Nataszo, to ja, po przemyśleniu, zrozumiałam tyle, że są dwa porządki, przy czym poezja może (nie musi) być uporządkowana wyłącznie na jeden ze sposobów (ale czy uzyskamy wtedy dobrą poezję?), a proza może (nie musi) być uporządkowana wyłącznie na sposób drugi (wtedy dostajemy chyba to coś, co Sep nazywa "literaturą niepoważną"?). Czy nie jest jednak tak, że dobry utwór (obojętnie, czy proza, czy poezja) powinien uwzględnić równocześnie oba te porządki? Tylko po czym, tak naprawdę, poznajemy, co jest prozą, a co poezją? Czy nie jest aby tak, że sygnalizuje to autor (mówi nam:
czytaj to jako prozę, albo:
czytaj to jako wiersz) jedynie poprzez sposób zapisu? Ale właściwie po co daje nam ten sygnał? Co zyskujemy, prosząc czytelnika, żeby czytał coś jako prozę albo jako wiersz?
Na przykładzie Bargielskiej (wiersz i proza):
Jak modlitwa
Jest, owszem, kilku, którzy planują umrzeć w moich ramionach,
ale ja nadal nie znam ramion, w których chciałabym umrzeć.
I może już nie poznam, i umrę w swoich własnych,
i bardzo mi tak najlepiej. Moja matka zrzekła się na rzecz miasta
połowy ogrodu, byleby tylko nie musieć własnoręcznie
wycinać tamtego drzewa. Wszyscy chodzili pod tamtym drzewem,
gromady dzieci ze szkoły, parady i procesje, wszyscyśmy tamtędy
chodzili, mimo że po drugiej stronie ulicy stała Nasza Pani z Gwadelupe.
Nadal stoi. Skąd Nasza Pani na Targówku? Z Gwadelupe.
Moja matka i Nasza Pani nie mogły tego znieść,
więc miasto wycięło drzewo. Jest ich, owszem, kilku.
Chciałabym umrzeć w ramionach tego wyciętego drzewa.
Z tomu: "Bach for my baby" Justyny Bargielskiej
Pajda, którego spotkałam śpiewającego w lesie i przed którym uciekłam do Sylwii do sklepu, był również Pajdą, którego spotkałam w lesie kilka dni później i przed którym już nie uciekałam. Pamiętacie, dziewczynki, ten kamienny stół i pieńki wokół w sercu naszego lasu? Oraz puszki o ostrych krawędziach? On tam jadł. Mój westie wyczuł paprykarz, więc musiałam podejść i przeprosić za psa, i moja prośba o wybaczenie była naszym drugim początkiem. Jak powiem, że Pajda miał w sobie coś takiego, że po prostu musiałam pójść z nim do jego szałasu, który pod zmarniałą okrywą z gałęzi krył najprawdziwsze, praktycznie niewidoczne z zewnątrz igloo, to którakolwiek z was, dziewczynki, poświęci choć chwilę na rozstrzygnięcie, kto tak naprawdę za kim i dlaczego chodził. Ale, tak, seks w igloo jest super.
Z powieści: "Małe lisy" Justyny Bargielskiej
Czym się różnią te dwa utwory, poza sposobem zapisu i faktem, że ten drugi jest fragmentem większej całości? Czy gdybym ja zapisała "Cień" inaczej, stałby się poezją?
[ Dodano: Czw 09 Sty, 2014 ]
A, i jeszcze jedno pytanie (inspirowane tytułem wątku): czy przeżycie nie jest rodzajem zdarzenia?