47
Otóż właśnie. Życie jest zarówno w niemyciu, jak i w myciu. W ciemnych zaułkach i w wygodnych domkach z ogródkiem. W ćpaniu i w piciu mleka.
Otóż właśnie. Nie powiedziałem, że poeta nie może pić mleka. Może pić co zechce. Musi doświadczyć wszystkiego. Tutaj podam wytłumaczenie tego przez wówczas nastoletniego Rimbauda;

To z Sezonu w Piekle: "Przełknąłem tęgi haust trucizny. – Po trzykroć niech będzie błogosławiony zamysł, jaki mnie nawiedził! -Palą mnie wnętrzności. Zaciekły jad skręca mi ciało, zniekształca mnie, zwala z nóg. Konam z pragnienia, duszę się, nie mogę krzyczeć. To piekło, cierpienie wieczne! Spójrzcie, jak wznosi się płomień! Płonę jak trzeba! Zgoda, demonie! Majaczyło mi nawrócenie się na dobro i szczęście, zbawienie. Czy opisać mam wizję? aura piekła nie znosi hymnów! Były to miliony czarownych istot, słodki koncert duchowy, siła i uspokojenie, szlachetne popędy, czy ja wiem? Szlachetne popędy!"

A samą ideę opisał prościej w liście do kogoś tam;

"Poeta robi z siebie jasnowidza przez długie, bezmierne i wyrozumowane rozregulowanie wszystkich zmysłów. Wszystkie postacie miłości, cierpienia, szaleństwa; sam znajduje i wyczerpuje wszelkie trucizny, aby zachować z nich kwintesencję. Niewysłowiona tortura, do której potrzeba mu całej wiary, całej nadludzkiej siły i od której staje się wielkim chorym, wielkim przestępcą, wielkim potępionym – i najwyższym Mędrcem! – Bo dochodzi do nieznanego! Kultywował przecież swoją duszę bardziej niż ktokolwiek inny! Dochodzi do nieznanego i kiedy, oszalały, traci na koniec rozeznanie swoich wizji, wtedy je zobaczył! Niech się na śmierć zamęczy skacząc przez rzeczy niesłychane i nie nazwane; przyjdą inni straszliwi pracownicy; zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły."

Swoją drogą zdanie "zaczną od horyzontów, gdzie tamten stracił siły" świadczy o tym, że mimo jego podejścia na anty do wszystkiego, chciał mieć następców.
To czyni dobry wiersz
Jasne; ktoś może ćpać i chodzić z kupą w gaciach i nie być poetą. Ale według mnie poeta nie może istnieć bez kupy w gaciach. Poza tym powiedziałem wcześniej, że to jest dla mnie ideał poety. Co nie oznacza, że poeta nie może wyglądać inaczej. Jasne, może wyglądać. Może mieć rodzinę, dwa samochody i dziesięciocentymetrowego fiuta; ale ufam tylko poetom, którzy rzeczywiście rozprężali te zmysły. Tak dziecięca idea, a jednak. Bunt to najwyższa forma młodości; a żeby być poetą, trzeba być młodym zawsze, szczególnie duchem. Jeśli duch nie jest młody, to każdy wiersz jest mdły i gówniany.
Oni je stworzyli pomimo tego.
Oni stworzyli to równomiernie z tym. Jedną z idei tegoż szlachetnego Rimbauda było to, by stworzyć siebie na nowo. By odrzucić normalność. Może za wszelką cenę; ale jak można się bardziej odczłowieczyć niż chodzić ciągle pijanym, wytarzanym w błocie i gównie? "JA – to ktoś inny." Zawsze uważaliśmy się za coś lepszego od zwierząt. A różnimy się tylko tym, że mamy cywilizację, chodzimy w ubraniach i tak dalej. To jest nasz wymysł. Dlatego uważam, że taki Rimbaud był z nas wszystkich najbardziej człowiekiem. Odrzucał świadomie człowieczeństwo; człowieczeństwo stworzone przez człowieka. Sięgał po pierwotne instynkty - jak chciał kogoś walnąć w mordę, to go walił. Jak chciał na kogoś naszczać - to szczał. On po prostu odrzucił to, co wymyślił człowiek. Ja tak to widzę.

Georg Trakl
Trakla znam. Nawet chyba mam gdzieś w piwnicy jakiś jego tomik.

