Ciąg dalszy opowiadanka "Bocian". Jak wspomniałem wcześniej, można czytać bez zagłębiania się w fabułę poprzedniej.
Właściwie nie wiedział, co go obudziło – chłód i wilgoć, jakich doświadczał prawie na całym ciele od szyi w dół czy też niesamowity skwar lejący się z nieba na głowę; a może to okropne uczucie suchości w przełyku? Zastanawiające były również dziwne pacnięcia, co chwila uderzające go w dziób.
Chcąc, nie chcąc, otworzył ślepia. I od razu wpadł w konsternację – rozkopana ziemia, szumiące drzewa, pluskająca gdzieś opodal woda, to nie była okolica, gdzie powinien się znajdować. Choć i tak o wiele bardziej zatrważającym był fakt, że przytomność odzyskał, będąc po szyję zakopanym w jakimś dołku. Jakie zdarzenia doprowadziły go do takiego położenia? Niestety, od momentu opuszczenia tamy u bobra Stefana aż do teraz, miał absolutną pustkę w pamięci.
Od dalszego rozmyślania nad sprawą, bociana odgoniła rzeczywistość - otóż jedna z licznych much latających mu nad głową, postanowiła przysiąść na dziobie, po czym ostentacyjnie zaczęła zmierzać w kierunku oczu i żadne, nawet najbardziej rozpaczliwe ruchy głową, nie były w stanie jej przestraszyć. Dopiero nieoczekiwane pac! sprawiło, że zniknęła.
- Ha! I o to w tym chodzi, Młody! – rozległ się ochrypły okrzyk gdzieś spomiędzy trawy. – Hej, Młody! Patrz, jak się poluje!
- Tak, tak, już pa… Och! Obudził się – drugi głos był zdecydowanie łagodniejszy i przepełniony bojaźnią przed otoczeniem.
- Bez nerwów, jest uwięziony i nie wyjdzie.
Bocian z zaintrygowaniem zerknął w kierunku, skąd dochodziła rozmowa. Z początku nie mógł uwierzyć w to, co widzi, a jednak – był obserwowany przez dwie żaby schowane w zaroślach - większą i mniejszą - a po hardym spojrzeniu starszej, wyglądało na to, że nie specjalnie nawet chciały się ukrywać. Przez chwilę bił się z myślami nad podjęciem właściwiej decyzji, jednak ostatecznie beznadziejność jego położenia niejako sama w sobie zmusiła go do poczynienia odpowiedniego kroku. Z trudem odkleił język od podniebienia i przemówił.
- Hej, ga… ekhm, gady! Pomóżcie mi!
- Nie jesteśmy gadami – fuknęła większa żaba.
- Ech… płazy, gady, ssaki. Żyjemy przecież na tym samym świecie, jesteśmy stworzeniami, jesteśmy od siebie uzależnieni.
- Tak, uzależnieni. Łańcuchem pokarmowym.
- Oj, pokarmowym od razu! To jakieś głupie przesądy z tymi bocianami i…
- Przesądy, takie same jak z żabami i owadami. – Płaz nagle zmrużył ślepia, po czym błyskawicznie wypuściła długi jęzor, niczym głodnego wilka na bezbronną sarnę, który to jęzor pacnął w dziób, zgarniając z niego nieświadomą zagrożenia muchę. – Poza tym – kontynuowała, połknąwszy owada - spójrz, jak te bzykacze nad tobą krążą, nie przymierzając… muchy nad padliną. Za bardzo ci z mordy zionie, żeby mogły się oprzeć takiemu smrodowi. Zapewniasz mi darmowy bufet.
- Ech, proszę was o pomoc - powtórzył błagalnym tonem bocian. Nie miał siły na dyskusję, chciał jak najszybciej wydostać się z pułapki. - Proszę.
- Prosisz? Ty? To jakby lis prosił kurę.
- Tata, może moglibyśmy mu jednak… - nieoczekiwanie do rozmowy wtrąciła się młodsza.
- Jaki, kurwa, tata, szczylu?! Co ty, badania genetyczne przeprowadziłeś? – oburzyła się dorosła żaba, po czym spojrzała na bociana. - Widziałeś go? Jeszcze wczoraj był pieprzonym skrzekiem, a dzisiaj do mnie tato. W jego wieku do starszych zwracałem się proszę pana, bez względu na to, czy tato, czy nie tato. W ogóle, wtedy nie było tato, a wyłącznie proszę pana. Ale to było dawniej, a dzisiaj liberalizacja, równouprawnienie, tolerancja, a jak gówniarza nazwiesz gówniarzem, a nie dzieckiem, to zaraz cię oskarżą o znęcanie się.
