Tańcząca z wersami

1
W tym domu noże od zawsze fruwały w powietrzu nutą jedynej zrozumianej melodii. Wojennej.

A może jednak mam na myśli słowa?

Nienawiść to najpiękniejsze uczucie. Nie umiera nigdy, a z czasem wręcz rozkwita w mroku.

Jest jak moja ulubiona bohaterka tragiczna. Pokochałem ją dawno temu. To mała kłamczuszka.

Za silna, by umrzeć, ale zbyt honorowa, by wyszarpać, co się należy. Słodko-gorzka istota.

Posiada pasję, której zadedykowała siebie samą. Tak się poświęca, mimo iż nie dostanie ani grosza i nawet pies z kulawą nogą nie poliże jej w rękę.

Bo za mało giętki kark. Dochodzi jeszcze brak wystudiowanej pozy i odmowa skorzystania z nosa, który wyniuchałby za kim tu pobiec.

Goni tylko za swoim marzeniem. Codziennie rozbija się o kanciaste chmury i frunie dalej z roztrzaskaną głową.

Resztę ma głęboko w poważaniu.

Głupota to czy szaleństwo? A może jednak siła i odwaga bycia wolną i nieskrępowaną. Wiatr toczący morskie fale podczas sztormu.

Uczynienie zajęciem swojej pasji i miłości leży zbyt daleko od niej. W zupełnie innym wymiarze.

By sprowadzić się tam, musiałaby zejść na bagnistą ziemię i zanurzyć się w to mętne jestestwo nieco głębiej.

Nie zmierza porzucić złamanych skrzydeł. Wie, że należałoby zamienić je na macki i pazury schowane pod płaszczem człowieka.

Wszak każdy wybór, rzecz, a nawet osoba posiadają dwie strony medalu.

Kochaj bez pamięci tę, którą świadomie wybrałaś.

I niczego nie żałuj.

Tańcząca z wersami

2
Skomentuję sobie swój tekst.

Po czasie stwierdzam, że nie bardzo mi się on podoba, nie do końca jest tym, czym miał być. Nie jestem zadowolona z tego tekstu. Jak do tego doszło, nie wiem.

Gdyby kogokolwiek tekst mi się wyraźnie jakoś nie podobał to niezależnie od tego, jaką dana osoba ma tu rangę czy też pozycję, to po prostu wyraziłabym opinię, więc dlaczego i sobie mam nie skomentować? Jak to mówią: Wolność Tomku w swoim domku.

Chyba niechcący wyszedł mi przepis na jakąś mroczną manipulację. Tutaj jest kilka rzeczy, których wyraźnie nie pochwalam, szejm on ju, demonie mrocznej weny, coś ty mi tu podsunął?

- Normalizacja, wręcz romantyzacja destrukcyjnych, patologicznych emocji takich jak nienawiść. Może po to, by bohaterkę zdestabilizować, osoby zdestabilizowane łatwiej kontrolować.
- Zjechanie tej bohaterki, że jest właściwie nikim, że nawet pies z kulawą nogą jej nie poliże w rękę to jest sadyzm psychiczny, wskazanie że jest totalnie sama. Próba wywołania strachu, obniżenia samooceny, zastraszenia, zapędzenia w kozi róg.
- Następnie, po torturach psychicznych, nagła pochwała jej postawy, dowartościowanie, akceptacja z pozoru bezwarunkowa.
- A na koniec właściwie perswazja, że może zachować to dowartościowanie przez tego mrocznego demona weny, ale tylko jeśli będzie wierna temu, co wybrała – jego wybrała?
Tutaj chęć jakiegoś usidlenia, uwięzienia pod subtelną groźbą, że jeśli się nie dostosujesz, wycofam ci całą akceptację i dowartościowanie, bo jestem jedynym źródłem owego.

Jakaś patola mi wyszła w tym tekście.
Cytując klasyka: nie wiem, co to się stanęło, bo tu jest absolutnie wszystko, czego zdecydowanie nie pochwalam.

Mrocze dzieuo goł wrong, [bierze demona weny za rogi i do kąta go zaciąga, by tam sobie poleżał w spokoju i się ogarnął].