48
Ja mimochodem polecę takiego pana poetę, który się nazywał Fernando Pessoa. Jako odtrutkę dla pomysłu, że dobry poeta musi rzucić całe życie w diabły bo poezja i sztuka, i w ogóle, więc obrzucajmy... błotem każdy zakład pracy i wszystkie przejawy normalnego życia i śpijmy pod mostem zalani w trupa. Pessoa przez całe swoje życie pracował jako tłumacz w księgowości biura handlowego. Żył bardzo skromnie, nawet się zastanawiał nad małżeństwem i chociaż powoływał do życia różne modernistyczne czasopisma, które wstrząsały zastanym lizbońskim światkiem literackim to jego najbardziej skandalicznym zachowaniem z tego co wiem była śmierć na marskość wątroby z powodu codziennego przedawkowania absyntu. Natomiast jego poezja, owszem, była skandaliczna i nowatorska. Uważa się go obecnie za największego portugalskiego poetę od czasów Camõesa. Jak tak można, skoro całe życie przepracował w czymś, co można porównać do dzisiejszego korpo? Skoro pisał swoje wiersze w ciasnym mieszkanku i w swoim dorosłym życiu nigdy nie wyjechał poza Lizbonę, co tu mówić o innych krajach? A niech ktoś spróbuje mu odmówić autentyczności, każdy pessoanista go wyśmieje... ;)
Kiedy nadchodzą ciemne, nudne dni, wówczas jesteśmy potrzebni - ja i ty: prawdziwy fanatyk i prawdziwy kpiarz.
GK Ch.

49
Pessoa z tego co mi wiadomo, żył gdzieś w Afryce w dzieciństwie. W czasach licealnych polonistka podrzuciła mi jego wiersze i biografię. Książki jej oddałem, a samego autora zapomniałem. Dzięki za przypomnienie.

Swoją drogą; ciekawi mnie jakby wyglądało życie takiego obsrańca jak Rimbaud, w dzisiejszych czasach. Kiedyś widziałem wystawę Amerykańskiego Polaka, pod nazwą "Rimbaud in New york" - niby nic, ale daje do myślenia. XIX był najlepszym okresem na włóczęgostwo. Ludzie może i byli bardziej "moralni", ale te czasy miały klimat. Ktoś tam sypnął groszem, nie było jeszcze tak wielkich wynalazków, nie było elektroniki, lasy nadal pięknie pachniały, a miasta były najpiękniejsze w historii - ile bym dał, żeby tak połazić po XIX wiecznym Paryżu czy Amsterdamie... Sam urok; żadnego asfaltu, tylko kocie łby, wąskie uliczki i piękne kamienice. Teraz nic już nie ma takiego klimatu - wszędzie ludzie, samochody, wieżowce, komputery, bankomaty... Szkoda, szkoda.

50
merdevsky pisze:Bunt to najwyższa forma młodości; a żeby być poetą, trzeba być młodym zawsze, szczególnie duchem.
Mhm. I w ramach tej młodości duchem, tego buntu oraz "oryginalności" rozmaici młodzi, oczywiście gniewni (a jakże!), poeci marzą o powielaniu cudzych ścieżek, waleniu w mordę, szczaniu i ćpaniu. Przerobionym już miliony razy przez innych. Bo im potrzeba poszerzenia horyzontów i doświadczeń granicznych.

Tylko dlaczego tak rzadko ci poszukiwacze doświadczeń granicznych zatrudniają się wolontaryjnie w hospicjach, gdzie mogliby zmieniać pieluchy zaślinionym starcom i trzymać ich za rękę, kiedy umierają? To bardzo rozwijające, bardzo poszerzające horyzonty doświadczenie. I smród jest, i samotność, i śmierć. Tylko w takiej wersji bardziej prawdziwej. Mało malowniczej. Niedemonstracyjnej. Nieciekawej dla dziewczyn i kolegów. No i to jest trudniejsze, niż ćpanie.