- Ale… tatusiu, mamusia mówiła…
- Posłuchaj. Co mamusia mówiła, to mówiła, a prawda wygląda tak, że kiedy wypływałeś jej z dupy jeszcze jako galareta, to leżeliśmy na niej we trzech – ja, Zenek i jakaś przybłęda, nie wiem, kto to był, mało istotny szczegół. Taki płazi groupen seks sobie zrobiliśmy – Starsza żaba wyszła z trawy, po czym zbliżyła do bociana. – Też masz takie problemy? Cholera, jednego dnia siadasz na samicy, a drugiego wołają do ciebie tatusiu!
- No… - zaczął niepewnie bocian - u nas wygląda to trochę inaczej, ale…
- Hm, racja. – Żaba zamyśliła się, po czym przysiadła obok dzioba i pacnęła. Po chwili pacnęła raz drugi.
- Ej, co ty robisz?! – Bocian szarpnął głową. - Przecież tam nie ma żadnej muchy!
- No nie ma, ale… Co mi zrobisz? – spytała i raz jeszcze zaatakowała. Tym razem jednak bocian był szybszy – chwycił wysunięty jęzor, zakleszczając go w dziobie i energicznym pociągnięciem przyciągnął płaza tuż pod siebie, po czym przygniótł go. - Stary, pojebało cię? - stęknęła żaba, leżąc na grzbiecie.
- Pytałeś, co ci zrobię. Młody, patrz! – Bocian uniósł dziób, pokonując porannego kaca i rąbnął przerażoną żabę, która zdezorientowana sytuacją, nie zdołała w porę uciec spod gilotyny. Rąbnął drugi raz. Rąbnął trzeci i czwarty, a kiedy za piątym usłyszał chrzęst łamanych kosteczek, zostawił ją w spokoju. Ślepia płaza zaszły białą błoną, dając ostateczny znak, że ów dokonał żywota. – I właśnie przez takie zachowanie rodzą się te pieprzone stereotypy. Bociany wcale nie jedzą żab, owszem, jak nic innego nie ma, to tak, ale generalnie nie jesteście w naszym jadłospisie. Tylko, jak mnie jakiś skrzekacz wkurwi, to co mam zrobić? Oj, Młody, nie chowaj się tak. Życie to nie bajka, im wcześniej to zrozumiesz, tym później będzie ci łatwiej. A ten tutaj osobnik, to zwykły kmiot był, zbyt pewny siebie cwaniaczek.
- Ale to był mój…
- Wcale nie wiesz, czy był twój. Równie dobrze, twoim tatą mógł być któryś z tamtych dwóch.
- Ale mamusia mówiła…
- Posłuchaj – westchnął Bocian. - Twoja mamusia zwykłą dziwką była. Nie słyszałeś co mówił? Jak składała jajeczka, leżało na niej trzech gości! Rozumiesz? Trzech! Wiesz, co to jest gang-bang? – Młoda żaba pokiwała w zaprzeczeniu głową. – Cóż, znając wasze seksualne upodobania, kiedy dojrzejesz do prokreacji, się dowiesz. A teraz wyłaź z trawy, leć po bobra Stefana i powiedz mu, że potrzebuję pomocy.
Młoda żaba spojrzała na bociana, na ciało swego rzekomego tatusia i znów na bociana. Szybko wykalkulowała, że bycie oponentem wobec takiego ptaka, nawet, jeśli jest zakopany po szyję w ziemi, może się skończyć źle. No i zrozumiała, że w życiu na sztuczne sentymenty nie ma miejsca – rzekomy tatuś nie żył i to na własną prośbę, więc po cóż nad nim płakać? Tym bardziej, że raz okazana pomoc wobec żywego osobnika, może się zwrócić z nawiązką, a litość nad martwym profitów żadnych nie przyniesie. Po krótkim namyśle kiwnęła łebkiem i zniknęła w trawie.
Bocian II (humor, trochę wulgaryzmów, ale w znośnie)
1
Ostatnio zmieniony czw 12 lip 2012, 13:05 przez Mazer, łącznie zmieniany 3 razy.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit