieczeństwo.
Wszyscy ludzie? I ocenił to jednym rzutem oka na uliczkę? Chyba ci, których widział, albo nie wiem, spacerujący na ulicach.Monilviam pisze:Uliczka była cicha i spokojna, a ludzie mieszkający w miasteczku nie zwracali na niego nawet najmniejszej uwagi.
1. Jaki gest? Jeżeli miał być sygnałem to warto napisać jego znaczenie.Monilviam pisze:Wykonał krótki gest (1) i przekroczył próg (2)miasteczka.
2.A jaki to był próg? Drewniany? Przekroczyć można progi domu.
Z tego fragmentu wynikło mi, że bohater ma na pieńku z całą rasą. Dodatkowo zupełnie nie wiadomo co to za rasa i czym się charakteryzuje. Może raczej chodzi o konkretną grupę? Czy po prostu podjął się misji eksterminacji ich wszystkich?Monilviam pisze:Cały czas rozglądał się nerwowo w obawie, że z jakieś uliczki wyłoni się któryś z nirveadów. Mężczyźnie niezbyt uśmiechała się myśl, że mógł się na nich natknąć, choć zbyt dobrze wiedział, że do walki tak czy inaczej musiało dojść. Na szczęście, nie zauważył żadnego przedstawiciela tej rasy, tylko załatwiających swoje sprawy ludzi.
Ale jak? Z tego co zrozumiałam idą uliczkami miasteczka? Między budynkami? I nikt nie widzi zgrai wielkich wilków? Rozumiem jeszcze jednego faceta (chociaż zapewne mało kto nosi kołnierz z wilczego futra), ale tu coś nie gra.Monilviam pisze:Wielkie, szare bestię szły ostrożnie i nie dawały się nikomu zauważyć.
Nieprzyjemna wydaje mi się tu nieadekwatnym eufemizmem. Koniecznie warto dodać bardziej plastyczny opis. Nie do końca rozumiem też dlaczego koty i szczury wywołały taką silną reakcję u bohatera, to raczej normalny widok. No chyba, że jest się znerwicowaną panienką z dobrego domu.Monilviam pisze:Była bardzo nieprzyjemna, a z dziur w popękanych budynkach wychodziły szczury, szukające jedzenia.
1. Znów całkowity brak plastycznego opisu. Zbliżając się do tego budynku człowiek zapewne najpierw usłyszy krzyki, potem dostrzeże wyważone drzwi, a potem dodatkowe elementy otoczenia.Monilviam pisze:Zatrzymał się przed (1) niewielkim drewnianym budynkiem. Drzwi były wyważone, a ze środka dochodziły krzyki i błagalne zawodzenie. (2) Bezowocne prośby. Potem wszystko umilkło (3) nagle i zapadła głucha, niepokojąca cisza.
2. Będąc na zewnątrz trudno to stwierdzić.
3. Albo nagle albo potem.
1. Pas do broni to inny pas, w żaden sposób nie przypinamy miecza na tym od spodni.Monilviam pisze:Poprawił pas (1) podtrzymujący spodnie, na którym kołysał się miecz w (2) prostej pochwie.
2. Prosta = nieozdobna czy prosta - nie krzywa? Jeżeli to drugie, to niepotrzebne, bo miecz z natury swojej nie może być w krzywej pochwie.
Dalej jest kilka zdań o tajemniczej (!) rasie ze (!) spiczastymi uszami. Te informacje można spokojnie przenieść na początek tekstu, a nie wkładać w momencie, kiedy próbujesz zbudować napięcie.
Monilviam pisze:Mieli nadzwyczaj wyczulone zmysły.
Chyba nie aż tak wyczulone, skoro nie słyszy warczenia watahy wilków ani wydawanych im komend. A przecież bohater znajduje się w zasięgu głosu.
1. Ort. spod oraz błędna interpunkcja.Monilviam pisze: Drżącymi rękami wydobył (1)z pod, okrytego wilczym futrem, skórzanego kaftana (2) prosty, niewielki sztylet.
2. To samo co z pochwą od miecza.
1. Niepotrzebnie szczegółowo opisujesz każdy wykonywany ruch. Ogólnie nie piszemy: Wycelował ręką w kierunku szklanki, oceniając odległość, następnie wykonał nią ruch do przodu, rozwierając palce by objąć szkło. Zacisnął palce na szklance i ... Rozumiesz?Monilviam pisze:Sprawnym ruchem (1) wycelował broń w plecy nirveada, po czym szybko go rzucił. Broń nie chybiła celu. (2) Ostrze zachłannie wbiło się w kolano przeciwnika, który z pełnym (3) bólu krzykiem osunął się na ziemię.
2. Chyba jednak chybiła skoro celował w plecy, a trafił w kolano. Zaraz, jak trafił gościa w kolano (które jest z przodu) rzucając od tyłu? Sztylet łukiem poleciał czy jak?
3. W sumie nie wiadomo, z bólu, czy na przykład ze złości albo zaskoczenia. Znów brak plastycznego opisu.
Ale nie dla czytelnika... Może "nakazując atak" albo coś podobnego? Opisujesz mnóstwo czynności i rzeczy, które niczemu nie służą, nie wnoszą istotnych informacji. Narrator śpi, nie wiemy zupełnie co za emocje budzą się w bohaterze, ani dlaczego robi to co robi (na przykład odwraca się od pola walki - ma wrażliwy żołądek?).Monilviam pisze: Z zadowoleniem wykonał prosty gest – doskonale zrozumiały dla watahy wilków.
W pięści ciężko coś trzymać bo jest zaciśnięta.Monilviam pisze: Miecze, które trzymali w pięści były splamione krwią.
Z rozmowy wynika, że bohater zna dobrze tych konkretnych osobników. Dokładnie z imienia. Tym bardziej należałoby to wspomnieć na początku tekstu by miał on bardziej logiczną konstrukcję.
W jaki sposób cała izba była zdemolowana? Raczej zdemolowane były sprzęty, panował bałagan, co warto bardziej szczegółowo opisać.Monilviam pisze:Wszedł do niewielkiej, całkiem zdemolowanej, drewnianej izby.
O ile bohater nie ma telepatii, to raczej trudno mu ocenić czy niemowlę jest głodne, przerażone czy po prostu chce do matki. W sumie zapewne też ciężko ocenić jego wiek po samym płaczu.Monilviam pisze:Z sąsiedniego pomieszczenia dochodził płacz przerażonego i głodnego niemowlęcia.
Z punktu widzenia Morgdorna nie są niewinni. Jak rozumiem, było prawo nakazujące oddawać te dzieci władcy. Czyli łamali prawo. Byli przestępcami. Rozumiem zamysł, ale jest on tutaj źle wyjaśniony.Monilviam pisze: Nienawidził, jak słudzy Morgdorna zabijali niewinnych tylko, dlatego, że ukrywano przyszłego maga.
Zaraz po tym jak przeszedł ulicami miasteczka z gromadą wilków, zaatakował wojowników lokalnego władcy i wyrżnął ich w niezwykle widowiskowy sposób, zostawiając krwawe szczątki i zabierając dziecko. Na pewno nikt nie zauważy.Monilviam pisze: Po wyjściu z zdemolowanego domostwa, z ulgą odetchnął świeżym powietrzem. Teraz musiał ostrożnie opuścić wioskę, żeby nikt niepowołany go nie zauważył.
Jestem absolutnie pewna, że pominęłam kilka błędów ortograficznych, stylistycznych, interpunkcyjnych i logicznych. Jest ich dużo. Masz trudność w prowadzeniu narracji, skupiasz się na czynnościach, opisując je nadmiernie drobiazgowo, choć nie ma to istotnego znaczenia dla przebiegu akcji. Opisy są zdawkowe, psychologia bohatera nie istnieje, fabuła, cóż, coś tam jest, ale na razie zaledwie kiełkuje.
Koniecznie czytaj, czytaj i znów czytaj, patrz jak z tymi kwestiami radzą sobie inni. Niekoniecznie trzeba pisać dużo, aby wiele przekazać.
Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony pn 07 maja 2012, 21:17 przez Caroll, łącznie zmieniany 1 raz.
4
W sumie to palisada sama w sobie jest drewniana.drewnianą palisadę, otaczającą niewielką wioskę
Wszystko pięknie ładnie, ale chwilę wcześniej masz wioskę.a ludzie mieszkający w miasteczku
To przerosło moją wyobraźnię. Może granice miasteczka?przekroczył próg miasteczka
1)Domyślał sięJednak domyślał, że byli gdzieś blisko i wiedział, że prędzej czy później znajdzie ich
2)On nie chce ich znaleźć, on może mieć świadomość tego, że się na nich natknie, ew. oni znajdą jego.
Eee?Odgarnął z twarzy rude włosy, które najwyraźniej zaczęły mu drażnić skórę
1)Napięcie i uwaga to prawie to samo, więc jedno można ze zdania wyrzucić.Z rosnącym napięciem wpatrywał się z uwagą w twarz wroga. – Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał stanąć z jednym z nich do walki.
2)O tym, że spotka dowiedzieliśmy się nie tak dawno temu i nie trzeba przypominać.
1)Wyższy wzrost może być gospodarczy, ale nie jeśli chodzi o centymetry. Wtedy wzrost jest większy.Nirveadzi odznaczali się znacznie wyższym od ludzi wzrostem. Mieli nadzwyczaj wyczulone zmysły
2)W tym zdaniu postawiłbym jednak na prostotę i napisał bez zbędnych słów, że byli wyżsi od ludzi.
3)Przy opisach nie stosuj tak często kropki, póki zdanie będzie zrozumiałe i niezbyt rozciągnięte wstawiaj przecinki, to dobrze robi opisom(sprawa tyczy się całości tekstu, bo widzę, że szatkujesz zdania jak kapustę)
Graniczyło z cudem. Nie zmieniaj związków frazeologicznych, bo bardzo rzadko wychodzi to dobrze.Zaskoczenie ich podczas walki graniczyło z niebywałym szczęściem.
1)Podkreślenie - domyślisz się;)Ta groźna niebezpieczna rasa opanowała magię do perfekcji, szczególnie czarną magię, którą z rozkoszą używali w służbie Morgdornowi
2)Powtórzenie słowa magia, które brzmi teraz źle, ale wystarczy zmienić szyk(magię czarną) i będzie gites.
3)Której(magii) - takie błędy zdarzały się w tekście już wcześniej, więc musisz postarać się je wyłapać.
Tu masz doskonały przykład tego, że nadmiar kropek przy opisie szkodzi.Przerastali ludzi również siłą fizyczną. Bardzo trudno było ich zabić. Lindron wiedział o tym doskonale
Starczy sama wataha, wiemy że chodzi o wilki.za nim watahy wilków
Warczenie to cisza pełną gębą.która w ciszy oczekiwała na polecenia pana. Niektóre z nich zaczęły warczeć
1)Tak jest niepotrzebne.Siedźcie tak jak siedzicie – przekazał
2)Przekazał zamieniłbym na nakazał lub rozkazał - niech wilki wiedzą gdzie ich miejsce.
1)Spojrzenie to czynność krótka, a jeśli obok ciebie jest ktoś niebezpieczny, to raczej spędzasz czas na obserwacji delikwenta.spojrzał z powrotem na nirveada
2)Z powrotem jest niepotrzebne.
1)Gdyby nie rozumiał(potrafić nijak tu nie pasuje)Wiedział, że gdyby nie potrafił rozumieć mowy wilków nie zdołałby ich uspokoić i już dawno zostałby odkryty przez wroga.
2)zostałby wykryty.
3)Zrozumienie mowy wilków nie jest najważniejsze, liczy się umiejętność powiedzenia czegoś w tym języku.