W jednym masz rację: nie ma sensu opisywać lasów, jeżeli naszą rzeczywistością są kompy i bankomaty. I dlatego ja też nie ufam dzisiejszym poetom, kiedy piszą o lasach. Kiedy o bankomatach - już tak.
Sam urok; żadnego asfaltu, tylko kocie łby, wąskie uliczki i piękne kamienice. Teraz nic już nie ma takiego klimatu - wszędzie ludzie, samochody, wieżowce, komputery, bankomaty... Szkoda, szkoda.
No. Gdzie indziej i kiedy indziej zawsze fajniej. Cudza żona piękniejsza, trawa za płotem bardziej zielona. Ach, gdybym ja kiedy indziej żył, inne życie miał, ach jakimż ja poetą bym był... A tymczasem to życie, które jest tu i teraz, być może jedyne, umyka sobie w podskokach dzień po dniu. Nieopisane.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

51
Tylko dlaczego tak rzadko ci poszukiwacze doświadczeń granicznych zatrudniają się wolontaryjnie w hospicjach
Bo poeta jest egoistą. A w hospicjach robi się coś dla innych. Poeta doświadcza śmierci na sobie, a tam patrzy na śmierć innych. Ale fakt; jakieś to przeżycie jest. To własnie mało malownicze. A poeta ma być kolorowy, że tak to ujmę. To on koloruje swój świat według swoich barw, my nie mamy nic do tego.
Przerobionym już miliony razy przez innych.
Tutaj się bardzo mylisz. Byli tacy, którzy ćpali osobno, pili osobno, lali się po mordach osobno i tak dalej. Mało było tych, którzy robili wszystko na raz. Poza tym fakt; pozerów było wielu, ale to jest właśnie sztuka: być tym debilem co ma wszystkich w dupie, a w dodatku być genialnym poetą.
No. Gdzie indziej i kiedy indziej zawsze fajniej. Cudza żona piękniejsza, trawa za płotem bardziej zielona. Ach, gdybym ja kiedy indziej żył, inne życie miał, ach jakimż ja poetą bym był... A tymczasem to życie, które jest tu i teraz, być może jedyne, umyka sobie w podskokach dzień po dniu. Nieopisane.
Nie ma nic łatwiejszego niż uwiedzenie pięknej żony kogoś innego. Ale faktem jest, że ciężej z przeniesieniem się w czasie. Jestem jednym z tych marudnych; bynajmniej się tego nie wstydzę. Marzy mi się wiek XIX, a na dzisiejsze elektroniki nie chcę mi się patrzeć. Pewnie gdybym żył w tym XIX, narzekałbym na coś podobnego. Bo ja wiem? Że konie zbyt głośno drą ryja albo, że papież mnie w*****a. Tacy jak ja zawsze będą narzekać, nawet jeśli będą w niebie. Ale raczej nie będą.
Ostatnio zmieniony ndz 19 sie 2012, 23:57 przez merdevsky, łącznie zmieniany 1 raz.

52
merdevsky pisze:Bo poeta jest egoistą.
merdevsky pisze: A poeta ma być kolorowy,
E tam. Poeta może być egoistą, altruistą, psychopatą, socjofobicznym neurotykiem albo radosnym ekstrawertykiem. Draniem, korposzczurem albo księdzem. Może być kolorowy, szary czy zielony - to nie ma kompletnie nic do rzeczy.

To, co podałeś, to przepis na celebrytę - człowieka, który robi określone wrażenie i nic poza tym. I z tego żyje. O ile wstrzeli się z tym wrażeniem w aktualną modę. Poezja czy sztuka nie ma z tym wiele wspólnego. Przeciwnie - taka osoba jest przecież przerażająco uzależniona od tego, jak ją odbiorą inni. Jak pozuje na tego "młodego gniewnego" na przykład, to już do tego hospicjum nie może iść, bo mu się to nie będzie z rolą zgadzało. Z wizerunkiem. Czyli ma strasznie ograniczone możliwości rozwoju. A jak jeszcze zdąży sobie zniszczyć mózg piciem czy dragami (to się, na szczęście, nie dzieje tak od razu), to ma tych możliwości jeszcze mniej.
merdevsky pisze: być tym debilem co ma wszystkich w dupie, a w dodatku być genialnym poetą.
A ja myślę, że pragnienie "bycia debilem" nie ma nic wspólnego z pragnieniem bycia poetą. To dwa całkiem odrębne pragnienia. Dobre wiersze nie powstają z debilizmu i "wdupiemania", tylko z konkretnej pracy umysłowej. I tego się nie ominie. Z drugiej strony - jeżeli ktoś ma pragnienie "bycia debilem" - to niechże sobie będzie na zdrowie, tylko po jakiego diabła ubiera się w szatki poety czy innego artysty? Dlaczego z taką chęcią pędzi wpasować się w kanon, zyskać podziw otoczenia? Dlaczego nie zostanie sobie po prostu menelem, tylko sili się na "artystyczną" pretensjonalność? Taki niegrzeczny przedszkolak: mamusia nie zwraca na mnie uwagi, więc ją opluję, bo dzięki temu, skoro mnie nie kocha, to chociaż zauważy... Ale tak naprawdę, to by chciał, żeby jednak kochała.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

53
Traktowanie życia, jako Teatrzyk Jednego Aktora, jest tak popularne, że aż nudne. Dla mnie to taka kolejna poza, lub wręcz wołanie/prośba o dostrzeżenie (Hallo, ja tu jestem, cierpię-patrz na mnie).

54
Thana, jak na tak inteligentną dziewczynę, bardzo łatwo dajesz się sprowokować. Literat powinien mieć dystans do siebie, do swojej twórczości i ogólnie do świata. Bystre oko i przenikliwość pozwalają oddzielić warstwę gówna od warstwy złota; nie lubię pisarzy, którzy patrzą tylko z jednej perspektywy - pisarz ma patrzeć z lotu ptaka i wzrokiem murzyna, którego leją po mordzie. To taka uwaga do ciebie.

Grimzon: W dyskusjach na dowolny temat nie będą tolerowane ataki personalne na innych uczestników. Dodatkowo w przyszłych postach zmniejsz liczbę wulgaryzmów do niezbędnego minimum. Wszystkie myśli można wyrażać z pominięciem ich, szczególnie w dyskusji pisanej.
Traktowanie życia, jako Teatrzyk Jednego Aktora, jest tak popularne, że aż nudne.
Ktoś tu jest małym hipokrytą. Albo dużym. Nie wiem ile ważysz. Ciekawi mnie, czy rzeczywiście ty nie odgrywasz żadnej roli. Znałem wiele osób i wielu także się przyglądałem. Lubię patrzeć na ludzi, obserwować ich. I jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś, kto jest jedną osobą. Bozia dała mi oczka, swoją drogą bardzo ładne, bo czarne, i nauczyłem się patrzeć. Dla mnie Mr. X jest całkiem inny niż dla Mrs. Y. Mr. X jest inny dla swojego szefa, dla swojej matki, dla swojego ojca i dla gościa, który potraktował jego ukochaną, Mrs. Y, swoim małym. W każdym z przypadków gra kogoś innego. Dla szefa dostojny i godny, dla matki miły, ojcu stara się pokazać, że jest samcem alfa, bo ten w dzieciństwie nazywał go fajtłapą, a dla gościa, który potraktował Mrs. Y swoim małym, zgrywa kata; pogromcę penisów. Każdy z nas bawi się w teatr, a to tylko dlatego, że ktoś na nas patrzy. A ja jednak ufam bardziej komuś kto gra jedną rolę - może prowokacyjną, brudną i niegodną, ale jedną. Wolę jeżeli autor napisze jedno arcydzieło, niż kilkaset gówien. Gwoli ścisłości, tym arcydziełem w tym przypadku, ma być życie.
Dobre wiersze nie powstają z debilizmu i "wdupiemania", tylko z konkretnej pracy umysłowej.
O widzisz! Wreszcie jakiś konkret z twojej strony. To mamy dwa osobne mniemania o sztuce. W tym przypadku poezji. Co prawda Baudelaire nigdy nie ćpał (choć legendy mówią co innego), i był przeciwnikiem natchnienia, twierdzę, że poeta ma być impulsywny. To ma być niespokojny duch, który pod wpływem czegoś, nie wiem czego; nowego doświadczenia, nowej wizji i tak dalej, pisze nowe dzieło. A do nowych impulsów potrzebne są nowe przeżycia. To nie jest tak, że każdy ma żyć jak Rimbaud; traktujmy się z przymrużeniem oka. Przecież wiem, Thana, że nie gadasz tych głupot na trzeźwo ;-) Ginsberg ruchał Kerouaca, Rimbaud ruchał murzynów Afryce, a Verlaine... A Verlaine ruchał co tylko się ruszało. Inne otwory, inne utwory, ale furtka do wieczności podobna.

I mamy nieporozumienie, bo każdy wziął szczanie na ludzi na serio. Gdyby jakiś szesnastoletni szczyl zaczął na mnie szczać, pewnie bym go zajebał. "Poeta ma być kolorowy" oraz "Poeta jest egoistą" - Poeta ma mieć bogate wnętrze, to przede wszystkim. A jego życie według mnie też powinno być kolorowe, bogate w przeżycia. Z kolei drugi cytat jest wycięty z kontekstu. Ale to była, droga Thano, ironia. Jak poeta chce zapierdalać w hospicjum, to niech zapierdala. No problemo, Italiano. Poeta jest egoistą w swojej sztuce. To on jest najważniejszy, ma prawo bycia bogiem. Rimbaud był tym egoistą w sztuce, bo nie patrzył na innych, nie za bardzo także śpieszył się z publikacją wierszy czy poematów. Nie oglądał się na innych jak tworzył. A to, że obszczał jednego czy drugiego... To już inna sprawa.
Ostatnio zmieniony wt 21 sie 2012, 09:46 przez merdevsky, łącznie zmieniany 1 raz.

56
merdevsky pisze:Ktoś tu jest małym hipokrytą. Albo dużym. Nie wiem ile ważysz.
Kiedyś półśrednia, teraz zbliżam się do ciężkiej. Bo co? ;D
merdevsky pisze:Każdy z nas bawi się w teatr, a to tylko dlatego, że ktoś na nas patrzy. A ja jednak ufam bardziej komuś kto gra jedną rolę - może prowokacyjną, brudną i niegodną, ale jedną
To co piszesz jest strasznie naiwne, wręcz dziecinne. Bo jeżeli masz świadomość, że to "zabawa w teatr", a jednocześnie w nią wierzysz...
merdevsky pisze:Wolę jeżeli autor napisze jedno arcydzieło, niż kilkaset gówien. Gwoli ścisłości, tym arcydziełem w tym przypadku, ma być życie.
Znasz jakiegoś Niebieskiego Ptaka, że z takim przekonaniem piszesz o ich zajebistości? Bo jeżeli opierasz się jedynie na własnych wyobrażeniach, to znaczy, że powielasz kolejny mit stworzony na potrzeby odbiorcy (widza!). Po prostu, dajesz się...

Tak dochodzimy do sprawy najważniejszej: tekst ma się sam bronić.
Jeżeli będzie kiepski, to nawet fakt, że autor biega ulicami nago w skarpecie na głowie, niewiele mu pomoże.

57
merdevsky pisze:Thana, jak na tak inteligentną dziewczynę, bardzo łatwo dajesz się sprowokować.
merdevsky pisze: Przecież wiem, Thana, że nie gadasz tych głupot na trzeźwo ;-)
Dlaczego używasz argumentów ad personam? Pytam serio, nie retorycznie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