Tańcząca z wersami

3
Byłem tu wcześniej, ale wobec braku komentarzy nie będę się wychylał. Natomiast skoro pojawił się pierwszy komentarz... ;)

Tekst jest dziwny, przewrotny, trudny w odbiorze. Tylko nie chcę bynajmniej powiedzieć, że jest udany, a pod ową powierzchowną trudnością kryje się interesujące wnętrze.
Mam wrażenie, jakby kila różnych głosów prowadziło ze sobą dialog. Głosy zawieszone w próżni, każdy ma coś do powiedzenia, a żaden nie zamierza słuchać pozostałych głosów. I wyszło... spaghetti.
Takie spaghetti, gdzie wszystko ze wszystkim jest tak solidnie przemieszane, że zatraciło właściwy sobie charakter. Nie takie, gdzie mamy cztery, góra pięć wyważonych i dobranych składników - mięso wołowe, solidny makaron, świeże pomidory oraz bazylię, opcjonalnie dojrzały parmezan i basta. Ale spaghetti takie, gdzie mamy niewiadomego pochodzenia mięso mielone (może to pies zmielony z budą?), jakiś makaron, przecier pomidorowy, uniwersalną mieszankę przypraw, cebulę, pieczarki, kukurydzę (bo akurat była w lodówce), jakieś resztki marchewki - słowem wszystko wymieszane ze wszystkim. I nie jest to złe, można to zjeść. Tylko nie czuć w tym żadnego charakteru, ani żadnego motywu przewodniego.

Tak mi się skojarzyło.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Tańcząca z wersami

4
Michał123 pisze: (czw 07 wrz 2023, 18:03) Ale spaghetti takie, gdzie mamy niewiadomego pochodzenia mięso mielone (może to pies zmielony z budą?), jakiś makaron, przecier pomidorowy, uniwersalną mieszankę przypraw, cebulę, pieczarki, kukurydzę (bo akurat była w lodówce), jakieś resztki marchewki - słowem wszystko wymieszane ze wszystkim. I nie jest to złe, można to zjeść.
Jestem pod wrażenie twojej tolerancji kulinarnej. Mnie nie byłoby stać na takową, ponieważ
sądzę, że owa potrawa ( z psa zmielonego razem z budą – mamy tam impregnowane drewno, gwoździe, niektórzy ocieplają styropianem i umieszczają na dole wykładzinę podłogową, u mnie Dino tak ma) jakkolwiek by nie być głodnym, byłaby najbardziej paskudna, jak się tylko może wydawać.
No i dziękuję za poświęcony czas i wysiłek, oraz podzielnie się swoją opinią. Wezmę ją pod uwagę.

Jeśli nie doprecyzowałam, ja określiłabym tę moją hermetyczną prozę poetycką jako gulasz wołowy z jarzynkami w wytrawnym sosie, mięciutki, ale z dodatkiem wilczych jagód, które podejrzanie dobrze się tu komponują, ale jednak są trujące i to bardzo. A przecież nie pochwalam popierania zabójczych dań. I nigdy nie będę popierać.

Hałewer, nie zamierzam porzucać mojego wenowego demona, ale komunikuję mu tylko, że będzie ode mnie dostawał to samo, co da. Dlatego najpierw go skrytykowałam i obnażyłam do naga właściwie, by się nieco zawstydził, ale teraz pochwalę za trafność i dobitność w doborze pewnych metafor i opisów [hałewer lowaja mor dan hejtja bebja na twoje (nie)szczęście]😉

Piosenka do tekstu, bo przecież nie było, a to nie w moim stylu pomijać songa:

Tańcząca z wersami

5
Powiem tak, mam rozwinięty gust kulinarny, ale tolerancję owszem, również mam rozwiniętą. Na szczęście mój żołądek wtóruje i dzielnie znosi wszystkie trudy, jakie mu funduję ;)

Ale żeby nie iść w offtop - trochę mniej soli w tym gulaszu, te jarzynki nieco świeższe dać, mięso wyciągnąć na pierwszy plan i będzie to całkiem zjadliwe danie.
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem
ODPOWIEDZ

Wróć do „Proza poetycka”