4)Gdyby nie posługiwał się mową wilków to by ich nie sprowadził do miasta, więc nie zostałby przez nikogo wykryty z ich winy;)
Się uczepiłaś tego z powrotem.nirvead z powrotem odwrócił się
1)Słowo dzieci jest powtórzone.ukrywać dzieci z magicznym talentem. No, już! Szybciej! Nie mamy czasu, by go bezsensownie trwonić!
2)Podkreślone - nie wyobrażam sobie żołnierza, który bez wahania wydaje rozkaz likwidacji obiektów żywych, odzywającego się w ten sposób. Musisz używać "twardszych" sformułowań.
3)Trwonienie jest bezsensowne samo z siebie.
Zmień szyk - jednocześnie na początek, później czasownik i jego opis, a na koniec reszta zdania.zagryzając jednocześnie dolną wargę niemal do krwi.
Bezsilnie zacisnął pięści.Bezsilnie zacisnął obie dłonie w pięści
Trzy razy nie. Nie możesz tak wywalać czegoś takiego prosto z mostu. Czytelnik powinien dowiedzieć się czegoś takiego z relacji kogoś kto tam był, albo dzięki temu, że bohater usłyszał czyjąś rozmowę w karczmie. I niech cię broni ręka pańska, żeby zawierać coś takiego w jednym zdaniu.Czarnoksiężnik wysysał z nich życie, by zwiększyć swoją moc
Spod.wydobył z pod
Niewielki, prosty sztylet. Jeśli opisujesz przedmiot, to najłatwiej i najbardziej przystępnie zrobić to w taki sposób: rozmiar i/lub waga, kształt/materiał, wzór/kolor. Oczywiście nie zawsze będzie taki schemat pasować, musisz wyczuć jaka kolejność będzie najlepsza.prosty, niewielki sztylet
1)Ten sprawny ruch przy celowaniu niezbyt mi pasuje. Taki ruch może być wyćwiczony, czy też płynny.Sprawnym ruchem wycelował broń w plecy nirveada, po czym szybko go rzucił
2)Szybko nią(bronią) rzucił - to też niezbyt, może niech rzuci w całą mocą.
1)Pierwsze zdanie do wyrzucenia - i tak dowiadujemy się o tym w zdaniu kolejnym.Broń nie chybiła celu. Ostrze zachłannie wbiło się w kolano przeciwnika, który z pełnym bólu krzykiem osunął się na ziemię
2)Dlaczego trafił w kolano kiedy rzucał w plecy? Czy aby na pewno w takim razie nie chybił?
3)Pełny bólu krzyk - krzyk pełen bólu, cierpienia.
1)Wilki to zwierzęta w miarę rozumne, daj im trochę emocji. Niech znak będzie przez nie wyczekiwany.doskonale zrozumiały dla watahy wilków
2)Znów starczy samo słowo wataha lub same wilki.
Wywabił.Wrzask dowódcy wybawił
W dłoni.Miecze, które trzymali w pięści
Wprawił! Musisz pamiętać, że czasownik odnosi się do ostatnio używanego przez ciebie rzeczownika(w sporym uproszczeniu)Widok stada wilków pastwiącym się nad zwłokami wyraźnie wprawiła ich w osłupienie.
O pochwie przy pasie mówiłaś już na początku tekstu. O tym, że pas podtrzymywał spodnie też. Wychodzi na to, że wystarczy poinformować czytelnika, ze wyjął miecz.Wyciągnął miecz z pochwy, która wisiała przy pasie owiniętym wokół bioder i podtrzymującym spodnie
1)W jego drugiej dłoni, a jeszcze lepiej ponad powierzchnią jego drugiej dłoniW drugiej dłoni mężczyzny powoli zaczęło się formować zaklęcie
2)Formować zaklęcie - słabo. Napisz, że cząstki energii(możesz tu dać nazwę cząstek magicznych występujących w tej krainie) powoli zaczęły wirować/ujawniać się/ skrzyć. Tu ważny jest dobry opis, niech czytelnik widzi, że przed rzuceniem kuli ogniowej przez maga pochodnie gasną przekazując swój płomień we władanie rzucającego.
Jeśli Rildorn to dowódca, którego przed chwilą rozszarpały wilki to odpuść sobie te zdanie.Wiedziałem, że to ty i twoje bestie jesteście odpowiedzialni za śmierć Rildorna!
1)OPIS! Daj czytelnikowi widok, niech zobaczy ognisty pocisk rozsiewający za sobą iskry i niech usłyszy huk, gdy dosięgnie on już przeciwnika. Niech magia będzie magią, a nie kilkoma wyrazami, które przeminą bez echa(teraz przeczytaj to zdanie jeszcze raz ale zamiast magii daj walkę mieczem)Wypuścił ognisty pocisk w stronę pierwszego wroga, a drugiego zaatakował mieczem. Pierwszy z krzykiem bólu padł na ziemię pod siłą uderzenia zaklęcie
2)Powtórzenie: pierwszy.
A może zacząć od końca? Nie zdołał już wstać, bo... Podczas pisania masz wiele możliwości jeśli chodzi o narrację i jeśli nie przesadzisz, to możesz się nią bardzo dobrze bawić.Nim zdołał wstać wilki rzuciły się na niego i przygniotły do ziemi własnym ciężarem. Nirvead czuł na twarzy gorący oddech wygłodniałych bestii. Wkrótce poczuł ostre, jak sztylety kły, wbijające się w ciało. Powietrze przeszył jego rozpaczliwy, pełen cierpienia wrzask.
Nie licząc watahy wilków ma rację.Zostaliśmy sami, Ferionie! – zwrócił się do nirveada
I watahę(przepraszam powstrzymać się nie mogę)Mój pan dostanie je, kiedy tylko cię zabiję.
Z czego otarł miecz czytelnik się domyśli, w miejsce odzieży proponowałbym konkretną część garderoby poległego, a drugie zdanie przyłączyłbym do pierwszego(i schował go do pochwy).otarł miecz z krwi o odzież pokonanego wroga. Kiedy ostrze było już czyste, schował je do pochwy.
Żelazna logika. Usuń drugie zdanie i będzie zdecydowanie lepiej.Miałem szczęście, że walczyłem ze słabszymi nirveadami. Z silniejszymi nie poszłoby tak łatwo.
A kiedy usiadł, ze musiał wstać?Wstał i skierował się w stronę domostwa
Po prostu izby.drewnianej izby
Te meble niech będą prędzej. Na(...) ziemi, pośród powywracanych(niech te meble może będą jakoś bardziej zniszczone niż tylko wywrócone?) mebli, leżały...Na pokrytej krwią ziemi leżały dwa półnagie, okaleczone ciała pośród powywracanych mebli
Te ofiary wroga jakoś niezbyt są.Lidron podszedł bliżej i uklęknął nad ofiarami wroga
Zamknął im powieki, w milczeniu oddał hołd.Zamknął kobiecie i mężczyźnie powieki, w milczeniu oddał im hołd
Te zdanie musisz zbudować zupełnie od podstaw.Nienawidził, jak słudzy Morgdorna zabijali niewinnych tylko, dlatego, że ukrywano przyszłego maga.
1)SterroryzowanymW z terroryzowanym przez tyrana
2)Sterroryzowany przez tyrana brzmi komicznie.
I główny bohater. I nirveadzi.dostęp do magii miał tylko on.
1)Ci, którzy...Pozostali, którzy śmieliby sięgnąć po tę sztukę ginęli albo posłużyli czarnoksiężnikowi za źródło mocy
2)Z tego co pisałaś wcześniej, bycie źródłem mocy jest równoważne ze śmiercią.
Piękny fragment;)i zaczął łagodnie uspokajać.
- Spokojnie – powiedział łagodnie.
To jest bezpieczny czy nie?Jesteś już bezpieczny. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.
Uśmiechnął.uśmiechnęło się
Zdecydowanie musisz przejrzeć tekst w poszukiwaniu literówek itp.
Poćwicz opisy i postaraj się nie używać w nich tak często kropki. W ramach ćwiczeń wymyśl opis, który będziesz starała się utworzyć z jak najmniejszej liczby zdań.