58
Grimzon: W dyskusjach na dowolny temat nie będą tolerowane ataki personalne na innych uczestników. Dodatkowo w przyszłych postach zmniejsz liczbę wulgaryzmów do niezbędnego minimum. Wszystkie myśli można wyrażać z pominięciem ich, szczególnie w dyskusji pisanej.
Panie chyba moderatorze, ja tu nikogo nie atakowałem. Po prostu dobitnie dawałem pewną wskazówkę; a bowiem, że należy mnie traktować z przymrużeniem oka. Wychowała mnie prostacka rodzina... Albo raczej nie wychowała. Jedno jest pewne - mam plugawość w swojej turecko-żydowsko-polskiej krwi.
merdevsky, jesteś poetą?
Gdybym był, pewnie podróżowałbym właśnie przez Indie, podkradając żółtkom jedzenie. Skąd to pytanie?
To co piszesz jest strasznie naiwne, wręcz dziecinne. Bo jeżeli masz świadomość, że to "zabawa w teatr", a jednocześnie w nią wierzysz...
Zgadza się. Czasami zdaje mi się, że utknąłem na poziomie 10 latka, który ma po prostu większy zasób słów. Bywa. Każdy bawi się w teatr, niektórzy bardzo dobitnie, jak chociażby Hłasko. Ów pisarz tworzył swoją kreację na każdym szczeblu życia i się do tego przyznawał; zarówno prywatnie, jak i w książkach. Myślę, że podobnie z innymi. Z nami także. Tyle, że m robimy to raczej nieświadomie; alarmuje nas instynkt samozachowawczy, a raczej ten cholerny instynkt człowieczy, który zabija powoli pierwotne Ja. Dlatego podoba mi się, że jakiś poeta grał rolę. Grał ją świadomie, a może próbował być pierwotny. Ale myślę, że to jakaś forma ekspresji. Nie wiem. W każdym razie jak już wcześniej pisałem, nie chodzi tylko o szczanie na ludzi; dla mnie poeta ma być prawdziwy. Pisarz zresztą też. Czytając On the road Kerouaca, wiem, że to skurwiel przeżył. To mi się podoba. Zmyślanie jest dobre, ale tylko wtedy, kiedy jest w tym coś z prawdy. Prawdziwe zmyślenie; to jest coś. Czyli przekładając z merdevskiego na polski, chodzi o to, by poeta nie siedział całe życie w swoim fotelu, ale też podróżował, odwiedzał ludzi, patrzył na problemy, może czasem spróbował trochę dziwek i koksu. Takie życie. A według mnie idealny poeta robi to w większym natężeniu. Nic nie poradzę, że idealnym okresem poezji według mnie był Dekadentyzm, a wtedy wierszokleci nie znali złotego środka - po krótce tłumacząc, Arystotelesa mieli w dupie. I dobrze na tym wyszli. Moim zdaniem. A szczanie na ludzi to była soczysta metafora; w końcu to temat o poezji.
Bo jeżeli opierasz się jedynie na własnych wyobrażeniach, to znaczy, że powielasz kolejny mit stworzony na potrzeby odbiorcy (widza!). Po prostu, dajesz się...
Jak idę na film do kina, to wiem, że to zmyślona historia. Ale nie przeszkadza mi to, jeśli sztuczny świat stworzony przez reżysera wydaje mi się być realny. Nie wiem dlaczego to powiedziałem; może kiedyś chciałbym być na wikicytatach? W każdym razie zdaje mi się, że szczanie na ludzi przez Rimbauda w XIX było dla niego wyrazem sprzeciwu przeciw mieszczaństwu. Manifestował ją w taki czy inny sposób - mi się to osobiście podoba. Krytykował skurwieli w wierszach i krytykował, tudzież szczał w realnym życiu. Nie rozumiem po trosze waszych zarzutów. Może to "infaltywne", jakby to po profesorsku powiedzieć, ale cóż? Może pociągają mnie rzeczy, na które ja nie miałbym jaj. Ale kto wie, jeszcze mam dużo czasu.
Dlaczego używasz argumentów ad personam? Pytam serio, nie retorycznie.
Wiem, że tak dojrzała kobitka jak ty, chce być poważna. Ale nie lubię się dostosowywać do innych; ja poważny ani trochę nie jestem. Nic co powiedziałem o tobie, nie było atakiem. Pierwszym razem dałem tylko wskazówkę, drugim oskarżyłem o pijaństwo. Przyznam, że to drugie, to była tycia-dziecinna prowokacja. O mojej dziecinadzie już mówiłem; a co do pijaństwa, to sam pić lubię. Pewnie chciałem zwrócić twoją uwagę, żebyś mnie polubiła, bo cierpię ;-)
ZBANOWANY ZA CHAMSTWO.

59
merdevsky pisze:Albo raczej nie wychowała. Jedno jest pewne - mam plugawość w swojej turecko-żydowsko-polskiej krwi.
Jesteś nudny. Dodaj jeszcze, że nikt Cię nie rozumie.

60
merdevsky pisze:Skąd to pytanie?
A bo byłem ciekaw, czy tak barwna internetowa osobowość tworzy coś poza postami na forach. Chętnie bym poczytał jak materializujesz swoje zasady. Ale rozumiem już, że to nie są twoje zasady. :)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

61
Jesteś nudny. Dodaj jeszcze, że nikt Cię nie rozumie.
To, że ty mnie nie rozumiesz, to jasne, bo od dwóch stron tłumaczę m.in tobie, pewną ideę. A to, że nie rozumiesz, świadczy tylko o tobie. Poza tym uważaj, bo powiem mamie, że jesteś nietolerancyjny, rasowo i religijnie. Wiele się mówi o tym, że Polacy są antysemitami.
A bo byłem ciekaw, czy tak barwna internetowa osobowość tworzy coś poza postami na forach. Chętnie bym poczytał jak materializujesz swoje zasady. Ale rozumiem już, że to nie są twoje zasady
Właściwie piszę tylko na tym, nie za bardzo lubię się udzielać na forach. To wydało się ciekawe. Wiele osób jest tu chętnych do bitki. Cieszy mnie to. Mam kilkanaście opowiadań, kilka pomysłów, a przymierzam się do pisania powieści. Na razie jednak nie zamierzam niczego tutaj publikować. A zasady zasadami. Bywam niemiły, ale za dużo kamer w tym świecie, by szczać na ludzi ;-)
ZBANOWANY ZA CHAMSTWO.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Hyde park poetycki”

cron