Tu Ru rum! Tu Ru rum! Tu Ru rum!
Zamieszczam drugą część TSMNCEITS, którą niedawno spłodziłem. Myślę, że 3 cz. stworzę szybciej, bo i wolny czas na horyzoncie.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest tak dobre jak pierwsza część, ale mam nadzieję, że przynajmniej trzyma poziom.
Rzecz jasna, jeśli ktoś chce przeczytać, a nie czytał cz.1, to zamieszczam link do niej:
http://pisarze.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1280
Enjoy.
Tajemne Stowarzyszenie Mające Na Celu Eliminację Innych Tajemnych Stowarzyszeń
- DZIEWIęć! – kolejny łomot zagościł w schludnym korytarzu Minus Dwa Na Plusie. Kondygnacja znajdowała się 2 piętra poniżej parteru siedziby Tajemnego Stowarzyszenia Mającego Na Celu Eliminację Innych Tajemnych Stowarzyszeń. Długi tunel ozdobiony był symetrycznie zawieszonymi lampami przypominającymi dyskotekowe kule. Podłogę przykrywał puchowy, czerwony dywanik z żółtymi falbankami. Po obu stronach korytarza ciągnął się długi rząd hebanowych drzwi z klamkami różnych kolorów.
- DZIESIęć! – pomarańczowe cegły ściany niebezpiecznie zachrobotały przy wdzięcznym akompaniamencie następnego łomotu. Minus Dwa Na Plusie kompletnie nie przypominał więzienia, a jednak nim był. Różnokolorowe klamki wskazywały na stopień ważności więźnia. I tak czarna oznaczała jakiegoś nijakiego jeńca, morelowa trochę ważniejszego, turkusowa trochę bardziej ważnego od trochę ważniejszego, czerwona o 2/3 ważniejszego od tych trochę ważniejszych od trochę ważniejszych, a wściekle fioletowa więźnia najwyższej rangi ważności.
- JEDENAśCIE! – jedna z pomarańczowych cegieł rozwaliła się na pół i upadła na puchaty dywanik.
Hamfreja niesamowicie bolała głowa.
- HA! – zdążył ryknąć triumfalnie, nim zemdlał.
Fircyk jednak był przygotowany. Wyjął butelkę przytroczoną do pasa i wylał jej zawartość na rozanieloną twarz kompana. Następnie przykucnął i otwartą dłonią grzmotnął go w wiśniowy policzek. Hamfrej natychmiast otworzył nieobecne oczy, zerwał się na nogi i krzyknął dumnie w przestrzeń:
- Melduję się na rozkaz, panie generale!
- To tylko ja, kompanie! – rzekł równie dumnie Fircyk. Hamfrej oparł się o zniszczoną ścianę i rękawem służbowego stroju przetarł czoło.
- Fircyku, właśnie pobiliśmy rekord! Jedenaście uderzeń głową w ścianę pod rząd! Jeszcze parę dni treningu i dostanę się do Księgi Rekordów Guinessa! – trzeba wam wiedzieć, że głównym marzeniem Hamfreja, zaraz po tym dotyczącego dostania się do TSMNCEITS, było pobicie jakiegoś rekordu i znalezienie się w księdze wyczynów. – Hej, co to za białe szerszenie?
- Gdzie?! – w oczach Fircyka zaigrał lęk.
- Tam!
- Nie widzę!
- Bo znikły!
- Acha! Całe szczęście, bo fircykowy tatusiowy tatuś zwykł mawiać, że jak takie cz… czart… czarcie pomioty latają, to zbliża się Czas Diety!
- Co to jest czas diety?
- Nie wiem.
Hamfrej chciał krzyknąć, że białe szerszenie znów się pojawiły, kiedy zorientował się, że tajemnicze owady to tylko białe plamki tańczące mu przed zmęczonymi oczyma.
- Niech mnie dunder świśnie, kiedy my kończymy tą zmianę? – rzucił pytanie. Fircyk z miną wyrażającą głębokie skupienie spojrzał na zegarek założony na ręce.