Pomysł jest fajny musisz jednak poćwiczyć nad warsztatem.
Nie przerażaj się ilością błędów, są one zawsze obecne, a ich początkowa ilość z biegiem czasu zmniejsza się(napisałaś, że to dawny tekst, więc zapewne wielu z nich już nie popełniasz).
I to chyba wszystko:) Życzę powodzenia przy naprawianiu i jeszcze większego przy pisaniu czegoś całkiem nowego.
Weryfikacja zatwierdzona przez Adriannę
Ostatnio zmieniony pn 07 maja 2012, 21:16 przez Zaqr, łącznie zmieniany 1 raz.
5
Dziękuję. Postaram się przy następnym tekstach wcielić wszystkie wasze uwagi w życie. Bo ze wszystkimi się zgadzam. Mój warsztat najwyraźniej nadal pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze raz dziękuję za pomoc i wytknięcie moich baboli 
Pozdrawiam
[ Dodano: Sro 11 Kwi, 2012 ]
A tak poza tematem powiem wam, że inspiracją do tego fragmentu był ten utwór:
The Lord Of Wolves, ale to tylko mała ciekawostka.
Rozważam napisanie tego fragmentu od nowa, ale za jakiś czas. Widzę jego wady i chyba wiem jak je naprawić.

Pozdrawiam
[ Dodano: Sro 11 Kwi, 2012 ]
A tak poza tematem powiem wam, że inspiracją do tego fragmentu był ten utwór:
The Lord Of Wolves, ale to tylko mała ciekawostka.
Rozważam napisanie tego fragmentu od nowa, ale za jakiś czas. Widzę jego wady i chyba wiem jak je naprawić.
6
Caroll i zaqr odwalili tutaj tak ciężką robotę, że czapki z głów. I osobo dla Grimzona za uwagi praktyka 
Ja tutaj od strony technicznej nie będę grzebać. Jedna literówka/koślawiec dostrzeżona więcej czy jedna mniej, tak naprawdę niczego tutaj nie zmieni.
Styl już Ci przewałkowano na wszystkie możliwe strony, ja się skupię na czymś nieco odmiennym.
Bo ogólnie nieźle się ubawiłam, usiłując sobie tak "na wprost" wyobrazić to, co opisujesz. Wydaje mi się, że czasem masz pomysł na jakąś scenę, ale wpychasz ją w nieco niepasujące ramy.
Mamy miasteczko pseudośredniowieczne, wąską uliczkę i... Niezauważalnie zapychającą nią watahę olbrzymich wilków ("Wielkie, szare bestie"). I nikt ich nie zauważa, chociaż pewnie niezłym szpalerem się ciągną.
Do tego bohater wypada trochę śmiesznie. Wzdryga się na widok głodu w kocich oczach ("wzdrygnął się, gdy z góry dobiegło go donośne miauczenie przycupniętych na dachach kotów, które z głodem w oczach patrzyły na"- mając za sobą stado przerośniętych burków. To brzmi po prostu zabawnie.
Wataha sobie przycupnęła. W wąskiej uliczce, o dwa kroki od potencjalnej ofiary (która ponoć ma nie wiem jak wykształcone zmysły) i zaczyna sobie razem z panem powarkiwać. I teraz nie wiem, co z tym nirveadem? Głuchy? Swoją drogą zupełnie nie czuję, jak oni wszyscy się tam kryją. Ja rozumiem, że jest ciemno, ale jednak bez przesady. Jak zatamujemy ulicę falangą wilków, to jednak będzie jak się zorientować.
Standardowo też pomarudzę sobie na logikę działąń bohaterów. Na cholerę ten Wilczy Lord wyłazi z ukrycia? Ma wilki, które sprawę załatwią. Ja wiem, że on jest och, ach i w ogóle i takiego chcesz go mieć, ale chyba też nie jest głupi? Najpierw piszesz, że ta walka go jakoś wybitnie nie ciągnie (raczej wygląda, ze traktuje ją jako konieczność) rozpisujesz się o tych całych nirveadach, jacy to silni i groźni... To po co facet ryzykuje, że dostanie. Nawet przypadkiem! Przecież przy krojeniu chleba można się zaciąć, to co dopiero walcząc z dwoma gośćmi, którzy mimo wszystko chcą go zabić.
Inna rzecz to zachowanie "tego złego" - czy zawsze musi być zadufanym w sobie kretynem?
Teksty w stylu:
Inna rzecz, to jak na moje nie byłoby głupio, gdyby goście wykazali chociaż odrobinę wiarygodnego zachowania i chociaż próbowali wziąć nogi za pas czy coś.
Jak dla mnie, niestety, tekst nie broni się, ani stylem, ani fabułą.
Pozdrawiam,
Ada

Ja tutaj od strony technicznej nie będę grzebać. Jedna literówka/koślawiec dostrzeżona więcej czy jedna mniej, tak naprawdę niczego tutaj nie zmieni.
Styl już Ci przewałkowano na wszystkie możliwe strony, ja się skupię na czymś nieco odmiennym.
Bo ogólnie nieźle się ubawiłam, usiłując sobie tak "na wprost" wyobrazić to, co opisujesz. Wydaje mi się, że czasem masz pomysł na jakąś scenę, ale wpychasz ją w nieco niepasujące ramy.
Mamy miasteczko pseudośredniowieczne, wąską uliczkę i... Niezauważalnie zapychającą nią watahę olbrzymich wilków ("Wielkie, szare bestie"). I nikt ich nie zauważa, chociaż pewnie niezłym szpalerem się ciągną.
Do tego bohater wypada trochę śmiesznie. Wzdryga się na widok głodu w kocich oczach ("wzdrygnął się, gdy z góry dobiegło go donośne miauczenie przycupniętych na dachach kotów, które z głodem w oczach patrzyły na"- mając za sobą stado przerośniętych burków. To brzmi po prostu zabawnie.
Wataha sobie przycupnęła. W wąskiej uliczce, o dwa kroki od potencjalnej ofiary (która ponoć ma nie wiem jak wykształcone zmysły) i zaczyna sobie razem z panem powarkiwać. I teraz nie wiem, co z tym nirveadem? Głuchy? Swoją drogą zupełnie nie czuję, jak oni wszyscy się tam kryją. Ja rozumiem, że jest ciemno, ale jednak bez przesady. Jak zatamujemy ulicę falangą wilków, to jednak będzie jak się zorientować.
Standardowo też pomarudzę sobie na logikę działąń bohaterów. Na cholerę ten Wilczy Lord wyłazi z ukrycia? Ma wilki, które sprawę załatwią. Ja wiem, że on jest och, ach i w ogóle i takiego chcesz go mieć, ale chyba też nie jest głupi? Najpierw piszesz, że ta walka go jakoś wybitnie nie ciągnie (raczej wygląda, ze traktuje ją jako konieczność) rozpisujesz się o tych całych nirveadach, jacy to silni i groźni... To po co facet ryzykuje, że dostanie. Nawet przypadkiem! Przecież przy krojeniu chleba można się zaciąć, to co dopiero walcząc z dwoma gośćmi, którzy mimo wszystko chcą go zabić.
Inna rzecz to zachowanie "tego złego" - czy zawsze musi być zadufanym w sobie kretynem?
Teksty w stylu:
w sytuacji, gdy facet jest otoczony przez watahę wilków (że ta się nagle z jakiś przyczyn "zawiesiła" to inna rzecz) i jakiegoś znanego, groźnego typa, mogą tylko śmieszyć. I psują nastrój.Monilviam pisze: - Nie ty o tym decydujesz, głupcze! – krzyknął mężczyzna. – Mój pan dostanie je, kiedy tylko cię zabiję.
Inna rzecz, to jak na moje nie byłoby głupio, gdyby goście wykazali chociaż odrobinę wiarygodnego zachowania i chociaż próbowali wziąć nogi za pas czy coś.
Jak dla mnie, niestety, tekst nie broni się, ani stylem, ani fabułą.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"