Czoło zaroiło się od zmarszczek, w okolicach skroni pojawiły się dwie krople potu… język delikatnie wysunął się z kącika ust… przez ciszę przedarło się głuche stęknięcie. Wydawało się, że czas stanął w miejscu, że zmarszczki są archipelagiem mokrych wąwozów. Język wysunął się już cały i zaczął nerwowo wywijać młynki w gęstym powietrzu. Kolejne stęknięcie i już krople potu zjeżdżają po napiętej skórze…
- Och, daj to – mruknął zniecierpliwiony Hamfrej, chwytając rękę kompana. Spojrzał na wskazówki. – Jeszcze godzina do zmiany. Cholera, a tamci farciarze muszą tylko zmywać naczynia po jakiejś Godzilli… Ech, życie – dokończył sentymentalnie.
- Za godzinę będzie podwieczorek, za godzinę będzie podwieczorek! – krzyknął uradowany Fircyk, klaszcząc entuzjastycznie.
- Nie chwal dnia przed zachodem, jak mawiają wampiry.
Jakby na potwierdzenie tych pesymistycznych słów, z miejsca, w którym Minus Dwa Na Plusie skręcał w prawo, rozległ się huk otwieranych drzwi i jakieś szaleńcze wrzaski. Obaj strażnicy chcieli chwycić za rękojeść mieczy, lecz zorientowali się, że nie są uzbrojeni. W takiej sytuacji pozostawało im tylko nasłuchiwać i przygotować się do rozpaczliwej obrony stanowiska.
Opętańcze wrzaski zbliżały się do nich z sekundy na sekundę i można już było rozróżnić niektóre słowa.
- To skandal! – jakiś dumny, ostry głos.
- To konieczność! – tym razem twardy, pewny siebie.
- Artefaktów sobie poszukaj, kmiocie, a nie mi tu o koniecznościach chrzanisz! – teraz najgłośniejszy, szczekliwy.
- SPOKóJ! – zaraz po nim doniosły, starczy.
Zza rogu wyłoniło się pięć władczych postaci. Hamfrej oraz Fircyk odetchnęli z ulgą, widząc, że to szefowie szefów – prawie wszyscy członkowie Elity Tajemnego Stowarzyszenia Mającego Na Celu Eliminację Innych Tajemnych Stowarzyszeń.
Lolidas, Bałdur, Drakula, Zygfryd oraz Roken przekrzykując się jeden przez drugiego i wymachując rękami, zbliżali się do dwójki uspokojonych strażników. Elf pierwszy zwrócił na nich uwagę.
- Strażnicy, na mężnego Sikreta, którego tajemnice są głębsze niźli głupota Alicji, nie słuchajcie tej trójki szaleńców!
- Dokładnie! – szczeknął Drakula, garbiąc się pod lampami, które delikatnie uderzały go w pysk. – Najedli się homogenizowanej waty cukrowej i plotą bzdury! To szaleńcy!
- Nie posuwajcie się za daleko! Myślałby kto! Cholerny florofil i warczący jamnik mówią coś o szaleńcach! – Roken machnął swoim wielkim irokezem.
Wśród tego harmidru Zygfryd zwinął pomarszczone ręce w trąbkę i ryknął:
- CISZA! – wszyscy umilkli. Nawet Fircyk, który zamierzał właśnie pociągnąć swoim OGROMNYM nosem, zrezygnował z komicznym wyrazem twarzy. – No, nareszcie – sznurowadłowe wąsy Zygfryda zatrzęsły się silnie. – Widzę, że sprzeciw jest naprawdę duży. Przez drogę do Minus Dwa Na Plusie myślałem nad całą sprawą Ungaczaka i postanowiłem… - uniósł ostrzegawczo palec wskazujący, widząc, że Bałdur chce coś powiedzieć. - … Postanowiłem ogłosić Okres Milczenia, aby wszyscy na spokojnie mogli przemyśleć swoje stanowisko w tej niezmiernie ważnej sprawie. Zgadzacie się? – rozległy się przytakujące pomruki. – A więc zaczynamy – Zygfryd klasnął w dłonie.
Jak na komendę wszyscy obecni w Minus Dwa Na Plusie zaczęli się rozgaszczać na całym korytarzu. Lolidas wyjął zza pazuchy koc i rozłożył go, opierając się o pomarańczową ścianę. Zygfryd znalazł w płaszczu dwa śpiwory i położył się razem z Rokenem w miejscu, gdzie tunel zakręcał w prawo ku wyjściu. Drakula zwinął się w kłębek i mruknął relaksująco, co w rezultacie brzmiało jak pralka piorąca rower. Bałdur rozpalił ognisko na środku i siadając po turecku, zaczął opiekać swój But Pradawnej Siły +4 dla stworzenia odpowiedniego klimatu. Zygfryd z Hamfrejem – nie wiedząc za bardzo, co zrobić – przysiedli się do bohatera i żeby nie być gorszymi, zaczęli opiekać własne obuwie. Jednak karcący wzrok Bałdura i widok jego Bezlitosnych Rękawic +10, sprawił, że obaj zrezygnowali z niszczenia służbowego ubioru.
I tak mijały sekundy, które zamieniały się w minuty, które zamieniały się w kwadranse, które zamieniały się w godziny. Wydawało się, że Lolidas przysnął, ssąc kciuk. Roken wiercił się niecierpliwie w śpiworze, a Zygfryd był nieruchomy jak posąg. Drakula rozmyślał z jęzorem na wierzchu, a Bałdur przypominał sobie swoje wspaniałe przygody, bawiąc się przypaloną Sznurówką Pradawnych Butów +4. Tylko Fircyk i Hamfrej nie wiedzieli za bardzo co zrobić, biorąc pod uwagę, że w ogóle nie mieli pojęcia, co się tu dzieje. Hamfrej przeklinał w myślach dłuższą wartę i próbował pobić rekord w ruszaniu palcem u dużej stopy, ale szło mu kiepsko. I siedzieliby tak jeszcze drugie tyle, gdyby do Minus Dwa Na Plusie nie wpadła…
Alicja.
- Oł maj godnes, co tu się dzieje?! – piskliwy jęk kobiety każdego wyrwał z zadumy.
- Alicja! – westchnął Zygfryd z niemałą ulgą. – Jak dobrze, że jesteś! Rozstrzygniesz nasz spór!
- O nie, jest w różowej wersji… - zirytował się Roken.
Kobieta wyglądająca na około trzydzieści lat, w obcisłym, różowym, sportowym wdzianku, z długimi, prostymi, czarnymi włosami zaczęła machać energicznie głową.
- Chłopcy, chłopcy! For fak sejk, uspokójcie się, bo i tak mam mętlik w głowie.
- A cóż się stało? – Zygfryd był w Elicie TSMNCEITS jedyną osobą, która potrafiła znieść różową wersję Alicji.
- Dostałam mandet…
- Mandat… - poprawił ją Lolidas.
- No przecież mówię, że mandat. Od tych retardów z drogówki…
- Przecież ty nie masz prawa jazdy! – rzekł Bałdur, zakładając Sandały Byczej Pamięci +1.
- Oj godnes, z kim ja pracuję. Nie od takiej drogówki!
- A jakiej?! – warknął nie na żarty rozzłoszczony Roken.
***********************
Alicja z wanną zakupów miała właśnie przechodzić przez jezdnię, kiedy przy witrynie sklepu z odzieżą dostrzegła Milenę.
- Mileeenaaaa! – uradowała się członkini TSMNCEITS. – Milena, tutaj! – niska kobieta o blond włosach z beczułką zakupów dostrzegła koleżankę i z wielkim uśmiechem na twarzy zaczęła zmierzać w jej stronę. Alicja nie mogła biec, gdyż bała się, że misternie umodelowane brwi ulegną popsuciu. Koleżanki spotkałyby się pewnie po chwili i zaczęły gawędzić, gdyby do Alicji nie podbiegł wąsaty jegomość.
- Tu Ru rum! Tu Ru rum! Tu Ru rum! – zagdakał, stukając w miejscu przydużymi pantoflami. Następnie wyprostował się i z kieszeni wyjął notatnik z długopisem. – Pani godność?
- Alicja – odparła zaskoczona kobieta.
- Czy tamta pani… – mężczyzna wskazał na Milenę, która wywróciła się ze swoją beczułką zakupów i teraz nieskutecznie próbowała wstać. – … Jest pani znajomą?
- Tak, to ma psiapsióła z czasów szkolnych.
- Szkolnych, hę?
- Szkolnych – przytaknęła, nie za bardzo wiedząc, o co chodzi.
Mężczyzna zaczął coś zawzięcie zapisywać w notatniku. Ubrany był w błękitny mundur, a jego twarz ozdabiał czarny wąsik oraz nieziemsko niereformowalne baczki ciągnące się do wydatnego karku. Oczy zasłaniały duże, czarne okulary, które upodobniały go do muchy.
- Zgodnie z kodeksem Głupich Idiotek Połączonych – zaczął oficjalnym tonem, nie przestając skrobać w notatniku. – Konkretniej z paragrafem 38 działu E – długopis tańczył po powierzchni kartki. – Każda Głupia Idiotka na widok dawnej przyjaciółki z czasów szkolnych bądź wcześniejszych… ma obowiązek pisnąć dudniącym falsetem, przechodząc w coraz wyższe tony. Na koniec wskazane jest również dwukrotne klaśnięcie dłońmi – prawie cała kartka była już zapisana. – W związku ze złamaniem tego paragrafu, jestem zobowiązany wypisać pani mandat w wysokości podwójnej wartości zakupów, które ma pani przy sobie.
Alicja ze strachem spojrzała na wannę ciuchów.
- Ale… ale ja pisnęłam!
- Niech pani nie kłamie. Za łgarstwo może pani dodatkowo dostać dwa punkty karne. Wszystko zarejestrowane jest w ukrytej kamerze. Jeśli pani sobie tego życzy, możemy wspólnie obejrzeć nagranie dla rozwiania wątpliwości. – Alicja nie przejawiała jakichkolwiek chęci. – W takim razie… - mundurowy energicznie wyrwał zapisaną kartkę. - … Wręczam pani mandat i oznajmiam, że termin płatności mija po miesiącu. Tu Ru rum! Tu Ru rum! Tu Ru rum! – mężczyzna zasalutował, stepując w miejscu i powędrował wzdłuż długiego rzędu sklepów.
******************
- No dobra, to bardzo poruszająca historia, ale jaki to ma związek z TSMNCEITS? – zapytał Zygfryd, gdy Alicja skończyła opowiadać, cmokając z rezerwą.
- No chyba pronto, że żadna, ale musiałam się komuś wyżalić.
Cisza.
Nawet Drakula z trudem utrzymywał Rokena, który właśnie usiłował rozszarpać kobietę.
- Z mandatów robi się super fircykowe samolociki, psze panią – rzekł mentorskim tonem Fircyk. Bałdur z Lolidasem skarcili go ostrym spojrzeniem, nie zauważając nawet, że Dreptuś zwrócił się do Elity per ‘pani’.
- Dzięks ziomek, zapamiętam – powiedziała Alicja i w tym samym momencie jej twarz wykrzywił dziwny grymas, a oczy stały się wyjątkowo nieobecne. Zaczęła dziwnie gestykulować i po chwili jej proste włosy stały się kręcone, a oczy bardziej bystre. – Co ja tu robię? I co to za PASKUDNE wdzianko?!
- Uff, wróciła do normalnej formy – szepnął z ulgą Bałdur.
- Alicjo, nie zastanawiaj się teraz nad swoim ubiorem… - zaczął Zygfryd.
- Albo wypisanym mandatem… - mruknął Roken.
- Co mówiłeś, Roku? – zapytała podejrzliwie Alicja.
- Nic, nic.
Trzeba wam wiedzieć, że Alicja cierpiała na zaawansowane rozdwojenie jaźni. Jej ‘podstawowa’ osobowość była bystra, mądra, urocza oraz miła. Druga twarz przez członków Elity nazywana była różową wersją Alicji – ta, która właśnie zasnęła.
- Odłóżmy na bok te głupoty, mamy ważniejsze sprawy na głowie! Po pierwsze, skąd wiedziałaś, gdzie jesteśmy, Alicjo? – rzekł Zygfryd, wyplątując się ze śpiwora.
- Na górze powiedzieli mi, że szliście w tym kierunku. Podobno byliście istnym tsunami wrzasków!
- Tak, tak, prawie dostaliśmy MANDAT…
- Rokenie, zamilknij! – skarcił go Zygfryd. – Alicjo, pozwól, ze szybko wtajemniczę Cię w sprawę Tajemnego Stowarzyszenia Terrorystycznego i Ungaczaka…
Alicja została wprowadzona we wszelkie szczegóły.
- … Jak więc sama widzisz, od ciebie zależą dalsze losy tej sprawy. Jeśli będziesz przeciw razem z Lolidasem i Drakulą – będzie trzy do trzech i zaczekamy na Irwana. Jeśli będziesz za – już zaraz, z pomocą tych dwóch Dreptusiów uwolnimy Ungaczaka – dokończył Zygfryd, przekrzykując chrapanie partnerów, którzy zdążyli przysnąć podczas opowieści. – WSTAWAć!
- że co?!
- Już po?!
- Skończyłeś opowiadać?!
- Pizza?
Wszyscy zebrali się na środku Minus Dwa na Plusie i przecierając zaspane oczy, spojrzeli oczekująco na Alicję.
- Chyba już podjęłam decyzję – mruknęła kobieta. Na korytarzu włączył się emocjonujący motyw ze „Szczęk”.
- Hej, słyszałem tą piosnkę!
- Ciii, Fircyku – skarcił go Hamfrej.
- Postanowiłam… - „tum dum dum dum dum dum dum DUM”. - … że opowiem się po stronie… - „tum dum dum dum dum dum DUM DUM”!. - … Tych którzy… - tutaj na chwilę wyłączyła się płyta. - … Są za skorzystaniem z właściwości Ungaczaka – „DUM! DUM! DUM!”.
Tym razem Lolidas z Drakulą zrezygnowali z protestów i z miną przegranych zajęli się grzebaniem piętą w dywanie.
- A więc postanowione! – rzekł Zygfryd, klaszcząc mocno.
- Postanowione! – przytaknął Bałdur.
- Postanowione? – szepnął Fircyk do Hamfreja.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczysz, jak mawiają głazy – odparł tamten.
- Dobrze – zaczął Zygfryd. – Skoro spór został rozwiązany, możemy przystąpić do działania. Twoje imię? – wskazał na małobłyskotlikowca.
- Fircyk!
- A twoje?
- Hamfrej, Wasza Skrytość!
- Dobrze. Możecie być dumni, albowiem już w pierwszy dzień służby będziecie świadkami bardzo ważnego wydarzenia. Pomożecie nam otworzyć celę Ungaczaka i być może zobaczycie rytuał. Kto ma Peacemakera?
Cele Minus Dwa Na Plusie były skonstruowane w taki sposób, że aby pociągnąć za którąkolwiek z klamek, konieczne było włożenie specjalnej rękawiczki, potocznie nazywanej Peacemakerem.
- Ja, Wasza Sekretność – rzekł z szacunkiem Hamfrej, wyjmując obiekt z małej torby przypiętej do pasa. Rękawiczka wykonana była z poliranowej bawełny, o której nikt nie miał żadnego pojęcia. Była szara i dosyć duża.
- Jesteś praworęczny?
- Lewo, Wasza Tajemniczość.
- Więc włóż na prawą.
- Zaczekaj, Zygfrydzie – przerwał Bałdur, oblizując usta.- A nie mógłbym może… ja?
Roken padł na ziemię, tarzając się ze śmiechu.
- Czyżbyś zapomniał o ostatnim wypadku? – skarcił go Zygfryd i nastroszył wąsy. – Czyżbyś zapomniał o ostatnim balu, na którym chwyciłeś miednicę Albrychta V, drąc się, że to twoja nowa broń, Dwuręczna Buława Brązu +2 i że obiecujesz zdobyć z jej pomocą 130 mleczaków świnoidów górskich? Czyżbyś zapomniał? – Bałdur nie powiedział już ani słowa. – Założyłeś Peacemakera? – zwrócił się do Hamfreja.
- Tak, Wasza Nieprzewidywalność!
- A więc skieruj się do fioletowej klamki nr 19 i otwórz celę.
Podniecony Hamfrej pobiegł wykonać zadanie. Szóstka Elity TSMNCEITS wraz z zaintrygowanym Fircykiem podążyła za nim. Wszyscy (no może oprócz małobłyskotlikowca) zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. Mieli w końcu skorzystać z pomocy więźnia najwyższej rangi ważności.
Fircyk bardzo lubił różne dziwne stworzenia, które nie przypominały ludzi. Ucieszył się więc niezmiernie, gdy ujrzał bawiącego się resorakami Ungaczaka.
Taj. Stow. Mające Na Celu Eliminację Innych Taj. S
1"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"